W budynku przy ul. Wilków Morskich w Nowym Porcie zawaliła się weranda z balkonem. Mieszkająca tam pani Barbara twierdzi, że konstrukcja należącego do miasta budynku została naruszona podczas niewłaściwie prowadzonego remontu w 2006 r. Urzędnicy odpierają zarzuty, mówiąc, że cały budynek wymaga kompleksowego remontu. Na to jednak nie ma pieniędzy.
Zarządzanie mieniem komunalnym w Gdańsku jest:
Oddaj głos Łącznie głosów: 767
Barbara Kuczyńska w budynku na rogu ul. Wilków Morskich i Spokojnej w Nowym Porcie mieszka od 43 lat. To poniemiecki budynek, zamieszkały do niedawna przez trzy rodziny. Dwie z nich wyprowadziły się przed kilkoma laty. W jedynym mieszkaniu, na poddaszu pozostała tylko pani Barbara wraz z synami.
Budynek należy do Gdańskich Nieruchomości i już na pierwszy rzut oka widać, że najlepsze lata ma już za sobą. Tynk odpada z niego całymi płatami odsłaniając przedwojenne cegły. Tylko nowy dach i wymienione okna sprawiają, że można w nim w ogóle mieszkać. Choć koszty tego są ogromne. I nie chodzi tylko o wynoszący 700 zł czynsz, ale przede wszystkim stres, jakim okupiona jest codzienność pani Barbary.
– Po tylu latach pracy w dawnym PGM-ie [Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej] chciałabym tylko spokojnie położyć głowę na poduszce, a teraz proszę spojrzeć – kupa gruzu i połamane deski – wskazuje na swoje podwórko pani Barbara. – Chwała Bogu, że nikomu nic się nie stało, ale to, że ten balkon i weranda runie, było kwestią czasu.
Nad stanem budynku – przed laty domu robotniczego Fundacji dr. Georga Abegga – ręce załamuje nie tylko pani Barbara. Gdy przed kilkoma laty przyjechał z Niemiec potomek rodziny, która zamieszkiwała tam przed wojną, bał się wejść na podwórko. Pani Barbara wspomina, że zapamiętała tylko jego szkliste oczy.
Zamiast zrobić, chcieli dorobić
Zegar tykał od 13 lat. W 2006 r. miasto podjęło się remontu budynku. Jednak – jak wspomina pani Barbara – ekipa budowlana zamiast pomóc, narobiła szkód. Pracownicy ze wschodu sami jej przyznali, że pracując na śmieciowej umowie muszą dorobić. Gdy z podwórka zaczęły znikać kolejne przedmioty pani Barbara już wiedziała, że remontu się nie doczeka.
– Któregoś dnia pojawił się alkohol, a z garażu zniknęła pocięta na części pralka. Robotnikom udało się tylko rozkopać ziemię wokół budynku, czym prawdopodobnie naruszyli konstrukcję tej werandy. Potem zniknęli – mówi pani Barbara.
Z pomocą innych osób rozkołysana weranda i balkon zostały podparte czym się dało. Prowizorka utrzymała się przez kolejną dekadę.
W niedzielę pani Barbara brała udział w uroczystości zorganizowanej przez parafię w Nowym Porcie. Gdy wieczorem wróciła do domu, syn powiedział, że balkon zniknął.
– Gdy przybiegłam na miejsce i zobaczyłam, co się stało, nie wiedziałam, gdzie się podziać. Od dawna prosiłam urzędników, by zainteresowali się stanem budynku, ale nie mieli dla mnie czasu. Moje prośby o wykupienie mieszkania na własność też były ignorowane. Dobrze, że nie doszło do tragedii. Może teraz ktoś oprzytomnieje i zajmie się sprawą – liczy pani Barbara.
Wykwaterowanie i zmiana funkcji budynku
Sprawą budynku przy Wilków Morskich od kilku lat interesuje się Łukasz Hamadyk, były radny a obecnie przewodniczący zarządu rady dzielnicy Nowy Port. Jak mówi w sprawie grożącej zawaleniem werandy interweniował już w 2015 r. W interpelacji do prezydenta Gdańska wskazywał, że pilny remont jest niezbędny, bo naruszona konstrukcja zagraża mieszkańcom.
– W odpowiedzi przeczytałem, że weranda przewidziana jest do rozbiórki, ale ze względu na to, że budynek jest zakwalifikowany jako “obiekt o wartościach kulturowych z wymogiem zachowania historycznego charakteru” nie można było tego zrobić – mówi Hamadyk. – Werandę należałoby więc odtworzyć, ale na prace związane z izolacją i elewacją potrzeba było ok. 250 tys. zł. Takich środków GZNK oczywiście nie miał, więc sprawę pozostawiono samej sobie. Jednocześnie już wtedy, a więc przed czterema laty wskazano, że jednym z rozwiązań jest zmiana jego funkcji lub sprzedaży po wcześniejszym wykwaterowaniu najemcy.
– Nie ma mowy, że się stąd ruszę – obrusza się pani Barbara. – Wyrzucić się nie dam. Czynsz płacę regularnie, dbam jak o swoje, choć lokal nie jest mój tylko miasta.
Przyszli urzędnicy i wymienili tabliczkę
Od początku tygodnia na miejscu uwijają się pracownicy Gdańskich Nieruchomości. Do podstawionego kontenera wrzucają gruz i to, co pozostało z werandy i balkonu pani Barbary. Płytami wiórowymi osłonili też od zimna drzwi balkonowe.
Po nagłośnieniu sprawy w internecie pojawili się też urzędnicy.
Jedną z ich pierwszych decyzji była wymiana… tabliczki z numerem mieszkania i nazwą zarządcy budynku. Do niedzieli goście pani Barbary mogli przeczytać, że za budynek odpowiada PGM. Wkrótce zmieni się też sama ulica objęta gminnym programem rewitalizacji. I zdaniem Hamadyka tu leży klucz do rozwikłania zagadkowej niemocy urzędników.
– Ul. Wilków Morskich jest jedną z najładniejszych i dziś najbardziej zaniedbanych ulic w Nowym Porcie. Po rewitalizacji jej atrakcyjność wzrośnie, a co za tym idzie, także atrakcyjność gruntów i przyległych nieruchomości. W kontekście pojawiających się już w 2015 r. sygnałów o możliwym wykwaterowaniu ostatniej rodziny i zmianie funkcji budynku wszystko układa się w jedną całość – mówi Hamadyk.
Gdańskie Nieruchomości: budynek wymaga remontu
Właściciel budynku – miejska spółka Gdańskie Nieruchomości – w swoich zasobach ma ok. 3 tys. nieruchomości. 90 proc. z nich to budynki i lokale pochodzące sprzed wojny, wymagające dużych nakładów finansowych. Tak jak budynek, w którym mieszka pani Barbara.
– Nasz inspektor ocenił, że budynek wymaga remontu kapitalnego przed odbudową werandy. Samo zawalenie się dobudowanej do bryły budynku konstrukcji nie spowodowało jej znaczącego osłabienia, jednak stan techniczny całego budynku wymaga remontu kompleksowego, który nie może być realizowany w trakcie zamieszkiwania najemców – mówi Aleksandra Strug, rzecznik prasowy Gdańskich Nieruchomości. – Remont dachu i planowana modernizacja opaski izolacyjnej w 2006 r. nie miały wpływu na pogorszenie stanu technicznego konstrukcji. To właśnie te prace odkryły, że konstrukcja werandy jest niestabilna, co miało wpływ na przerwanie prac.
Ponadto, budynek znajduje się w gminnej ewidencji zabytków, co oznacza konieczność uruchomienia wielomiesięcznych procedur uzgodnieniowych z konserwatorem zabytków. Same prace zmusiłyby panią Barbarę do przeprowadzki na czas remontu do lokalu zastępczego.
Jak powiedziała nam jednak mieszkanka Nowego Portu, nie może się na to zgodzić, bo jak twierdzi – nie miałaby już do czego wracać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS