Beskid Śląski na rowerze – spis treści
Beskid Żywiecki w okolicy Rajczy
W Beskid Żywiecki pociągiem Kolei Śląskich
Beskid Żywiecki nie od dzisiaj jest celem wielu weekendowych wycieczek. W przyspieszonym, porannym pociągu Kolei Śląskich z Katowic do Zwardonia , którym jechałem w jeden z jesiennych weekendów, naliczyłem około 20-25 rowerzystów i dużo większą liczbę pieszych wędrowców – wszyscy byli przyjemnie podekscytowani rozpoczynającym się właśnie weekendem na szlaku. Co warte odnotowania, liczba wiezionych w pociągu rowerów, będąca większą od liczby uchwytów, nie stanowiła żadnego problemu dla konduktora Kolei Śląskich. Zupełnie odwrotnie niż dzieje się to chociażby w pociągach nieprzyjaznej Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, zarządzanej przez Szybką Kolej Miejską w Trójmieście.
Rowerem wokół zalewu Nowa Bystrzyca na Słowacji
Jak to w każdym pociągu w góry, turystyczna przygoda zaczyna się na długo przed osiągnięciem celu. Niewiele trzeba, by nieznani sobie pasażerowie stali się kolegami – wystarczy pytanie o opinię na temat używanego sprzęt czy producenta sakwy leżącej na półce. A za oknem pojawiają się pierwsze wzniesienia, pociąg zwalnia i zaczyna powoli piąć się w górę. Idealnym tłem dźwiękowym dla pierwszych górskich krajobrazów widzianych za oknem są życzenia urodzinowe, składane po śląsku przez starszego pana koledze. Mam wrażenie, że cały wagon uśmiecha się mimo woli pod nosem pod wpływem tego urodzinowego ciepła. Za oknem mija jeszcze i pociąg powoli zbliża się ku docelowej stacji.
Droga rowerowa nad Bystrzycą – po prawej w dole
Rajcza – na trasie Galicyjskiej Kolei Transwersalnej
Razem ze mną w Rajczy wysiada ekipa ochotników do sprzątania gór. Wspólnie pokonujemy most na Sole prowadzący do centrum wsi. Za chwilę stoję w centralnym punkcie Rajczy, a nad nim góruje wieża kościoła św. św. Wawrzyńca i Kazimierza Królewicza – sanktuarium Matki Bożej Kazimierzowskiej z obrazem ofiarowanym mieszkańcom Rajczy przez króla Jana Kazimierza w XVII wieku. Wysiadając na drugiej kolejowej stacji w Rajczy obejrzeć można dawny budynek dworca kolejowego Galicyjskiej Kolei Transwersalnej – linii o przebiegu równoleżnikowym biegnącej przez tereny górskie ze słowackiej dzisiaj Czadcy do ukraińskiego Hosiatyna.
W centrum Rajczy
Sól – solne studnie i dzwonnica loretańska
Moja pętla po polsko-słowackim pograniczu z Rajczy wiedzie mnie na zachód najkrótszą drogą do słowackiej granicy – przez Sól doliną Słanicy . Wieś zwie się tak zupełnie nieprzypadkowo – jeszcze na początku XIX wieku wydobywano tutaj sól. Do dziś pozostały zaledwie dwa źródła. Przypominające studnie ujęcia znajdują się przy głównej drodze i jadąc przez Sól nie sposób ich nie zobaczyć. Interesujące, że tutejsze źródła należą do tych o najwyższej zawartości solnego minerału w całych Karpatach. Kilkaset metrów przed drewnianymi studniami stoi oryginalna dzwonnica. Kiedyś służyła – wraz z innymi podobnymi obiektami – do odganiania burzy. A raczej – jak wierzono – burzowych płanetników, czyli postaci odpowiedzialne za stan pogody i zjawiska atmosferyczne.
Studnie solankowe w Soli
Przełęcz Graniczne z trasą dla narciarzy biegowych
Droga przez Sól wkrótce stronym odcinkiem dociera na Przełęcz Graniczne (po słowacku Vreščovské sedlo), nazywaną także Przełęczą Wrzeszczowską . To właśnie tędy początkowo planowano poprowadzić Galicyjską Kolej Transwersalną z Żywca do Czadcy. Przed długim zjazdem z polsko-słowackiej granicy w kierunku Oszczadnicy z przyjemnością odnotowuję, że wzdłuż granicy nasi słowaccy sąsiedzi poprowadzili jedną z tras Kysuckiej Magistrali Narciarskiej . Z takimi widokami i jednak dość łagodnymi wzniesieniami tereny te muszą być bardzo przyjemną scenerią dla narciarstwa biegowego.
Oszczadnicka Zielona Droga
Oszczadnica pod masywem Wielkiej Raczy
Jeśli zamiast weekendowego wyjazdu myślicie o tym, by zatrzymać się gdzieś po drodze na dłużej, wspomniana wcześniej Oszczadnica może być jednym z tych miejsc. Z rozwiniętą bazą noclegową leży dokładnie pod masywem Wielkiej Raczy . Latem do dyspozycji turystów jest jeden z wyciągów, oddalony o kilka kilometrów od wsi. A jeśli jednak interesuje Was tylko rower, to właśnie przez okolice Oszczadnicy warto przejechać Oszczadnicą Zieloną Drogą – drogą rowerową, która równoległymi drogami rowerowymi i publicznymi odsunie Was na kilka kilometrów od głównej szosy biegnącej w kierunku Krasna nad Kisucą. I choć w wielu miejscach trasie daleko do rowerowch standardów, bardzo lubię tego typu lokalne usprawnienia rowerowe.
Przełęcz Graniczne od polskiej strony
Zobaczyć mamuta w Kraśnie nad Kisucą
Niepozorne słowackie Krasno nad Kisucą ma do zaoferowania przynajmniej dwie atrakcje. Pierwszą jest… mamut, wystawiony w tutejszym muzeum okręgowym. Mamut jest naturalnie tylko rekonstrukcją, ale już jego ząb trzonowy, który znaleziono w pobliskiej rzece jest zupełnie prawdziwy. Muzeum jest cześcią Muzeum Kisuckiego w Czadcy, do którego należy także leżący na mojej trasie skansen w Vychylovce – Muzeum Wsi Kysuckiej. Uwaga – jest zamknięte w soboty, stąd wyżej zaledwie zdjęcie zdjęcia mamuta.
Mamut w Krasnem nad Kisucą
Ponad dwadzieścia kilometrów Bystrzyckiej Magistrali Rowerowej
Tą drugą atrakcją Krasna, która w mojej rowerowej trasie po Beskidzie Żywieckiem i Kisucach odegrała niebagatelną rolę jest początek – a jakże – drogi rowerowej z Krasna aż do Nowej Bystrzycy. Ponad dwadzieścia kilometrów drogi rowerowej prowadzi po trasie dawnej Kisucko-Orawskiej Kolejki Leśnej, która w swoim najlepszym okresie miała długość aż 110 kilometrów. Jej główna linia łączyła wtedy Oszczadnicę na Kisucach ze wsią Lokca na Orawie. Wąskotorowe wagoniki z drewnem jeździły tutaj do 1971 roku, a od 2012 dzięki wsparciu dotacji z Unii Europejskiej latem jeżdżą tędy rowerzyści, a zimą dzięki przygotowaniu trasy ratrakiem biegają po niej narciarze biegowi.
Bystrzycka Magistrala Rowerowa przed Starą Bystrzycą
Bystrzycka Magistrala Rowerowa między Krasnem a Nową Bystrzycą prawie w całości biegnie po prawym brzegu Bystrzycy, podczas gdy wszystkie mijane miejscowości znajdują się po przeciwnej stronie rzeki. Długimi odcinkami jedziemy więc śladym dawnej kolei z widokiem na rzekę i okoliczny łagodny górski krajobraz. Jak to bywa u naszych południowych sąsiadów, na rowerowej drodze spotkać można wszystkie pokolenia rowerzystów – od tych w rowerowych przyczepkach po 70-latków ubranych w rowerowe stroje – miło patrzyć! Trasie oczywiście towarzyszy rowerowo-turystyczna infrastruktura – są miejsca wypoczynku, tablice informacyjne – także po polsku, a także kilka estetycznych rowerowych mostów.
Droga rowerowa nad Bystrzycą na Słowacji
Stara Bystrzyca i jedyny zegar astronomiczny na Słowacji
Zdecydowanie wartym uwagi miejscem przy drodze jest wieś Stara Bystrzyca . Tani, choć wciąż przyjemny hotel, przed nim na nowo zaaranżowany park św. Floriana, pyszne lokalne jedzenie w restauracji, ale przede wszystkim “Slovenský orloj” – jedyny na Słowacji zegar astronomiczny umieszczony na oryginalnie przygotowanej elewacji jednego z budynków w nowo urządzonym centrum wsi – powodują, że bezwzględnie należy zjechać tutaj z Bystrzyckiej Magistrali Rowerowej. Jeśli to będzie sobota – bądźcie czujni, we wspomnianym hotelu może odbywać się wesele. Za to rano ulice wsi mogą pozastawiać stragany z lokalnymi wyrobami – w tym tradycyjnymi ciasta i swojskim winem.
W centrum Starej Bystrzycy
Slovenský orloj zasługuje na dużo więcej uwagi. Po przyjrzeniu się niezwykłemu budynkowi można dostrzec, że centralną część zajmuje… sylwetka Matki Boskiej od Siedmiu Boleści, patronki Słowacji . Ta największa drewniana rzeźba na Słowacji została wykonana w gontowej konstrukcji dachu. Sześć rzeźb z brązu przedstawia ważne dla Słowacji postaci – po połowie reprezentujące środowiska katolickie i ewangelickie. Siedem ruchomych rzeźb z drewna topoli przedstawia słowackich świętych – wszystkie są autorstwa lokalnych rzeźbiarzy. Zegar astronomiczny został wykonany wedle wszystkich kanonów astronomicznej sztuki i zgodnie z położeniem geograficznym Starej Bystrzycy. A jeszcze są dzwony bijące o pełnych godzinach i wnętrze informacji turystycznej wykonane w efektowny sposób i puszczany z głośników tekst opowiadający o miejscu – ten ostatni niestety tylko po słowacku. To na pewno najbardziej niezwykłe miejsce na trasie.
Slovenský orloj – zegar astronomiczny w Starej Bystrzycy
Vycholovka – Muzeum Wsi Kisuckiej i zabytkowa kolej
Ze Starej Bystrzycy po świetnej drodze rowerowej niedaleko jest już do Nowej Bystrzycy. Tu można albo wybrać wariant podobny do mojego i zobaczyć obydwa miejsca o których zaraz napiszę lub – nie polecam – tylko jedno. Pierwszym jest Muzeum Wsi Kisuckiej w Vycholovce . Sam skansen należy zaliczyć do raczej skromnych obiektów i bywalcy polskich skansenów mogą się czuć odrobinę zawiedzeni. Zobaczyć można tutaj między innymi młyn wodny, karczmę i charakterystyczną białą kaplicę Marii Panny Różańcowej, tak bardzo podobną do cerkwi . Ciekawszy może okazać się zachowany fragment wspomnianej wcześniej leśnej wąskotorowej linii kolejowej. Goście w ramach biletu wstępu do skansenu mają okazję przejechać się otwartym wagonikiem na teren zabytkowej stacji, na której rozpoczyna się spacer po terenie muzeum. Wartość zachowanego kolejowego dziedzictwa ma być tak duża, że Słowacy proponują umieszczenie go na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
Zabytkowa kolej w skansenie w Vychylovce
Trasa rowerowa wokół zalewu Nowa Bystrzyca
Tym drugim miejscem do którego odwiedzenia bardzo zachęcam jest zalew Nowa Bystrzyca – a raczej trasa rowerowa prowadząca wokół niego. Zalew powstał w wyniku spiętrzenia wody zaporą niedaleko Nowej Bystrzycy. To właśnie między innymi z tych terenów pochodzą obiekty w skansenie w Vycholovce – przeniesiono je przed zalaniem wodą dawnych wsi. A rowerowa trasa – zachwyca. Może nie nawierzchnią, która jest po prostu leśną drogą, częściowo utwardzaną, częściowo podniszczoną przez ciężki leśny sprzęt, choć na szczęście przejezdną nawet turystycznym rowerem z kompletem sakw. Ale zachwyca widokami na otoczoną lasem turkusową toń sztucznego jeziora. Zachwyca ciszą. W mojej marszrucie zmieścił się tylko jej północny fragment, a mapa dróg rowerowych regionu Małej Fatry i Kisuc i moje zdjęcia z powietrza pokazują wyraźnie, że jest tam sporo więcej rowerowej przyjemności niż tylko ta, która mnie spotkała.
Zalew Nowa Bystrzyca – widok na zaporę
Ujsoły – izba regionalna zamiast baru
Zaraz po długim zjeździe z dawnego polsko-słowackiego przejścia granicznego wjeżdżamy do wsi Ujsoły , a w niej wita nas dawny budynek lokalnego… baru, zaadaptowany przez Koło Gospodyń Wiejskich i ujsolską Radę Sołecką. Dzisiaj mieści się w niej izba regionalna, prezentująca tradycyjny wystrój wnętrza góralskiego domu, a także dawne sprzęty będące jeszcze niedawno w użytku w Ujsołach i Beskidzie Żywieckim. Prace nad miejscem trwały 10 lat – finansowana ze środków Unii Europejskiej izba została oficjalnie otwarta w 2010 roku. Niedaleko dalej znajduje się kolejny obiekt, który może stać się urozmaiceniem Waszej wycieczki – to Geopark w Glince . Myląca nazwa niestety nie oznacza tego, co przyjęło się na świecie rozumieć pod tym pojęciem. Geopark w Glince to park aktywnej rozrywki z parkiem linowym, ściankami do wspinaczki, kąpieliskiem.
Izba regionalna w Ujsołach
Pod smutnym pałacem w Rajczy
Niedaleko centrum Rajczy znajduje się pałac o bogatej historii. Dzięki jednemu z właścicieli – zaangażowanego w rozwój muzycznej Młodej Polski Eugeniuszowi Lubomirskiemu – miejsce to gości między innymi Karola Szymanowskiego i Artura Rubinsteina. W tym samym okresie książe Lubomirski prowadzi tu znaną hodowlę koni wyścigowych. Dziś do świetności tamtego okresu wiele brakuje. Kolejny właściciel książę Karol Stefan Habsburg z Żywca przekazał pałac na cele sanatoryjno-lecznicze, a w okresie wojennym rezydowali tu zarówno żołnierze Wehrmachtu, jak i Armii Czerwonej. Dziś w budynku mieści się Zakład Opiekuńczo-Leczniczy, a zwiedzając otoczenie pałacu mamy okazję natknąć się na jego pensjonariuszy, ciekawych położonego za pałacowym murem świata.
Jeszcze Hala Lipowska, Krawców Wierch i Rysianka
Po powrocie do Polski warto rozważyć przynajmniej trzy możliwości urozmaicenia pobytu w Beskidzie Żywieckim. Pierwsza to wjazd górską stokówką do bacówki na Krawców Wierch. Druga propozycja, trochę dłuższa, to wycieczka na Halę Lipowska przez Złatną. Na rowerze można dotrzeć nawet na Rysiankę. Jeśli jeszcze dołożyć do tego podobną wycieczkę w kierunku Wielkiej Raczy po stronie słowackiej, na polsko-słowackim pograniczu można cieszyć się pięknymi górskimi klimatami. I w dodatku nie trzeba rozpoczynać ani kończyć trasy w Rajczy. Kilka kilometrów od niej leży znana Milówka – są tacy, którzy tam za każdym razem wracają. A całą rowerową pętlę wokół Wielkiej Raczy można także poszerzyć o Zwardoń – choć na mnie skutecznie podziałała perspektywa oddalenia się od miejscowości drogą właśnie przez przełęcz Graniczne. Pewne jest jedno – okolica to piękna na rowerowy wypad!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS