A A+ A++

Jacek Cieślak 09-11-2019, ostatnia aktualizacja 09-11-2019 19:56

Biografie Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza, Paderewskiego, prezydentów Narutowicza i Mościckiego przekonują, że Szwajcaria była najbezpieczniejszym azylem dla wolnościowej i niepodległościowej myśli Polaków.

źródło: materiały prasowe

Szwajcarskie Muzeum Susch Grażyny Kulczyk, za które 7 listopada otrzymała European Cultural Brand Award 2019 za najlepszą inwestycję w kulturę

Adam Mickiewicz wykładał na Akademii w Lozannie, zanim zaproszono go do Collège de France w Paryżu

źródło: materiały prasowe

Adam Mickiewicz wykładał na Akademii w Lozannie, zanim zaproszono go do Collège de France w Paryżu

Tablica poświęcona Stefanowi Żeromskiemu, który napisał w Rapperswilu m.in. „Siłaczkę”

źródło: materiały prasowe

Tablica poświęcona Stefanowi Żeromskiemu, który napisał w Rapperswilu m.in. „Siłaczkę”

Z podziwianego przez Juliusza Słowackiego w Genewie szczytu Mont Blanc, czyli „posągu świata”, spłynął do Polski Kordian, którego monolog inspirował do walki Józefa Piłsudskiego, współtwórcę II RP odrodzonej po 123 latach niewoli. Hasło poety „Polska Winkelriedem narodów” nawiązywało do legendarnej postaci szwajcarskiego bohatera Arnolda Winkelrieda. W 1386 r., poświęcając się w bitwie pod Sempach, pomógł w pokonaniu Habsburgów, co było ważnym krokiem Szwajcarów do niepodległości. Ich pełna pragmatyzmu historia zaczęła się więc od romantycznego czynu.

Ale „Kordian” to tylko wierzchołek spraw polskich w szwajcarskim pejzażu. Już w czasach odrodzenia Jan Łaski, późniejszy sekretarz królewski, mieszkał w Bazylei u Erazma z Rotterdamu, wspierając filozofa poprzez odkupienie jego słynnej biblioteki. Później najważniejsza okazała się neutralność Szwajcarii, która pozwalała znaleźć Polakom wolność większą niż choćby we Francji, uwikłanej w polityczną grę z Rosją. Wszystko to sprawia, że – zgodnie zresztą z barwami godła Szwajcarii – można ją nazwać biało-czerwoną krainą.

Kochliwi wieszczowie

W szwajcarskich górach jest jedna kaskada,/ gdzie Aar wody błękitnymi spada” – napisał w poemacie „W Szwajcarii” Słowacki o największym szwajcarskim dopływie Renu, płynącym również przez Solurę, gdzie ostatnie dwa lata życia spędził Tadeusz Kościuszko, gdy musiał opuścić Francję po restytucji monarchii Burbonów. Naczelnik insurekcji 1794 r. majsterkował w przydomowym warsztacie i prowadził rozległą korespondencję m.in. z prezydentem Stanów Zjednoczonych Thomasem Jeffersonem. Po jego śmierci Maria Konopnicka pisała:

„Tam w Szwajcarów wolnej ziemi

Żył Kościuszko długie lata(…)

I konając wyrzekł z mocą:

– Jeszcze Polska nie zginęła!”.

Urna z sercem Naczelnika stała się polską relikwią.

„Lirykami lozańskimi” z frazą o „wodzie, jasnej i czystej”, zapisał się jeden z dziesięciu pobytów Adama Mickiewicza w Szwajcarii, gdzie przełamał długą poetycką niemoc. W latach 1839–1840 był profesorem literatury łacińskiej w Lozannie. Odpowiedział na ogłoszenie w prasie, a gdy przyjechał, rektor oznajmi: „Jesteś pan jużeś po egzaminie. Jest zaszczytem dla nas, że Adam Mickiewicz będzie profesorem naszej Akademii”. W Lozannie zdobywał okoliczne szczyty i przyjaźnił się z Justem Olivierem, profesorem historii i największym romantycznym poetą francuskojęzycznej literatury szwajcarskiej. Tak mówił o Mickiewiczu: „Był to ogień, który ledwo rozpalony płonął i błyszczał sam z siebie, buchał, grzmiał czasem, ale nie zatrzymywał się nigdy”.

Poeta, mieszkając w wytwornej willi przy ul. Beau-Séjour 40, zachwycał się widokiem na Alpy, skąd pisała wzruszające listy bohaterka „Nowej Heloizy” Jeana-Jacques’a Rousseau. Dla poety były to „góry cukrem posypane” w „kraju wina i syrów” – „pięknym jak obraz”. „W Lozannie byłem na końcu pobytu zepsutym dzieckiem i rządu i Akademii i gdyby nie choroba powtórna żony i dzieci wspominałbym Lozannę jak raj” – wspominał. Władze Lozanny robiły wszystko, by zatrzymać polskiego poetę, przebiły nawet finansową ofertę Collège de France, ale objęcie stanowiska w Paryżu, które wywalczył książę Czartoryski, było patriotycznym obowiązkiem. Z żalem żegnała Adama żona Oliviera Caroline Ruchet, autorka wiersza „Poeta Mickiewicz”, która jak sugeruje Mieczysław Jastrun była niczym Heloiza i „pozostała wierna uczuciu po wyjeździe poety do Paryża, gdzie bawiła nieraz w domu Mickiewiczów”.

Słowacki upodobał sobie Genewę, gdzie mieszkał po opuszczeniu Paryża w 1832 aż do 1836 r. Już podczas pierwszego roku pobytu spotkał się tam z Mickiewiczem, a co ciekawe, w 1830 r. również w Genewie po raz pierwszy z Mickiewiczem widział się 17-letni wówczas Zygmunt Krasiński. Słowacki przesiadywał w czytelniach, bywał w kasynach. Jedną z imprez opisał w liście do matki: „Bawiłem towarzystwo, jak mogłem – nauczyłem mazura. (…) Kręciłem wszystkich w długiego gęsiora i tak się rozhasałem, żem im wszystkie tańce pokazywał, aż do kozaka”. Ale stworzył też w Genewie kilka najwybitniejszych dzieł: powieść „Lambro”, poemat „Godzina myśli” oraz najgłośniejsze dramaty „Balladynę” i „Kordiana”, umieszczając swój najsłynniejszy monolog na górze Mont Blanc oglądanej na co dzień z okna. Gdy pamięta się, jaki wpływ miał Słowacki na Piłsudskiego, który kazał sprowadzić ciało poety na Wawel w 1927 r., niesamowite wrażenie robi informacja zawarta w książce Carla Mettlera „Józef Piłsudski” wydanej w Szwajcarii w 1938 r., gdzie opowiada o szwajcarskiej guwernantce przyszłego Marszałka. Uczyła go niemieckiego i francuskiego, ale też wolnościowych tradycji Szwajcarów. Wspominała o wyjątkowości szwajcarskich krajobrazów, o których mógł później czytać w wierszach ulubionego Słowackiego.

I niesamowite, i zabawne zarazem jest to, że autor hasła „Polska Winkelriedem narodów!” pływał po Jeziorze Genewskim na pokładzie parostatku „Winkelried”. Towarzyszyła mu francuska pisarka George Sand, kochanka Chopina. Zwiedzał willę Diodati, słynną z pobytu Byrona i wspinał się do klasztoru św. Bernarda. Opuścił Genewę, bo córka właścicielki pensjonatu, z którą spędzał wiele czasu, była zakochana w nim na zabój. Po latach groteskową polemikę ze Słowackim podjął internowany w czasie II wojny światowej w Szwajcarii Stanisław Dygat w powieści „Jezioro Bodeńskie”, sfilmowanej przez Janusza Zaorskiego.

Żeromski pisze i porządkuje

Polacy mają szczęście w Szwajcarii do widowiskowych lokalizacji. Zamek w Rapperswilu góruje nad miastem, gdy wjeżdża się do niego mostem biegnącym po grobli Jeziora Zurichskiego. Szare romańskie mury przykryte stożkowatym dachem wystrzeliwują również ponad sąsiednią katedrę, a najbliżej niej położony jest grób-pomnik Władysława hr. Broel-Platera, posła na Sejm RP, powstańca listopadowego i styczniowego, który z pomocą antykwariusza Henryka Bukowskiego założył muzeum. Zaczęło się od budowy w 1868 r. u stóp zamku Polskiej Kolumny Wolności, która uczciła 100-lecie konfederacji barskiej. Potem Plater przeznaczył prawie cały majątek na remont warowni, podwyższenie ostatniego piętra i położenie dachu. Zachęcał mieszkającego w Genewie, najważniejszego wtedy polskiego pisarza Józefa Ignacego Kraszewskiego do dzielenia się polskimi pamiątkami. Autor „Starej baśni” podarował m.in. list Tadeusza Kościuszki, kolczugę, papiery Rządu Narodowego.

Ze wzruszeniem czyta się deklarację Platera: „Ja, niżej podpisany (…) oświadczam za mnie i za spadkobierców moich, iż tym aktem zrzekam się wszelkich pretensyj do Muzeum Narodowego (…) jak również odstępuję Narodowi Polskiemu prawo zarówno do kapitałów, jak i przedmiotów znajdujących się obecnie w rzeczonym Muzeum”. Muzeum nie powstałoby, gdyby nie wsparcie doktora Theodora Curtiego, posła do szwajcarskiego parlamentu i kierownika muzeum. Na jego otwarcie powiedział, że ma pełnić rolę „świątyni, w której obraz Polski, w tym co ma najświetniejszego potomności zostanie przekazany”. Polska walka o niepodległość nie była Szwajcarom obca. Założyciel istniejącej do dziś renomowanej firmy zegarmistrzowskiej Antoni Norbert Patek był uczestnikiem powstania listopadowego i zdobił zegarki portretami słynnych Polaków.

W 1881 r. przy muzeum stworzony został Komitet Polemiczny dla prostowania nieprawdziwych wiadomości o Polsce, rozsiewanych przez prasę zachodnią, a sukces placówki naprawdę ożywiał polskich patriotów. Również koło Zurychu w zamku Hilfikon należącym do Ludwika Michalskiego, uczestnika powstania styczniowego, powstała tajna Liga Polska, która przekształciła się potem w Ligę Narodową i Narodową Demokrację, działającą w kraju z Romanem Dmowskim na czele.

Dziś odwiedzającym muzeum rzuca się w oczy płyta dedykowana Stefanowi Żeromskiego, który był bibliotekarzem w latach 1892–1896. Skatalogował 35 tys. woluminów, uporządkował katalog druków Kopernika i Mickiewicza. Pisał: „Oprawiłem własnoręcznie 57 rysunków i akwarel, 10 oczyściłem z brudu i wszystkie 67 zawiesiłem na trzecim piętrze”. Ale zbierał też materiały do „Popiołów”, stworzył „Siłaczkę” i „Syzyfowe prace”.

Historia rapperswilskiego muzeum po I wojnie światowej jest budująca i dramatyczna zarazem. Polska nie miała ani muzeów, ani bibliotek, za to w politycznej elicie ważną rolę grali przyszli dwaj polscy prezydenci: Gabriel Narutowicz i Ignacy Mościcki, którzy ukształtowali się w Szwajcarii i znali wartość rapperswilskiej kolekcji. Pierwszy pracował w biurze budowy kolei żelaznych w Sankt-Gallen, a później odpowiadał za regulację szwajcarskiego odcinka Renu, by w 1915 r. zostać szefem międzynarodowej komisji zajmującej się regulacją rzeki. Miał już wtedy na koncie światowej sławy osiągnięcia. Gdy Lenin mówił o elektryfikacji, Narutowicz w pionierski sposób dokonał tego procesu w Szwajcarii, budował hydroelektrownie, w tym największą pod Zurychem.

Ignacy Mościcki też był w Szwajcarii gigantem na międzynarodową skalę. Opatentował produkcję kwasu azotowego, wiążąc azot z powietrzem, a było to możliwe dzięki wynalezieniu przez niego kondensatorów wysokiego napięcia, których wartość wyceniono na milion franków. Bezpieczniki i kondensatory Mościckiego wykorzystano m.in. w największej na świecie baterii użytej do obsługi wieży Eiffla. Polaka porównywano z Thomasem Edisonem, doceniał go Albert Einstein.

Kolekcja rapperswilska decyzją Sejmu RP z 1921 r. trafiła sześć lat później do kraju. Ze szwajcarską wartą honorową wieziono urnę z sercem Kościuszki. Rękopisy, archiwa, dziesiątki tysięcy książek spakowano w 14 wagonów. Były zalążkiem Muzeum Narodowego w Warszawie i Biblioteki Narodowej. Niestety, 95 procent zbiorów uległo zniszczeniu w czasie II wojny światowej. Wtedy muzeum stało się siedzibą Polaków koordynujących pomoc dla żołnierzy II Dywizji Strzelców Pieszych generała Prugara-Kettlinga, internowanych po wycofaniu się z Francji. Mieszkały tu Polki zbiegłe z Niemiec, drukowano gazety, książki.

W 1954 r. założono Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Polskiego. Dziś Rapperswil jest obowiązkowym punktem programu odwiedzin Zurychu, zaś polskie muzeum przyciąga międzynarodową publiczność tym, co w kulturze polskiej najważniejsze. Wśród eksponatów są odlew dłoni i pośmiertna maska Chopina, laboratorium noblistki Marii Skłodowskiej-Curie, podróżny zestaw do ćwiczenia gry na pianinie Ignacego Jana Paderewskiego, fotel Henryka Sienkiewicza. Mieszczące się w wielu salach zamku muzeum proponuje wyprawę do matecznika polskiej historii i kultury, którą opowiadają kolekcja odznaczeń i orderów, zbroje, w tym husarskie, mundury ułańskie oraz powstańcze. Mapy, ale także przedmioty użytku codziennego: laska z kości mamuta Jana Sołtana, przyjaciela Adama Mickiewicza, używana podczas zsyłki na Syberię oraz zestaw patriotycznej biżuterii żałobnej. Plansze wprowadzają w kulisy paktu Ribbentrop-Mołotow, Jałty, Teheranu i dramatu polskich żołnierzy na frontach II wojny światowej. Nad wszystkim góruje zbiór malarstwa z „Patrolem powstańczym z 1863 r.” Józefa Chełmońskiego i fotosy upamiętniające zwycięski zryw Solidarności oraz historyczne wystąpienie Lecha Wałęsy w amerykańskim Kongresie.

Celebryta z Morges

Równie imponującą lokalizację w zamku Morges, nieopodal Lozanny, ma Muzeum Paderewskiego. Może dziś jest zapomniany przez świat, ale pod koniec XIX w., gdy osiadł w Szwajcarii na cztery dekady, cieszył się sławą pierwszego pianisty specjalizującego się w globalnych tournée, wpływowego polityka i przyjaciela amerykańskiego prezydenta Woodrowa Wilsona, który powrót Polski na mapę świata uczynił jednym z punktów pokojowego planu spointowanego traktatem wersalskim. Paderewski był od sierpnia 1917 r. członkiem założonego w Lozannie Komitetu Narodowego Polskiego z udziałem Romana Dmowskiego, który reprezentował Polskę u boku państw Ententy.

Paderewski kupił niedaleko Lozanny willę Riond-Bosson, należącą do księżnej Otranto, wdowy po Josephie Fouché, ministrze policji za Napoleona. Tu odpoczywał pomiędzy trasami koncertowymi, komponował operę „Manru”, zaś żona Helena prowadziła fermę drobiu ozdobnego, papug i złotych bażantów. Reklamowała się na serii pocztówek (taki rodzaj ówczesnego Instagrama), zdobywając nagrody na międzynarodowych wystawach. Słynna była winnica i trawnik z owcami od króla Anglii. Wiemy o tym, ponieważ Paderewski jak dzisiejszy celebryta znajdował się w centrum zainteresowania światowych mediów, które zamieszczały liczne reportaże z jego willi, pisząc, kogo gościł.

W 1933 r. Paderewski otrzymał tytuł honorowego obywatela Lozanny w obecności prezydenta Konfederacji Szwajcarskiej Edmunda Schulthessa. Grał dobroczynne koncerty dla ofiar powodzi w kantonie Ticino czy na rzecz szpitala w Vevey. Występował w Lozannie, przeznaczając dochód na obiekt koncertowy. Dziś jego imię nosi sala koncertowa w lozańskim Casino de Montbenon. We foyer poświęcono mu tablicę, podobnie jak Karolowi Szymanowskiemu, który zmarł w Lozannie w 1937 r. Z kolei w Morges jest aleja Paderewskiego, gdy Igor Strawiński ma ledwie promenadę.

A kiedy rządy sanacji ograniczały w Polsce demokrację, Szwajcaria ponownie stała się azylem dla polskich polityków. Właśnie w swojej willi Ignacy Paderewski utworzył Front Morges. Przeciw autorytarnym władzom zjednoczyli się Władysław Sikorski, Wincenty Witos i Józef Haller. A gdy Hitler najechał Polskę, Paderewski pełnił funkcję przewodniczącego emigracyjnej Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej. W 1940 r. przed wyjazdem do Ameryki na antenie Radia Lozanna mówił: „Zostawiam wam swoje serce i zapewniam, że oceany, które nas rozdzielą, nie zdołają odwrócić moich najserdeczniejszych, najwdzięczniejszych i na zawsze wiernych myśli od was wszystkich, od tej drogiej Szwajcarii”.

Muzeum Ignacego Paderewskiego w zamku Morges działa od 2016 r. – dzięki Fundacji im. Paderewskiego, której przewodniczącą jest Vera Michalski-Hoffmann. To córka światowej sławy szwajcarskiego ornitologa i filantropa Luca Hoffmanna oraz prawnuczka Fritza – założyciela farmaceutycznego giganta Hoffmann-La Roche, dziś drugiego na świecie, którego przychody w 2018 r. wyniosły 57 mld dol.

Vera Michalski-Hoffmann jest prezesem wielu europejskich wydawnictw skupionych w grupie Libella z siedzibą w Lozannie, w tym krakowskiego Wydawnictwa Literackiego. Działalność wydawniczą rozpoczęła wraz z poznanym na studiach mężem Polakiem Janem Michalskim. Założyli Oficynę Literacką Noir Sur Blanc, która zadebiutowała w 1987 r. drukiem starobielskiego eseju Józefa Czapskiego „Proust w Griazowcu”.

Dziś Jana Michalskiego upamiętnia prestiżowa literacka nagroda jego imienia o wartości 50 tysięcy szwajcarskich franków. Na rok przed Noblem otrzymała ją za „Księgi Jakubowe” Olga Tokarczuk.

Cała rodzina Hoffmannów od lat związana jest ze światem sztuki. Gdy ojciec Luca Hoffmanna – Emmanuel zginął w wypadku samochodowym, matka, znana rzeźbiarka, poślubiła Paula Sachera, jednego z najsłynniejszych dyrygentów XX w. Po ślubie był uważany za jednego z najbogatszych ludzi na świecie i wzorcowego mecenasa. Zamawiał premierowe utwory u Igora Strawińskiego, Beli Bartoka i Witolda Lutosławskiego. Fundacja Paula Sachera w Bazylei posiada wszystkie rękopisy Strawińskiego i wiele Lutosławskiego.

Warto pamiętać, że Nagroda Fundacji im. Kościelskich, jedna z najbardziej prestiżowych w literaturze, też przyznawana była od 1962 r. w Szwajcarii.

Sienkiewicz, Chaplin, Mercury

Montreux przyciąga dziś słynnymi festiwalami i statuą Freddiego Mercury’ego z Queen, zaś sąsiednie Vevey – muzeum Świat Chaplina, w jego dawnej rezydencji. Ale wcześniej, uciekając przed internowaniem w Austrii, osiedlił się w Vevey pod koniec 1914 r. Henryk Sienkiewicz, który miał już na koncie kilka milionów sprzedanych książek i dwie ekranizacje „Quo vadis”. Zachwycał się wraz z malarzem Wojciechem Kossakiem widokiem z luksusowego Hotelu de Luc, ale nie spoczywał na laurach. W styczniu 1915 r. wraz z Ignacym Paderewskim założyli w Vevey Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Apelowali „Do Ludów Ucywilizowanych” o pomoc materialną dla ludności polskiej i zebrali łącznie 19 mln franków szwajcarskich. Sienkiewicza odwiedzały gwiazdy literatury, w tym noblista Romain Rolland, autor „Colasa Breugnon”. Wspominał: „Sienkiewicz przyjął mnie w prywatnym salonie, który wychodził na hotelowy ogród i na stoki Mont Pélérin. (…) Mówi, że jest bardzo przeciążony i przemęczony obowiązkami prezesa Towarzystwa Pomocy Polakom”.

Pisarz zmarł 15 listopada 1916 r. w Grand Hôtel du Lac. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie zobaczę już wolnej Polski”. Podczas pogrzebu, na który z muzeum w Rapperswilu sprowadzono polskie sztandary, odczytano m.in. depeszę papieża Benedykta XV. W 1924 r. prochy Sienkiewicza uroczyście przewieziono do katedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie. Dziś w Vevey, w przyhotelowym ogrodzie, można podziwiać pomnik pisarza z rozłożoną na kolanach księgą „Quo vadis”, zaś w hotelowej restauracji delektować się deserem o tej nazwie.

Polsko-szwajcarski los odbija się też w krajobrazie. Azyl na ziemi berneńskiej od 1940 r. znalazł Jerzy Stempowski, pasierb Marii Dąbrowskiej, autorki „Nocy i dni”, która wspominała w powieści siedem lat studiów w Szwajcarii. Stempowski to jedna z najwybitniejszych postaci paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia. Żył w Szwajcarii skromnie, ale pisał bogato, m.in. „Ziemię berneńską”, słynny traktat o cywilizacyjnych przemianach odbijających się właśnie w krajobrazie. Kluczowe dla Polaka szukającego azylu jest zdanie opisujące Szwajcarię jako substytut ojczyzny: „Położona w środku Europy republika berneńska przyswoiła sobie różne składniki sąsiednich kultur i większość idei, które składają się na wspólne dziedzictwo Zachodu”. Symbolem jest wpisana na listę UNESCO starówka. W średniowieczu i renesansie przyniosła miastu sławę najbogatszego po północnej stronie Alp, a pod długimi na sześć kilometrów arkadami klienci mogli kupować, nie obawiając się skwaru słońca i deszczu.

Stempowski docenił w pejzażu coś jeszcze. Za malowniczym zakolem rzeki Aar, gdzie dziś przyciąga turystów wybieg z niedźwiedziami, zwracał uwagę, że „po prawej stronie szerokim łukiem biegnie aleja platanów”. Przypomniał on Szwajcarom znaczenie majestatycznych drzew: „Platan zaś był drzewem na wskroś akademickim. To pod platanem nauczał Sokrates. Platanowy gaj otaczający Akademię Ateńską zdobył sławę już w starożytności. Mówią o nim wszyscy autorzy klasyczni. Nawet pisarze późnego cesarstwa urodzeni w Syrii czy w Afryce, gdy tylko podejmują kwestie filozoficzne, nigdy nie omieszkają wspomnieć ateńskich platanów, dając nam do zrozumienia, że wiedzę swą czerpali ze źródła wszelkiej filozofii”.

Stempowski przypomina, że wielcy wodzowie, aby zaimponować również wykształceniem, sadzili platany: „Marcjalis przekazał nam wieść o jednym z takich drzew, które między bitwami posadził osobiście Juliusz Cezar niedaleko Kordoby w Hiszpanii”. Także nam, urodzonym w powojennej Polsce, Stempowski tłumaczy, co znaczą m.in. platany poznańskie okalające cesarski zamek, zasadzone pośród miliona drzew stanowiących część reparacji uzyskanych od Francji po wojnie 1871 r.: Bismarck chciał przypominać Cezara! Intrygująca jest jeszcze jedna uwaga Stempowskiego. „Obecność starych drzew w tym miejscu stoi w sprzeczności z berneńskim rozporządzeniem z roku 1744 o trzymaniu dróg w porządku. Aby mogły one wysychać po deszczu, rozporządzenie nakazuje ściąć wszystkie drzewa znajdujące się w odległości 25 stóp od skraju drogi i zabrania sadzić nowe które mogłyby rzucać cień”. Dzięki tej, może jedynej szwajcarskiej niekonsekwencji droga do parlamentu w Bernie biegnie w cieniu platanów.

W stronę Manna

W pobliżu „stolic miliarderów” – Sankt Moritz i Davos, tuż przy pielgrzymkowym szlaku do Santiago de Compostella i dzisiejszych ośrodków narciarskich – polska miliarderka Grażyna Kulczyk ulokowała Art Stations Foundation CH Muzeum Susch. Członkini rad programowych najważniejszych światowych galerii sztuki współczesnej – nowojorskiej MoMA i londyńskiej Tate Modern, robiła wiele, by pokazywać całą swoją kolekcję. Nie skorzystały z szansy polskie metropolie. Ale teraz nie ma się co oglądać w przeszłość, zwłaszcza że Grażyna Kulczyk po raz kolejny udowodniła, że osiąga zamierzone cele.

Gdy zaplanowała rewitalizację poznańskiego browaru, w czasie gdy biegały po nim szczury – nawet znajomi nie kryli sceptycyzmu. Tymczasem wyrosła galeria handlowa, która otrzymywała nagrody za wyjątkowy design i wykreowała nowe centrum Poznania z parkiem oraz przestrzenią poświęconą sztuce. W Szwajcarii Kulczyk zrewitalizowała i rozbudowała dawny klasztor z 1157 r. położony nad rzeką Inn i za swoje nowe dzieło 7 listopada otrzymała European Cultural Brand Award 2019 w kategorii najlepszej inwestycji w kulturę.

Po wysadzeniu skał graniczących z dawnym klasztornym browarem powstał unikalny artystyczny ekosystem. Nowe sale, w tym zaaranżowane w dialogu z dziełami i obiektami, mają za tło skalne struktury, źródła, cieki wodne, miniwodospady, a nawet mikrojezioro. Wpisują się w topografię podziemnego labiryntu, komponują z biblioteką i salą wykładową z gigantycznym oknem na rzekę, Alpy i świat.

W Polsce emocjonowano się ostatnio wylicytowaną za ponad 8 mln zł galerią figur Magdaleny Abakanowicz z kolekcji zmarłego amerykańskiego aktora Robina Williamsa. Cudze chwalicie – swego nie znacie. W jednej z sal Susch maszeruje na zwiedzających bardzo podobna do wylicytowanej grupa Abakanowicz „Flock I”. W najniżej położonej sali stanęła zamówiona u światowej sławy Argentyńczyka Adriana Villara Rojasa instalacja-wieża-totem „From The Series The Theater Of Dissappearance XXI”. Wielotonowa konstrukcja powstała ze sprasowanych puzzli, muszli, kości, ale i poprzemysłowych tworzyw.

Z myślą o instalacji Moniki Sosnowskiej przebudowano wieżę. Wciąż pnie się do nieba, ale umieszczone w dawnej sakralnej przestrzeni „Schody” – o rozbitej strukturze, z opadającymi ku ziemi stopniami – robią wrażenie lamentu nad współczesną erozją metafizyki. Salę obok wypełnia praca urodzonej w 1926 r. Heidi Bucher, przypominająca, że szwajcarskie kobiety uzyskały prawo wyborcze dopiero w 1971 r. Materiałowe „odlewy” dokumentują drzwi „Męskiego pokoju”, za którymi mogli przebywać wyłącznie faceci.

Piotr Uklański niegdyś w Zachęcie pokazał twarze aktorów wcielających się w role „pięknych oprawców”. Teraz w Susch na dwustu fotosach przypomina „Prawdziwych nazistów”. Z kolei Mirosław Bałka wkomponował w centrum skalnej groty metalicznie lśniący owal „NarcissusSusch”. Przeglądają się w nim skały, muzeum, jego goście – przypominając, że każdy, komu zabraknie krytycznego myślenia, może skończyć jak Narcyz, który utonął we własnym odbiciu jak w studni.

Literacka historia Davos i „Czarodziejska góra” Tomasza Manna zainspirowała Michała Merczyńskiego, szefa poznańskiego Festiwalu Malta. Wiele lat planował stworzenie opery na podstawie powieści niemieckiego noblisty. Zdobył szczyt marzeń, zapraszając do współpracy jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów Pawła Mykietyna, zaś Andrzeja Chyrę do roli reżysera. Mirosław Bałka stworzył scenografię-rzeźbę, a Małgorzata Sikorska-Miszczuk – libretto. Powstała jedna z najwspanialszych polskich oper współczesnych, której rejestrację przez Teatr TV rekomenduje m in. Krzysztof Penderecki.

Wciąż czekamy i nie tracimy nadziei, a Szwajcaria wciąż pozostaje dla Polaków czarodziejską górą Europy. Nie tylko dla miliarderów, menedżerów i artystów. Spotkana w zuryskim hotelu sprzątająca tam Polka mówi mi: „Jak tam polskie media? Ja zarabiam netto 3 tysiące szwajcarskich franków. I to nie koniec moich ambicji. Mam o wiele większe!”.

Do 6 grudnia trwa prezentacja polskiej kultury Culturescapes | Polen, zorganizowana przez Szwajcarię w stulecie nawiązania relacji dyplomatycznych z Polską. Współorganizatorem jest Instytut Adama Mickiewicza. Więcej na www.culturescapes.ch

Plus Minus

Żadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie może być powielana i rozpowszechniana lub dalej rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym także elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym także zamieszczaniem w Internecie – bez pisemnej zgody Gremi Media SA
Jakiekolwiek użycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody Gremi Media SA lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNowa misja do Plutona – AstroSzort
Następny artykuł36 COOL TRICKS FOR ANYONE