Zrewitalizowany Bastion Sakwowy miał być dostępny w maju, ale trwają tam jeszcze ostatnie odbiory. Z tego powodu otwarcie przesunie się na czerwiec.
Rewaloryzacja wzgórza z Bastionen Sakwowym
Pierwszy etap rewaloryzacji zabytku i jego otoczenia zajął dwa lata i kosztował 30 milionów złotych (18 mln dofinansowania z programu Polski Ład). W wyniku prac konserwatorskich i odtworzeniowych piękno odzyskał pawilon perystylowy (najniżej położona budowla), półkolista loggia i plac z fontanną pomiędzy nimi. Odrestaurowane są oryginalne dekoracje architektoniczne, część jest zrekonstruowana, kolory nawiązują do przeszłości, nowe są lampy, zrobione na wzór starych, i schody biegnące po obu stronach pawilonu.
Wzgórze jest oświetlone, udekorowane roślinami, będzie dostępne dla osób z niepełnosprawnościami i strzeżone kamerami podłączonymi do monitoringu miejskiego. Zabytku będzie pilnowała dwójka ochroniarzy.
Prawdopodobnie w lipcu na wzgórzu otworzy się kawiarnia (w loggii) ze stolikami w środku i na zewnątrz. Później będzie restauracja (w pawilonie). Oba punkty poprowadzi jedna firma – Freeride, która we Wrocławiu jest gospodarzem w Piwnicy Świdnickiej.
„Rewelacja. I kolory takie piękne.”
Część wrocławian obejrzała Bastoion Sakwowy z przewodnikiem podczas dnia otwartego w marcu. Wśród zwiedzających spotkaliśmy Joannę i Andrzeja z rocznika 1948. Pochodzą z Wrocławia, do którego wrócili na emeryturę po epizodzie w Warszawie. Kochają to miasto, widzieli, jak podnosi się z gruzów, więc nie mogli odmówić sobie wizyty na wzgórzu.
— Bywaliśmy tu na juwenaliach, obok w parku haratałem z kolegami w gałę. Długo patrzyłem, jak wzgórze niszczeje. Teraz jest po prostu genialne — ocenił Andrzej. — Nasz Wrocław zasługiwał na taką renowację. Bardzo ładne miejsce, i ta perspektywa — dodała jego żona, Joanna.
Podziwiać odnowione architektoniczne dzieło sztuki przyszła także Laura (26 lat): — Kiedy przyjechałam na studia, było zamknięte, dlatego teraz bardzo chciałam zobaczyć. Odnowione, kolorowe, przepięknie. Miło będzie napić się tu kawy i przyjść na koncert.
Kiedyś bawiłam się tu i tańczyłam. Później widziałam smutny obrazek. Teraz jest rewelacja. I kolory są piękne.
wrocławianka Nina Dębska-Goździak, emerytka po branży budowlanej
Pomnik braterskiej miłości
Śliczne budowle są – jak określił Juliusz Woźny w cyklu „Wrocławskie HITstorie” – pomnikiem braterskiej miłości. Chodzi o Adolfa i Gustawa Liebichów – majętnych panów, którzy fortuny dorobili się na cukrowni (otworzyli ją na Klecinie) oraz kolei żelaznej.
A że byli też mecenasami sztuki, więc gdy w roku 1849 we Wrocławiu postanowiono zagospodarować miejsca pozostałe po rozebranych murach (bastionu, przyp. red.), bracia Liebichowie postanowili włączyć się w te prace w roli fundatorów.
Juliusz Woźny, historyk sztuki
Gustaw niespodziewanie zmarł. Pogrążony w żałobie brat postanowił postawić mu imponującą pamiątkę i ofiarować ją mieszkańcom Wrocławia. O jej zaprojektowanie poprosił znakomitego Karola Schmidta. Wszystko kosztowało 70 tysięcy talarów, czyli ponad dwa razy więcej niż ówczesny budżet miasta (30 tysięcy talarów). Budowa zakończyła się w 1867 roku. Architektoniczne dzieło nawiązywało do klasycyzmu i renesansu.
W XIX wieku było to jedno z ulubionych miejsc wrocławian. Chodzili do pijalni wody, smakowali piwa, na tarasie belwederu (wysadzonego podczas wojny) sączyli kawę i jedli obiady. Słuchali koncertów, oglądali sztuczne ognie, zimą jeździli na łyżwach po zamarzniętej fosie… Wzgórze Liebicha wychwalali nawet poeci, a stojące na nim budowle ozdabiały karty pocztowe i były wizytówką miasta.
Zobacz również
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS