A A+ A++

Z wielkim niepokojem przyjmuję gwałtowne odejście RPP, gdzie dominują przedstawiciele PiS, od konwencjonalnej polityki pieniężnej – mówi prof. Leszek Balcerowicz, były wicepremier, minister finansów i prezes NBP.

W USA mieliśmy chaos i zamieszki. W grę wchodzi impeachment prezydenta. Do czego to prowadzi?

To pokazuje, jak niebezpieczna bywa kłamliwa propaganda, jeśli jest bardzo głośna. W przypadku prezydenta Trumpa płynęła głównie z mediów społecznościowych. Ostatnio owe media, na czele z Twitterem, zdecydowały się zablokować mu dostęp.

Także w Polsce mamy niesłychane natężenie nienawistnego hejtu sterowanego przeciw wszystkim oponentom rządzącej partii. Zwłaszcza działalność pisowskiej telewizji przyczyniła się do zamachu na prezydenta Adamowicza.

Zbliża się zmierzch Ameryki jako ostoi demokracji i gospodarczej potęgi?

Sprawy gospodarcze wyglądały lepiej pod rządami Trumpa niż kwestie elementarnej kultury politycznej. Republikanie wprowadzili pewne ważne reformy. Jedna była podatkowa, która usunęła niektóre poprzednie dysfunkcje i słabości. Druga to deregulacja. Restrykcyjne regulacje istniały nie tylko w systemie socjalistycznym, również w społeczeństwach demokratycznych są tendencje do ograniczenia wolności gospodarczej. W każdym przypadku potrzebne jest przeciwdziałanie – prezentowanie kosztów kolejnych regulacji dla gospodarki i społeczeństwa.

Abstrahując od ostrego konfliktu politycznego. Polityka gospodarcza będzie kontynuowana przez Bidena?

Ich program w pewnych punktach się różni, w innych był wspólny. Niestety, wspólny jest protekcjonizm. Można mieć nadzieję, że prezydent Biden powróci do dobrych stosunków w organizacjach międzynarodowych i lepszych relacji z UE. Obie ekipy prezentowały pogląd, że głównym rozwiązaniem amerykańskich problemów jest ekspansywna polityka monetarna i fiskalna, która zwiększa wydatki, a lekceważy stronę podaży. To, co robią w USA, potężnym kraju mającym światową walutę, może na krótszą metę im mało szkodzić. Jeśli naśladują ich kraje mniejsze o mniejszym zaufaniu rynków finansowych, to szkody mogą być dużo większe. Zwłaszcza jeśli taki nihilizm monetarno-fiskalny miałby być kontynuowany.

Spodziewa się pan złagodzenia konfliktu gospodarczego USA z Chinami?

Obie strony są raczej zgodne, że Chiny stanowią zagrożenie dla interesów gospodarczych USA – przede wszystkim przez wymuszany transfer technologii – a także dla światowego ładu geopolitycznego. Nie spodziewałbym się tu zasadniczej zmiany stanowiska. Być może ekipa Bidena będzie ostrzej reagować na naruszenia elementarnych praw człowieka w Chinach, na czele z tym, co obserwujemy w Hongkongu. Było też szantażowanie przy pomocy sankcji gospodarczych krajów, które sprzeciwiały się antydemokratycznej polityce Chin, np. Australii.

Pozycja Chin ulega bardzo szybkiemu umocnieniu.

To jest przesadne określenie. Jeżeli przyjrzeć się analizom Chin, to dostrzega się także i tam zagrożenia. Wzrosła ingerencja Partii Komunistycznej w sprawy gospodarki, która od dawna nie jest socjalistyczna. Gdyby była totalnie upaństwowiona, to Chiny byłyby równie biedne jak za czasów maoizmu. Zwiększona ingerencja partii w sprawy firm prywatnych nie służy długofalowemu wzrostowi gospodarczemu.

Ogromne rezerwy siły roboczej, która przechodziła z niewydajnego rolnictwa do dużo bardziej wydajnego przemysłu, się wyczerpują. Nie można zakładać, że szybki wzrost musi się utrzymać niezależnie od tego, co będą robić władze Chin.

Jaki będzie ten rok w gospodarce w Polsce i na świecie? Można być optymistą?

Staram się być optymistą, ale przede wszystkim aktywistą. Nie należy poddawać się czarnym nastrojom, tylko traktować zagrożenia jako czynnik mobilizujący do działania.

Wszyscy przewidują, że w tym roku nastąpi odbicie. Jeżeli z należytą sprawnością będą upowszechniane szczepionki, to odpowiednio szybko będą usuwane restrykcje gospodarcze. Sektory zdołowane będą się odbijać od dna.

Wrócimy do kin i biur? Czy zaszły już zbyt duże zmiany?

To zależy, jak szybko świat upora się z epidemią i znikną restrykcje. Ci, co chodzili do teatru, nie odzwyczaili się od tego. Pewne praktyki, które uległy rozpowszechnieniu, nie całkiem się cofną, np. większy zakres komunikacji online.

Widzi pan spójną walkę rządu z pandemią i kryzysem?

W pierwszej fali była przesada, jak zamykanie lasów. Potem była skrajna nieodpowiedzialność w związku z wyborami. Politycy PiS zachęcali ludzi, żeby głosowali, bo pandemia minęła. Teraz mamy drugą falę. Zadecyduje sprawność w szczepieniach.

Ważne było, że do tej pory produkcja materialna nie została głębiej dotknięta restrykcjami. Głównie dlatego, że przedsiębiorcy wprowadzili odpowiednie środki ostrożnościowe. Dzięki temu m.in. polski eksport bardzo dobrze się spisywał i mamy dobrą sytuację w bilansie obrotów bieżących. To jest czynnik rozwoju i stabilności gospodarki.

Razem z Andrzejem Rzońcą wydaliście dokument „Erupcja polityki popytowej”. Jakie mogą być konsekwencje tej polityki?

Ta erupcja nie dotyczy tylko Polski, wcześniej nastąpiła w krajach rozwiniętych. Niekonwencjonalna polityka monetarna prowadzona tam przez banki centralne od 2007 r. napotykała od samego początku narastającą falę krytyki ze strony wybitnych ekonomistów. Nie jesteśmy tu z prof. Rzońcą jakąś egzotyką. W krótkim tekście mamy trzy strony odnośników, żeby pokazać, że temat, który rozwijamy, ma mocne podstawy analityczne. Po raz pierwszy niekonwencjonalną politykę wprowadził Bank Japonii, potem FED i inne banki na Zachodzie. Obniżono stopy procentowe do zera, a nawet niekiedy poniżej. Banki centralne zaczęły produkować masy swojego pieniądza, za który kupowały masę papierów wartościowych, obniżając długofalowe stopy procentowe i twierdząc, że w ten sposób pomagają gospodarce. Od samego początku istniała narastająca krytyka efektów ubocznych tej polityki, pomijanych przez banki centralne. Jednym z tych skutków jest negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. Jeżeli banki komercyjne mogą tanio refinansować kredyt dla mało efektywnych przedsiębiorstw, to będą to robić. Nazywa się to zombifikacją. Coraz więcej badań potwierdza to niebezpieczeństwo.

Jeżeli populistyczni politycy dostają łatwe finansowanie wydatków, to będą odkładać reformy, które są niezbędne, aby uniknąć kryzysu albo długofalowej stagnacji. A część opinii publicznej popiera taki polityczny populizm. Jest dużo badań, które pokazują, że niekonwencjonalna polityka pieniężna, zwłaszcza drukowanie masy pieniądza przez banki centralne, przyczynia się do wzrostu nierówności. Korzystają na tym bogatsi. To przyczynia się do różnych protestów społecznych.

Wreszcie, od samego początku były pytania, jak się z tej polityki wyjdzie. To pytanie nadal ogromnie ciąży nad gospodarką. Ta polityka doprowadziła do tego, że wiele państw się zadłużyło, bo było tanio się zadłużać. Zadłużyły się też większe korporacje, żeby finansować fuzje i przejęcia. Powstał zwiększony dług, którego obsługa nie jest ogromnym ciężarem tak długo, jak będzie niska inflacja i niskie stopy. Jeśli inflacja wzrośnie, powstanie dylemat: czy poświęcić stabilność cen i trzymać niskie stopy, czy je podnieść i zaakceptować rosnące koszty obsługi długu.

Zbyt mało się mówi o niebezpieczeństwach kontynuacji takiej polityki. To, co jest zagrożeniem dla wielkich krajów jak USA, jest o wiele większym ryzykiem dla krajów jak Polska. Z wielkim niepokojem przyjmuję gwałtowne odejście RPP, gdzie dominują przedstawiciele PiS, od konwencjonalnej polityki pieniężnej. Weszła radykalna polityka polegająca na obniżeniu stóp procentowych niemal do zera i przejście do gwałtownej kreacji pieniądza przez NBP.

Dlaczego NBP naśladuje zachodnie banki centralne?

Proszę zapytać prezesa Adama Glapińskiego. W RPP jest m.in. Eryk Łon, który uważa, że strefa euro powinna przejść na złotego, bo to jest najważniejsza waluta. Nie spotkałem u przedstawicieli RPP żadnej wzmianki o krytyce tej polityki na Zachodzie. Jeśli jej nie znają, to jest karygodne. Jeśli znają, a wprowadzili taką politykę, co gorsza, by kontynuowali, to mielibyśmy do czynienia z nieodpowiedzialnym postępowaniem.

Inflacja w Polsce już jest jedną z najwyższych w UE. Ludzie trzymający gotówkę tracą. Po gwałtownej obniżce stóp procentowych ludzie trzymający pieniądze w bankach też tracą. W tej sytuacji podbitej inflacji słyszymy od p. Glapińskiego o ryzyku deflacji!

Jak pan ocenia interwencje NBP pod koniec 2020 r.?

Uważam, że w Polsce sprawdzała się polityka nieinterweniowania na rynku walutowym. A jeżeli interweniowano, to nie po … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPremier League. 36 przypadków koronawirusa w ostatnim tygodniu
Następny artykułRząd przedłużył etap odpowiedzialności do końca stycznia 2021 roku