Marek Papszun zaczął od falstartu. Co zrobił właściciel?
Gdy 18 kwietnia 2016 r. w Rakowie zastąpił Krzysztofa Kołaczyka i Przemysława Cecherza, klub tracił zaledwie punkt do bezpośredniego awansu do Ekstraklasy. Marek Papszun został jednak w blokach startowych: 0-0 z Puszczą w debiucie, 0-1 ze Zniczem w Pruszkowie, 2-3 ze Stalą Stalowa Wola u siebie i wyjazdowa porażka 1-3 z ROW-em przekreśliły jego szanse awansu.
Stała się wtedy jednak rzecz nietypowa. Właściciel klubu Michał Świerczewski postanowił zwolnić nie trenera, tylko piłkarzy, którzy hamują rozwój klubu. Trzeba przyznać, że przez te sześć lat przez szatnię częstochowian przewinęła się niemała grupa zawodników. Efekt jest wręcz piorunujący. Dziś Raków jest dominatorem Pucharu Polski – zdobył go dwa razy z rzędu, w Ekstraklasie gromi znacznie bogatsze zespoły. Z Lechem, który sięgnął po mistrzostwo, wygrał też starcia bezpośrednie i to niezależnie od tego, czy dochodziło do nich w finale PP na PGE Narodowym, czy na wypełnionym po brzegi stadionie „Kolejorza”. Dysponując nie tylko niższym budżetem, ale także zupełnie nieporównywalnym potencjałem kibicowskim.
Papszun i Raków pogubili punkty z Cracovią i Zagłębiem Lubin, ale pokonując 3-0 Lechię z przytupem sięgnęli po wicemistrzostwo kraju. Podobnie jak Puchar – drugie z rzędu.
Od lipca 2019 r. nikt nie zdobył więcej punktów niż Raków z Papszunem!
Marek Papszun w Ekstraklasie prowadził Raków już 101 razy. Od lipca 2019 r., gdy w niej zadebiutował z Rakowem, zdobył 181 pkt. O cztery więcej niż w analogicznym okresie Lech Poznań, o pięć więcej niż Legia Warszawa i o 10 pkt więcej niż Pogoń Szczecin. Nad Wisłą Kraków, która zamyka stawkę 13 drużyn, która nieprzerwanie grała w Ekstraklasie od lata 2019 r. Papszun zyskał przewagę 72 pkt! To prawdziwa przepaść, a przecież krakowianie operują na zbliżonym budżecie.
Stabilizacja przewyższa chwilówkę
Triumf planu, cierpliwości i ciężkiej, ukierunkowanej pracy. Termin klucz, to „stabilizacja procesu szkoleniowego”. Czyli coś, czego brakuje całej lidze. Po odejściu Michała Probierza z Cracovii i Kosty Runjaicia z Pogoni tylko Waldemar Fornalik w Piaście pracuje na tyle długo (cztery lata i osiem miesięcy), że można mówić o zaplanowanym procesie budowy zespołu i rozwoju jego piłkarzy.
W pozostałych klubach na ławkach trenerskich obowiązuje chwilówka, a podobnie jak niesławna pożyczka o tej nazwie, jest to rzecz nieopłacalna. Trzecie miejsce po Papszunie i Fornaliku zajmuje w całej lidze Maciej Skorża, który swą drugą misję w Lechu prowadzi zaledwie od 13 miesięcy. Jan Urban w Górniku i Adam Majewski w Stali Mielec pracują po 10 miesięcy. Ekstraklasa w całej krasie.
Ostatnio miałem przyjemność gościć w Częstochowie u trenera Papszuna podczas wywiadu (efekty wkrótce na Sport.Interia). Wiedza i umiejętność jej sprzedania, czyli dydaktyka – to jego siła. Niski ton dobrze ustawionego głosu powodują, że potrafi przekazywać myśli w sposób, który trafia do słuchacza, a jednocześnie nie nadweręża strun głosowych mówcy.
Rozmawialiśmy niemal dwie godziny, a oprócz treningu Marek Papszun miał serię spotkań ze swym sztabem, w trakcie których planował już nowy sezon. Nie dało się odczuć, by struny głosowe jechały już na oparach. Z pewnością w codziennej pracy z drużyną pomaga mu praktyka pedagoga, której doświadczył jako nauczycie historii i wf-u.
Raporty, jakie wymyślił piłkarzom są ewenementem na skalę krajową i nie tylko. Po każdym spotkaniu zawodnik Rakowa ma 36 godzin na nadesłanie raportu pomeczowego z odpowiedzią na ok. 40 pytań. Dzięki temu sztab szkoleniowy otrzymuje wiedzę potrzebną do analizy. Czyli zamiast powszechnego hasła: „O tym meczu już zapominamy, od teraz koncentrujemy się na następnym” jest solidna analiza, znajdowanie odpowiedzi na pytania: „Co zrobiliśmy nie tak? Gdzie leżą rezerwy?”. Wyciąganie wniosków z najdrobniejszych choćby błędów.
Papszun uchodzi w lidze za zamordystę, a jakież było jednak zdziwienie, gdy okazało się, iż dzień przed meczem rozstrzygającym o wicemistrzostwie z Lechią, piłkarze nie są skoszarowani w hotelu.
– Spotykamy się w dniu meczu rano. Piłkarze lepiej regenerują się w domach. Są profesjonalistami, wiedzą jak się przygotować do meczu – uzasadnia trener Papszun.
Ma w szatni wielu wiernych żołnierzy. Jednym z nich jest Zoran Arsenić, który jak przystało na przybysza z Bałkanów postępuje prosto: co w sercu, głowie, to i na języku. Ostatnio zwierzył się trenerowi, jakich rad udziela piłkarzom dzwoniącym do niego z prośbą o opinie, jak jest u Papszuna.
„Odpowiadam szczerze: nie ma śmieszkowania. Jest ciężka praca, musisz zasuwać. Ale dzięki temu wygrywasz” – opowiada Arsenić. A przecież żaden żart nie buduje tak atmosfery jak wyniki.
Przejdź na Polsatsport.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS