A A+ A++

Dzisiaj na Białorusi „Dzień Woli”, rocznica utworzenia w 1918 roku, Białoruskiej Republiki Ludowej, tradycyjne święto wszystkich niezależnie nastrojonych obywateli. Władze obawiając się wznowienia demonstracji i masowych protestów już wcześniej przystąpiły do propagandowej ofensywy, której częścią, jak można przypuszczać, jest uderzenie w Związek Polaków na Białorusi.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Środowiska polskie solidaryzują się z rodakami na Białorusi. „Postępowanie władz białoruskich nosi wyraźne cechy prześladowania”

W tym ostatnim przypadku możemy też mieć do czynienia z reakcją na porozumienia niedawno zawarte między Orlenem a rosyjskim koncernem Rosnieft przedłużające kontrakt na dostawy ropy naftowej do Polski. Dwuletnia umowa przewiduje nie tylko zmniejszenie rosyjskich dostaw z obecnego poziomu 5,4 – 6,6 mln ton do 3,6 mln ton rocznie. Rosyjskie portale branżowe informują również, że z punktu widzenia eksporterów obecnie w związku z niską ceną frachtów znacznie bardziej opłaca się wysyłanie ropy tankowcami do Gdańska, niźli korzystanie z ropociągu Przyjaźń, a to oznacza, że Mińsk może spodziewać się mniejszych opłat tranzytowych, co nie jest dobrą wiadomością dla reżimu.

Raczej nie należy spodziewać się dziś w Mińsku i innych białoruskich miastach protestów o skali przypominającej sierpień czy wrzesień ubiegłego roku. Nie tylko dlatego, że główne obchody zapowiedziano na weekend. Mamy również do czynienia ze zmianą strategii opozycji. Świadoma tego, że nie jest w stanie w wyniku demonstracji obalić reżimu postawiła na z jednej strony na podtrzymywanie protestów na takim poziomie aby świat wiedział, że na Białorusi nie będzie uspokojenia, z drugiej zaś wzywać władze do rozmów przypominających nasz Okrągły Stół. Temu ma służyć specjalna petycja do władz o rozpoczęcie rozmów, na internetowej stronie ruchu Gołos, którą w ciągu dwóch dni od momentu umieszczenia podpisało ponad 700 tys. Białorusinów. Stanowisko Swietłany Cichanouskiej oficjalnie popierają państwa Unii Europejskiej, w tym Szwecja, która przewodzi w OBWE oraz Stany Zjednoczone a władze ignorują opozycję publicznie argumentując, że żadnych rozmów nie mają zamiaru prowadzić.

Zdumiewające sygnały

Z Białorusi i Rosji dochodzą jednak w tej sprawie zastanawiające, a nawet zdumiewające sygnały. Jeśli nie mamy do czynienia z ewidentnymi konfabulacjami, to trzeba mówić o sondowaniu różnych możliwości. Otóż Aleksiej Wieniediktow redaktor naczelny rosyjskiej rozgłośni Echo Moskwy, napisał w swym kanale na platformie Telegram, że nie później niż 1 maja pod egidą Szwecji mają zacząć się negocjacje opozycji z reżimem, w toku których w pierwszej kolejności ma się dyskutować o zwolnieniu więźniów aresztowanych i skazanych na podstawie paragrafów politycznych. Wieniediktow, który w grudniu 2019 roku przeprowadził wywiad z Łukaszenką jest z pewnością dziennikarzem dobrze poinformowanym i nieraz w przeszłości wykonującym dla Kremla delikatne misje na poły dyplomatyczne. W poniedziałek odbyła się też rozmowa telefoniczna białoruskiego ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja z doradcą szefa Departamentu Stanu Derekiem Chollet, która też wzbudziła niemałe zainteresowanie. Bezpośrednią przyczyną telefonu z amerykańskiego Departamentu Stanu miało być aresztowanie współpracownika Radio Svoboda Igora Łosika, jednak rosyjskie media przypominają, że jesienią odbyły się podobne rozmowy, wówczas związane z przebywającym w areszcie Wiktorem Szklarowem, rosyjskim polit-technologiem z amerykańskim paszportem, którego żona pracowała w amerykańskiej ambasadzie w Kijowie. Amerykańska presja okazała się skuteczna, Szklarow został zwolniony, niewykluczone, że i teraz może być podobnie. Do takich spekulacji skłania wypowiedź ministra Makieja, który zresztą w Rosji uchodzi za zwolennika zbliżenia Mińska z Zachodem, który rutynowo sprzeciwił się „niedopuszczalnej ingerencji obcego państwa w wewnętrzne sprawy” Białorusi, ale w oficjalnym oświadczeniu powiedział też, że „strony w sposób pragmatyczny omówiły aktualne zagadnienia dwustronnej agendy”. Białoruscy komentatorzy przypominają, że w kwietniu kończy się moratorium na zawieszenie amerykańskich sankcji, które zostały wprowadzone przeciw Białorusi przed wieloma laty, którymi objęty jest m.in. koncern paliwowy Biełneftchim. Jeśli moratorium nie zostanie przedłużone na kolejny okres, to sankcje zostaną wdrożone automatycznie. Ambasador Fischer nie dotarła jeszcze do Mińska, a ostatnią inicjatywę Swietłany Cichanouskiej w sprawie rozpoczęcia negocjacji otwarcie, prócz Litwy, Polski i Szwecji popiera tez Berlin w Waszyngton, co czyni presję jeszcze silniejszą.

Czy reżim w Mińsku jej ulegnie? Niewiele na to wskazuje, choć sytuacja gospodarcza kraju jest coraz trudniejsza. Rząd właśnie ogłosił, że tegoroczny deficyt budżetowy ulegnie zwiększeniu z 4 do 5,6 mld rubli, a niekorzystne zjawiska gospodarcze nie zwalniają. PKB w dwóch pierwszych miesiącach wzrosło o wątłe 0,8 % liczone w skali roku, ale liczba deficytowych przedsiębiorstw, głównie państwowych, szybko rośnie. W porównaniu z ubiegłym rokiem jest ich więcej o 20 % (1760), co oznacza, że 27 % wszystkich czynnych przedsiębiorstw na Białorusi dziś ma straty, których łączna wielkość w ciągu roku zwiększyła się 3,5 razy i dziś wynosi 2,4 mld dolarów. Ludzie nadal wycofują wkłady dolarowe z banków, ostro hamuje koniunktura na rynku hurtowym. Załamał się rynek nieruchomości. W Mińsku w ubiegłym roku zawarto o 23 % mniej transakcji zakupu mieszkań niźli rok wcześniej, a w czwartym kwartale spadek ten wyniósł już 40 %. O 1/3 skurczył się białoruski rynek samochodów. Wszystkie te zjawiska wskazują, że w tym roku wzrost gospodarczy jeśli w ogóle nastąpi, to będzie niewielki i nie wpłynie na poprawę nastrojów ludności. Białorusini zdaniem ekonomistów ograniczają konsumpcję, przygotowując się na nadejście jeszcze cięższych czasów.

Rynek kluczowy dla Białorusi

Sytuacja gospodarcza w Rosji z punktu widzenia Mińska kluczowego rynku też nie nastraja optymistycznie. Cała Europa boryka się ze wzrostem cen żywności, ale w Rosji w pierwszym kwartale był o 8 razy szybszy niźli w Unii Europejskiej. Oznacza to, kurczenie się konsumpcji w tym eksportowanej przez Białoruś zywności, bo dochody realne statystycznego Rosjanina spadają i Bank Rosji zmuszony był w ostatnim czasie podnieść, po raz pierwszy od wielu miesięcy stopę procentową.

Trudno zatem oczekiwać ożywienia koniunktury i znaczącej poprawy bilansu płatniczego Białorusi, która w tym roku musi spłacić euroobligacje i kredyty zagraniczne o wartości kilku miliardów dolarów. Ewentualna perspektywa objęcia Mińska bardziej dolegliwymi sankcjami Unii Europejskiej, czy choćby wznowienie obowiązywania zawieszonych sankcji Stanów Zjednoczonych nie poprawi pozycji Białorusi na europejskim rynku finansowym. A to oznacza większe uzależnienie od ewentualnej „pomocy” z Moskwy. Łukaszenka na początku tygodnia w typowy dla siebie sposób znów zaczął mówić o swoim odejściu. Na spotkaniu z robotnikami Mińskich Zakładów Skórzanych powiedział, że „niedługo będzie emerytem” wymienił też Jurija Karajewa, byłego szefa MSW i Władimira Karanika, kierującego obwodem grodzieńskim, jako swych ewentualnych następców. Do tych nazwisk nie ma co przywiązywać większego znaczenia, bo komentatorzy już zauważyli, że np. Karajew, który urodził się w Dagestanie nawet z formalnego punktu widzenia nie może kandydować w białoruskich wyborach prezydenckich. Łukaszenka chce rozpocząć swą tradycyjną grę, obiecywać odejście, reformy, rozmowy, grać na wszystkie strony, po to aby wzmocnić swa władzę, albo choćby zyskać trochę czasu. Po to aby było z czego ewentualnie ustępować zaostrza represje, chcąc tez zastraszyć społeczeństwo, bo wznowienie protestów nie jest dobrym sygnałem dla jego rosyjskich protektorów.

Nikołaj Patruszew, sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, uchodzący za arcy-jastrzębia w rosyjskiej polityce powiedział na naradzie w Uralskim Okręgu Federalnym, że agresja Zachodu przeciw Rosji charakteryzuje się dziś przede wszystkim rozniecaniem waśni na tle narodowym i próbą pobudzenia nastrojów separatystycznych. W tym celu, jak obwieścił zgromadzonym urzędnikom, wykorzystywane są organizacje społeczne i kulturalne, której rzeczywistym zadaniem jest destabilizacja sytuacji. Patruszew wezwał do „intensyfikacji walki” z tym zagrożeniem, ale sygnał, który wysłał musiał zostać usłyszany również w Mińsku i zinterpretowany tak, że musi nastąpić uspokojenie społeczne, bo jeśli nie to Moskwa może uznać, że reżim sobie „nie radzi” i zwiększyć presję na zmiany. Organizacją, która idealnie nadaje się do odegrania roli tej, która roznieca waśnie na tle narodowym jest oczywiście Związek Polaków na Białorusi, dlatego stał się on celem ataku reżimu.

Wszystko to razem wzięte może oznaczać, że pole politycznego manewru jakim dysponuje Łukaszenka zawęża się i Białoruś rzeczywiście stoi w przeddzień przełomowych decyzji. Zmiany w takiej sytuacji muszą nastąpić, choć z naszej perspektywy niekoniecznie na lepsze.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRakieta uderzyła w izraelski statek handlowy
Następny artykułMegahity wrócą do kin. Na te filmy czekają miliony widzów