A A+ A++

Dla tych, którzy nie czytali poprzedniego artykułu. Dawid Niesłańczyk z Rybnika i Magda Klapuch z Łazisk postanowili wyruszyć w podróż pełną przygód. Zrezygnowali z samochodu czy samolotu na rzecz dwóch kółek. Najpierw pokonali 6400 kilometrów jadąc rowerami przez Europę. W połowie marca byli już w Stanach Zjednoczonych. Z Nowego Jorku dojechali do Chicago »„Bele na kole”, czyli nasi przejechali rowerami 8600 km przez Europę, USA i dotarli do Chicago!«

Podróż przez kraj niedźwiedzi. Komarów tyle, że „Mazury się chowają”

Odpoczynek naszych podróżników nie trwał za długo, już 20 maja przekroczyli amerykańsko-kanadyjską granicę Walpole-Algonac.

Zobacz także

Jazdę zaczęliśmy od Ontario, spędziliśmy tam 2 miesiące. To ogromna prowincja, spędziliśmy tam dwa miesiące. Ten region Kanady od początku nas testował. Najpierw były miasta i miasteczka. Poznaliśmy w nich Polaków. Gdy już wyjechaliśmy z „cywilizacji”, zaczęły się lasy, w których kryły się komary, meszki, muchy, czarne muchy. Cały czas coś wokół nas latało, bzyczało. Musieliśmy ubierać się w dodatkowe ciuchy, moskitiery i rękawiczki. Trzeba dodać, że było już wtedy gorąco, temperatura dochodziła do 30 stopni Celsjusza – wspomina Dawid Niesłańczyk.

Magda Klapuch trochę żartem, trochę serio dodaje, że pojawiały się spadki euforii.

Rekompensowała to niesamowita przestrzeń. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy. Przed nami było wiele kilometrów, które człowiek ma tylko dla siebie – zauważa.

Niewielu ludzi dało się zauważyć jadąc przez lasy. Niewiele było też dróg asfaltowych.

W tym kraju rowerzysta może jeździć po autostradzie. Dlatego mają zgodę na jazdę poboczem drogi. Też musieliśmy podróżować w taki sposób, bo nie było tras do wyboru. I tak jechaliśmy autostradą, tuż obok pędziły ciężarówki. Przypominały bardziej małe pociągi z dwoma naczepami – dodaje Magda Klapuch.


Facebook/Bele na kole

Nasi podróżnicy mieli też przygodę z niedźwiedziem. Stało to się jeszcze w Ontario.

Misiek „zaatakował” raczej nasze rowery niż nas samych. W Kanadzie jest taka zasada, że sakwę z żywnością trzeba szczelnie zamykać i wieszać na drzewie, z dala od niedźwiedzi. Odpoczywaliśmy pewnego dnia w miejscu mocno turystycznym. Kręcili się ludzie. Sakwę zostawiliśmy przy rowerach. Następnego dnia rano obudził nas dźwięk przewracających się rowerów. Myśleliśmy, że to szopy, a tu patrzymy – dwa niedźwiedzie. Jeden już dobierał się do sakwy – śmieje się rybniczanin.

W tym przypadku wystarczył dźwięk gwizdka.

Miśki nie zdawały sobie sprawy, że ludzie są tak blisko. Od razu uciekły w las. To niemożliwe, jak taka kupa futra potrafi zasuwać – zauważa Dawid.

Z kolei Magda zaznacza, że niedźwiedzie nie szukają kontaktu z człowiekiem.

Jasne, są przypadki ataków na ludzi, ale słyszałam, że w skali roku dochodzi do nich 5-10 razy. Patrząc na to, jak wielkim krajem jest Kanada – to znikoma liczba – dodaje.


Facebook/Bele na kole

Ogromna przestrzeń daje radość i zmartwienia

Nasi podróżnicy zwrócili uwagę na coś, czego nigdy nie doświadczymy w Polsce. To zresztą dotyczy każdego kraju w Europie. Mowa o wolnej przestrzeni – z jednej strony zachwycającej, z drugiej przytłaczającej człowieka.

Na szczęście nie było problemów ze sprzętem. Doposażyliśmy się w Toronto, gdzie spotkaliśmy Polaków. Powiedzieli nam, z czym musimy się zmierzyć. Usłyszeliśmy, że jak wyjedziemy z miasta, to do najbliższego sklepu rowerowego będziemy mieli 1,5 tys. kilometrów. Jak w Rybniku złapiesz „kapcia”, to najwyżej dojedziesz do Wodzisławia, by kupić dętkę. Tu nie ma takiej opcji – wyjaśnia rybniczanin.

Rowery się nie psuły, problem był jednak ze zdrowiem. Magda wyjechała z Ontario z pamiątką na ciele – kleszczem.

Miałam dziwne objawy, ból głowy. Musieliśmy wrócić do miasteczka. Dobrze, że zauważyłam kleszcza. Jakbyśmy wyjechali w trasę, to byłby większy problem – zauważa podróżniczka.


Facebook/Bele na kole

Para przyznaje, że inne poczucie odległości ich zafascynowało.

Rowerzyści w Kanadzie są tylko turystami. Trzeba mieć własny samochód, bez tego zginiesz – z głodu, czy z zimna. Dlatego ludzie w Kanadzie żyją w zgodzie, jak coś się stanie, to możesz liczyć na sąsiada. Nie pojedziesz przecież szybko do szpitala, który jest oddalony o np. 500 kilometrów – dodają.

Smak syropu klonowego

Na co w szczególności zwrócili uwagę nasi podróżnicy? Przede wszystkim chwalą Kanadyjczyków za utrzymywanie otoczenia w czystości.

Edukacja w Kanadzie jest na znacznie wyższym poziomie. Ludzie nie śmiecą, co zauważyliśmy np. w USA. Kanadyjczycy są fantastyczni, przyjaźni, na każdym kroku chcą pomóc. To kraj, który powstał dzięki emigrantom, widać tu różnorodność kulturową – mówi Magda.

Pytając o Kanadę, nie mogliśmy też poruszyć kwestii syropu klonowego. Ten leje się strumieniami.

Zauważyliśmy rurki ciągnące się z od drzew do beczek. Ściągają bardzo dużo soku. Ma on inny smak niż ten, który kupują Polacy w marketach. Jest świeży, naturalny, mniej słodki. Osobiście ten w Kanadzie bardziej mi pasuje. Ludzie leją go do praktycznie wszystkiego. Musi być w herbacie i na naleśnikach. Na półkach sklepowych występuje w wielu rodzajach – śmieje się Dawid.

Para zwróciła uwagę na jeszcze jedną rzecz. W trakcie podróży napotykali na wielu Ukraińców.

Dziękowali nam – Polakom za pomoc w ich kraju. Płakali ze wzruszenia. To był dla nas lekki szok. Nawet po drugiej stronie świata obraz Polaków uległ przeobrażeniu, na plus oczywiście. Nawet Amerykanie i Kanadyjczycy patrzą na Polskę z uznaniem i dużym wrażeniem – dowiadujemy się.


Facebook/Bele na kole

Nadal im mało!

– Czyli co, wracacie już do Polski? – pytamy Magdę i Dawida.

– W żadnym razie. Jedziemy dalej, w stronę Kalifornii – śmieje się rybniczanin.

Przygoda naszych podróżników trwa więc dalej. Po dotarciu na zachodni brzeg Kanady w Victorii, skierowali swoje rowery na południe i już są w USA.

– Nie macie już dość? – nie odpuszczamy.

– Rzecz w tym, że nie. Apetyt rośnie w miarę jedzenia – mówi wesoło Magda. Co prawda, czuliśmy małe zmęczenie psychiczne i fizyczne, jak dotarliśmy nad Ocean Spokojny, ale dzięki Polonii mogliśmy odpocząć, poukładać dalsze plany. Zapadła decyzja – pedałujemy dalej – dodała nasza rozmówczyni.


Facebook/Bele na kole

Magda i Dawid pokonali już na rowerach ponad 17 tys. kilometrów – łącznie, biorąc pod uwagę Europę, USA i Kanadę. W tym ostatnim kraju spędzili 5 miesięcy. Aktualnie przemierzają stan Oregon w USA.

Jedziemy w kierunku Meksyku, co dalej? To tajemnica – uśmiecha się Dawid.

Postępy naszych podróżników możecie śledzić na ich fanpage’u – Bele na Kole.

Marzy Wam się taka podróż jak naszym rozmówcom? Piszcie śmiało!

Tagi:
Bele na kole,
Dawid Niesłańczyk,
Magdalena Klapuch,
rowery,
Kanda,
Europa,
USA,
Chicago,
Nowy Jork,
Paryż,
Holandia,
rowerem przez Kanadę,
rowerem przez Europę,
rowerem przez USA

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułIran planuje przekazanie Rosji kolejnej partii dronów!
Następny artykułNa Powązkach trwa 48. kwesta na rzecz renowacji zabytków