Zakażenia w kierunkach turystycznych rosną we Francji, Turcji, Chorwacji, Bułgarii, na Cyprze i w Egipcie. Spadają zaś w Hiszpanii, Grecji, Portugalii, Albanii i na Malcie. Te drugie nie równoważą tych drugich – zauważa ekspert.
Jest już jasne, że w procesie zarządzania epidemią polski rząd poniósł ewidentną porażkę i jest na drodze do uczynienia z Polski jednego z liderów, a może nawet samego lidera, zakażeń w Europie – pisze na wstępie cotygodniowego omówienia sytuacji epidemicznej prezes Instytutu Badań Rynku Turystycznego Traveldata Andrzej Betlej.
Luzując obostrzenia – ciągnie – w ostatnich tygodniach rząd wyrządził społeczeństwu niedźwiedzią przysługę, gdyż szkody z takiego postępowania zdecydowanie przewyższyły pięciotygodniowe zyski z i tak mizernego obłożenia hoteli (mówi się o około 20 procentach) oraz możliwości spędzenia wolnych dni na nartach przez znikomą część prawie 40-milionowej populacji Polaków.
CZYTAJ TEŻ: Betlej: Turystyka zapłaci za błędy rządu w walce z epidemią
Grono doradców rządu jest zbyt jednorodne, co „przekłada się na zbyt jednostronny ogląd sprawy i może (…) pomijać wiele (np. pozamedycznych) aspektów istotnych dla prawidłowego i kompleksowego rozpoznania rozwoju procesów epidemicznych”. A trafność cyfrowych modeli rozwoju epidemii, którymi dysponuje, pozostawia wiele do życzenia.
„Ta ostatnia teza może być bardziej prawdopodobna niż się dzisiaj wydaje, gdyż nie uwzględnia zapewne w dostatecznym stopniu najważniejszego czynnika na tym etapie rozwoju epidemii, jakim jest stopień przestrzegania zasadniczych obostrzeń przez społeczeństwo. Mimo rosnącego zagrożenia epidemicznego, stopień przestrzegania nawet podstawowych zaleceń (np. prawidłowego noszenia maseczek) jest coraz mniejszy, zwłaszcza wśród młodszej części społeczeństwa”.
Wielkim błędem władzy jest nieegzekwowanie przestrzegania zaleceń antyepidemicznych przez obywateli.
Dlaczego władza słabo sprawdza stosowanie zaleceń „jest w zasadzie pytaniem politycznym, dlatego lepiej je pominąć. Jest to jednak prawdopodobnie główna przyczyna, dla której Polska w każdej kolejnej fali epidemii radzi sobie coraz słabiej, podczas gdy w innych krajach, zwłaszcza zachodnioeuropejskich, z reguły jest odwrotnie”.
Niewyciąganie wniosków z błędów źle wróży w kontekście „coraz bardziej prawdopodobnej czwartej jesienno-zimowej fali epidemii”.
Zdaniem prezesa Traveldaty dyscyplina w przestrzeganiu reżimu antyzakażeniowego „na tym etapie epidemii jest znacznie ważniejsza niż szczepienia”. Wskazuje na przykłady Wielkiej Brytanii, Portugalii i Izraela, które stosunkowo szybko wyszły z bardzo trudnej sytuacji dzięki, jak twierdzi, konsekwentnemu przestrzeganiu nakazów.
Wyciągnąć wnioski przed czwartą falą
„Temat ten wydaje się dzisiaj jeszcze dość abstrakcyjny podobnie jak wiosną 2020 fala druga, a w listopadzie 2020 fala trzecia. Jednakże jest kilka czynników (poza nowymi mutacjami wirusa), które wskazują, że kwestia ta powinna być brana pod uwagę. Są nimi w szczególności:
– utrata dużej części odporności wśród osób obecnie zaszczepianych,
– zmiana aury powodująca wydłużenie okresu spędzania czasu w pomieszczeniach zamkniętych,
– wznowienie nauki stacjonarnej dzieci w nowym roku szkolnym,
– powroty z wakacji, zwłaszcza zagranicznych, skutkujące ryzykiem importu nowych odmian koronawirusa”.
Jest jeszcze czas na analizę jesienno-zimowych zagrożeń i sposobów ich ograniczenia – wskazuje autor, wyrażając nadzieję, że rząd wyciągnie wnioski z historii drugiej i trzeciej fali.
Sytuacja Polski coraz niekorzystniejsza
Betlej przechodzi do powtarzanego co tydzień porównania sytuacji w Polsce z sytuacją otaczających nas krajów. Polska z tygodnia na tydzień osuwa się w bardzo złe wyniki zakażeń. „Najprawdopodobniej jest to pośredni skutek zbyt szybkiego rozluźniania ograniczeń i obostrzeń w życiu społecznym i gospodarczym, przy jednoczesnym ich utrzymywaniu u naszych sąsiadów”.
Porównanie najlepiej widać na wykresie.
Gorszy wskaźnik zachorowań mają już tylko Czechy, które są „europejskim wiceliderem w tempie rozprzestrzeniania się koronawirusa”.
Jako pozytywny przykład wskazuje Niemcy, w których znaczna poprawa „wynika z utrzymywania z grubsza niezmienionych warunków lockdownu”, podczas gdy w Polsce odwrotnie – rząd łagodził obostrzenia. „Wyraźnie widać jak bardzo polskie władze były oderwane od rzeczywistości szarżując niepotrzebnie z luzowaniem ograniczeń i obostrzeń i to na wielu odcinkach jednocześnie”.
Czechy już od połowy września utrzymują się w ścisłej czołówce najbardziej zainfekowanych krajów kontynentu. Obecnie przez kraj przetacza się już trzecia fala epidemii. Co powodowało, że przez pięć tygodni były najbardziej zakażonym krajem Europy. I dopiero od dwóch tygodni ten niechlubny tytuł odebrała im Estonia.
Jedną z przyczyn są przepisy prawa pracy, zgodnie z którymi w okresie chorobowym pracownikowi należy się jedynie 60 procent wynagrodzenia. Powoduje to, że wiele osób bezobjawowo lub skąpoobjawowo chorych na koronawirusa, nie chcąc tracić dużej części zarobków, nadal przychodzi do pracy i zaraża innych pracowników.
„Jeśli w wyniku obowiązkowych testów w zakładach pracy okaże się, że bezprecedensowe utrzymywanie się wysokich wskaźników epidemicznych ma rzeczywiście związek z tym faktem, to będzie to kolejny dowód na tezę, że rządowe zespoły doradcze do walki z epidemią powinny się jednak składać z ludzi różnych zawodów, a nie tylko z medyków i wirusologów”.
„Od początku marca postanowiono w Czechach jeszcze bardziej zaostrzyć i tak restrykcyjny w tym kraju i trwający od prawie czterech miesięcy lockdown. Do nowych restrykcji należą zaostrzone zasady poruszania się pomiędzy powiatami, a nawet częściowo pomiędzy gminami. Nad przestrzeganiem tych zasad czuwa 30 tysięcy policjantów i żołnierzy rozmieszczonych w stałych 500 punktach kontrolnych na terenie kraju, ale prowadzone są również kontrole doraźne. Czeskie władze kilka razy oświadczały, że pomimo pewnej poprawy sytuacji epidemicznej ograniczenia i restrykcje nie będą rozluźniane”.
Izrael – poprawa nabiera tempa
Kolejny raz autor szeroko opisuje historię działań wobec zagrożenia epidemicznego władz w Bułgarii (poluzowanie na wybory, drostyczny wzrost zakażeń, zaostrzenie), Szwecji (lekceważenie, naprawa błędów) i Izraela (w miarę konsekwentne zamykanie kraju i duża dyscyplina w utrzymywaniu reżimu sanitarnego, szybkie szczepienia).
W tym ostatnim kraju po zaszczepieniu 70 procent dorosłej części społeczeństwa jedną dawką, a ponad 50 procent dwiem, sytuacja epidemiczna „weszła w fazę poprawy”.
W ostatnich dwóch tygodniach „ogólny wskaźnik nowych zakażeń zaczął zdecydowanie spadać, a zasadniczym czynnikiem jego poprawy stała się wyraźna lepsza sytuacja epidemiczna wśród już zaszczepionych osób starszych w wieku 60+”.
Warto jednakże zwrócić uwagę, że zmiany wsparte zostały wprowadzeniem dodatkowego miesięcznego lockdownu i wzmocnienie go prawie całkowitym zakazem ruchu lotniczego. „Oznacza to, że walka z epidemią koronawirusa toczyła się tam dwutorowo, co z jednej strony wzmocniło jej pozytywne rezultaty, ale z drugiej utrudniło precyzyjne wyodrębnienie samoistnego wpływu akcji szczepień poprawę wskaźników epidemicznych kraju”.
Autor przypomina też wyliczenie, że jeśli przełożyć tempo szczepień w Izraelu na warunki polskie, podobny wskaźnik zaszczepienia naszego społeczeństwa, jaki osiągnięto w Izraelu, mógłby zostać uzyskany dopiero w końcu października, czyli już po zakończeniu sezonu lato 2021 i „na progu potencjalnej czwartej jesienno–zimowej fali epidemii”. Przy założeniu wzrostu liczby szczepionych do około 1,5 mln tygodniowo termin ten uległby przesunięciu do początku września.
W optymistycznym wariancie możliwe wydaje się znaczące zwiększenie liczby dostarczanych do Polski szczepionek i rejestrowanie kolejnych preparatów. „Pesymistycznym czynnikiem jest jednak to, że jak pokazują dane z Izraela, nawet proporcja 40-50 procent zaszczepionej części ludności może wcale nie gwarantować wyraźnej poprawy sytuacji epidemicznej bez dalszego równoległego utrzymywania ograniczeń i obostrzeń (tak jak było to w Izraelu), co będzie nadal utrudniało swobodny rozwój ruchu turystycznego.
Przegląd sytuacji epidemicznej
W kolejnej części materiału Betlej śledzi zmiany wskaźników pandemii w wybranych krajach i przedstawia dane na mapach, wykresach i w tabeli. W części z nich stosuje podział na rynki źródłowe (kraje, z których podróżuje najwięcej turystów) i rynki docelowe (kraje, do których udaje się najwięcej turystów)
W ostatnim tygodniu wskaźnik liczby zgonów dla Polski podniósł się z 50,1 do 56,1, czyli o 12 procent (poprzednio wzrósł się o 18,4 procent). Oznaczało to pogorszenie się sytuacji naszego kraju na tle wskaźnika zgonów dla ogółu pozostałych krajów źródłowych, którego wartość w tym samym czasie spadła o 11,5 procent (z 30,5 do 27) – wyjaśnia ekspert.
W porównaniu z Polską – wskazuje – największą zmianę na korzyść, czyli dalszy zdecydowany spadek wskaźnika odnotowano zwłaszcza w tych krajach, które nie eksperymentują zanadto lub wcale z ustawicznymi modyfikacjami obostrzeń i ograniczeń, ale stabilnie utrzymują wprowadzone lockdowny i odnoszą dodatkowe korzyści ze znacznej dyscypliny społecznej w ich przestrzeganiu. Należą do nich zwłaszcza Wielka Brytania (spadek wskaźnika z 14,9 do 9,4) oraz Irlandia (z 22,9 do 10,8) i Dania (z 2,07 do zaledwie 1,55).
Warto zauważyć, że zdecydowanie korzystniejszy przebieg zmian sytuacji epidemicznej mają kraje zachodniej części kontynentu, które od pewnego czasu władze postanowiły poważniej traktować zagrożenie rozprzestrzenianie koronawirusa.
Na wykresie wskaźników nowych zakażeń widać wyraźnie cofanie się wskaźnika w zarażanej nową odmianą wirusa Wielkiej Brytanii. „Za kilka tygodni coraz większy wpływ na dalsze ograniczanie wskaźników epidemicznych w tym kraju zacznie mieć znaczny i szybko rosnący stopień zaszczepienia tamtejszego społeczeństwa, gdyż pierwszą dawką zaszczepiono już ponad 41 procent Brytyjczyków” – ocenia autor.
Od siedmiu tygodni najwyższe współczynniki zakażeń w krajach źródłowych zachodniej Europy nie występują już w tych krajach, do których najwcześniej dotarła nowa i zdecydowanie bardziej zaraźliwa odmiana koronawirusa, czyli w Wielkiej Brytanii (kolejny spadek z 587 do 562) i w Irlandii (nieduży wzrost z 718 do 787), ale we Francji (wzrost z 2565 do 3230).
Najniższe wskaźniki (obok Wielkiej Brytanii) mają obecnie Dania (870), Niemcy (1088) i Szwajcaria (1145), a więc w kraje, które dość wcześnie wprowadziły daleko posunięte lockdowny i w których ich przestrzeganie przez społeczeństwo jest wyraźne.
Z kolei we Francji silny był pogląd, że mimo niekorzystnej sytuacji epidemicznej należy wystrzegać się trzeciego lockdownu i akceptować rozprzestrzenianie się now … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS