Dzisiaj, 25 sierpnia (10:48)
Z czym kojarzy się nam motoryzacja po chińsku? Z niemiłosiernie zakorkowanymi ulicami tamtejszych metropolii, potwornym, wiecznym smogiem, z kiepskiej jakości samochodami lokalnych marek, często będącymi marnymi podróbkami modeli renomowanych producentów z Japonii, Europy czy USA.
To stereotyp, który ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. Doskonałym przykładem przemian następujących w ChRL jest miasto Liuzhou na południu kraju. W ubiegłym roku niemal co trzecie sprzedane tam nowe auto było pojazdem z napędem elektrycznym. To światowy rekord. Liczące cztery miliony mieszkańców Liuzhou pod względem stopnia zelektryfikowania swojego parku samochodowego ustępuje jedynie stolicy Norwegii, Oslo. W jaki sposób udało się osiągnąć tak imponujący wynik? Bynajmniej nie poprzez administracyjny przymus ani też nadzwyczajne dopłaty z publicznych pieniędzy do zakupu e-aut. Podstawą sukcesu była mądra, dalekowzroczna polityka miejscowych władz.
Zaczęto od wnikliwego zbadania przyzwyczajeń i oczekiwań zmotoryzowanych mieszkańców. Okazało się, że znacząca większość z nich przejeżdża codziennie mniej niż 30 kilometrów. Zazwyczaj samotnie lub we dwójkę. Oznacza to, że ludzie ci tak naprawdę nie potrzebują wielkich limuzyn, SUV-ów czy nawet kompaktów z pojemnymi, kosztownymi w produkcji magazynami energii, zapewniającymi zasięgi porównywalne z samochodami spalinowymi. Można było zaproponować im pojazdy z naszego punktu widzenia wręcz miniaturowe, z małymi bateriami, dostosowanymi zarówno do wielkości aut, jak i przewidywanych dziennych przebiegów. A przez to relatywnie tanie. Te wehikuły noszą nazwę Baojun E100 i są konstrukcją spółki SAIC-GM-Wuling Automobile Co., utworzonej przez General Motors wraz z partnerami chińskimi: państwowym koncernem SAIC Motor Corp. oraz firmą Guangxi Automobile Group Co.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS