W związku z zamieszkami na Białorusi mieszkańcy tego kraju mają mocno utrudnioną komunikację. W nocy z niedzieli na poniedziałek kraj został odcięty od internetu. Białorusini proszą Polskę o pomoc.
10 sierpnia internet na Białorusi został mocno ograniczony. Łączność ze światową siecią, choć również w niepełnym zakresie, możliwa była tylko dzięki VPN-om, czyli programom do prywatnych połączeń. Spowodowało to prośby Białorusinów skierowane do polskich teleoperatorów komórkowych o zwiększenie mocy nadajników przy granicy oraz obniżenie cen za połączenia między tymi dwoma krajami. Niestety nie jest to takie łatwe.
Prawo nie pozwala na dowolne zwiększanie mocy
Pierwszą kwestią sporną jest telekomunikacyjne prawo międzynarodowe, którego muszą przestrzegać wszyscy operatorzy komórkowi.
– Sieć telekomórkowa jest bardzo mocno uregulowana i żaden operator nie może sobie dowolnie zwiększać mocy swoich nadajników – tłumaczy WP Tech Marek Lipski z Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. – Zgodnie z umowami międzynarodowymi operatorzy muszą trzymać się dopuszczalnych poziomów mocy nadajników.
– Nawet jeśli któryś z dostawców zdecydowałby się na taki krok, to zostałoby to natychmiast zauważone. Sieć komórkowa, która działa na falach radiowych, nie jest przestrzenią nieskończoną, a operatorzy w sąsiadujących krajach działają na tych samych pasmach. Oznacza to, że jeśli polski operator zwiększyłby moc i zasięg na terenie Białorusi, to operatorzy z tego kraju od razu zauważyliby, że ktoś “wszedł na ich podwórko” – dodaje Lipski.
Zmiany w prawie są oczywiście możliwe, ale wymagają po pierwsze czasu, a po drugie zgody wszystkich zainteresowanych stron, czyli w tym wypadku Polski i Białorusi. Władze w Mińsku, które odcięły internet własnym obywatelom, zapewne nie byłyby zainteresowane, aby dostarczył im go ktoś inny.
Zwiększenie mocy nie miałoby sensu
Drugi problem jest natury technicznej. Nawet jeśli przepisy pozwalałby na zwiększenie mocy sygnału lub któryś z operatorów postanowiłby działać wbrew nim, to efekt takiej zmiany byłby niemal nieodczuwalne przez naszych sąsiadów.
– Zasięg stacji komórkowych przy polskiej granicy mógłby zapewnić sygnał maksymalnie na kilka-kilkanaście kilometrów w głąb Białorusi – tłumaczy Lipski. – Nadajniki polskich teleoperatorów nie mają w tym momencie technicznej możliwości wysłać sygnału dalej, bo nie były budowane z takim zamiarem.
Białoruś. Kolejny dzień zamieszek. Milicja brutalnie tłumi protesty
Udostępnienie polskiego sygnału w pasie kilkunastu kilometrów przy granicy nie przyczyniłoby do rozwiązania problemu braku internetu na Białorusi. Stolica i większe miasta w głębi kraju nie skorzystałyby na tym w ogóle.
A co z cenami?
Pozostaje trzecia kwestia: obniżenie stawek teleoperatorów za połączenia pomiędzy Polską a Białorusią. Na poziomie państwowych przepisów taki ruch jest możliwy. Jednak połączenia międzynarodowe odbywają się na zasadzie umów pomiędzy operatorami krajowymi. Określają one, jaką część kosztów pokrywa dany operator i jaką marżę może narzucić.
Dlatego w kwestii ewentualnego obniżenia stawek operatorzy z Polski i Białorusi musieliby się na nowo porozumieć. Teoretycznie jest to możliwe, zwłaszcza że tylko jedna z trzech sieci działających na Białorusi jest pod kontrolą rządu (MTS), a pozostałe dwie są w rękach firm z Austrii i Turcji.
Pojawia się wówczas problem innej natury. Nawet jeśli w zarządach konkretnych firm telekomunikacyjncych zasiadają ludzie, którzy solidaryzują się z protestami na Białorusi, to takie decyzje nie zależą tylko od nich i ich sumienia. Globalne firmy, jak choćby działające w Polsce T-Mobile i Orange, bardzo ostrożnie podchodzą do kwestii sporów, konfliktów czy kwestii światopoglądowych, zazwyczaj wstrzymując się od określania swojego stanowiska w danej sprawie.
Według wicedyrektora telewizji Biełsat Alaksieja Dzikawickiego internet na Białorusi został przywrócony w środę rano.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS