Kiedy zobaczyłem ten film z „kazaniem” lefebrystycznego „świeckiego kaznodziei” – pana Konstantego Najmowicza z zeszłej niedzieli, w pierwszym momencie stwierdziłem, że nie warto odpowiadać na każdą głupotę, którą palnie funkcjonariusz tej „tradycjonalistycznej gałęzi” modernistycznego neokościoła. Przecież tyle już razy jasno udowadniali oni, że nie mają pojęcia o teologii katolickiej, lub co gorsza, świadomie jej zaprzeczają. Sam tytuł powyższego wywodu jasno sugeruje, że autor nie ma zielonego pojęcia o czym mówi, lub celowo wprowadza zamęt i zamieszanie wśród wiernych. Otóż przecież jak wiemy z podstaw Katechizmu, ktoś kto nie posiada Wiary katolickiej (jest heretykiem lub apostatą) nie należy do Kościoła. A ktoś kto nie należy do Kościoła, tym bardziej nie może być widzialną głową tego Kościoła. Jeśli więc dana osoba (np. Jerzy Bergoglio) nie posiada Wiary katolickiej, to automatycznie jest na 100 % pewne, w świetle niezmiennego Magisterium Kościoła, że ta osoba nie jest Papieżem. Wynika to jasno z Wiary katolickiej i Prawa Bożego. Tak więc już sam tytuł jest nonsensem, i na jego podstawie można wyciągnąć jasne wnioski, co do autora i jego intencji. Rzetelność dziennikarska wymagała jednak zapoznać się z treścią niniejszego „kazania”, co też uczyniłem. Nie znalazłem tam jednak żadnej odpowiedzi na to co sugeruje tytuł, a więc ŻADNEJ wzmianki na temat „papieża-heretyka”. Początkowo zastanawiałem się, czy jest sens odpowiadać, gdyż w ten sposób paradoksalnie robi się tylko lefebrystom poniekąd większą reklamę, a poza tym w tym wywodzie nie ma żadnej jawnej herezji, i ktoś mógłby mi zarzucić, że czepiam się nie wiadomo czego. Ważne jest jednak nie tyle to, co w tym wywodzie jest, a to czego tam nie ma. A jak zwykle, nie ma wyciągniętych oczywistych i logicznych wniosków, które wprost wypływają z Wiary katolickiej. Jest natomiast wyraźna sugestia (przynajmniej w tytule filmu), że można być Papieżem, a jednocześnie nie wyznawać Wiary katolickiej, czyli nie być katolikiem a więc członkiem Kościoła. Jest to oczywisty nonsens i herezja, wobec czego nie można przejść obojętnie. Pismo Św. uczy, że mamy nastawać „w porę i nie w porę”. Być może na 200 bądź 300 osób które przeczytają ten tekst, chociaż jedna osoba, która do tej pory w dobrej wierze ufała „ślepym przewodnikom ślepych” z neo-FSSPX, przejrzy na oczy i nawróci się na Prawdę Katolicką – Prawdę Jedyną. Warto więc, chociaż dla tej jednej osoby, po raz kolejny wytknąć błędy i niekonsekwencje lefebrystycznego (a raczej modernistycznego) bractwa.
„Poucza nas Apostoł: „Bez Wiary Bogu podobać się nie można”, i to jest to sedno.Kiedy pukaliśmy do bram Kościoła, to o jedno prosiliśmy. Kiedy Sługa Boży stanął przed nami i zapytał się czego pragniesz od Kościoła Bożego? W imieniu naszym chrzestni powiedzieli: Wiary, Wiary pragnę! Bo bez Wiary nic mi nie pomoże wszystko inne, tego pragnę i tego pożądam, ponieważ to jest klucz do Bożego Serca. (…)
Drodzy wierni, jeżeli stoimy przed całą tą falą tzw uchodźców, czyli też najeźdźców, jakbyśmy ich nie nazwali i mówi się nam – przyjmujcie ich w parafiach, budujcie dla nich domy, dzielnice. Budujcie meczety dla nich. To drodzy wierni, jeżeli tak będziemy robić, to zgubimy siebie i ich. Czego ci ludzie potrzebują? Prawdziwej Wiary, nie byle jakiej, nie Dzień Islamu, nie Dzień Judaizmu! Drodzy wierni, tylko cały rok Wiary Katolickiej i całe życie w wyznawaniu tej Świętej Wiary, poza którą nie ma Zbawienia. Nie można ludziom dać socjal, dać im pracę, miejsce zamieszkania, otworzyć granice, a nie dać im to co najważniejsze. Z gubi to i nas i ich!…” – K. Najmowicz
Piękne słowa, wydawało by się, czysta katolicka nauka. Owszem, zgodzę się. „Bez Wiary Bogu podobać się nie można”, i to jest to sedno. Ktoś kto tej Wiary nie wyznaje w sposób integralny, tj. w całości, bez żadnego uszczerbku, nie jest katolikiem i nie należy do Kościoła. Pan Najmowicz mówi wyraźnie, że ci którzy organizują „dzień islamu”, „dzień judaizmu” etc., oraz pan Jerzy Bergoglio który karze przyjmować „uchodźców” nie wyznają prawdziwej Wiary katolickiej. Czyli wniosek dla każdego katolika może być tylko jeden, bez Wiary Katolickiej nigdy nie byłby Papieżem. Więc albo, to my się mylimy, i te wszystkie herezje które są głoszone od ponad 60 lat, od czasów zbójeckiego pseudo-soboru Vaticanum II (fałszywy ekumenizm, wolność religijna, kolegializm etc.) w rzeczywistości nie są żadnymi herezjami, jakikolwiek opór wobec nich jest więc bezzasadny, heretycki i schizmatycki (odrzucamy bowiem wówczas kierownictwo Ducha Św. w Kościele, nieomylność Kościoła, Papieża i Soboru Powszechnego), i jedynym co możemy wówczas zrobić aby być katolikami, to zostać „konserwatystami novus ordo” uznającymi w całości nauczanie oraz autorytet Vaticanum II i posoborowych „papieży”, łącznie z panem Bergoglio (a krytykującymi co najwyżej „błędne interpretacje” wychodzące od „mediów i lobby watykańskich” które „przekręcają i zniekształcają” wypowiedzi „papieża”), uznającymi „nową mszę” za w pełni ważną, godziwą i prawowitą, i nie odmawiającymi uczestnictwa w niej, a także cieszącymi się z powodu mottu proprio Ratzingera i uczestniczącymi czasem w „równouprawnionej” „nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego”, nie odrzucającymi jednak nigdy „formy zwyczajnej” (co jest koniecznym warunkiem dla godnego uczestnictwa w „mszy neo-indultowej”, jak jasno pisał Ratzinger). Oznaczało by to więc że cały opór FSSPX przez ostatnie 50 lat był całkowicie bezzasadny, schizmatycki i heretycki, i jedyne co bractwo może i powinno zrobić, to bezwarunkowo uznać w całości Vaticanum II i poprosić o status kanoniczny, stając się kolejnym „w pełni uznanym” ośrodkiem „tradycji” soborowej, jak Bractwo Św. Piotra czy Apostolska administratura personalna Świętego Jana Marii Vianneya (dawniej „Diecezja na Wygnaniu” w Campos, w Brazylii), IDP etc.
Gdyby naprawdę tak było, to by jednak znaczyło, że Kościół Święty mylił się wcześniej przez blisko 2000 lat swego istnienia, że mylili się wszyscy Papieże i Święci Kościoła do roku 1958. Oznaczało by to więc, że przez 2 tys. lat Duch Święty nie był stale obecny w Kościele, nie przemawiał przez Papieży i Święte Sobory, a nagle teraz znowu cudownie pojawił się wraz z Vaticanum II, „nową wiosną Kościoła”, bądź „nowym Zesłaniem Ducha Świętego” (sic!) jak określają go moderniści… Tak dokładnie twierdził Marcin Luter w XVI wieku, i tak samo mówi (lub przynajmniej sugeruje) teraz znaczna część modernistów. Twierdzą oni bowiem że Wiara katolicka może się zmienić i zmienia się z upływem czasu, że można dostosować katolicką Wiarę do zmieniających się czasów, że nie powinno się stać w miejscu, ale że Dogmaty (choć same w sobie są niezmienne w swej zasadniczej treści) należy „dopasowywać” do nowych okoliczności, a więc zmieniać ich rozumienie, wyjaśnienie, i znaczenie. To jest kwintesencją modernizmu, potępionego jasno jako „kloaka wszystkich herezji i zbiór najbardziej antykatolickich poglądów świata” przez Św. Piusa X w encyklice Pascendi. Jest to bowiem błąd który prowadzi do każdej herezji, do zanegowania każdego Dogmatu, a ostatecznie do całkowitej utraty katolickiej Wiary, czyli do apostazji. Przykładem niech będzie choćby fałszywe rozumienie Dogmatu „Poza Kościołem nie ma zbawienia”; wg. „konserwatywnych” modernistów, takich jak Ratzinger, którzy nie negują wprost tego Dogmatu, Kościół Chrystusowy nie jest tożsamy z Kościołem katolickim, a jedynie „Kościół katolicki TRWA W (zawiera się) Kościele Chrystusowym”. Wg. nich Kościół katolicki jest po prostu jednym z wielu „kościołów” które wszystkie razem tworzą jeden „Kościół Chrystusowy” (choć wg. konserwatystów „pełnia prawdy” jest tylko w Kościele katolickim, a inne powinny dążyć do tej „pełni” i „pełnej jedności”), który jest znowu częścią jeszcze szerszego bytu – „ludu bożego” do którego należy cała ludzkość… Jest to całkowite przedefiniowanie pojęcia Kościoła i co za tym idzie tego Dogmatu Wiary.
Jeśli więc jeżeli wiemy, że mamy rację, cytując deklarację Xięży z katolickiej Diecezji na Wygnaniu Campos (zanim jeszcze stali się częścią modernistycznego neokościoła) „mamy absolutną pewność, że nasze stanowisko jest słuszne, nie dzięki sile naszych argumentów, ale dlatego, że opiera się ono na tym, czego Kościół zawsze nas nauczał. Dlatego możemy powtórzyć za św. Augustynem, że gdyby to, w co wierzymy, okazało się błędem, znaczyłoby to, że sam Bóg nas okłamał” to musimy wyciągnąć z tego wnioski jasne i katolickie, które wprost wynikają z Wiary katolickiej. Skoro moderniści nie wyznają integralnie Wiary katolickiej, to znaczy że są oni heretykami lub apostatami, a to znaczy że nie są katolikami ani członkami Kościoła katolickiego. A ktoś kto jest heretykiem i apostatą, nie jest członkiem Kościoła, nie może być jednocześnie jego widzialną Głową. Nie da się być Głową Ciała, nie będąc jego członkiem, jak jasno nauczają Papieże, Święci i Doktorzy Kościoła. Jeżeli więc ktoś mówi, że Bergoglio NIE WYZNAJE PRAWDZIWEJ, KATOLICKIEJ WIARY, to jednocześnie MUSI też powiedzieć, że Bergoglio NIE JEST PAPIEŻEM. Inaczej sam sobie zaprzecza, przeczy bowiem logice i podstawom Wiary, które wynikają z Pisma Św., Magisterium Kościoła i Katechizmu katolickiego. Te dwa powyższe zdania wynikają bezpośrednio, jedno z drugiego. Są one praktycznie synonimami. Albo oba te zdania są prawdziwe, albo oba są fałszywe. Wynika to jasno z zasady niesprzeczności. Albo Bergoglio jest katolikiem i jest Papieżem, albo Bergoglio nie jest katolikiem, i nie jest Papieżem. Bez Wiary katolickiej nie można podobać się Bogu, należeć do Kościoła Bożego, i być Papieżem!
Poza tym należy pamiętać, że Papież jest przecież nie tylko zwykłym członkiem Kościoła, ale Wikariuszem Naszego Pana Jezusa Chrystusa, widzialną Głową Jego Kościoła, „odbiciem Chrystusowym na Ziemi”, „słodkim Chrystusem na ziemi”, jest „bliższą zasadą Wiary”, jego głos jest głosem Bożym na ziemi, w sprawach Wiary i moralności kiedy naucza cały Kościół przemawia przez niego Duch Święty, tak samo jak przez Proroków St. Test., Ewangelistów i wszystkich, którzy spisywali Pismo Św., bo obiecał to sam Pan Nasz Jezus Chrystus mówiąc do Św. Piotra Apostoła i Jego następców „nie wy będziecie mówić, ale Duch Św. będzie mówił za was”. Dlatego też jest Dogmatem Wiary, w który każdy katolik musi wierzyć aby być członkiem Kościoła i się zbawić, że „Biskup Rzymski, gdy mówi ex cathedra – tzn. gdy sprawując urząd pasterza i nauczyciela wszystkich wiernych, swą najwyższą apostolską władzą określa zobowiązującą cały Kościół naukę w sprawach wiary i moralności – dzięki opiece Bożej przyrzeczonej mu w osobie św. Piotra Apostoła posiada tę nieomylność, jaką Boski Zbawiciel chciał wyposażyć swój Kościół w definiowaniu nauki wiary i moralności. Toteż takie definicje są niezmienne same z siebie, a nie na mocy zgody Kościoła. Jeśli zaś ktoś, co nie daj Boże, odważy się tej naszej definicji przeciwstawić, niech będzie wyłączony ze społeczności wiernych”. Tak więc musimy wierzyć, że gdy Papież przemawia jako Papież (a nie jako prywatny nauczyciel) nauczając cały Kościół, w sprawach Wiary i moralności, to jest wówczas nieomylny, czyli nie może nauczać błędu. Powyższa definicja Dogmatyczna w żadnym słowie nie umniejsza Papieskiej Nieomylności ani jej nie ogranicza, jak chcieliby tego co niektórzy, jedynie do nadzwyczajnych, uroczystych wystąpień (np. ogłaszania nowych Dogmatów). Jasno zresztą wyjaśnia tą kwestie J. Św., Ojciec Święty, Papież Pius XI, w encyklice Mortalium animos:
„W rzeczywistości Jednorodzony Syn Boga polecił swym Apostołom, by nauczali wszystkich ludzi; po wtóre wszystkich ludzi zobowiązał, by z wiarą przyjmowali to WSZYSTKO, co im podane będzie „przez świadków od Boga wyznaczonych”, a rozkaz swój przypieczętował słowami: „Kto uwierzy i da się ochrzcić, zbawiony będzie, kto jednak nie uwierzy, będzie potępiony”. Oba te rozkazy Chrystusa, rozkaz nauczania i rozkaz wierzenia, które muszą być wypełnione dla zbawienia wiecznego, byłyby niezrozumiałe, gdyby Kościół nie wykładał tej nauki w całości i jasno, i gdyby nie był wolny od WSZELKIEGO błędu”.
Niestety, muszę po raz kolejny powtorzyć to, co już nie raz mówiłem, że do zdecydowanej większości zwolenników FSSPX te argumenty i tak nie trafiają. Sam wiem to po sobie, i po swoich znajomych, (także tych którzy niestety pozostali już w FSSPX, i później w większości zerwali kontakt ze mną) że w FSSPX przechodzi się swego rodzaju pranie mózgu, i niestety ludzie zbyt długo tam uczęszczający przestają myśleć samodzielnie, a myślą tak jak im karze bractwo… Dobrze opisał to kiedyś x. Antoni Cekada, w tekście „Stanowisko Bractwa” jako surogat Magisterium. Neo-FSSPX samo siebie i swój własny „autorytet” stawia w miejscu „Papieża” jako „bliższą zasadę Wiary”. Stawiają oni „roztropnościowe stanowisko” abp. Lefebvra, które traktują oni wręcz jako Dogmat Wiary, jako coś nieomylnego i niezaprzeczalnego, czemu nie można się sprzeciwić. Cytują Lefebvra tak jakby cytowali Papieży i Doktorów Kościoła. Argumentem niezaprzeczalnym jest BO ON TAK POWIEDZIAŁ. Każdy kto ośmieli się to podważyć, jest natychmiast usuwany z ich szeregów. Nie zauważają oni przy tym, że Abp. Lefebvre wielokrotnie wprost zaprzeczał sam sobie, i jego stanowisko było chwiejne, zmienne, zależne od zmieniających się okoliczności… Raz mówił że „nowa msza” jest ok, i można w niej uczestniczyć (a nawet ją odprawiać, co sam robił), po czym stwierdzał że jednak nie można, bo jest niegodziwa (choć wg. niego ciągle ważna), a na końcu twierdził że uczestnictwo w niej jest grzechem śmiertelnym (był też w latach 70’tych taki okres w którym abp. Lefebvre poddawał w wątpliwość ważność nowej „mszy”, nowych święceń a zwłaszcza nowych „sakr biskupich”). Podobnie było z „papieżem” (JPII) którego potrafił jednego dnia nazwać w oficjalnym liście „Ojcem Świętym”, a dwa dni później w kazaniu heretykiem, odstępcą od Wiary i „Antychrystem”…
Neo-FSSPX jest więc tak samo „bardzo bliskie” Prawdy Katolickiej, jak schizmatycy wschodni, „konserwatywni” anglikanie czy też starokatolicy, do których im najbliżej. Wszyscy oni odrzucają Dogmat Wiary o Nieomylności Papieskiej, Prymat Papieża i obowiązek posłuszeństwa Papieżowi, jako warunek konieczny do zbawienia (Dictatus Papae [kanon 22, 26] – św. Grzegorz VII, Papież, Bulla Unam Sanctam Papieża Bonifacego VIII). Neo-lefebryści są przy tym jeszcze gorsi, gdyż postępują dokładnie jak moderniści, wg. zasad potępionych przez Św. Piusa X w encyklice Pascendi. Otóż teoretycznie twierdzą oni, że uznają Dogmat o Nieomylności Papieża (tak samo jak teoretycznie twierdzą oni, że uznają posoborowych „papieży”) natomiast w rzeczywistości całkowicie zmieniają i wypaczają znaczenie tego Dogmatu, naginając go do swojej „teologii”, „nadzwyczajnej sytuacji” oraz obecnych „okoliczności”, twierdząc że „nie mają innego wyjścia”, chcąc zachować „roztropnościowe stanowisko” etc. Jest to typowa argumentacja modernistów, którzy też „nie mieli innego wyjścia”, i „musieli” „dostosować” naukę Kościoła do obecnych okoliczności i czasów… Tak więc powtórzę co już nie raz mówiłem: neo-FSSPX i inne tego typu grupy pseudo-tradycjonalistyczne są znacznie bardziej niebezpieczne od jawnych, otwartych heretyków, którzy wprost odrzucają Dogmaty Wiary (jak np. Jorge Bergoglio i spółka), bowiem łatwiej im, udając ortodoksyjnych katolików, ubierając się w płaszcz „tradycji”, udaje się oszukać i zwieść prostodusznych wiernych, mających „dobre intencje”, ale nie mających podstawowej wiedzy teologicznej…
Michał Mikłaszewski
Za: http://tenetetraditiones.blogspot.com/2020/02/bez-wiary-katolickiej-nie-mozna-podobac.html#more
2.02.2020
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS