Barbara Krafftówna, aktorka filmowa, teatralna, kabaretowa. Urodziła się 5 grudnia 1928 roku w Warszawie. Występowała w najważniejszych teatrach w wielu miastach Polski kreując ponad 60 dużych ról. Stale współpracowała z teatrem TVP (ponad 30 premier). Wystąpiła w ponad 40 filmach kinowych i telewizyjnych, w serialach i kabaretach. W latach 1982 – 98 przebywała i grała w USA. Do niedawna występowała w Teatrze Dramatycznym w sztukach “Alicja. Po drugiej stronie lustra” oraz w “Peer Gynt”.
Nazywają ją nie bez powodu damą polskiej sceny. Ale ona rozsławiła w świecie polskie kino rolą Felicji w filmie “Jak być kochaną”. Popularność i sympatię kilku pokoleń Polaków przyniosła jej rola Honoratki w serialu “Czterej pancerni i pies”. Była i jest niekoronowaną królową polskiego kabaretu. Niepowtarzalna szansa spotkania z gwiazdą polskiego teatru, kina i kabaretu, która dzisiaj kończy 93 lat…, a Ją to śmieszy… ;))
Od lat w sercu podziwiamy, jaka jest piękna, ile w niej naturalnego blasku i ciepła. Nosi modne, wygodne ubrania; pomarańczowy, zakręcony luźno na szyi szaliczek (jak u dzisiejszych nastolatek). Dyskretny makijaż podkreśla pełne blasku, roześmiane oczy, piękne rysy twarzy. Drobniutka, można rzec filigranowa, porusza się lekko, bez wysiłku. Bezpośrednia, o przemiłym uśmiechu – jest wspaniałą rozmówczynią. Chciałoby się spędzić z nią jak najwięcej czasu i wypytać – wysłuchać jak najwięcej z tego, co ma do opowiedzenia, a opowiada pięknie: o teatrze, o artystach, o sztuce, o życiu.
Jest wiele powodów, dla których widzowie pamiętają i podziwiają Barbarę Krafftównę; jednych zachwyciła jako artystka sztuk Witkacego, inni nucą jej piosenki (czy wiecie, ze właśnie Barbara Krafftówna po raz pierwszy wykonała słynnego „Walca Ambaras” w Kabarecie Starszych Panów?), dla wielu pozostała na zawsze zabawną Honoratką, żoną Gustlika w „Czterech pancernych i psie”… Jednak tylko Ci, którzy mieli szczęście oglądać ją co dzień w teatrze, a zwłaszcza widzowie scen warszawskich: Dramatycznego, Narodowego, Współczesnego czy Syreny, z którymi współpracowała przez wiele lat, mogli naprawdę doświadczyć sztuki tej niezwykłej aktorki, w jej niepowtarzalnych kreacjach – w różnych gatunkach i formach teatru. Warto przypomnieć chociaż kilka z nich.
Tytułowa Iwona w światowej prapremierze sztuki Gombrowicza „Iwona księżniczka Burgunda” (Teatr Dramatyczny, 1957) w reż. Haliny Mikołajskiej w Warszawie postawiła ją wśród najwybitniejszych artystów polskiej sceny.
Aktorka zagrała tę nietypową rolę, zbudowaną głównie na mimice, nowocześnie i z temperamentem. Pisano, że Krafftówna symbolizuje aktorstwo nowoczesne, niedosłowne, choć w spektaklu odezwała się kilka razy. „To był skok w kosmos. Wyjście z klasycznego teatru, z formy ustalonej przez pokolenia. Ta literatura zmieniła sposób myślenia o teatrze. Grając Gombrowicza, czuliśmy się jak w innym świecie” – mówiła artystka wiele lat później.
– Pozwolenie na granie Gombrowicza było jak skok w kosmos, przeskoczona epoka. Wtedy nazywaliśmy to eksperymentem, ale otworzyło się niebo możliwości twórczej, a nie odtwórczej – wspomina Barbara Krafftówna swoją pierwszą kreację na deskach warszawskiego Teatru Dramatycznego. Tytułowa rola w “Iwonie, księżniczce Burgunda”, w reż. samej Haliny Mikołajskiej, sprawiła także, że aktorkę dostrzegli krytycy i inni twórcy teatralni, w tym Konrad Swinarski.
Druga połowa lat 60. to dla aktorki współpraca z Wandą Laskowską – “specjalistką od Witkacego” i Kazimierzem Dejmkiem, a później, we Współczesnym, z Andrzejem Wajdą i Erwinem Axerem.
W 1982 r. wyjechała do Stanów Zjednoczonych skąd napłynęła propozycja zagrania w witkacowskiej “Matce” po angielsku. Aktorka nie znając tego języka, nauczyła się roli fonetycznie i z powodzeniem występowała na amerykańskich scenach. – Sama propozycja wydawała mi się tak irracjonalna, że doszłam do wniosku iż związane to jest z Witkacym. Pomyślałam, że skoro prasa uznała mnie aktorką witkacowską, to może to mój obowiązek – wspomina aktorka w rozmowie z Andrzejem Matulem w radiowej Jedynce.
Do niedawna Barbarę Krafftównę można było oglądać na deskach Teatru Syrena w spektaklu “Jesienne manewry”, w którym średnia wieku twórców wynosiła 77,15 lat! – Powolutku dochodzimy do czasu, w którym starsze osoby też skracają spódnice – śmiała się w radiowej Jedynce aktorka.
Rolę Felicji w filmie Wojciecha Hasa „Jak być kochaną” (1963) okrzyknięto jedną z największych kreacji kobiecych polskiego filmu. Aktorka świetnie pokazała ewolucję duchową dziewczyny, którą bolesne doświadczenia nauczyły gorzkiej życiowej mądrości. Za tę rolę otrzymała główna nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu w San Francisco.
Choć postać Honoraty nie pojawiała się w serialu „Czterej pancerni i pies” (1969 – 1970) często, od razu zaskarbiła sobie sympatię widzów. Do tej roli uczyła się ‘pilnie śląskiej gwary’.
W spektaklu Jerzego Gruzy „Wizyta starszej pani” (Teatr TV 1971) młoda wówczas Krafftówna zagrała postać Klary Zachanassian, starej, mściwej milionerki. Aktorka sama wymyśliła charakteryzację: wydłużone czoło, do tego sztuczne rzęsy i wzrok, który mroził widzów. Podobnie jak jej bohaterka ze spektaklu “Trzeba zabić starszą panią” jest niezniszczalna… ;))
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS