A A+ A++

Z Węgrami można próbować rozmawiać po niemiecku i angielsku, ale i tak na końcu zostają gesty. Na szczęście – głównie te przyjacielskie. Mimo barier językowych, Polacy chętnie jeżdżą na Węgry, bo warto, oczywiście nie w czasie pandemii. Teraz zapraszam więc na wycieczkę wirtualną, nieodległe wspomnienie.

O Balatonie wiedziałam, że był ulubionym miejscem wypoczynku Polaków w latach 80. i na początku 90. Jako dziecko tam jednak nie byłam, więc jadąc teraz, zastanawiałam się, czy zobaczę coś przypominającego klimatem trzebińskie Chechło. Sprzed modernizacji, oczywiście, tylko nieco większe. Tak się nie stało, dlatego tak jak inni, chętnie nad Balaton wrócę.

Przystanek – Wiedeń
Wybierając się nad Balaton samochodem, warto zahaczyć o Wiedeń. Jest mniej więcej w połowie drogi. Jadąc szybkimi trasami, wychodzą cztery godziny, pod warunkiem, że jedziemy bez dziecka – wtedy musimy doliczyć czas na przystanki. Trzeba też mieć winiety, ale pruje się wtedy naprawdę szybko.
Wiedeń to piękny przystanek w drodze na leniwe wczasy. Imponujący i dający mnóstwo wspomnień. Dwa dni tam spędzone zostawią poczucie niedosytu, ale też odrobinę magii, która potowarzyszy nam w dalszej drodze. W Wiedniu można zobaczyć wiele, nawet nie będąc tam zbyt długo. Jeśli skorzystać z metra – zahaczymy, na przykład, o pałac i ogrody Schonbrunn, gdzie zatracić się można na cały, boży dzień. Nieopodal Wiednia są także inne, mniejsze i wyjątkowo urokliwe miasta. Jednym z nich jest Modling, z przepiękną architekturą. Znany też dzięki zamkowi Liechtenstein.

Ceny podobne do polskich, ale…
Kiedy już napatrzymy się na austriackie miasteczka, można ruszać na Węgry. Wybierając Balaton, trzeba jednak zadecydować: północ, czy południe. Te dwa brzegi jeziora nieco się od siebie różnią. W krótkich, żołnierskich słowach: głównie głębokością wody przy brzegu. Pomijam tysiące atrakcji, jakie na jednym i drugim czekają na wczasowiczów. Ale… Jeśli ktoś jest amatorem wina, polecałabym północ, gdzie winnic i winiarni jest naprawdę dużo. W przeciwieństwie do południa, gdzie nawet miejscowi Węgrzy polecają… sklepy. Nie ma w tym jednak niczego złego, bo nawet w marketach typu Lidl czy Spaar za forinty lub euro kupić można węgierskie specjały w niewysokiej cenie. Ceny wszystkich produktów są bardzo podobne, lub nawet niższe od polskich. Klimatu winnic na południu jednak zdecydowanie brak.

Wielka rozpiętość w letniej stolicy Węgier
Za mnie zadecydował Booking, bo czasu na rezerwację noclegu nie było. Jak każdy, wzięłam pod uwagę cenę, bliskość plaży, a ze względu na dziecko, także spokojną okolicę i ogródek. Padło na Siófok, na południu – letnią stolicę Węgier, gdzie rozpiętość cenowa hoteli i pensjonatów waha się od 2 tys. do prawie 20 tys. zł za tydzień. Wybrałam opcję optymalną. A potem przestałam ufać Bookingowi.
Miłośnicy historii mieliby zapewne ogromną frajdę. Wchodząc do „apartamentu z łazienką i kuchnią”, poczułam się, jakbym przeniosła się w lata 50. i 60. ubiegłego wieku. Muzeum. Dla mnie ekstra, dla tych, co lubią nowoczesność i luksusy, już nie bardzo. Tam jednak sporo jest takich miejsc.

Wieża ciśnień w Siófoku, na której szczyt można wjechać windą

Morszczuk po węgiersku
Zatem… w teren. Pierwszy przystanek dla wygłodniałych po podróży. Te lepsze restauracje, niestety od polskich tańsze nie są, choć w wielu wypadkach serwują jedzenie zdecydowanie lepsze. Zwłaszcza, jeśli ktoś ma ochotę spróbować regionalnych przysmaków, a wiadomo, gulasz węgierski to podstawa. Za pierwszym razem go jednak nie wybrałam. Dostałam potrawę z wołowiny w chrzanie. Na niej spoczywał wielki kawał wędzonego, panierowanego boczku, pociętego tak, że przypominał grzebień. Węgierskiej nazwy nigdy nie umiałabym powtórzyć, ale danie na pewno bardziej smakowałoby miłośnikom polskiej golonki, niż sałaty z pomidorem i fetą.
Zabawne zdarzenie spotkało mnie w restauracji przy plaży, gdzie większość osób na przekąskę wsuwa langosze – placki smarowane śmietaną, posypywane czosnkiem i żółtym serem. Ja chciałam rybę – piękną, dużą, taką samą jak u kobiety przy sąsiednim stoliku. O menu po polsku, angielsku czy niemiecku mogłam zapomnieć, ale angielskie fish – to słowo raczej rozpoznawalne. Dostałam coś a la paluszki rybne z marketu, nijak niepodobne do pięknej ryby, pałaszowanej przez panią obok. Bo jak rozpoznać węgierską nazwę morszczuka? To nauczyło mnie, że pokazywanie palcami nie jest jednak straszne, gdy walczy się o dobro żołądka. Poza tym zdarzeniem, kulinarnie Węgry mnie zachwyciły. Wszechobecna papryka, połączona z dobrym mięsem, często marynowanym w winie. Z grzybami, pomidorami. No i gulasz. Naprawdę pyszny.

Widok z 45-metrowej wieży na Siófok

Do kolan niemal po horyzont
Balaton to wyjątkowo ciekawe jezioro, traktowane przez Węgrów jak miejscowe morze. Plaże rozsiane są na całej linii brzegowej, jednak większość z nich ma betonowe brzegi i zejście do jeziora zakończone zwykle metalowymi schodkami. Piasku nie ma prawie wcale, a plażowicze wypoczywają na kocyku, na trawie. Mnie udało się znaleźć piaszczysty brzeg, wspaniale nadający się dla dzieci, gdzie woda niemal po horyzont sięgała kolan. Taplali się wszyscy, niektórzy siedząc w jeziorze popijali zimne napoje. Wody mieli wtedy po pas. Zabawny widok. Za to jednoznacznie dawali sygnał innym, że na pewno zimno im nie jest. Faktycznie, do Balatonu można było wejść z marszu, bez obaw o gęsią skórkę.

Latem woda w Balatonie jest ciepła prawie jak w wannie

Każdy może poszaleć i odpocząć
Leniuchowanie nad wodą może się szybko znudzić. Warto więc pooglądać okolicę. Sam Siófok to bardzo ładne miasto. Z ciekawą, 45-metrową wieżą ciśnień, na której szczyt można wjechać windą. Rozciąga się z niej piękny widok na miasto. Często, wieczorami odbywają się koncerty na Rynku, w wakacyjne weekendy mnóstwo jest imprez w klubach. Ale nie tylko młodzi mogą tam poszaleć. W Siófoku jest też port i piękny park. Jeśli ktoś lubi zwierzęta lub ma dziecko w wieku, gdy czworonogi są jeszcze dla niego atrakcją, koniecznie powinien odwiedzić ZOO – Bella Allatpark. Właścicielom powinno się za nie przyznać medal, bo stworzyli miejsce, gdzie na co najmniej trzy godziny można się zatracić. Wiele zwierzaków chodzi swobodnie między ludźmi, można pojeździć na wielbłądzie, pogłaskać krowę, lamę czy owieczkę. Pobawić się z psem, nakarmić konia, osiołka i rybki. Są sarny, jelenie i inne zwierzaki. Przyjazne i do zobaczenia z bliska. Na zakończenie dnia warto się wybrać na promenadę, skąd podziwiać można zachody słońca, spoglądać na Balaton i marzyć o kolejnych, takich wakacjach.

Balaton to jezioro błotne, największe w Europie Środkowej. Zajmuje powierzchnię 592 km kw. Jego długość to 77 km, a szerokość od 4 do 14 km. Najmniejszą ma odcinek przy półwyspie Tihany, wynoszącą 1,5 km. Średnia głębokość Balatonu to 3 m, największa – 12,2 m.

Przełom 36/2019

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZiarna Słowa – Społeczne przykazanie miłości
Następny artykułAcer pokazał nowe wersje notebooków Triton 500 oraz Nitro 5