A A+ A++

Dokładnie 289 dni, czyli dziewięć i pół miesiąca – tak długą przerwę miała piłkarska reprezentacji Polski, co nie zdarzyło się od prawie 70 lat. W piątek biało-czerwoni rozegrają pierwszy mecz w tym roku, na wyjeździe z Holandią w Lidze Narodów.

Poprzednie spotkanie podopieczni Jerzego Brzęczka zagrali 19 listopada 2019 roku, gdy na zakończenie eliminacji mistrzostw Europy pokonali na PGE Narodowym w Warszawie Słowenię 3:2.

Kadra awansowała na Euro, ale z powodu pandemii koronawirusa turniej przełożono o rok, a futbol na świecie niemal całkowicie stanął. Anulowane były m.in. kolejne terminy na mecze międzypaństwowe.

W przypadku biało-czerwonych oznaczało to przełożenie marcowych spotkań u siebie z Finlandią i Ukrainą, a także czerwcowych z Islandią i Rosją.

W tej sytuacji po raz pierwszy w 2020 roku kadra Brzęczka zagra 4 września w Amsterdamie – na inaugurację swoich zmagań w drugiej edycji Ligi Narodów. Trzy dni później biało-czerwoni spotkają się w Zenicy z Bośnią i Hercegowiną. Oprócz tych drużyn w grupie 1 najwyższej dywizji LN są też Włochy.

Kibice musieli więc czekać na powrót kadry aż dziewięć i pół miesiąca, choć oni na razie i tak nie będą mogli wejść na trybuny w meczach pod egidą UEFA.

“Mam nadzieję, że najbliższe spotkania będą dla nas owocne sportowo. I że będziemy mogli rozegrać również następne – w terminach październikowych i listopadowych. Czy tak długa przerwa wpłynie na poziom najbliższych meczów? Według mnie to może mieć delikatny wpływ. Ale warunki są jednakowe dla wszystkich. Najważniejszą kwestią będzie jak najszybsza adaptacja i powrót do tego, co było robione przed pandemią” – stwierdził trener Brzęczek.

W przeszłości najdłuższa przerwa w historii reprezentacji Polski i wielu innych krajów była oczywiście spowodowana II wojną światową. W przypadku biało-czerwonych trwała prawie osiem lat. Od 27 sierpnia 1939 roku (4:2 z Węgrami w Warszawie, trzy gole Ernesta Wilimowskiego) do 11 czerwca 1947 roku, gdy ulegli w Oslo Norwegii 1:3.

Już wcześniej, a także później zdarzały się dość długie przerwy, mające jednak inny przebieg niż obecnie. Przede wszystkim nie oznaczały całkowitego wstrzymania rywalizacji – kadra rozgrywała bowiem nieoficjalne spotkania.

Przykładem jest okres od 27 października 1928 roku (porażka 2:3 z Czechosłowacją w Pradze) do 28 września 1930 roku (wygrana 3:0 ze Szwecją w Sztokholmie). A także np. roczna przerwa od 27 maja 1951 (0:6 w Budapeszcie z Węgrami, ówczesną potęgą piłkarską) do 18 maja 1952 roku, gdy Polska uległa w Warszawie Bułgarii 0:1.

W obu przypadkach kadra narodowa grała jednak w tym czasie mecze uznawane za nieoficjalne. W czasie dwuletniej przerwy od jesieni 1928 do jesieni 1930 biało-czerwoni rywalizowali kilka razy z amatorskimi reprezentacjami Czechosłowacji, Austrii i Węgier, natomiast w 1952 roku – dwukrotnie z reprezentacją Moskwy.

Patrząc jednak na oficjalne statystyki reprezentacji Polski, długość obecnej przerwy można porównać właśnie z okresem 1951-52. Czyli prawie 70 lat temu…

Warto przy okazji odnotować, że biało-czerwoni rzadko grali oficjalne spotkania również w latach 1953-55. Natomiast ostatnia znacząca przerwa nastąpiła na przełomie lat 1981-82.

18 listopada 1981 roku Polacy przegrali u siebie towarzysko 2:3 z Hiszpanami w spotkaniu będącym pożegnaniem z reprezentacją Jana Tomaszewskiego.

Na kolejny oficjalny mecz trzeba było czekać aż do udanego mundialu w Hiszpanii (trzecie miejsce), gdy 14 czerwca 1982 roku drużyna prowadzona przez Antoniego Piechniczka zremisowała w pierwszym meczu grupowym z Włochami 0:0.

Prawie siedmiomiesięczna wówczas przerwa wynikała głównie z wprowadzenia w kraju stanu wojennego. To jednak nie znaczy, że ten czas był stracony dla kadry – grała kontrolne mecze z zespołami klubowymi, miała również długie zgrupowania. Stworzono jej możliwie jak najlepsze warunki w tamtejszych trudnych realiach.

Wtedy reprezentacja Polski była w nieco gorszej sytuacji od innych uczestników MŚ 1982. Obecnie właściwie każda drużyna narodowa w Europie i na innych kontynentach miała taki sam problem.

“Wszyscy są w podobnej sytuacji, reprezentacje nie grały od dawna. To całkiem nowa rzeczywistość dla nas i dla trenera. Niestety, nastały takie niespokojne czasy i musieliśmy się do tego przyzwyczaić. Miejmy nadzieję, że w październiku i listopadzie spotkamy się zgodnie z planem” – podkreślił obrońca reprezentacji Polski Kamil Glik.

Jeżeli wszystko odbędzie się zgodnie z planem, biało-czerwonych czeka intensywna jesień.

Po wrześniowych meczach w LN, w październiku rozegrają trzy spotkania u siebie – towarzyskie z Finlandią w Gdańsku oraz dwa w Lidze Narodów – z Włochami (również w Gdańsku) i z Bośniakami we Wrocławiu.

Podobny “trójmecz” będzie w listopadzie, gdy kadrę czeka towarzyska konfrontacja z Ukrainą na Stadionie Śląskim, następnie rewanż z Italią w Lidze Narodów w Rzymie, a na zakończenie zmagań w tych rozgrywkach potyczka, ponownie w Chorzowie, z Holandią.

Biało-czerwoni w pierwszej edycji Ligi Narodów (2018/19) spadli z Dywizji A, jednak dzięki reformie rozgrywek i poszerzeniu najwyższej dywizji z 12 do 16 drużyn utrzymali się w niej, podobnie jak Niemcy, Chorwacja oraz Islandia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNabór do II edycji projektu Inwestuj w swoje umiejętności zawodowe!
Następny artykułNowy Inspektor Sanitarny PSSE w Pruszkowie