Dziennik Washington Post ujawnił, że prezydent Joe Biden po nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję chciał wspomóc Ukrainę dostawami broni. Ówczesny prezydent Barack Obama mu jednak tego zabronił – a na jego decyzję miała mieć wpływ wcześniejsza rozmowa z ówczesną kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
6 marca 2009 roku ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton spotkała się z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Sergiejem Ławrowem. Wspólnie nacisnęli czerwony guzik z napisem „reset”. Reset i ocieplenie stosunków z Moskwą, nadszarpniętych przez agresję Kremla na Gruzję, były bowiem głównym priorytetem polityki zagranicznej Obamy. Po symbolicznym naciśnięciu tego przycisku nastąpiły pewne konkretne ruchy, jak wydanie przez Rosję pozwolenia na latanie amerykańskich samolotów z zaopatrzeniem do Afganistanu przez rosyjską przestrzeń powietrzną czy rezygnacja z budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie wschodniej. Wszystko zmieniło się jednak gdy Rosja zajęła w 2014 roku Krym i wywołała wojnę na wschodzie Ukrainy – a “Rosyjski Reset” stał się czymś, o czym Demokraci wstydzą się przypominać.
Zajęcie Krymu poszło Rosjanom bardzo łatwo gdyż ukraińskim siłom zbrojnym dramatycznie brakowało nowoczesnej broni i wyposażenia. WaPo ujawnił, że w 2015 roku grupa byłych dyplomatów i urzędników Pentagonu spotkała się w tej sprawie z wiceprezydentem Bidenem w jego oficjalnej posiadłości w Obserwatorium Marynarki. Chcieli go przekonać do tego, żeby USA przekazały Ukrainie nowoczesną broń, przede wszystkim ręczne wyrzutnie przeciwpancerne Javelin. Argumentowali, że nie tylko pomoże im to w walce ze wspieranymi przez Moskwę separatystami ale także będzie to jasnym sygnałem, że USA popierają prozachodnie ambicje Ukrainy. WaPo informuje, że Bidenowi, który odpowiadał w administracji Obamy za sprawy ukraińskie, spodobał się ten pomysł. Jeden z organizatorów tego spotkania, były wysoko postawiony członek Departamentu Obrony i Narodowej Rady Bezpieczeństwa Jan Lodal powiedział dziennikarzom, że Biden powiedział im, że pójdzie z tym do Obamy. Miał jednak dodać z uśmiechem na twarzy, że muszą pamiętać o tym, że jest tylko wiceprezydentem.
Kiedy to zrobił Obama odrzucił ten plan twierdząc, że doprowadzi on do zbyt dużej eskalacji w stosunkach z Rosją. Evelyn Farkas, która w czasach Obamy była zastępcą podsekretarza obrony ds. Rosji powiedziała WSJ, że nie tylko Biden go do tego namawiał. Obama jednak nie chciał ich słuchać. Źródło WaPo twierdzi, że bał się też, że Javeliny nie pomogą za bardzo ukraińskim siłom zbrojnym, a mogą sprowokować Rosję do ataku na pełną skalę na Ukrainę.
Co ważniejsze WaPo ujawnił, że wpływ na decyzję Obamy miała ówczesna prorosyjska kanclerz Niemiec Angela Merkel. Według źródeł dziennika to właśnie ona miała przekonywać Obamę podczas wizyty w Waszyngtonie w lutym 2015, żeby nie wysyłał Javelinów i innej śmiercionośnej broni na Ukrainę. Merkel była liderem kraju, który jest uzależniony od rosyjskich surowców, a za jej długich rządów to uzależnienie znacząco wzrosło. Według źródeł WaPo Merkel miała liczyć na to, że całą sytuację da się doprowadzić do szczęśliwego – dla niemieckich interesów – końca, a eskalacja konfliktu mogłaby w tym przeszkodzić.
Według WaPo Biden był bardzo poruszony odmową Obamy, gdyż jako wiceprezydent od początku stał mocno po stronie Ukrainy i chciał ją wspierać. Dziennik przypomina, że kiedy w czerwcu 2014 roku wziął udział w inauguracji prezydenta Poroszenki i razem ze swoim przyjacielem, nieżyjącym już republikańskim senatorem Johnem McCainem, poprowadził delegację USA z hotelu Hyatt Regency w Kijowie do pobliskiego klasztoru. Tłum Ukraińców na ulicach zaczął skandować na ich widok „USA! USA!”. „Po prostu był wtedy dumny z bycia Amerykaninem, który mógł w tamtej chwili wspierać Ukrainę” – powiedział dziennikarzom Michael Carpenter, który służył wtedy jako dyrektor ds. Rosji w Narodowej Radzie Bezpieczeństwa. Biden bardzo polubił się z Poroszenką i do końca kadencji odbył z nim co najmniej 50 rozmów telefonicznych i spotkań.
WaPo zauważa, że sytuacja z Ukrainą jest bardzo podobna do sytuacji z Afganistanem. Biden jako wiceprezydent był gorącym zwolennikiem wycofania amerykańskich sił z tego kraju i zakończenia najdłuższej wojny w historii Ameryki. Obama jednak nie chciał się na to zgodzić. Kiedy Biden sam został prezydentem postanowił, że zrealizuje ten plan. Ewakuacja USA okazała się skrajnie chaotyczna i mocno zaszkodziła Bidenowi politycznie, ale jego doradcy przyznają anonimowo, że tak bardzo tego chciał, że nie było sensu go przekonywać, żeby zmienił plany.
Teraz sytuacja wygląda podobnie. Kiedy Biden już nie musi pytać nikogo o zdanie, robi to, czego nie pozwalał mu robić Obama – śle broń na Ukrainę. W ciągu roku USA przekazały Ukrainie wsparcie wojskowe o wartości 1,2 miliarda dolarów, a w zeszłym tygodniu Biden obiecał wydanie na nie kolejnego miliarda. Poprosił też Kongres o umieszczenie w budżecie 10 miliardów dolarów na wsparcie Ukrainy i ich sojuszników, także poprzez wysyłanie broni – i dostał od nich niemal cztery miliardy więcej. Na Ukrainę z USA płyną ogromne ilości broni, amunicji, kamizelek kuloodpornych, a także wyrzutni Javelin, które w rękach Ukraińców okazały się być wyjątkowo skuteczne i zostały już jednym z symboli tego konfliktu.
Nic nie wskazuje, żeby ta sytuacja miała ulec zmianie. Jeśli już, to USA będą przekazywały Ukrainie jeszcze więcej jeszcze nowocześniejszej broni. Już teraz mówi się nieoficjalnie, że Ukraińcy wkrótce otrzymają – o ile już nie otrzymali – nowoczesne systemy przeciwlotnicze czy amunicję krążącą Switchblade. WaPo zauważa, że wielu innych zwolenników twardej reakcji na aneksję Krymu, którzy byli członkami administracji Bidena, zajmują teraz prominentne stanowiska w administracji Bidena. Jednym z nich jest np. Anthony Blinken, były zastępca doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego i zastępca sekretarza stanu, który obecnie jest sekretarzem stanu. Do tego grona należy też była rzecznik departamentu stanu i podsekretarz ds. europejskich i euroazjatyckich Victoria Nuland, która obecnie jest podsekretarzem ds. politycznych.
Co więcej twarde podejście do kremlowskiego reżymu cieszy się popularnością także wśród amerykańskiego społeczeństwa – postawa Bidena otrzymuje wysokie oceny w kolejnych sondażach – i wśród amerykańskiego politycznego establishmentu. W Waszyngtonie konieczność powstrzymania rosyjskiej agresji i jak najmocniejszego „dociśnięcia” Rosji sankcjami jest jednym z niewielu tematów, w których obie partie, poza ich najskrajniejszymi członkami, zgadzają się ze sobą i potrafią współpracować. Co więcej mówi się, że Kongres jest jeszcze bardziej radykalny niż Biden i naciska na niego, żeby ten był jeszcze ostrzejszy wobec kremlowskiego reżymu.
Dobrym przykładem tych nacisków jest głośna sprawa polskich MiGów dla Ukrainy. Administracja Bidena dawała zielone światło, ale kiedy Polacy zaproponowali, że wcześniej przekażą je USA, zaczęła mnożyć trudności i twierdzić, że polskie myśliwce tak naprawdę Ukrainie nie pomogą. Republikańscy senatorzy zaczęli jednak ostro naciskać na administrację Bidena aby jednak zgodziła się na ten plan, senator Lindsey Graham – prywatnie dość bliski przyjaciel Bidena – przedstawił nawet projekt wzywającej go do tego niewiążącej rezolucji. Dzisiaj swoje wsparcie dla tego pomysłu wyraża coraz więcej Demokratów, a w takim klimacie politycznym prezydent Zełenski nie musi się martwić, że szybko zabraknie mu amerykańskiego wsparcia.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS