autor: DM
Strzelam i jeżdżę – wirtualnie i w realu. Później o tym piszę – krytycznie lub z zachwytem.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Battlefield 5 dostanie swoją ostatnią aktualizację, więc DICE bierze się za BF6 na pełnych obrotach. Jaki powinien być nasz next-genowy Battlefield 6 marzeń?
Firma Electronic Arts niedawno ogłosiła zakończenie wsparcia dla gry Star Wars: Battlefront II i zapowiedziała ostatnią aktualizację Battlefielda 5. Pomijając ogromne rozczarowanie tą drugą decyzją, generalnie oznacza to, że oba oddziały studia DICE – w Sztokholmie i Los Angeles – mogą teraz maksymalnie skupić się na nextgenowej odsłonie Battlefielda zaplanowanej na 2021 rok. A zadanie mają przed sobą na pewno niełatwe, bo marka chyba jeszcze nigdy nie była w tak dużych tarapatach, jeśli chodzi o jej wizerunek. Jaki więc powinien być Battlefield 6 (o ile taki będzie tytuł nowej gry), by zatrzeć złe wrażenia po „piątce”?
Dla sporej rzeszy społeczności skupionej wokół BF-a przepis jest prosty:
– Taki nie od DICE.
– Dajcie mi Battlefielda 3, tylko z wypasioną grafiką!
Czy właśnie taki powinien być Battlefield 6?
Deweloperzy z DICE w swojej wizji II wojny światowej w BF5 niestety kompletnie rozminęli się z oczekiwaniami graczy, a do tego niepotrzebnie wdali się z nimi w słowne przepychanki. Z kolei Battlefield 3, choć nieco przyćmiony przez większą i usprawnioną „czwórkę”, dla wielu do dziś jest symbolem efektu „wow”, jaki powinna zrobić nowa odsłona kultowej strzelaniny. Czy więc rzeczywiście recepta jest tak oczywista? Chcemy po prostu współczesnych realiów i większego wsłuchiwania się w sugestie społeczności? Zastanówmy się zatem, jaki powinien być „Battlefield marzeń”, czyli gra, która zadowoliłaby jak największą liczbę fanów.
SIEDEM MILIONÓW TO MAŁO
W lutym 2019 roku Andrew Wilson z EA poinformował, że sprzedało się ponad 7,3 mln kopii BF5. Dużo, prawda? Jednocześnie dodał, że sprzedaż ta była niższa od oczekiwanej. W korporacyjnym języku oznacza to porażkę. Po sprawozdaniu finansowym, w trakcie którego mówiono między innymi o sprzedaży Battlefielda 5, ceny akcji EA spadły o 18%.
„Kości” są wciąż na stole
Za najnowszego Battlefielda będzie odpowiadać DICE i raczej nie ma opcji, by postanowiono inaczej. Oczywiście to już nie do końca to samo DICE, które zaserwowało najbardziej udane odsłony cyklu. W ostatnim czasie studio opuściło nie tylko wielu szeregowych doświadczonych pracowników, ale i kluczowe dla tej marki postacie: Patrick Bach, Robert Söderlund, a ostatnio producent całego multi – David Sirland. Pewnym pocieszeniem może być jedynie fakt, że ogólną pieczę nad DICE LA ma sprawować Vince Zampella – szef Respawn Entertainment, studia, które serwuje same udane produkcje (Titanfall 2, Apex: Legends, Jedi Fallen Order).
Trudno sobie jednak wyobrazić, by Battlefielda mogło stworzyć jakieś inne studio. Sieciowa strzelanina z czołgami, samolotami i piechotą na ogromnej mapie to spore wyzwanie, o czym przekonało się Infinity Ward, przenosząc tę formułę do Call of Duty: Modern Warfare. Ciągłe jazdy opancerzonym pojazdem po skraju mapy i wszechobecni snajperzy w trybie Ground War pokazali, jak trudno jest dobrze zaprojektować tego typu lokację i zbalansować rozgrywkę w takich trybach. A DICE ma na tym polu ogromne doświadczenie, nawet mimo glitchy w BF5 i ostatnich kontrowersji z eksperymentami z „czasem do zabicia” TTK. No i pozostaje jeszcze kwestia silnika Frostbite, który sprawia sporo problemów innym ekipom, ale tej znany jest od podszewki. Battlefield to DICE, DICE to Battlefield.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS