A A+ A++

Bateria dział samobieżnych stworzonych od podstaw przez Alfreda Beckera w 1941 roku pozostaje do dziś jedną z najciekawszych niemieckich jednostek wojskowych drugiej wojny światowej. Jej dzieje nie doczekały się niestety przez lata właściwego opracowania doce­nia­ją­cego jej unikalność. Niniejszy artykuł jest próbą zmiany tego stanu rzeczy.

Historia 15./A.R. (Artillerie-Regiment) 227, bo tak oficjalnie nazywano baterię w bezdusznej wojskowej terminologii, to jedna z wielu białych plam w historiografii drugiej wojny świa­to­wej. Pojazdy bardziej przyciągające uwagę modelarzy, graczy czy pasjonatów doczekały się rozlicznej i bogatej literatury, mierzonej w metrach i gigabajtach. Bateria Beckera pozostawała jednak gdzieś na uboczu, odgrywając rolę obowiązkowej ciekawostki w różnych opracowaniach chcących uchodzić za poważniejsze czy reprezentujące „wysoki poziom”.

Czas temu zaradzić.

Z nieskrywaną dumą prezentujemy pierwszy artykuł, który powstał dzięki naszym Subedejom, wspierającym Konflikty na Patronite.pl. Są to:

Alex B • Łukasz Paweł • wertyt wertyt • Patron anonimowy

Dzięki Waszemu wsparciu finansowemu mogliśmy zainwestować w zatrudnienie archiwisty we Fryburgu (to wzmiankowany niżej dr Napp) i uzyskanie dostępu do teczki będącej skarbnicą wiedzy o baterii Beckera.

Czytelnicy, którzy chcieliby dołączyć do grona Subedejów (lub którejś innej grupy naszych Patronów), mogą kliknąć tutaj, aby przenieść się na nasz profil na Patronite.pl.

Październikowy artykuł (to znaczy udostępniony Subedejom w październiku i opublikowany dwa tygodnie później) będzie dotyczył słynnego wodza plemion zuluskich – Czaki. Nowi Subedejowie mają czas do 5 września do północy, aby oddać głos na temat artykułu listopadowego.

Baza źródłowa – rozproszona i niepełna

Zaczynając od kwestii podstawowej: 15./A.R. 227 była bardzo niewielką jednostką, wypo­sa­żoną w działa samobieżne i pojazdy wsparcia będące efektem prac zespołu kierowanego przez Alfreda Beckera, inżyniera służącego w Wehrmachcie w charakterze artylerzysty. To on, dzięki swojemu uporowi, kontaktom i umiejętnościom, stworzył „coś z niczego”, łącząc przestarzałe niemieckie haubice z podwoziami zdobycznych brytyjskich czołgów lekkich, a następnie sam stanął na czele tej baterii podczas walk w Rosji.

Jednostka macierzysta dla 15./⁠A.R. 227, czyli 227. Dywizja Piechoty, nie wyróżniała się niczym szczególnym. Utworzona 26 sierpnia 1939 roku w ramach trzeciej fali mobili­za­cyjnej, została skierowana do osłony zachodniej granicy Rzeszy, potem brała udział w walkach w Holandii, by następnie wejść w skład niemieckich sił okupujących Francję. Na front wschodni przerzucona w końcu 1941 roku i walczyła na kierunku leningradzkim.

Stworzona przez niego bateria to jednostka o wyjątkowej historii narodzin, wypo­sa­żona w unikatowy w skali Wehrmachtu sprzęt, jednak nie przełożyło się to na zwiększoną uwagę ze strony ówczesnej propagandy. Późniejsze działania Beckera traktowano już zupełnie inaczej, niemniej jego „pierworodne dziecko” ówcześni reporterzy i fotografowie traktowali po maco­szemu, co przełożyło się na relatywnie niewielką liczbę fotografii pojazdów baterii.

Z punktu widzenia historii baterii od początku 227. Dywizji ważniejsze jest to, jak skończyła. Na przełomie 1944 i 1945 roku poniosła znaczne straty w Kurlandii. Jej pozostałości, ewakuowane drogą morską, brały udział w walkach w Borach Tucholskich. 27 marca 1945 roku jednostkę rozwiązano, a pozostały personel włączono do 83. Dywizji Piechoty, która znalazła swój koniec na Helu. Taki rozwój wypadków nie sprzyjał zachowywaniu się dokumentacji, ograniczając jednocześnie pulę osób mogących spisać wspomnienia po zakończeniu działań wojennych czy po wyjściu z radzieckich obozów. Na szczęście ocalała pula materiałów pozwala na opisanie historii 15. baterii, choć istnienie pewnych luk jest niestety nieuniknione.

Większa część pojazdów baterii podczas zbiórki.

Podstawowym zbiorem będącym kamieniem węgielnym niniejszej pracy są zachowane dokumenty 227. Dywizji, udostępnione w formie cyfrowej przez National Archives and Records Administration. Nie jest to jednak zbiór całkowity. Akta sięgają wyłącznie do 1943 roku, poszczególne teczki są niekiedy niekompletne, a część zbioru dotycząca 1940 roku została uszkodzona przez ogień. Cały czas trzeba też pamiętać, iż z perspektywy dywizji pojedyncza bateria była wyłącznie kolejnym kółkiem zębatym w większym mechanizmie. Na szczęście w dokumentach znajdują się raporty dotyczące najważniejszych działań bojowych 15. baterii.

Interesującym uzupełnieniem powyższego zbioru są zdobyczne dokumenty niemieckie, udostępniane w ramach niemiecko-rosyjskiego projektu digitalizacji niemieckich doku­mentów znajdujących się w archiwach Federacji Rosyjskiej, „Bestand 500”. Kompletność czy stan zachowania dokumentów udostępnionych w ten sposób nie są idealne, niemniej badaczowi nie przystoi narzekać na akta pozyskiwane w trakcie pracy wykonywanej przy własnym biurku.

Last but not least, w archiwum wojskowym we Fryburgu znajdują się dokumenty zwią­zane z przebiegiem służby Alfreda Beckera, łącznie z historią 15.⁠/⁠A.R. 227. Niestety, wiele z nich nie jest podpisanych, część jest uszkodzona, wydaje się również, iż tenże zbiór skorzystałby wiele na wartości i przej­rzys­tości, gdyby któryś z miejscowych archiwistów poświęcił trochę czasu na uporządkowanie poszczególnych kart. Biorąc jednak pod uwagę liczbę zachowanych doku­men­tów związanych z historią baterii, powyższe materiały są bezcenne. Chciałbym też, korzystając z okazji, podziękować panu doktorowi Niklasowi Nappowi za pomoc w uzyskaniu dostępu do tych dokumentów.

Akta 227. DP dotrwały do naszych czasów w częściowo uszkodzonym stanie.
(T315 R1699, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Jak więc widać, dostępna baza źródłowa jest niepełna i wyrywkowa, a część zacho­wa­nego materiału jest uszkodzona i częściowo nieczytelna. Trudno. Mając na uwadze wszystko powyższe, wypada jednak stwierdzić, iż informacje znalezione w tych jakże niedoskonałych źródłach pozwalają na wyjaśnienie niektórych wątpliwości krążących wokół historii 15.⁠/⁠A.R. 227.

Becker idzie na wojnę – Holandia 1940

Aby zrozumieć, jakim cudem zezwolono pojedynczemu oficerowi na rozpoczęcie samo­dziel­nego programu przekształcania zdobycznego sprzętu w działa samobieżne, musimy przyjrzeć się 227. Dywizji Piechoty podczas walk w Holandii i samemu Beckerowi.

227. DP, jak już wspomniano, była dywizją utworzoną relatywnie późno i wyposażoną w to, co zasadniczo było pod ręką. Zarówno ludzie, jak i sprzęt nie byli najwyższej jakości, niemniej jednostka ta nadawała się do użycia na mniej istotnych, drugorzędnych kierunkach.

Jednym z największych problemów trapiących 227. DP podczas walk w Holandii był dotkliwy brak pojazdów mechanicznych. Niedobory występowały dosłownie wszędzie, od jednostek rozpoznawczych po piekarnię polową. Dywizja była po prostu zbyt wolna, by nadążyć za rozwojem wydarzeń. Częściowym rozwiązaniem stało się doraźne wcielanie do służby zdobycz­nych ciągników i ciężarówek, a nawet pojazdów opan­ce­rzo­nych. Takie działanie pozwoliło na doraźne sformowanie improwizowanego oddziału przedniego (Vorausabteilung), stano­wią­cego zme­cha­ni­zo­waną szpicę natarcia dywizji. Jednym z oficerów zaangażowanych w pozyskiwanie i wdrażanie zdobycznych pojazdów do użytku w dywizji był Alfred Becker.

Podstawowe uzbrojenie dział samobieżnych Beckera – lekka haubica polowa wzór 16 kalibru 105 mm.
(Robert Sennecke via Narodowe Archiwum Cyfrowe)

Becker przyszedł na świat 20 sierpnia 1899 roku w Krefeldzie, opodal Düsseldorfu. Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, zgłosił się 17 sierpnia 1914 roku na ochotnika do wojska. Mimo młodego wieku, został przyjęty i skierowany do Strasburger Feld-Artillerie-Regiment No. 84, jednostki wyposażonej w haubice F.H.98/09 kalibru 105 milimetrów. Pozostał w niej aż do 3 marca 1919 roku, kończąc służbę jako weteran odznaczony Krzyżem Żelaznym II i I klasy. Dwudziesto­lecie międzywojenne spędził równie intensywnie, uzupełniając wykształcenie (został inżynierem budowy maszyn) i próbując swych sił w przemyśle.

Alfred Becker ponownie przywdział mundur 28 sierpnia 1939 roku. Tym razem trafił do 227. Pułku Artylerii, z którym wkroczył w kolejną wojnę światową.

Patrząc na powyższe, łatwiej zrozumieć, dlaczego to właśnie on zajął się najpierw pozys­ki­wa­niem zdobycznych samochodów i ciągników, a potem, po zakończeniu walk na Zachodzie w 1940 roku, konwersją pojazdów pancernych. Becker był doświad­czo­nym artylerzystą i inżynierem, z doświadczeniem i kontaktami w przemyśle, służącym w jednostce, której dowództwo nie miało nic przeciwko korzystaniu z mechanicznych łupów wojennych. Nawet jednak w tak sprzyjających warunkach potrzebny był pewien łut szczęścia. Becker potrzebował pojazdów mogących być dawcami do jego konwersji.

Zupełnie przez przypadek miał pod ręką odpowiednie źródło. Dzięki Brytyjczykom.

Krótka epopeja 1st Lothians and Border Yeomanry

12 stycznia 1940 roku do portu w Hawrze przybyły dwa statki przewożące ludzi i maszyny należące do 1st Lothians and Border Yeomanry (dalej: „L&BY”), zme­cha­ni­zo­wa­nego pułku kawalerii przydzielonego w kwietniu tego samego roku do 51. Górskiej Dywizji Piechoty (51st Highland Division). L&BY, wyposażony nominalnie w 28 czołgów lekkich Mk. VI B i 44 lekkie transportery Scout Carrier, miał pełnić funkcję jednostki rozpoznawczej dla szkockich „górali”.

Jak powszechnie wiadomo, kampania francuska bardzo szybko zamieniła się w gwałtowny odwrót wojsk alianckich. 51. Dywizja znajdowała się zbyt daleko na południe, by dołączyć do reszty Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego w Dunkierce, więc „górale” musieli poszukać innego portu, z którego mogliby spróbować przedostać się na drugą stronę Kanału. Los i wojenne szczęście skierowały ich w kierunku Saint-Valéry-en-Caux.

Żołnierze 1st Lothians and Border Yeomanry prowadzą prace konserwacyjne przy swoich czołgach lekkich. Być może któraś z widocznych tu maszyn weszła później w skład baterii Beckera.
(Puttnam, Len A., War Office official photographer, IWM F 3519)

Ewakuacja okazała się kompletną klapą. Kombinacja złej pogody i działań przeciwnika uniemożliwiła wejście okrętów do portu. Około 10 tysięcy Brytyjczyków dostało się do niewoli.

Można się domyślać, iż żołnierze z L&BY zrobili wszystko, by ich sprzęt dostał się w ręce wroga w stanie nienadającym się do użytku. Zachowane fotografie pozwalają jednak na stwierdzenie, iż przynajmniej część pojazdów pancernych tej jednostki Niemcy zdobyli w stanie (wizualnie) nienaruszonym.

Pierwsze koty za płoty

Po zakończeniu walk we Francji 227. Dywizji przypadła rola jednostki okupacyjnej. Jej głównym zadaniem było zabezpieczenie portu w Hawrze, jednak przydzielono jej także inne zadania. Jednym z nich było nadzorowanie składu sprzętu zdobycznego (Beutelager) w… Saint-Valéry-en-Caux. Becker miał więc dostęp do relatywnie obfitego źródła podwozi, niezbędnego do realizacji swoich planów. Co jednak pchnęło go do działania? I dlaczego zdecydował się na skorzystanie z brytyjskich pojazdów?

Odpowiedzi na oba pytania są relatywnie proste. Becker, mając w pamięci problemy 227. DP w sprawnym i szybkim przemieszczaniu się, pragnął stworzyć jednostkę dział samobieżnych jako przynajmniej cząstkową odpowiedź na bolączki dywizji. Częściowa motoryzacja 227. Pułku Artylerii dzięki pojazdom zdobycznym pomogła dywizji w walkach w Holandii, trzeba było jednak bardziej permanentnych rozwiązań. Becker postanowił po prostu pójść krok dalej; skoro wtedy załatwił ciągniki do „swoich” dział, to teraz zapragnął zapewnić im własne podwozia.

Wóz amunicyjny na podwoziu czołgi Mk. VI.

Druga kwestia jest równie prosta w wyjaśnieniu. Przede wszystkim skład był niejako pod ręką, a według wszelkiego prawdopodobieństwa znajdowały się tam pojazdy pozostawione przez brytyjskie jednostki szukające ucieczki, w tym sprzęt L&BY. Uzyskanie zgody na podjęcie prac również nie było, jak się wydaje, zadaniem skomplikowanym. 227. DP była już przyzwyczajona do wykorzystywania zdobycznego sprzętu, a brytyjskie czołgi i trans­por­tery zasadniczo nikogo nie interesowały. Nie chodziło tu przy tym o ich walory „wojenne”, tylko o dostępność części zamiennych. O ile Niemcy mogli tworzyć dalekosiężne plany względem pojazdów francuskich, kontrolując fabryki je wytwarzające i mając (teoretycznie) nieskończoną możliwość pozys­ki­wa­nia nowych silników, przekładni i tak dalej, o tyle w wypadku wozów pozos­ta­wio­nych przez BEF jedynym sposobem pozys­ki­wa­nia części była kaniba­li­zacja. Długo­ter­mi­nowe wykorzys­ty­wanie takiego sprzętu było po prostu niemożliwe, więc traktowano go jako zdobycz „drugiego sortu”. W sam raz coś, na czym może eksperymentować ambitny oficer artylerii.

Bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia prac były ćwiczenia dywizji przeprowadzone w marcu 1941 roku. Jednym z elementów manewrów była próba zapewnienia bezpośredniego wsparcia piechocie przy użyciu s.FH.18 kalibru 150 milimetrów z ciągnikiem. Jak możecie się Państwo domyślać, eksperyment nie zakończył się powodzeniem. Zestaw składający się z ciężkiej haubicy i sporego ciągnika był zbyt powolny i rzucający się w oczy, a przygotowanie do prowadzenia ognia zajmowało zbyt wiele czasu.

Jeden z oficerów 227. Pułku Artylerii, Oberleutnant Becker, ówczesny Batterie-Chef 12. Baterii, postanowił poszukać rozwiązania tego dość palącego problemu. Piechota potrzebowała bezpośredniego wsparcia artylerii dużego kalibru strzelającej ogniem bezpośrednim, a jedynym sposobem na zrealizowanie tego zadania było osadzenie działa na podwoziu gąsienicowym. Nie mogąc liczyć na zapewnienie odpowiednich dostaw przez przełożonych, Becker postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

Pierwszym pomysłem Beckera było osadzenie zdobycznej francuskiej armaty 75-mili­met­rowej na podwoziu brytyjskiego transportera Bren Carrier (Scout Carrier?). Choć wydaje się to niemożliwe, zachowała się przynajmniej jedna fotografia przedstawiająca prototyp w toku prób.

Pierwsza konwersja Beckera – francuskie działo kal. 75 mm na podwoziu brytyjskiego transportera Universal Carrier.
(via valka.cz)

Całość, o ile można cokolwiek powiedzieć coś sensownego o tej konwersji, bazując na pojedynczym zdjęciu, prezentowała się dosyć zgrabnie. „Siedemdziesiątkę piątkę” zains­ta­lo­wano po prostu w tylnej części pojazdu, montując wokół niej wysoką osłonę pancerną.

Tak wyglądający pojazd miał oczywiście swoje wady, jak chociażby przeciążenie podwozia czy relatywnie niewielki kaliber głównego uzbrojenia, jednak sama idea wydawała się na tyle kuszącą, iż dowódca 227. Pułku wyraził zgodę na kontynuowanie prac rozwojowych. Co więcej, po pewnym czasie Beckera odwiedził sam General der Artillerie Fritz Brand, który – doce­niając wagę prac Beckera – również wyraził zainteresowanie całym projektem.

Budowę baterii czas zacząć

Mając „błogosławieństwo” władz wojskowych, Becker mógł przystąpić do pracy na większą skalę. Podwozie Carriera odrzucono jako zbyt słabe, a zamiast niego sięgnięto po brytyjskie czołgi lekkie Mk. VI. Nie tylko zasadniczo nikt się nimi nie interesował, lecz dzięki umiejs­co­wie­niu silnika i kierowcy w przedniej części pojazdu Becker mógł dowolnie wykorzystać przestrzeń uzyskaną dzięki likwidacji przedziału bojowego. W ten sposób cały przód kadłuba mógł zostać bez zmian, co uproszczało i przyspieszało konwersję.

Lepsze podwozie pozwoliło na wzmocnienie uzbrojenia. Zamiast armaty 75-mili­met­rowej Becker zdecydował się na instalację haubic le.F.H.16 kalibru 105 mili­met­rów, bardziej nadających się do niszczenia umocnionych pozycji przeciwnika, co miało być głównym zadaniem „nowych” dział samobieżnych. Projekt był już więc gotowy, pozostało brać się do roboty.

Testy prototypowego działa Beckera z haubicą kal. 105 mm, pozbawionego jeszcze pancernej nadbudówki.
(via tanks-encyclopedia.com)

Siłą roboczą Beckera stali się żołnierze z 12. Baterii, oddelegowani wyłącznie do pracy w tej specyficznej fabryce. W większości byli to ludzie z doświadczeniem w przemyśle, więc mieli wystarczające kompetencje. Niezbędne płyty pancerne pozyskał sam Becker dzięki swoim przedwojennym znajomościom.

Prace postępowały na tyle szybko, że już 11 czerwca 1941 roku 15. bateria została oficjalnie powołana do istnienia w obrębie 227. Dywizji. Według zapisu w Kriegs­tagebuch dywizji w tym momencie były w niej zaledwie cztery haubice. Samą jednostkę określono tu jako „Sturm­bat­terie l.F.H. 16 (mot.)”, czyli zmotoryzowaną szturmową baterię lekkich haubic polowych. Kilka stron później, pod datą 2 lipca 1941 roku, odnotowano rozkaz Ober­kom­mando des Heeres wydany 26 czerwca, wprowadzający drobne zmiany w organizacji dywizji. Jedną z nich było zatwierdzenie przez O.K.H. Baterii Szturmowej 227. Pułku Artylerii jako jednostki doświad­czal­nej. Tak oto prezentuje się „drzewo rodowe” baterii stworzonej przez Beckera.

Organizacja, wyposażenie, uzbrojenie

Rdzeniem baterii było siedem pojazdów bojowych Geschützwagen auf Fahrgestell leichter Panzer­kampf­wagen Mk VI 736 (e) (jak określa je Walter Spielberger1) uzbrojonych w poje­dyn­czą haubicę kalibru 105 milimetrów i karabin maszynowy kalibru MG 34 kalibru 7,92 mili­metra. Każdy z nich ważył około 6.5 tony, miał 4 metry długości, 2,2 metra szerokości i 2 metry wysokości. Opancerzenie przedziału bojowego składało się z płyt o grubości 22 milimetrów (przód) i 14 mili­metrów (boki i tył). W wypadku pozostałych elementów pojazdu zachowano opan­ce­rzenie „dawcy”. Z tyłu wozu dodano niewielki lemiesz, mający stabilizować go podczas strzelania2.

Bateria szturmowa w składzie 227. Dywizji, jeszcze w składzie sześciu dział samobieżnych. Siódme przybędzie później. Warto zwrócić uwagę, jakimi symbolami oznacza się 15./A.R.227 na tym i na innych schematach. Warta uwagi jest też nazwa – Bateria Szturmowa.
(T314 R895, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Niewielkie wnętrze mieściło czteroosobową załogę (dowódca, kierowca, celowniczy, ładow­niczy) i zapas amunicji (prawdopodobnie około 30 sztuk) rozdzielnego ładowania. Materiał archiwalny wskazuje również, iż w razie potrzeby dodawano kolejnego ładowniczego. W przedziale bojowym robiło się tłoczno, niemniej przyspieszało to proces ładowania działa. Z racji rozmiarów pocisków i ładunków miotających haubice samobieżne były uzależnione od stałego dowozu amunicji za pośrednictwem pojazdów amunicyjnych. W tej roli wykorzystywano dwa rodzaje pojazdów.

Pierwszy to zmodyfikowane zdobyczne brytyjskie transportery opan­ce­rzone Universal Carrier (lub podobne) z francuskimi przyczepkami gąsienicowymi zbudowanymi z myślą o użyt­ko­wa­niu razem z tankietkami Renault UE. To one pojawiają się jako pierwsze w dokumentach baterii. Dopiero w późniejszym czasie (aczkolwiek jeszcze we Francji) pojawiło się dodat­ko­wych sześć pojazdów, powstałych tym razem na tym samym podwoziu co działa samobieżne. W ten sposób bateria dysponowała przynajmniej jednym pojazdem amunicyjnym na dane działo.

Co ciekawe, na tym schemacie 15. baterię przedstawiono jako jednostkę dział holowanych o ciągu motorowym.
(T315 R 1701, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Oprócz tego w „warsztacie” Beckera powstały także cztery wozy obserwacyjne artylerii (Beobachtungspanzer) na podwoziach brytyjskich czołgów lekkich Mk. VI. W baterii wykorzystywano także (trzy?) francuskie tankietki Renault-UE w charakterze pojazdów łączności (Nachrichtenpanzer) oraz inne pojazdy kołowe (ciężarówki, samochody osobowe, motocykle), również pochodzące z wojennej zdobyczy. Według jednego z dokumentów bateria dysponowała również własnym wozem zabez­pie­cze­nia tech­nicz­nego, brak jednak dalszych informacji na ten temat. Cała bateria była więc w miarę samodzielną i bardzo mobilną jednostką dział samobieżnych, zdolną – przynajmniej w teorii – do zapewnienia skutecznego wsparcia nacierającej piechocie.

Po serii różnego rodzaju ćwiczeń i inspekcji baterię uznano za gotową do walki 12 września 1941 roku.

Wojna baterii w trzech odsłonach

28 września 1941 roku rozpoczął się przerzut 227. Dywizji Piechoty na front wschodni. Rozkazy dowództwa kierowały ją na północny odcinek, w rejon jeziora Ładoga.

1 października bateria rozpoczęła załadunek na wagony kolejowe w miejscowości Braine-le-Comte w Belgii. Niebawem przybyła na stację Siwierskaja, skąd już na własnych kołach i gąsienicach nocą z 9 na 10 października przemieściła się na linię frontu. Kilka dni później, 15 października, bateria weszła do akcji.

Październik 1941 roku, 15. bateria w akcji w Rosji.
(T315 R1702, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Pierwszy, przekazany dywizji 27 listopada 1941 roku, dotyczy działań baterii rozgrywających się pomiędzy 15 października a 21 listopada, kiedy to wycofano jednostkę w celu odpoczynku do miejscowości Mga. Kolejny (z 22 lutego) zawiera informacje o walkach toczonych pomiędzy 12 a 18 lutego 1942 roku. Ostatni zaś, sporządzony 6 kwietnia 1942 roku, przedstawia działania baterii w okresie 15–31 marca. Oprócz nich są, oczywiście, inne wzmianki w dokumentach dywizji, niemniej odgrywają one rolę uzupełniającą względem tych raportów. Skupię się przede wszystkim na samych działach. Mam przy tym pełną świadomość, iż osoby szczególnie zainteresowane tym tematem mogą się z nimi zapoznać w katalogu NARA.

15./A.R.227 rusza do akcji

Bateria Beckera została rzucona do pierwszej walki nie jako całość, lecz podzielona na poszcze­gólne plutony. Pierwszy z nich przydzielono do 287. pułku piechoty z 96. Dywizji Piechoty, drugi miał wspierać 366. pułk z 227. Dywizji. Oba miały pełnić funkcję odwodów prze­ciw­pan­cer­nych, choć ich zadania (i podporządkowanie) ulegały później zmianie. Trzeci pluton, razem z wozem „dowodzenia” Oberleutnanta Beckera, przydzielono do III batalionu 412. pułku, również z 227. Dywizji.

Kolejne dni wypełniała walka i manewry. Działa 15. baterii zwalczały nieprzyjacielską piechotę i artylerię, strzelając ogniem zarówno pośrednim, jak i bezpośrednim. Pojazdy amunicyjne baterii również znalazły się w ogniu walk, holując działa piechoty i przeciwpancerne, dowożąc amunicję i ewakuując rannych.

Pojazd z działem kal. 105 mm w doce­lowej konfi­gu­racji. Widoczna jest nadbudówka, osłona łoża haubicy i MG 34 zamontowany na szczycie pojazdu.
(via tanks-encyclopedia.com)

Pierwszy pluton wpadł 4 listopada w niezłe tarapaty. Działa (dowodzone przez Lt. Schloossa) ruszyły na pomoc odciętej piechocie w rejonie miejscowości Pogostje. W trakcie akcji udało się osłonić odwrót czterech samochodów z rannymi, zabitymi i amunicją, jednak działa w pewnym momencie musiały radzić sobie całkiem same, broniąc się przed nacierającymi Rosjanami nie tylko za pomocą uzbrojenia głównego, lecz również MG 34 i pistoletów maszynowych. Ten sam pluton wpadł 11 listopada na radzieckie czołgi lekkie. Jedno z dział, jak policzono po starciu, zostało trafione 16 razy, odnosząc zaledwie lekkie uszkodzenia3.

21 listopada 15. bateria wróciła do Mgi, odgrywającej rolę jej bazy.

Pierwsza walka baterii pokazała, iż Becker miał rację nie tylko w kwestii potrzeby zapewnienia piechocie bezpośredniego wsparcia artyleryjskiego, ale także co do założeń konstrukcyjnych przyjętych przy budowie dział. Wyrazem pewnego optymizmu wynikającego z owych walk jest raport, być może autorstwa Beckera, nie tylko opisujący same pojazdy z technicznego punktu widzenia, ale zawierający też wnioski. Mówiąc wprost, jest on bardzo optymistyczny. Działa mają wystarczającą siłę rażenia (trzy razy większą od działa kalibru 75 milimetrów!), opan­ce­rze­nie jest dobre, a podwozia mają zadowalające właściwości jezdne. Zaopatrzenie w amunicję nie przedstawia problemu, jako że w razie potrzeby działa mogą strzelać amunicją prze­zna­czoną dla haubic le.F.H.18 kalibru 105 milimetrów.

Nawet brak zamknięcia przedziału bojowego od góry jest przedstawiony tu jako zaleta, zapewniająca doskonałe warunki do prowadzenia obserwacji i użycia zamontowanego na pojeździe karabinu maszynowego4. Ten pokaz „ojcowskiej” dumy zakłóca jednak lektura samego raportu. Wyraźnie widać w nim, iż działa Beckera, choć niepozbawione zalet, mają także swoje wady.

Wnętrze wozu podczas ćwiczeń. Kierowca pełni rolę pomocnika ładowniczego. Zwraca uwagę opuszczony lemiesz.
(via tanks-encyclopedia.com)

Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na poniesione straty. W walce odnieśli rany dowódca baterii (Becker), jak również dowódcy I (wspomniany Lt. Schlooss) i III plu­tonu (Lt. Frey, dwukrotnie5), czyli osoby najczęściej wyglądające na zewnątrz ponad burtami pojazdów. Uffz. Fritz Lelgemann, zastępujący dowódcę I plutonu po jego ranieniu, zginął zresztą od strzału radzieckiego strzelca wyborowego, trafiony prosto w głowę. Dowódca II plutonu (Lt. Nösser, który od 8 listopada dowodził I plutonem po śmierci Lelgemanna) również nie wyszedł z bitwy bez uszczerbku – jego działo wyleciało w powietrze 13 listopada (piątek!) po najechaniu na minę. Jeden żołnierz zginął na miejscu (Gefr. Josef Meyer), reszta załogi odniosła rany.

Kolejni zginęli 15 listopada, kiedy wyskoczyli z pojazdu chcąc ratować Lt. Freya, ciężko rannego na skutek ostrzału z radzieckiego karabinu maszynowego w trakcie pieszego reko­ne­sansu kolejnej pozycji ogniowej swego działa. Załoga rzuciła się na pomoc, ale też dostała się pod ogień. Życie stracili Gefr. Herbert Bremke i Gefr. Ignatz Schlömer, dwóch dalszych członków załogi zostało rannych, przez co działo nie mogło już uczestniczyć w dalszych walkach. Opuszczony pojazd udało się ściągnąć dopiero 18 listopada.

15. bateria okupiła więc debiut bojowy jednym zniszczonym pojazdem, czterema zabitymi i kilkoma rannymi. Działa pokazały swoją przydatność, dały jednak o sobie znać ich wady, ze zbyt słabą osłoną załogi na czele. Kolejne starcie miało przynieść o wiele boleśniejsze rezultaty.

Jeden z pojazdów obserwacyjnych baterii.
(via Nevington War Museum)

Optymizm bywa zgubny – 15.A.R.227 pod Pogostjem

Do kolejnego większego starcia podkomendni Beckera przystąpili w osłabionym składzie. Jedno działo utracono 13 listopada, drugie zostało zniszczone podczas bombardowania stacji Mga przez radzieckie lotnictwo 23 stycznia 1942 roku. Na uzupełnienie sprzętu nie można było liczyć, więc tym razem bateria ruszyła do bitwy, licząc zaledwie pięć wozów.

16 lutego działo dowodzone osobiście przez Beckera przeprowadziło prawdo­po­dob­nie naj­bar­dziej udaną akcję w historii baterii, obrazującą, jakie sukcesy mogły osiągnąć jego działa samobieżne, jeśli tylko użyto by ich zgodnie z przeznaczeniem.

Tego dnia pojedyncze działo z baterii miało wspierać natarcie piechoty na wzgórze oznaczone na mapach numerem 55. Piechota miała problem z przedarciem się przez drzewa i śnieg, więc Becker wyrwał się naprzód i oddał dwa strzały w kierunku wroga w celu osłonięcia swojego pojazdu: raz pociskiem burzącym, raz dymnym. Kiedy dotarł na wzgórze (nadal bez wsparcia), znalazł się naprzeciwko trzydziestu–czterdziestu radzieckich schronów znajdujących się 100–200 metrów od niego. Nie zważając na niebezpieczeństwo, Becker rozkazał otwarcie ognia. Według raportu szczególnie skuteczne okazało się strzelanie w drzewa tak, by eksplodujące pociski zasypywały wroga gradem odłamków.

Schemat przed­sta­wia­jący arty­lerię pod­po­rząd­ko­waną XXVI Korpusowi. Widać jeszcze 15. baterię wraz z całkiem roz­bu­do­wa­nym opisem.
(T315 R 1704, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Kiedy niemiecka piechota dołączyła w końcu do Beckera, szybkim uderzeniem oczyściła radzieckie pozycje. 45 Rosjan wzięto do niewoli, dalszych 150 miało zginąć. Znaleziono także dwie rozbite radiostacje, sześć lekkich i trzy ciężkie moździerze. Działo wystrzelało cały zapas amunicji z wyjątkiem trzech pocisków przeciwpancernych. Być może zużyto by i te, ale odłamek uszkodził działo, blokując je w tylnym położeniu.

Sukces Beckera pokazał, że nawet jedno dobrze dowodzone działo może pomóc w uzyskaniu przewagi taktycznej na danym odcinku frontu, jeśli tylko jest dowodzone przez zde­ter­mi­no­wa­nego dowódcę. Patrząc na raport, wypadałoby jednak dodać, iż tenże oficer musi mieć też niesłychane rezerwy szczęścia; podczas manewrowania działo Beckera wykopało ze śniegu dwie miny przeciwpancerne, które – na szczęście dla niego – nie wybuchły. Niedługo później, już podczas odwrotu, działo zapaliło się na skutek ostrzału, jednak pożar udało się ugasić, a straty ograniczały się do jednego (ciężko) poparzonego kanoniera.

Los pozostałych załóg okazał się jednak mniej fortunny. Działo dowodzone przez Lt. Förstera (oznaczone w raporcie jako B) po zajęciu pozycji dostało się pod silny ogień artylerii. Mając świadomość zerowej osłony przed pociskami spadającymi z góry, dowódca rozkazał opuszczenie pojazdu i znalezienie schronienia w terenie. Niedługo później nadjechał radziecki czołg ciężki KW-1 i bezceremonialnie staranował opuszczone działo, spychając je do rowu.

Załoga niezwłocznie wróciła do pojazdu, okazało się jednak, iż nie nadaje się on do użytku – silnik i chłodnica uległy uszkodzeniu. Dowódca wydał więc rozkaz do przygotowania pojazdu do wysadzenia. Kiedy zauważono dalsze trzy czołgi ciężkie, zapalono lont. Działo samobieżne zostało zniszczone.

Wóz amunicyjny zbudowany na podwoziu brytyjskiego transportera opancerzonego z francuską przyczepką.

Kolejny wóz („C”, dowódca – Wachtm. Thiel) miało trochę więcej szczęścia. Żołnierze poin­for­mo­wali załogę, iż niedaleko od ich pozycji, w korycie potoku, utknął radziecki czołg ciężki. Thiel zbliżył się do celu na odległość około 100 metrów i zniszczył go za pomocą trzech pocisków przeciwpancernych i czterech burzących. Kolejny pocisk zlikwidował radzieckich pancerniaków opuszczających pojazd. Niedługo potem losy się odwróciły, i to działo wachmistrza zostało trafione przez nieprzyjacielski czołg. Załoga zdążyła opuścić płonący pojazd, jednak trzech żołnierzy odniosło rany.

We wspomnianym raporcie litera „D” przypadła Uffz. Niehoffowi. Ta część jest jednak bardzo krótka. Napotkawszy radziecki czołg ciężki KW-2, Niehoff spanikował i spudłował dwukrotnie z odległości około 80 metrów. Według raportu jego pociski upadały 20 metrów od celu. Wybuchy przyciągnęły uwagę innego radzieckiego czołgu, który jednym strzałem zapalił pojazd niefortunnego artylerzysty. Niemcy uratowali się, skacząc w śnieg.

Z dotychczas wymienionych dział, ocalało tylko „A” – dowodzone przez Beckera. Trzy dalsze zostały zniszczone. Raport opisuje także losy piątego działa, którego jednak nie określono jako „E”.

Także i tu osoba spisująca raport nie musiała zbyt długo się męczyć z pisaniem. 18 lutego, podczas manewrowania w trudnym terenie, kierowca zahaczył o drzewo i urwał wydech. Działo odesłano na tyły w celu naprawy. Kiedy jednak rozładowywano niepotrzebną już amunicję, odezwała się radziecka artyleria. Dwóch żołnierzy zostało zabitych (Kan. Hans Hakvert, Gefr. Ludgerius Finke6), dwóch dalszych zostało rannych.

Niewyraźne zdjęcie przedstawiające trzy działa i przynajmniej dwa pojazdy amunicyjne baterii.
(via tanks-encyclopedia.com)

Jak więc widać, spotkanie z radzieckimi czołgami zaowocowało zniszczeniem trzech dział. Pozostałe dwa zostały uszkodzone w różnym stopniu, i przez pewien czas nie nadawały się do użytku. Taki rozwój sytuacji trudno nazwać udanym. Według meldunku do sztabu dywizji łączne straty osobowe baterii wynosiły: trzech zabitych, jeden zaginiony i dziewięciu rannych. W sprzęcie bateria utraciła trzy działa całkowicie zniszczone, jedno uszkodzone, jeden samochód terenowy i jeden motocykl z przyczepą.

Koniec szturmowania, początek towarzyszenia

To, co pozostało z 15./A.R. 227 po lutowych walkach, trudno już było nazwać „baterią”. Z siedmiu początkowo dostępnych wozów zostały dwa, tymczasowo niesprawne. Co więcej, przebieg działań wymusił pewne urealnienie oceny skuteczności i przydatności dział Beckera.

Pierwszą jaskółką zmian był załączony do wspomnianego dokumentu raport z doświadczeń zebranych podczas walk. Jest on znacznie prostszy i zwięźlejszy. Lekkie haubice samobieżne nie nadają się po prostu do roli dział przeciwpancernych ze względu na mały zakres ruchu działa i konieczność celowania całym pojazdem oraz niską szybkostrzelność podyktowaną przestarzałą konstrukcją haubicy (brak zamka półautomatycznego), a stosowana do niej amunicja przeciwpancerna ma szanse przebicia pancerza radzieckiego czołgu ciężkiego wyłącznie przy kącie uderzenia zbliżonym do 90 stopni. Działa Beckera miały więc szanse w walce z nimi wyłącznie z zasadzki.

21 lutego 1942 roku przyszła kolej na większą zmianę. Divisionsbefehl (rozkaz dywizyjny) Nr. 113 zmieniał oficjalnie nazwę baterii (wtedy składającej się z jednego sprawnego działa i uznanej za niezdolną do walki) ze „szturmowej” (Sturmgeschütz-Battr.) na „towarzyszącą piechocie” (Inf.-Begleit-Battr.). Uzasadnienie takiego ruchu było bardzo proste: 15./A.R. 227 nie była wyposażona w działa szturmowe jako takie, a określanie jej jako baterii szturmowej, czy też baterii dział szturmowych, prowadziło do przydzielania jej zadań nieprzystających do rzeczywistych możliwości i wyposażenia. Mimo to od czasu do czasu w dokumentach dywizji pojawia się jeszcze „stare” określenie, a (jak później zobaczymy) sytuacja na froncie nie pozwoliła na rzeczywiste oderwanie baterii od pełnienia funkcji na przykład odwodu prze­ciw­pan­cer­nego. Nie­mniej od rozkazu numer 113 „naszą” baterię spotkamy w aktach jako 15.(Inf.Begleit-)/A.R. 227, a przynajmniej znajdziemy ten zapis tam, gdzie piszący pamiętał o dokonanej zmianie nazwy.

Pewnego rodzaju podsumowaniem ówczesnego stanu baterii są dane na temat jej uzbrojenia i liczebności, aktualne na 15 marca 1942 roku. Bateria liczyła wtedy dwóch oficerów oraz 15 podoficerów i szeregowych. Jej uzbrojenie stanowiły cztery karabiny maszynowe MG 34 i dwa działa le.F.H. 16 (samobieżne), skupione w pierwszym (i jedynym) plutonie. Jednostka zredukowana do niespełna 30% uzbrojenia stanowiła cień samej siebie. Na uzupełnienia nie można było jednak liczyć, a sytuacja na froncie nie pozwalała na wycofanie choćby dwóch dział 105-milimetrowych.

14 marca bateria, a raczej „bateria”, została wysłana znowu do walki.

Do trzech razy sztuka – 15./A.R. 227

Tym razem bateria walczyła w składzie Kampfgruppe von Müller. Cała siła bojowa baterii, czyli dwa działa samobieżne wspierane przez trzy pojazdy amunicyjne i jedną ciężarówkę (również przewożąca amunicję) została wysłana w rejon miejscowości Konduja. 16 marca weszła do akcji.

Historia działań bojowych baterii między 16 a 31 marca 1942 roku jest dosyć krótka, co nie znaczy że nudna. Dwa działa miały po prostu mniejszy wpływ na przebieg działań niż pięć.

Marzec 1942. Z 7 dział baterii zostały 2, co szczerze i bezpośrednio przedstawiono na schemacie.
(T315 R 1703, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Nie zważając na ograniczoną liczebność, pierwszy (i jedyny) pluton baterii dwoił się i troił, by wypełnić postawione przez nim zadania. Działa wspierały piechotę (nieraz walcząc w pierwszej linii), pełniły funkcję holowników, rzucono je także (wbrew zastrzeżeniom) do walki z czoł­gami. Tym razem, dzięki uprzednim doświadczeniom, poszło lepiej niż poprzednio. 17 marca pluton upolował KW-1, 22 marca do puli dołożono kolejnego KW-1 i T-34 zniszczone przez pojedyncze (!) działo z baterii, a na koniec pluton (przy wsparciu innego działa szturmowego ze Sturmgeschütz­batterie 185) zaliczył zniszczenie jeszcze jednego KW-1. Dorzucając do tego uszkodzenie T-34 (24 marca), był to całkiem niezły plon.

Te sukcesy nie mogły, rzecz jasna, przyjść bez strat. Sześciu żołnierzy (w tym Becker) zostało rannych. Jedno z dział zostało uszkodzone odłamkami pocisków moź­dzie­rzowych, drugie doznało awarii układu jezdnego. Oba musiały więc zostać odholowane z powrotem do swej bazy w miejscowości Mga.

Bateria na rozstaju

W kwietniu 1942 roku 15. bateria była już zasadniczo cieniem dawnej siebie. Sprzętu brako­wało, a na uzupełnienia nie było co liczyć. W aktach dywizji znajdziemy co prawda zapewnienia o „odbudowie” trzech dział w Niemczech, niemniej pozostawało to w sferze pobożnych życzeń. Nikomu też raczej nie zależało na budowie kolejnej serii pojazdów o dosyć ograniczonej przydatności bojowej. Jakieś decyzje jednak trzeba było podjąć.

Przede wszystkim pluton baterii (występujący jako I Zug) pozostał w służbie. Zbędny personel wcielono do sformowanej specjalnie na tę okazję 15. kompanii artylerii, wysłanej na front obok innych podobnych jednostek, złożonych z tymczasowo „bezrobotnych” artylerzystów7. Największą zmianą było jednak skierowanie samego Beckera do innych zadań.

15. bateria jeszcze jest, jednak z pewnymi „ale”. Jak widać, według etatu bateria powinna mieć 7 dział, natomiast na schemacie ma ich 5. Nie jest to jednak prawdą; realnie w baterii pozostały 2 działa samobieżne, natomiast 3 były „w odbudowie”, która nigdy nie dobiegła końca. Warto też zwrócić uwagę na dopisek – personel skierowano do 15. kompanii.
(T314 R758, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

10 kwietnia 1942 roku Alfred Becker został zaangażowany w projekt zmierzający do prze­bu­dowy francuskich ciągników „Lorraine” na działa samobieżne, wyposażone w działa kalibru 75 milimetrów (Marder I) lub haubice kalibru 150 milimetrów. Działa samobieżne skonstruowane w ramach tego programu okazały się tak udane, iż niebawem Becker stanął na czele własnej jednostki produkcyjno-remontowej działającej we Francji, nazwanej Baukom­mando Becker. To tam Becker mógł w pełni rozwinąć skrzydła, angażując się w pełni w przerabianie rozmaitych francuskich pojazdów na działa samobieżne, transportery opan­ce­rzone, wozy dowodzenia i tak dalej. Do początku lipca 1944 roku z „fabryki” Beckera wyszło 1025 różnorodnych pojazdów opan­ce­rzo­nych. Sam twórca stanął zresztą w 1943 na czele Sturmgeschütz Abteilung 200, jednostki wyposażonej w jego „dzieła”, z którą wziął później udział w walkach we Francji… ale to już temat na kolejny artykuł.

Co się jednak stało z samą 15. baterią?

Szukając igły w stogu igieł

Wraz z odejściem Beckera i zmniejszeniem się realnego stanu osobowego 15./A.R. 227 znika ona zasadniczo z dokumentacji 227. Dywizji. Czasem można odnieść wrażenie, iż jedyną osobą, której zależało na prowadzeniu jak najszerszej dokumentacji jednostki, był jej dowódca i twórca, a po jego odejściu nikomu nie chciało się wykraczać poza niezbędne minimum. W rezultacie niewielki i tak strumyczek informacji zamienia się w pojedyncze krople.

Dostępne informacje pozwalają na stwierdzenie, iż mimo zredukowanego stanu baterię (pluton) dalej wykorzystywano w walce, aczkolwiek przede wszystkim w roli odwodu trzy­ma­nego na „specjalne” okazje. Podczas jednej z takich akcji, 29 sierpnia 1942 roku, jedno z dział zostało zniszczone przez ostrzał z radzieckiej rusznicy przeciwpancernej. Kierowca (Gefr. Anton Zaversnick) zginął, a działo spłonęło. Od tego momentu cała „bateria” składała się wyłącznie z jednego działa, używanego jeszcze na początku 1942 jako odwód przeciwpancerny. 8 września zanotowano w dzienniku działań bojowych dywizji, iż „pluton” baterii przeznaczono do roli odwodu w razie forsowania Newy przez Rosjan.

Niestety, nie byłem w stanie znaleźć informacji o dalszych losach tego działa. Według niektórych autorów zostało zniszczone jakiś czas później w walce z radzieckimi czołgami, nie jestem jednak w stanie ani potwierdzić, ani zdementować takiego zdarzenia.

Schemat artylerii 227. Dywizji na 12 stycznia 1943 roku.
(T315 R1710, Bundesarchiv Militararchiv Freiburg)

Co ciekawe, w grudniu 1942 roku pojawił się pomysł „reanimacji” baterii w oparciu o pojazdy zbudowane przez Beckera na bazie francuskich podwozi. Niektórzy autorzy twierdzą, iż był to element planu Beckera, zakładającego „wymianę” jego ludzi (potrzebnych mu w nowym warsztacie) na sprzęt pochodzący z jego Baukommando. Niezależnie od tych rozważań do 227. Dywizji trafiły dwa „le.F.H. 18 mit Mündungs­bremse auf gep. Lorrain-Schlepper (Selbst­farh­lafette)”, razem z siedmioma innymi pojazdami dowodzenia, amunicyjnymi i tak dalej.

Projekt przezbrojenia baterii w nowe działa francuskiego pochodzenia nie trafił jednak na podatny grunt. 30 stycznia 1943 roku bateria została pozbawiona całości sprzętu i wyposa­żenia, a pod datą 17 lutego znajdziemy zapis informujący o zamiarze przekształcenia 15. baterii w jednostkę artylerii rakietowej. Na tym trop się urywa.

Podsumowanie

Historia 15./A.R. 227 to dzieje jednostki ciekawej, unikatowej, aczkolwiek niesłusznie skazanej na zapomnienie i obcowanie na marginesach książek dla hobbystów. Nawet tam, gdzie ktoś podejmuje się opisania historii Alfreda Beckera i jego pancernych dzieł, losy 15. baterii traktowane są po macoszemu, niczym mało istotny wstęp do szerszej i ciekawszej historii.

Patrząc z szerszej, bardziej współczesnej perspektywy, historia samej jednostki i sposób opisywania jej przez lata pokazują, iż w historii drugiej wojny światowej nadal pełno jest większych i mniejszych białych plam nawet tam, gdzie można by się ich nie spodziewać. Na osobną refleksję zasługuje fakt, że mimo dostępności materiałów mało komu chciało się do nich sięgnąć, by dodać w swojej pracy coś, czego nie wprowadzono wcześniej do obiegu publicznego, lub też zweryfikować twierdzenia zawarte w starszych pracach.

Kończąc już, wypada mieć nadzieję iż podobne luki w historii drugiej wojny światowej zostaną kiedyś wypełnione, być może dzięki nowym pokoleniom naukowców niebojących się wykorzystywać zasobów dostępnych nie tylko we wnętrzu archiwalnych czytelni, ale także w sieci. Jest co badać, i na czym pracować. Czy tak się stanie? Zobaczymy.

Przypisy

1. Mimo starań nie spotkałem się z niemieckim dokumentem „z epoki”, w którym stosowano by taką nazwę. W dokumentach spotkamy inne określenia, np. „l.F.H. 16 auf engl. Beute-Panzern” (l.F.H.16 na brytyjskich czołgach zdobycznych); „l.F.H.16 als Sturm-Geschtz.” (le.F.H.16 jako działa szturmowe); „le.F.H. auf Selbsfahr-Lafette” (lekka haubica na podwoziu samobieżnym). Najczęściej działa samobieżne Beckera są określane po prostu jako… działa (Geschütz). Pewnym kuriozum jest wpis w aktach XXVIII Korpusu, gdzie przedstawiono je jako „behelfsmäßige Sturmgeschütze”, czyli (w wolnym tłumaczeniu) prowizoryczne działa szturmowe.
2. Wbrew twierdzeniom obecnym czasem w literaturze lektura dokumentów nie pozostawia wątpliwości – w baterii było 7 dział samobieżnych wyposażonych w haubice kal. 105 mm. Autorzy piszący o 6, 10 czy 12 wozach tego typu są niestety w błędzie. Nigdy też nie zbudowano pojazdów z haubicami kal. 150 mm. Przyczyny takiego zamieszania są dwie. Część autorów „awansuje” Beckera na dowódcę całego Abteilung złożonego z trzech baterii samobieżnych (1 × 150 mm, 2 × 105 mm), inni mylą pierwsze działa Beckera (105 mm) z późniejszymi konstruk­cjami, pośród których były również działa samobieżne kal. 150 mm.
3. Według literatury przedmiotu, I pluton napotkał radzieckie lekkie czołgi pływające T-40, uzbrojone w karabiny maszynowe kalibru 12,7 i 7,62 mm.
4. Warto wspomnieć tu o fragmencie rozkazu wydanego 18.10.1941 roku przez dowództwo I Korpusu (tuż po wejściu baterii do walki), odnoszącego się m.in. do kwestii użycia „Sturm-Bttr. des A.R.227” w walce. Stwierdzono tam, iż działa baterii nadają się szczególnie do wykorzystania w terenie leśnym i pokrytym krzakami, jednak słabe opan­ce­rzenie nie zezwala na wykorzystanie ich w charakterze dział szturmowych walczących na pierwszej linii w otwartym terenie.
5. Frey został lekko ranny 15.11 rano, a dopiero potem ciężko raniony (postrzały w głowę i klatkę piersiową) podczas opisywanego zwiadu pieszego.
6. W spisie poległych tego dnia występuje jeszcze Oberkan. Leonard Fuchs, niemniej postawiono przy nim znak zapytania.
7. 15. kompania funkcjonowała przynajmniej od końca kwietnia 1942 roku. 1 czerwca liczyła 1 oficera, 8 podoficerów i 51 szeregowych. Miesiąc później było ich odpowiednio 1, 9 i 45. Jednostkę rozwiązano 10 października 1942 roku.

Bibliografia

Archiwalia
Materiały z zasobu National Archives and Records Administration

Akta 227 Dywizji Piechoty. Seria T-315, rolki 1699-1710.

Akta XXVI Korpusu. Seria T-314, rolki 0758 i 0759.

Akta XXVIII Korpusu. Seria T-314, rolka 787.

Materiały z zasobu niemiecko-rosyjskiego projektu digitalizacji niemieckich dokumentów w archiwach Federacji Rosyjskiej, „Bestand 500”

Akte 738. Unterlagen der Ia-Abteilung der 227. Infanteriedivision: Erfahrungsbericht der Division an das Generalkommando des XXXII. Armeekorps zum Einsatz des Verbandes während des Westfeldzuges.

Akte 739. Unterlagen der IIa-Abteilung der 227. Infanteriedivision: Tagesbefehle der IIa-Abteilung der Division zu Verwaltungs-, Personal-, Beförderungs- und Auszeichnungsangelegenheiten u.a.

Materiały z zasobu Militärarchiv we Fryburgu

MSG 2/12750 Becker, Alfred, Major.- Unterlagen aus der Dienstzeit beim Art. Rgt. 227 und als Kommandeur der Sturmpanzer-Abt. 200.

Opracowania
Peter Brown, British Light Tanks in France 1940 [w:] Military Modelling 3/2013, s. 24.
Thomas L. Jentz, Hilary Louis Doyle, Panzer Tracts No. 10. Artillerie Selbstfahrlafetten, Boyds 2002.
Craig Moore, German self-propelled artillery guns of the Second World War, Stroud 2019.
Camille Vargas, Under new ownership [w:] Iron Cross. German military history 1914-45, nr 14/2022, s. 101.
Walter J. Spielberger, Beute-Kraftfahrzeuge und-Panzer der deutschen Wehrmacht, Stuttgart 1992.
Walter J. Spierlberger, Hilary L. Doyle, Beute-Kfz und-Panzer der Wehrmacht. Vollkettenfahrzeuge, Stuttgart 2021.

Witryny internetowe
Jenn Stowell, The other Dunkirk: St Valery-en-Caux, 12 czerwca 2020, [dostęp 13.08.2024].
WW2Talk, Markings and Insignia for Armour in the BEF [dostęp 13.08.2024].
227. Infanterie-Division [dostęp 13.08.2024].
Captain Bekker’s SPG, 23 kwietnia 2016 [dostęp 13.08.2024].
German army organizations. Assault Gun Battery late 1941 through mid-1942 [dostęp 13.08.2024].
History, [dostęp 13.08.2024].
Surrender at St. Valery. June 1940, [dostęp 13.08.2024].
The Heroes of St Valery, [dostęp 13.08.2024].

via tanks-encyclopedia.com

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDębica/Latoszyn/Głowaczowa. Nietrzeźwi kierowcy zatrzymani podczas akcji „Trzeźwy Poranek”
Następny artykuł“Żenująca” wpadka dziennikarki BBC. Wywiad z Borisem Johnsonem odwołany