Od kilku dni kolejne branże w kolejnych miastach ogłaszają, że będą się otwierać, nie patrząc na to, że obowiązują zakazy wprowadzone przez rząd.
W kolejnych miastach otwierają się kolejne lokale i kluby, w innych zapowiadają otwarcie – jak w Poznaniu, gdzie uruchomienie zapowiedziano na 1 lutego. Jak informuje money.pl, otwarcie w najbliższym czasie zapowiedziały już branże gastronomiczna, hotelarska, rozrywkowa, fitness, a także właściciele stoków i wyciągów narciarskich. Nie chcą dostawać mandatów, ale nie mają już z czego żyć i to jest dla nich jedyna i ostatnia szansa, by zarobić na chleb.
Narastający ferment zamkniętych branż wywarł wpływ na rząd. I mimo że kilka dni temu premier Morawiecki zapowiedział przedłużenie obostrzeń do końca stycznia, to jak uważają dziennikarze RMF FM i “Super Expressu” dalszych obostrzeń nie będzie, a zacznie się luzowanie. Nieprzypadkowo akurat tego dnia, w którym gastronomia w Poznaniu i w wielu innych miastach zapowiedziała otwarcie.
W lutym mają zostać otwarte sklepy w galeriach handlowych, a po nich – hotele. Jednak co do gastronomii, siłowni i klubów fitness premier podobno pozostaje nieugięty i chce je odmrozić dopiero na wiosnę.
Gastronomia nie zamierza jednak tyle czekać – bo większość lokali, jak twierdzą ich właściciele, nie dotrwa do tego czasu. Do buntu zachęcił ich wyrok sądu, który uznał, że fryzjer z Prudnika nie musi płacić 10 tys. złotych kary nałożonej przez sanepid, za to, że prowadził działalność w kwietniu. Zakaz działalności gospodarczej, a to jedna z podstawowych swobód, nie może być wprowadzony rozporządzeniem – musi być stosowna ustawa o stanie klęski żywiołowej. Tej jednak Sejm nie uchwalił, więc nie ma podstaw prawnych, by ograniczać przedsiębiorcom takim jak fryzjer z Prudnika, konstytucyjne prawa i wolności.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS