Niektórzy przeczuwają dziś klęskę naszej reprezentacji na Wembley, a ze swoją klęską od wtorku muszą sobie radzić Białorusini. Ich reprezentacja dostając 0:8 od Belgów doznała najwyższej porażki w swojej historii, od razu bijąc negatywny rekord o trzy bramki. Wynik ten jest o tyle zaskakujący, że nasi wschodni sąsiedzi nie uchodzą za totalnych ogórków, a w tych eliminacjach co chwila otrzymywaliśmy przykłady, jak faworyci potrafią męczyć się z mniejszymi. Wystarczy wspomnieć remisy Słowacji z Maltą i Turcji z Łotwą czy porażkę Irlandii z Luksemburgiem. Co się więc stało, że Białoruś zebrała aż takie baty?
Portal Football.by przypomniał największe dotychczasowe niepowodzenia. Jest na tej liście 0:4 z Norwegią (kwalifikacje do Euro 1996), 0:5 z Austrią (kwalifikacje do Euro 2004, do wczoraj najwyższa porażka), 0:1 z Luksemburgiem (kwalifikacje do Euro 2008), 0:4 ze Szwecją (kwalifikacje do MŚ 2018) i 0:4 z Holandią w grupie eliminacyjnej do tegorocznego EURO. Jedna kompromitacja z kopciuszkiem, cztery wysokie przegrane z potentatami, ale do wczorajszej wpadki nie mają podjazdu.
BELGIA – BIAŁORUŚ 8:0, REKORDOWA PORAŻKA
Klęska z Belgami jest tym bardziej bolesna, że rywale – poza defensywą – wystawili skład mocno rezerwowy. Romelu Lukaku, Kevin de Bruyne, Dries Mertens czy Thibaut Courtois byli jedynie obserwatorami poczynań swoich kolegów. – Jestem zachwycony tym, co dzisiaj widziałem w wykonaniu każdego gracza. Zobaczyłem piłkarzy gotowych wziąć na siebie odpowiedzialność. Jestem bardzo zadowolony z postawy młodych chłopaków i sposobu, w jaki ze sobą współpracowali. Ten wieczór pokazał, że mamy znacznie więcej niż jedenastu zawodników mogących wziąć udział w najbliższym EURO i kolejnych turniejach – triumfował prowadzący „Czerwone Diabły” Roberto Martinez.
Selekcjoner pokonanych Michaił Marchiel mógł jedynie posypać głowę popiołem. – Nic nie wyszło z tego, co sobie zaplanowaliśmy. To wynik godny pożałowania. Jaki był plan? Grać blisko siebie w obronie i nie pozwolić przeciwnikowi na rozgrywanie piłki w strefie ataku. Ani jedno, ani drugie kompletnie nie zadziałało. Jeśli brakuje umiejętności, trzeba to nadrabiać ambicją i walką. Dziś tego nie mieliśmy. Po trzeciej straconej bramce opuściliśmy ręce i praktycznie przestaliśmy grać. To dla mnie negatywne zaskoczenie. Nawet w najgorszym koszmarze nie wyobrażałbym sobie takiego scenariusza. Nie uciekam od odpowiedzialności. Ja tych zawodników powołałem i ustawiłem. Nie ma jednak potrzeby, żeby w pośpiechu wyciągać wnioski – mówił.
BYŁY PIŁKARZ ZAWISZY PODSZCZYPUJE SELEKCJONERA
Rozgoryczony był były pomocnik Zawiszy Bydgoszcz, Iwan Majewskij. – 0:8 pokazuje realną różnicę między naszymi zespołami. To jest nasz poziom i wynik braku planu na grę, a wydaje mi się, że musisz go mieć, gdy mierzysz się z takim rywalem. Samo wyjście na boisko nie wystarczy – grzmiał piłkarz Rotoru Wołgograd, wcześniej przez wiele lat zakładający koszulkę kazachskiej Astany.
Niektórzy komentują, że po takiej wypowiedzi Majewskij następnego powołania już nie otrzyma. Ewidentnie przecież wbił szpilkę selekcjonerowi.
Michaił Marchiel zresztą dwa tygodnie wcześniej zapowiadał, że Białoruś stać na sprawienie niespodzianki nie tylko Belgii, ale i w całej grupie, w której są jeszcze Czechy, Walia i Estonia. Kompletnie nie pokrywało się to z nastawieniem dziennikarzy, kibiców i całego środowiska. – Belgowie zajmują pierwsze miejsce w rankingu FIFA. Są znakomitym zespołem i wyraźnie przewyższają nas umiejętnościami indywidualnymi. W takiej sytuacji musisz się oprzeć na defensywie. Nawet ja – zwolennik ofensywnego i widowiskowego futbolu – poszedłbym w tym kierunku. Nie podoba mi się określenie „autobus” i nie podoba mi się ta taktyka, ale tym razem zabezpieczenie własnej bramki byłoby najważniejsze – mówił przed meczem były selekcjoner reprezentacji Białorusi Jurij Puntus, obecnie prowadzący Torpiedo Żodzino.
W pomeczówce na portalu Football.by uszczypliwie skomentowano: „Nawet tak prymitywny model gry jak „autobus” przed swoim polem karnym wymaga pewnych umiejętności, taktycznej dyscypliny oraz poświęcenia i dużej cierpliwości. Nasz zespół okazał się jednak co najwyżej mikrobusem”.
MECZE ZE SŁABYMI ZAFAŁSZOWAŁY RZECZYWISTOŚĆ
Media za wschodnią granicą uważają, że występy z ubiegłego roku zaciemniły prawdziwy obraz drużyny narodowej. Odkąd Białorusini w listopadzie 2019 przegrali 0:4 z Niemcami, aż do starcia z Belgami mierzyli się głównie z ekipami swojego pokroju lub niewiele lepszymi. W minionym roku pokonali towarzysko Uzbekistan i Bułgarię. W dywizji C Ligi Narodów musieli uznać wyższość Albanii, z którą dwukrotnie przegrali, co odebrano jako rozczarowanie. Liczono na więcej. Za to z Kazachstanem i Litwą łącznie ugrali 10 punktów na 12 możliwych, a te eliminacje zaczęli od pokonania Estonii 4:2.
Piotr Runge z Football.by przekonuje jednak, że kibice raczej spodziewali się pogromu z Belgią. – Prawie wszyscy byliśmy pewni, że co najmniej wyrównamy nasz rekord najwyższej porażki, czyli 0:5. Zakładałem się z kolegą, czy skończy się na pięciu czy na sześciu golach. Obstawiałem ten drugi wariant, a koniec końców obaj nie trafiliśmy – gorzko się śmieje.
POLITYKA CIĄGLE W TLE
Wydarzenia polityczne na Białorusi z ostatnich kilkunastu miesięcy znajdują swoje odzwierciedlenie również w świecie piłki. – Tej reprezentacji już mało kto mocniej kibicuje, widać to w mediach społecznościowych. Nie budzi ona żadnych większych emocji – ani pozytywnych, ani negatywnych. I tak też jest po meczu z Belgią. Prezes i wiceprezes piłkarskiej federacji są mocno prorządowi, jawnie opowiadają się po tej stronie, co wielu ludzi po wydarzeniach sprzed roku mocno zraziło. Nawet w przerwie meczu wywlekano w mediach związanych z Łukaszenką, że żona jakiegoś zawodnika chodziła na antyrządowe protesty. To już trochę inna wojna, mniej piłkarska – tłumaczy nasz rozmówca.
Jego zdaniem nie ma widoków na to, by coś w najbliższym czasie ruszyło do przodu. – Co więksi sceptycy mówią, że zbliżamy się już do europejskiego dna, tuż nad San Marino i Gibraltarem. Związek ostatnio ogłosił jakiś pompatyczny plan rozwoju piłki na Białorusi, ale jeśli pierwszym wnioskiem jest to, że piłkarze byli źle wychowani patriotycznie i nie śpiewają hymnu, no to daleko nie zajedziemy. Co do osoby Michaiła Marchiela, powierzenie mu reprezentacji było co najmniej kontrowersyjne. Facet nigdy na poważnie nie pracował w seniorskiej piłce. Wcześniej prowadził młodzieżówki albo był asystentem. Wiem, że tego typu przejścia się zdarzają, ale przeważnie taki trener ma jakieś wcześniejsze doświadczenie albo przynajmniej dużo osiągnął jako zawodnik. A Marchiel najbardziej znany jest z tego, że przyznał się do grania w ustawionych meczach Tereka Grozny. Zatrudnianie go jest jednak wygodne, ponieważ nigdy nie mówi nic przeciwko władzom federacji i przeciwko rządowi – analizuje Runge.
PIŁKARZE REZYGNUJĄ Z REPREZENTACJI
Gołym okiem widać również, że zespołowi Białorusi obecnie nawet na papierze brakuje większej jakości. Jeszcze nie tak dawno wielu kadrowiczów grało w Rosji i na Ukrainie, a dziś zdecydowana większość to gracze z rodzimej ligi i niekoniecznie tylko z 2-3 topowych klubów. Największą gwiazdą jest napastnik Lokomotiwu Moskwa, Witalij Lisakowicz. Furory w drużynie Krychowiaka i Rybusa zresztą nie robi. W tym sezonie zdobył dwie bramki w rosyjskiej ekstraklasie i jedną w Lidze Mistrzów.
Kadra mogłaby być mocniejsza, ale znów dają o sobie znać kwestie pozaboiskowe. – Ilja Szkurin z CSKA Moskwa zapowiedział, że dopóki Łukaszenka będzie prezydentem, on dla reprezentacji już nie zagra. Aleksandr Martynowicz, który jest kapitanem Krasnodaru, też stwierdził, że kończy z kadrą. Podobnie Stanisław Dragun z BATE Borysów. W przypadku Martynowicza chyba nie chodziło o politykę, natomiast Dragun w sierpniu zamieszczał zdjęcia z protestów i pominięto go przy powołaniach na Gruzję, gdy walczyliśmy w barażach o EURO. Stwierdził wtedy, że skoro tak, więcej już powołania nie przyjmie. Selekcjoner zakłada więc odmłodzenie zespołu, ale coś kiepsko mu to wychodzi. Nie liczyłem wczoraj, ale kilka dni wcześniej z Estonią średnia wieku wyjściowego składu wynosiła ponad 28 lat. A z Belgią zagrał na przykład Dmitrij Podstriełow, który jest teraz rezerwowym w Szachciorze Soligorsk. Dziwnie to wszystko wygląda – podsumowuje Piotr Runge.
W praktyce reprezentacja Białorusi jest skazana na walkę z Estonią o czwarte miejsce w swojej grupie i uniknięcie kolejnych kompromitacji.
Fot. Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS