CZYTAJ: Konflikt w rodzinie Solorza. Takich historii będzie w Polsce coraz więcej
Z perspektywy czasu, czy uważa Pani, że sprawę można było poprowadzić lub rozwiązać w inny sposób?
Łatwo jest sytuację sporną oceniać post factum, ale dziś, kiedy konflikt eskaluje, przedstawienie trafnej, chłodnej analizy jest trudniejsze. Bez dostępu do dokumentów i poznania szerszego, pozaprawnego kontekstu wiemy zbyt mało, żeby dokonać rzetelnej oceny wdrożonych scenariuszy i ich skuteczności. Na razie w mediach widać to, że dzieci pana Zygmunta Solorza są stroną defensywną i moim zdaniem na obecnym etapie sporu ich absolutnie najważniejszym celem strategicznym powinno być przezwyciężenie tego stanu.
Z ich perspektywy spór przybrał z pewnością dramatyczny i niespodziewany przebieg. Prawnej wojnie na tym etapie ani nie da się już zapobiec, ani lepiej się na nią przygotować. Natomiast obie strony powinny pamiętać, że jeśli spór osiągnie odpowiednio wysoką temperaturę, bardzo trudno go będzie szybko wygasić. Spodziewam się, że jeśli potencjalni sukcesorzy działają racjonalnie, to po pierwszej fazie będą pracować nad zmianą dynamiki konfliktu.
Co ma Pani na myśli?
Przejście do kontrofensywy oraz zmianę równowagi sił. Obecną asymetrię widać dobrze w sposobie, w jaki każda ze stron sporu posiłkuje się kluczowymi informacjami. Ale także w tym, kto i w jaki sposób definiuje pola konfliktu. Klientom, którym przyszło grać czarnymi pionkami, zawsze mówię, że kluczowe jest znalezienie obszarów, w których koszty i ryzyka dla przeciwnika są największe. Dlatego myślę, że w tym głośnym sporze może nas czekać jeszcze kilka zaskakujących zwrotów akcji.
Jakie znaczenie dla stabilności holdingu Solorzów i jego otoczenia biznesowego może mieć ten konflikt, który wykracza już poza relacje rodzinne i korporacyjne?
To rzeczywiście nie jest już tylko spór rodzinny. Proszę spojrzeć chociażby na zaniepokojenie akcjonariuszy albo na liczbę doradców zewnętrznych, zaangażowanych zwłaszcza przez jedną ze stron sporu. Nie wchodząc w analizę tego, co stało się przyczyną, skutecznego czy nie, odwołania przez Zygmunta Solorza oświadczenia o sukcesji na rzecz jego dzieci, to skutki tej decyzji i spowodowany nią stan niepewności prawnej ma potężne pole rażenia. Konsekwencje prawne potencjalnej mnogości ośrodków decyzyjnych będą rozległe i biorąc pod uwagę skalę działalności imperium Solorzów, już wykraczają daleko poza relacje rodzinne i korporacyjne w grupie kapitałowej.
Zobacz też: Czy Cyfrowy Polsat będzie nowym Elektrimem? To, co widzieliśmy, najpewniej jest dopiero uwerturą konfliktu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS