– Lump na zewnątrz wygląda jak lump. Ale wewnątrz jest tym samym człowiekiem, co każdy z nas. Ma to samo serce, tę samą duszę. Albo zabijemy tego człowieka – wzrokiem, odrzuceniem, naszymi fobiami i strachami, albo powiemy: ok, możemy spróbować – mówi Janusz Górnicki, dyrektor Domu na Granicy.
Adam trafił tu aż z Gdańska. Pracuje przede wszystkim w ogrodzie, gdzie opiekuje się Charlim, psem schroniskowym. Robert zajmuje się kozami, Jasiu kurami, Kaziu zbiera pokrzywy, które kroi zwierzętom.
Na piętrze w świetlicy, pełniącej też rolę kaplicy i salonu siedzi Władek z Limanowej. Jest tu szósty rok, ma 81 lat. Tu znalazł spokój i ciszę na stare lata. Dopiero odbudowuje relacje z najbliższą rodziną. Nie jest to łatwe.
W pracowni powstaje rękodzieło. Jak choćby krzyż. Z daleka solidny, drewniany, ale zrobiony? z delikatnych gazet zrolowanych w cienkie sznurki. Jest mała biblioteczka, którą obsługuje Jeremi. Sala komputerowa, która jest wymogiem urzędniczych standardów.
.
Jędrek i Jasiu przygotowują do użyźniania ziemi ścinki z kartonów. To dobre zajęcie na deszczową porę, gdy nie ma jak pracować w ogrodzie.
Perły
Co ich łączy? Wszyscy byli bezdomnymi, społecznymi wyrzutkami, na których nikt nawet nikt chciał spojrzeć.
My odkrywamy w tych ludziach perły – przyznaje Janusz Górnicki. Założyciel, dyrektor, terapeuta i pastor w jednym.
Na tarasie widać wypielęgnowane kwiaty w skrzynkach.
– Modliliśmy się o to, by mieć pieniądze na remont tego tarasu, bo straż pożarna zakwestionowała nam stan biegnących z niego schodów awaryjnych. I pewnego dnia ku naszemu zdziwieniu przyjechał biznesmen i wręczył kopertę z pieniędzmi. Resztę przywiózł zaprzyjaźniony pastor z Wrocławia – wspomina pastor.
W Lipnicy Wielkiej Winiarczykówce działają już od 14 lat. W 2010 roku podpisali umowę ze starostą, który był szczęśliwy, że ma komu przekazać budynek po straży granicznej na dawnym polsko-słowackim przejściu.
Nie jesteśmy noclegownią, ani ogrzewaniom – prostuje Bogusława Górnicka, żona Janusza i razem z nim – dyrektor Domu na Granicy. – Spełniamy standardy schroniska i można podkreślić – innowacyjnego z racji naszego programu – podkreśla.
Kontrakt z duchowości
By dostać się do schroniska trzeba mieć decyzje macierzystego ośrodka opieki społecznej. Najwięcej klientów trafia tu z powiatu nowotarskiego, tatrzańskiego i ogólnie województwa małopolskiego. Przyjeżdżając każdy ma odpowiedni kontrakt socjalny. Ma zostać wykonana praca z nim, a i on ma do wykonania określone prace. Samo schronisko musi spełniać warunki, musi zapewniać też określona ilość przeszkolonej kadry. Schronisko musi wykonać pracę ukierunkowana na usamodzielnianie, zmianę, pracę nad sobą.
Zajęcia organizujemy codziennie. I nie są to tylko wykłady. Nasi podopieczni uczą się rolnictwa, prowadzenia domu, tego wszystkiego co w innych placówkach organizują prowadzący. Tam przychodzi pani i sprząta,a na obiad przyjeżdża catering. Tu podopieczni się tego sami uczą i sami to wykonują – podkreśla Bogusława.
Nie ma możliwości, by wychowawca miał jedynie odsiadywać dyżur. Musi być cały dzień aktywny w życiu domu.
Nasz innowacja polega właśnie na prowadzonych zajęciach. Pracujemy społecznością terapeutyczną jak w ośrodkach terapii uzależnień. Mamy zajęcia z duchowości. Jako pastor pomagam odbudować duchową rzeczywistość w każdym z nich. Korzystam z Pisma Świętego, które jest naszą najważniejszą ofertą – przekonuje Janusz.
Religia nieobowiązkowa
Jednak warunkiem przyjęcia nie jest wiara, nie trzeba zaświadczenia od proboszcza czy innego duchownego. Wykłady z duchowości są dowolne, dla chętnych. Obowiązkowe są jedynie zajęcia terapeutyczne. Można trafić do Domu na Granicy będąc innowiercą czy zagorzałym ateistą. Jednak praktyka jest taka, że większość chce uczestniczyć w tych zajęciach, drzwi do świetlicy są zawsze otwarte.
Większość to pociąga, szukają jakiejś wartości w swoim życiu i chcą je na czymś oprzeć. Często doświadczenia jakie mają za sobą są tak traumatyczne, że trudno sobie wyobrazić. I dla nich te wartości okazują się tym czego szukali – zauważa żona pastora.
Widzimy w nich ludzi, a w nich perły, które trzeba wydobyć. Diamenty, które można oszlifować. Widzimy człowieka, który potrzebuje pomocy – wtóruje pastor.
(Nie)ludzkie spojrzenie
Ale jak zobaczyć perłę w kimś kto cuchnie?
Mieszkanie tu nie jest przymusem. To nie jest zamknięty ośrodek. Można wyjść w każdej chwili. To nasza oferta. Przyjeżdżają tu ludzie w różnej sytuacji. Nie widzimy w nich lumpa. To, że do tego się doprowadził, wpływ nierzadko miało coś, co wydarzyło się dziesięć czy dwadzieścia lat temu. Może go ojciec skrzywdził. Tak mu złamał psychikę, że z czasem to pękło i znalazł się na dnie? Jakby patrzeć ludzkim spojrzeniem – trzeba by przekreślić wszystkich. Ale jak się tego człowieka wykąpie, ogoli, ubierze, nakarmi, wysłucha, to on zaczyna mówić. I często są to takie tragedie, że płakać się chce i można książkę napisać.
Choć bywają momenty, gdy ludzkie spojrzenie zakrada się i w oczy pastora. I gdy z ust wydobywa się skazująca ocena: on z tego nie wyjdzie.
Roberta przywiózł brat z jednej z podhalańskich wiosek. To miała być ostatnia rzecz jaką dla niego zrobił. Zostawił w schronisku bezdomnego, zarzyganego, obsikanego, cuchnącego niemiłosiernie Roberta. Pastor widząc przed sobą śmierdzący strzęp człowieka, pomyślał jedynie: brat wkrótce będzie musiał po niego wracać. Nic z niego nie będzie.
Dziś Robert ma rodzinę. Dwa lata temu się ożenił i założył swoją misję w Kaliszu, gdzie pomaga takim jak on sam. Dostali właśnie od miasta budynek. Chcą stworzyć schronisko podobne jak Dom na Granicy.
Dla niego czynnikiem zapalnym była duchowa rzeczywistość, że Bóg jest realny, może w jego życiu coś zmienić. Jak się zmieniają wartości to zmienia się też myślenie – zauważa Bogusława.
Dom jak – dom
Obydwoje dyrektorzy są certyfikowanymi terapeutami uzależnień, ale za tę swoja pracę nie pobierają opłaty.
Jak wspominają, niedawno do Winiarczykówki przyjechała pracownica jednego z OPS-ów, który skierował tu swojego bezdomnego ze swego miasta. Nigdy wcześniej tu nie była. Ale przyznała, że ma doświadczenia z różnymi schroniskami. Spodziewała się, że zobaczy typowy widok – ludzi stojących przed budynkiem z papierosem w ustach czekających na obiad. Przeszła się po domu, porozmawiała z ludźmi. I powiedziała, że nie spodziewała się, że placówka może wyglądać jak dom.
By utrzymać się potrzebują środków z różnych źródeł, bo to co płaci za swoich podopiecznych gminy jest niewystarczające.
Jak rozpoczynaliśmy, mieliśmy do wyboru – albo poupychamy po pokojach ludzi jak śledzie w puszce, albo pójdziemy w kierunku stworzenia domu. Dlatego mamy 24 miejsca. A można by zlikwidować świetlicę i wepchnąć tam osiem łóżek. Ale mu tak nie chcemy. Chcemy mieć warunki, by z tymi ludźmi pracować – tłumaczy Janusz Gónicki.
Ludzie z miasta
Nowy Targ płaci za każdego ?swojego? bezdomnego 60 zł. By za takie pieniądze utrzymać tego typu placówkę konieczne byłoby zapewnienie co najmniej 50 miejsc. Trzeba też mieć określoną liczbę pracowników i to ludzi z kwalifikacjami. W Winiarczykówce pracuje w sumie siedem osób.
Gdybyśmy chcieli wyliczyć rzeczywiste koszty, bo opłata musiałaby być wielokrotnie wyższa – zauważa dyrektor.
A co jeśli chodzi o noclegownię czy ogrzewalnię, która mogłaby powstać w Nowym Targu w części wyremontowanych pomieszczeń dawnego domu dziecka w Kotlinie? Pomysł wzbudza ogromne kontrowersje, szczególnie wśród okolicznych mieszkańców obawiających się, że zmieni to okolicę w siedlisko patologii.
To bardzo potrzebne miejsca – przekonuje Bogusława Górnicka.- Na Podhalu brakuje tego typu placówki. Nie ma nigdzie ogrzewalni, która działałaby cały dzień, ktoś mógłby przyjść o każdej porze, by się zagrzać. Noclegownia czynna jest od popołudnia do rana. Też takiej brakuje. Czasem mieliśmy też telefony czy byśmy tego nie poprowadzili. Ale nie już damy rady. To trzeba utrzymać w dobrym stanie – dodaje.
Arytmetyka człowieczeństwa
Otwartym pozostaje pytanie, na które muszą odpowiedzieć sami nowotarżanie: czy lepiej zostawić tych ludzi, by spali dalej po klatkach i na ławkach? Czy może lepiej zorganizować miejsce, gdzie pod okiem opiekuna będą mogły przetrwać noc, schronić się przed mrozem w ciągu dnia?
Tutaj też mieliśmy protesty na początku – wspomina Bogusława. – Były głosy, że będą się zjeżdżać alkoholicy i narkomani i będą robić wszystko co najgorsze. A niedawno nasi podopieczni usłyszeli w sklepie we wiosce: ?ludzie tak gadali, a wy jesteście spokojniejsi jak ludzie z wioski, którzy piją pod sklepem?.
Jednak co do spodziewanych efektów działania takiej placówki Janusz Górnicki nie pozostawia złudzeń.
Jak trafi dziesięciu do ogrzewalni to może paru uda się z tego wyciągnąć, reszta i tak będzie grandzić. Ale oni już to robią. Tyle, że po klatkach w blokach, na ławkach czy pod galerią handlową. Ten problem zawsze będzie. Znam pokutujące na Podhalu powiedzenie: “dziod będzie zawsze dziodem”. Ale nie zgadzam się z tym. Gdyby każdemu z nas odebrać wszystko co ma, to pewnie skończylibyśmy tak samo jak oni? – zauważa. – Nie ma sytuacji, że ktoś się rodzi i ma w genach wpisane, że będzie bezdomnym za 30 lat – dodaje.
To możesz być Ty
I opowiada o podopiecznym, który tak cuchnął, że gdy wchodził pierwszy raz do domu to szła za nim chmara much. Potem okazało się, że skończył uniwersytet, jest inteligentnym człowiekiem. Coś w jego życiu poszło jednak nie tak?
Ktoś wziął kredyt, nie udało się, długi miał takie, że komornik zabrał wszystko. Człowiek się załamał i sięgnął do kieliszka. Ale proszę pokazać kto by się nie załamał? Nie znam takich ludzi. Generalizowanie, że to są lumpy? Nie ma na to mojej zgody – podkreśla pastor.
Jak oddaje, nie każdy rokuje na wyjście z bezdomności i nałogów, ale trzeba dać człowiekowi szansę. Bezdomni są i zawsze będą.
Na zajęciach pytam często: kto chce zmian. Każdy podnosi rękę. A potem pytam: kto chce siebie zmienić? I zwykle zapada cisza. Jeśli bezdomny nie zmieni się wewnętrznie, to nawet jeśli damy mu mieszkanie i dwa tysiące co miesiąc, to wkrótce zmieni lokal na melinę, a na długach i tak mu siądzie windykator – zauważa Górnicki.
Świata nie naprawisz
Nie pomożemy każdemu. To niemożliwe. Ale choć pochylmy się nad człowiekiem – podsumowuje pastor.
Ktoś mądry powiedział, że jesteśmy tak silni jak możemy pomóc tym najsłabszym? – wtóruje żona pastora.
Józef Figura
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS