Wolność słowa to nie tylko prawo do głoszenia własnych poglądów, ale również odpowiedzialność za to, co i do kogo się mówi. Beata Pawlikowska, wypowiadając się o leczeniu depresji, najwyraźniej o tym zapomniała. Nie pierwszy raz.
Beata Pawlikowska, dziennikarka i podróżniczka, powoli słynna jest z tego, że zna się praktycznie na „wszystkim”, od podróżowania, przez gotowanie, uzdrawianiu międzyludzkich relacji na medycynie kończąc. Kilka lat temu wygłosiła teorię na temat genetyki, której nie powstydziłby się Trofim Łysenko, stalinowski agronom, odrzucający prawa dziedziczności, a przypisując nieograniczone możliwości przekształcania organizmów metodą zmian środowiskowych, w tym przemianę odmian jarych w ozime pod wpływem warunków środowiska.
Zobacz: Katastrofa śmigłowca na Ukrainie. Sprawdzane są te hipotezy
Pawlikowska: DNA, RNA, geny i toksyny
Idąc jego śladem, Beata Pawlikowska powiedziała tak: „Toksyny z jedzenia, powietrza, wody, stres, strach mogą spowodować uszkodzenia DNA i nieprawidłowe odczytywanie genów. Ruch na świeżym powietrzu, zdrowe pożywienie, sen, medytacja, modlitwa mają pozytywny wpływ na cały organizm, wspierają prawidłowe funkcje wszystkich komórek i prawidłową transkrypcję genów. Potwierdzają to badania naukowe”.
Do dzisiaj jednak nie udało się udowodnić prezentowanych przez Beatę Pawlikowską zależności, a transkrypcja, czyli proces syntezy RNA na matrycy DNA albo inaczej przepisywanie informacji zawartej w DNA na RNA, odbywa się dzięki polimerazie RNA. To enzym, jak dotąd wydający się nie mieć związków ze snem, modlitwą i medytacją.
Tym razem Beata Pawlikowska opublikowała film, w którym rozprawia się z lekami antydepresyjnymi. Na początku nagrania asekuracyjnie zaznacza: „Nie jestem lekarzem, nie zalecam niczego. Zadaniem dziennikarza jest przekazywanie informacji, które mogą być niedostępne opinii publicznej i mogą nawet naruszać istniejący sposób myślenia i postępowania w danej sprawie. Przedstawiam fakty. Sami zdecydujecie, co z tymi faktami zrobić”.
Problem w tym, że autorka wypowiadając się w tak ważnej sprawie, jak zdrowie i życie ludzi, wybiórczo dobrała i zinterpretowała badania, a w wielu przypadkach omawiając je przytacza dane, których nie zawierają. Nieszczęście polega również na tym, że film ma przypominać materiał naukowy, a wiele w nim nieprawd, przekłamań i manipulacyjnego przedstawiania dawno stwierdzonych faktów.
Celebrytka groźnie o lekach
Beata Pawlikowska mówi: „Leki przeciwdepresyjne mogą wywołać długotrwałe objawy odstawienia (73,5% osób), dysfunkcje seksualne (71,8%), przyrost masy ciała (65,3%), zobojętnienie emocjonalne (64,5%) i uzależnienie (43%)”. To dane znane od lat, lekarz przepisujący leki uprzedza o tym pacjenta, a o wszystkim można też przeczytać w ulotce. dołączanej do opakowania.
Kolejna śmiała tez brzmi: „Leki przeciwdepresyjne to substancje psychoaktywne, które zmieniają działanie mózgu”.
– I oczywiście, że leki stosowane w leczeniu depresji zmieniają działanie mózgu i w potocznym tego słowa rozumieniu muszą wpływać na emocje, bo taka jest ich rola, ale nie w taki sposób jak opisuje to autorka – wyjaśnia Salonowi24 dr hab. Jarosław Woroń, jeden z najwybitniejszych europejskich farmakologów, autor ponad 500 prac naukowych m.in. z zakresu farmakologii klinicznej, farmakoterapii i psychofarmakologii, członek Rady Naukowej Polskiego Towarzystwa Bezpiecznej Farmakoterapii oraz Europejskiego Towarzystwa Farmakologii Klinicznej.
– Mają zmieniać funkcjonowanie po to by pomóc choremu. Tylko trzeba je dobrać do fenotypu, w dużym skrócie, do charakteru depresji. I farmakoterapii nie można oczywiście ordynować w oderwaniu od całokształtu życia pacjenta i przyczyn depresji.
Pawlikowska z radami “medycznymi”
Kolejna „odkrywcza” teza Beaty Pawlikowskiej to: „Nie wiadomo, jaka jest przyczyna depresji (ani schizofrenii ani innych chorób umysłowych)”. Wystarczy wpisać do przeglądarki hasło „przyczyny depresji” by z prac popularnych, ale też naukowych dowiedzieć się, że nie udało się jednoznacznie ustalić przyczyn tej choroby.
Dr Piotr Gałecki Klinika Psychiatrii Dorosłych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi pisze, że liczne badania nad przyczynami depresji doprowadzają do rozwijania nowych i badania już znanych hipotez depresji. „Należy tutaj wymienić między innymi monoaminergiczną teorię depresji, u której podłoża leży niedobór amin biogennych noradrenaliny i serotoniny, a po modyfikacji także dopaminy, hipotezę zaburzeń plastyczności neuronalnej, hipotezę depresji jako syndromu niskiego stężenia melatoniny, cynku, teorię mówiącą o istotnym znaczeniu w rozwoju depresji dysfunkcji tarczycy”. Jest jeszcze depresja spowodowana wydarzeniami losowymi, chorobami układu krążenia i endogenna, czyli „wrodzona”. Działanie leku nie zawsze polega na chemicznym usunięciu objawów, ale czasami na wywołaniu takiego stanu chorego, który umożliwi szybsze ich ustępowanie. Wszystko zależy od tego, czy pacjent znajduje się w sytuacji rokującej poprawę, bo często jest to niemożliwe nawet przy właściwym doborze leku. Lekarze muszą odpowiedzieć na trzy pytania jaki to stan, jaka zmiana stanu pacjenta zachodzi pod wpływem leczenia i czego zmiana dotyczy? CZYTAJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS