Sześć mistrzostw Polski. Dwa srebrne i dwa brązowe medale. Sześciokrotne wygranie Pucharu Polski. Awans do Ligi Mistrzów. Trzykrotny udział w fazie pucharowej Ligi Europy. Legia Warszawa rozbiła w minionej dekadzie bank. A skoro wiele trofeów, to i wielu ojców sukcesu. Wybraliśmy jedenastu z nich. Pozycja po pozycji.
Zanim przejdziemy do meritum, słówko o zasadach. Bierzemy pod uwagę wyłącznie zasługi z ostatniej dekady, czyli od 1 stycznia 2011 roku. O tym, co było wcześniej, zapominamy. Gwoli ścisłości – wszystkie przedstawione przez nas liczby obejmują wyłącznie ostatnie dziesięciolecie. Zdajemy sobie sprawę, że każdy nasz wybór pozostawia pole do dyskusji. Podczas podejmowania decyzji pojawia się wiele dylematów – czy bardziej docenić jednosezonowca, który podbił ligę i szybko czmychnął do poważniejszych rozgrywek, czy jednak cichego bohatera sukcesów, będącego przy klubie przez większą część dekady? Jak znaleźć złoty środek pomiędzy defensywnymi pomocnikami, wykonującymi mrówczą robotę w środku, a ofensywnymi, którzy siłą rzeczy pozostawili po sobie więcej wspomnień? Staraliśmy się wypośrodkować jakość zawodników i ich zasługi, dlatego chcemy, byście potraktowali nasze jedenastki bardziej jako punkt wyjścia do dalszej dyskusji. I jednocześnie przedstawiali wasze propozycje w komentarzach.
Żeby docenić nieobecnych, przy każdej pozycji dorzucamy krótką listę piłkarzy, którzy mogliby znaleźć się na potencjalnej ławce rezerwowych wybranej przez nas jedenastki. To swoją drogą zaproszenie do dłuższej zabawy, bo w najbliższym czasie postaramy się umilić wam sezon ogórkowy, wybierając jedenastki dziesięciolecia kilku najbardziej zasłużonych polskich klubów. Startujemy!
DUSAN KUCIAK – 193 mecze w Legii, 3x MP, 4x PP
Uprzedzając fakty – to pozycja, na której mieliśmy najmniejszą zagwozdkę. Mocnych kandydatów było dwóch – Dusan Kuciak i Arkadiusz Malarz. Nasz wybór pada na Słowaka, którego uznaliśmy dwa lata temu najlepszym zagranicznym bramkarzem w historii ligi. I to osąd, który przetrwał tę dwuletnią próbę czasu, choć trudno, żeby było inaczej. Kuciak to naturalny następca Jana Muchy, zresztą przyszedł z jego polecenia. I podążył podobną drogą – też dzięki dobrej grze w Legii dostał szansę sprawdzenia się w Anglii, też w niej przepadł. Miał moment, gdy nie puścił nic przez 759 minut. Jego bilans „gry na zero z tyłu” w lidze wygląda co najmniej imponująco:
- 11/12: 17 czystych kont (na 27 meczów)
- 12/13: 14 czystych kont (na 30 meczów)
- 13/14: 11 czystych kont (na 25 meczów)
- 14/15: 15 czystych kont (na 31 meczów)
- 15/16: 3 czyste konta (na 18 meczów)
Sportowo broni się mocno, choć gdyby były to wybory „Atmosfericia dekady”, niekoniecznie musiałby wygrać. Ujmijmy to tak – znajdziemy w tej jedenastce zawodników, z którymi chętniej wybralibyśmy się na piwo. Kuciak w Legii, poza dobrymi meczami, zaliczył też kilka odpałów:
- mówienie, że Polacy są fałszywi i obłudni,
- naskakiwanie na reporterów, którzy zadają normalne pytania,
- biegnięcie przez całe boisko tylko po to, by opieprzyć Henrika Ojamę,
- mocna spinka na boisku z Tomaszem Brzyskim,
- chłodne relacje z kolegami z drużyny.
Koniec końców liczy się boisko. A na tym Kuciak ma więcej zasług niż Arkadiusz Malarz, który w Legii przeżył najlepszy okres w swoim zawodowym życiu. Gdybyśmy mieli wybrać tylko za jeden sezon – wygrałby Malarz za to, co zrobił w rozgrywkach 17/18. Ale to Kuciak dłużej utrzymywał wysoki poziom.
ŁAWKA REZERWOWYCH (BRAMKARZE)
- Arkadiusz Malarz – 138 meczów w Legii, 3x MP, 3x PP
JAKUB RZEŹNICZAK – 220 meczów w Legii (2011-2020), 12 goli, 8 asyst, 5x MP, 6x PP
Więcej meczów rozegrał na środku defensywy, lecz to na prawej stronie zaczynał swoją karierę. Bez trudu znajdziemy innych nominalnych prawych defensorów, którzy mogliby znaleźć się w tym miejscu (Bereszyński, Broź), lecz brak Rzeźniczaka w tej jedenastce – najbardziej utytułowanego piłkarza w historii całego klubu! – byłby sporą niesprawiedliwością. Dlatego kosztem zwłaszcza „Beresia”, bohatera kontrowersyjnego transferu z Lecha, który jednak rozwinął skrzydła na dobre dopiero po wyjeździe z Ekstraklasy, stawiamy na „Rzeźnika”.
Nigdy nie był najlepszym piłkarzem Legii. Ale nie był też jej najsłabszym ogniwem, no, może poza początkiem sezonu 16/17, gdy – jak sam to określił w naszym wywiadzie – „wychodził na boisko z poczuciem, że coś odpierdoli”. Legia była szczytem jego możliwości? Pewnie tak. A Rzeźniczak przez długie lata się na tym szczycie utrzymywał. Może nie nazwiemy go klubową legendą, ale jednym z najbardziej zasłużonych piłkarzy? Jak najbardziej. Myślisz Rzeźniczak, mówisz Legia. Niewielu jest w Polsce piłkarzy tak bardzo wrośniętych w tożsamość klubu.
ARTUR JĘDRZEJCZYK 243 mecze w Legii (2011-20), 8 goli, 13 asyst, 5x MP, 5x PP
Człowiek od atmosferki, lider, bardzo dobry obrońca. Piłkarz doceniony najwyższym kontraktem w historii ligi (800 tysięcy euro rocznie). Sprawą dyskusyjną jest to, czy jego jakość sportowa idzie w parze z zarobkami (raczej nie), sama Legia zresztą w nie do końca elegancki sposób chowała go do szafy, przymuszając do tego, by zgodził się na rozłożenie należności na kilka lat. Ale niech to nie przesłoni nam faktu, że „Jędza” to od lat – abstrahując od tego sezonu – topowy obrońca w lidze. Grając w Legii, utrzymywał poziom reprezentacyjny, poradził sobie na Euro. Uznajemy go za dość oczywisty wybór.
MICHAŁ PAZDAN – 122 meczów w Legii, 1 gol, 3x MP, 2x PP
Bogusław Leśnodorski śmieje się, że po negocjacjach transferu Pazdana musiał trzeźwieć trzy dni. Z perspektywy czasu i tego, co „Pazdek” dał Legii – to jeden z najprzyjemniejszych kaców w życiu. Minister Obrony Narodowej. Ulubieniec całego narodu zaliczył swój najpiękniejszy okres w karierze właśnie jako legionista. Zdarzało się, że był jechany za to, jak często macza palce przy straconych golach. Pazdan miał osobliwą przypadłość – zawsze chciał ratować wszystko. Gdy kolega popełnił błąd, ruszał ze straceńczą misją, przez co często wydawało się, że jest spóźniony. Nigdy nie był – jak to się ładnie mówi – nowoczesnym obrońcą. Pod bramkę rywala przy stałym fragmencie nie ma po co biec, w rozegraniu też szału nie robi. Ale świetnie broni. Szkoda tylko, że przez kontuzję opuścił trzy mecze fazy grupowej Ligi Mistrzów.
GUILHERME – 150 meczów w Legii, 21 goli, 23 asysty, 4x MP, 3x PP
Przyznajemy się bez bicia – na tej pozycji mieliśmy największą zagwozdkę. Gdybyśmy postawili na typowego lewego obrońcę, ze względu na bogactwo w linii pomocy i ataku, musiałby wypaść z jedenastki Jodłowiec, Ljuboja lub ktokolwiek inny. Uznaliśmy, że byłaby to o wiele większa strata niż odpalenie któregoś z lewych obrońców. Choć Legia miała w minionej dekadzie na tej pozycji solidnych zawodników, to nigdy nie były to ligowe gwiazdy. Rozważaliśmy spośród trzech kandydatur:
- Tomasz Brzyski,
- Adam Hlousek,
- Jakub Wawrzyniak.
Spory w redakcji były burzliwe. Część z nas optowała za Hlouskiem, który kojarzy się z najlepszym okresem Legii ostatnich lat. Z drugiej strony – to tylko (aż?) solidny wyrobnik. Żelazne płuca, siła ze znakiem jakości Kazka Węgrzyna, lecz brak „efektu wow”. Taki gwarantował regularnie obdarzony świetnie ułożoną lewą nogą Tomasz Brzyski, któremu dawano do wykonania stałe fragmenty (39 asyst w Legii!), choć w tyłach już tak nie imponował. Wawrzyniak, wiadomo – etatowy reprezentant Polski, topowy piłkarz w kraju na swojej pozycji, choć nie ma sensu wracać po raz kolejny do słów o zastępowaniu piłkarza, który nie istnieje. Naszym zdaniem brak któregokolwiek z tej trójki nie wywołuje wielkiej kontrowersji.
A taką byłby brak Guilherme, któremu zresztą na lewej stronie defensywy zdarzyło się grywać. I to nawet w pucharach – w sezonie 14/15 rozegrał tam sześć spotkań w Lidze Europy (cztery w fazie grupowej i dwa w 1/8 z Ajaksem). W miarę dał radę, ale nie przez to zdobył serca kibiców. Miał luzik, który rzadko oglądamy na polskich boiskach. Umiał kiwać, robić przewagę. Dzięki jego bramce ze Sportingiem w Lidze Mistrzów, Legia awansowała z trzeciego miejsca do fazy pucharowej Ligi Europy.
ŁAWKA REZERWOWYCH (OBROŃCY):
- Bartosz Bereszyński (108 meczów, 5x MP, 3x PP, 1 gol, 7 asyst)
- Łukasz Broź (148 meczów, 4xMP, 3x PP, 4 gole, 17 asyst)
- Marko Vesović (81 meczów, 2x MP, 1x PP, 3 gole, 14 asyst)
- Igor Lewczuk (131 meczów, 3x MP, 2x PP, 6 goli, 3 asysty)
- Inaki Astiz (157 meczów, 4x MP, 5x PP, 6 goli, 2 asysty)
- Michał Żewłakow (69 meczów, 1x MP, 2x PP, 0 goli, 0 asyst)
- Tomasz Brzyski (139 meczów, 4x MP, 3x PP, 5 goli, 39 asyst)
- Adam Hlousek (138 meczów, 3x MP, 2x PP, 5 goli, 9 asyst)
- Jakub Wawrzyniak (117 meczów, 2x MP, 4x PP, 7 goli, 17 asyst)
MIROSLAV RADOVIĆ – 222 mecze w Legii (2011-2020), 71 goli, 56 asyst, 4x MP, 5x PP
Miał jeden zwód? No miał. Czasem widać było u niego brzuszek? No było. Ale Radoviciowi w niczym to nie przeszkadzało, by bawić się z rywalami, także w Lidze Mistrzów. Przez jakiś czas był najlepszym zagranicznym strzelcem w historii ligi (wyprzedził go Flavio). Tylko trzech zawodników zdobyło więcej bramek dla „Wojskowych”. Ciężko znaleźć obcokrajowca, który dla jakiegokolwiek polskiego klubu miałby tak duże zasługi.
Jasne, znajdziemy w tej beczce miodu parę łyżek dziegciu – skok na kasę do Chin chwilę przed meczem z Ajaksem, żenujące symulki, których nigdy się nie oduczył czy balowanie z Ljuboją w Enklawie. Parę razy był o włos od ustrzelenia double-double. Gol z czuba z Realem idealnie oddaje to, jakim był piłkarzem – sprytnym, nieoczywistym, nieco koślawym, ale i skutecznym. No i raz jeszcze przypomnijmy – zwód na zamach. Od czasów Wojtka Kowalczyka, nikt w naszej lidze nie wkręcał rywali tą metodą z taką regularnością.
TOMASZ JODŁOWIEC – 202 mecze w Legii, 18 goli, 24 asysty, 6x MP, 4x PP
Na pozycji defensywnego pomocnika – choć „Jodła” typową szóstką może i nie jest – wiedzieliśmy dwie równorzędne kandydatury. Przegrała ta Ivicy Vrdoljaka – wieloletniego kapitana (choć przyznanie mu opaski już w momencie przyjścia na Łazienkowską budziło kontrowersje), bohatera najgrubszego wówczas transferu do Ekstraklasy (trafił za około milion euro), ale też gościa, któremu zdarzyło się zawieść w ważnych momentach (bramkowe straty ze Steauą czy Lechem w sezonie, gdy „Kolejorz” sięgał po mistrzostwo, dwa niewykorzystane karne z Celtikiem).
Jodłowiec nie zawsze był należycie doceniany, ale to cichy bohater sukcesów Legii poprzedniej dekady. Jako legionista zaliczył kilkanaście występów w reprezentacji Polski, na Euro 2016 wchodził w każdym meczu, co też ma swoją wymowę. Czerczesow wieścił, że Legia sprzeda go za 15 milionów euro. Była to teza co najmniej absurdalna, ale z drugiej strony pokazująca, jak ważnym piłkarzem był Jodłowiec w układance rosyjskiego szkoleniowca. Ma też swoje za uszami – jego ostatni sezon w Legii był mizerny (przegrał rywalizację z Michałem Kopczyńskim), zdarzały mu się anonimowe mecze, sporo mówiło się o jego podbojach kasyn. W ostatecznym rozrachunku – cenimy go wyżej niż Ivicę Vrdoljaka, który oczywiście też zasługuje na ciepłe słowo.
VADIS ODJIDJA-OFOE – 42 mecze w Legii, 5 goli, 14 asyst, 1x MP
Najlepszy piłkarz, jaki pojawił się w Ekstraklasie w zeszłej dekadzie? Naszym zdaniem jest przy tej tezie bardzo niewielkie pole do dyskusji. Być może trochę pod publiczkę, ale sam twierdzi, że żałuje odejścia z Legii. W Warszawie był niekwestionowaną gwiazdą. Taką przez wielkie „G”. Gwiazdą, na którą chodzi się na mecze. Przy której zastanawiasz się „jakim cudem on się tu znalazł?”.
I cholernie szkoda, że spędził w naszej lidze tylko jeden sezon. Gol z Realem to – jak to mówią młodzi ludzie – masakracja. Dwie asysty i trzy kluczowe podania w jednym meczu z Górnikiem Łęczna to jeden z najlepszych indywidualnych występów w lidze. Takie podania jak to do Nagy’ego w meczu z Koroną, gdy wypuścił sam na sam mając tyle miejsca, co w uchu igielnym, świadczyły o ogromnej wizji. A przecież przyjeżdżał jako zapuszczony piłkarz, który znalazł się na zakręcie. Zjawisko, po prostu.
MICHAŁ KUCHARCZYK – 335 meczów (2011-202o), 68 goli, 57 asyst, 5x MP, 6x PP
Czy Kucharczyk znalazłby się w jedenastce dekady Legii, czy by go zabrakło, kontrowersje i tak by były. Totalnie niejednoznaczna postać. Z jednej strony – piłkarz mający spore ograniczenia, który zyskiwał na tym, że znalazł się w dobrym towarzystwie. Pokazuje to chociażby to, jak poradził sobie w Uralu (słabo) i jak wygląda w Pogoni (przeciętnie). Z drugiej strony – kto z legionistów miał większy wkład w sukcesy minionej dekady? No właśnie.
Tak, to typowy przykład gościa, który znalazł się tu za zasługi. A tych NIE DA SIĘ Kucharczykowi odmówić. Gdy będziemy wspominać Legię za 20 lat, może zapomnimy o Kuciaku, Jodłowcu czy Guilherme. A Kucharczyk wciąż będzie grzał i nigdy nie odpowiemy sobie na pytanie, jak przy tylu świetnych piłkarzach, którzy przewinęli się w minionej dekadzie przez Legię, on ciągle grał, notował liczby i niejednokrotnie ratował tyłek swojemu klubowi. Dlatego miejsce w XI dekady należy się Kucharczykowi jak psu zupa.
ŁAWKA REZERWOWYCH (POMOCNICY):
- Ivica Vrdoljak (175 meczów, 22 gole, 14 asyst, 2x MP, 4x PP)
- Ondrej Duda (101 meczów, 16 goli, 19 asyst 3x MP, 2x PP)
- Janusz Gol (87 meczów, 8 goli, 9 asyst, 1x MP, 3x PP)
- Dominik Furman (109 meczów, 5 goli, 11 asyst, 3x MP, 4x PP)
- Jakub Kosecki (104 mecze, 20 goli, 18 asyst, 3x MP, 3x PP)
- Kasper Hamalainen (114 meczów, 24 gole, 18 asyst, 3x MP, 2x PP)
- Thibault Moulin (70 meczów, 6 goli, 8 asyst, 2x MP, 1x PP)
- Sebastian Szymanski (86 meczów, 11 goli, 13 asyst, 2x MP, 1x PP)
- Andre Martins (86 meczów, 2 gole, 4 asysty, 1x MP)
- Domagoj Antolić (98 meczów, 4 gole, 10 asyst, 2x MP, 1x PP)
- Maciej Rybus (40 meczów, 5 goli, 15 asyst, 2x PP)
NEMANJA NIKOLIĆ – 86 meczów, 55 goli, 11 asyst, 2x MP, 1x PP
Przylgnęła do niego łatka gościa, który strzela tylko słabym. Patrząc na ligowe występy, teza Jana Urbana się nie obroniła (Nikolić strzelił prawie wszystkim, z samym Lechem ma trzy gole), ale już w Europie nabiera ona wiarygodności, bo Węgier – na dziesięć występów w fazie grupowej LE i LM – ustrzelił tylko jednego gola. Zresztą, w Lidze Mistrzów nie był nawet pierwszym wyborem, bo tylko dwa razy znalazł się w wyjściowym składzie, za co zresztą miał pewne pretensje, bo został w Legii głównie po to, by posmakować Ligi Mistrzów.
Ale niech te minusy nie przesłonią nam plusów. To jeden z najlepszych napastników w historii ligi. 1,5 sezonu wystarczyło mu, by zdobyć 55 bramek. By znaleźć piłkarza, który w jednym sezonie ligowym częściej pakował piłkę do siatki (Nikolić 28 razy), trzeba cofnąć się do sezonu 95/96 i Marka Koniarka. Kawał grajka. Jeden z tych, którzy potrzebują pół sytuacji, by zdobyć dwa gole.
DANIJEL LJUBOJA – 78 meczów, 30 bramek, 13 asyst, 1x MP, 2x PP
Długo rozważaliśmy, czy powinien znaleźć się tu Serb, czy Ondrej Duda, oczywiście ustawiony niżej. Na jego postać można spojrzeć dwóch stron. Perspektywa sceptyka widzi gościa, który przegrał bój o koronę króla strzelców z Robertem Demjanem, brylował w sektorach boiska, w których najłatwiej brylować, nie przemęczał się przesiadując przez cały tydzień u masażystów (te przeklęte pachwiny…) i korzystał z uroków Warszawy dość chętnie. Perspektywa entuzjasty zapyta – ilu było w minionej dekadzie zawodników, którzy grzali bardziej niż ekscentryczny Serb?
Niewielu. Ale to nie za wzbudzanie emocji Ljuboja dostał miejsce w rankingu, a za jakość, którą na polskich boiskach niewątpliwie dawał. Wielu stwierdzi, że w tamtym czasie lepszy był Ljuboja wyciągnięty prosto z imprezy niż ktokolwiek inny. I niejednokrotnie „Ljubo” dawał takie show, za które musi zostać doceniony.
ŁAWKA REZERWOWYCH (NAPASTNICY):
- Aleksandar Prijović (72 mecze, 24 goli, 13 asyst, 2x MP, 1x PP)
- Wladimer Dwaliszwili (53 mecze, 21 goli, 5 asyst, 2x MP, 1x PP)
- Orlando Sa (42 mecze, 15 goli, 5 asyst, 1x MP, 1x PP)
- Jarosław Niezgoda (60 meczów, 29 bramek, 6 asyst, 4x MP, 1x PP)
- Tomas Pekhart (32 mecze, 19 bramek, 3 asysty, 1x MP)
CAŁA JEDENASTKA:
No to co – dyskusję w komentarzach czas zacząć! Kogo wam brakuje najbardziej? Kogo waszym zdaniem przeceniliśmy? Ile osób, tyle opinii, zwłaszcza przy takim bogactwie wyboru. Chętnie je więc poznamy. A za kilka dni kolejny odcinek.
OD ANTOLICIA DO CHUKWU. JAK WYGLĄDA SZROTOWA JEDENASTKA LEGII WARSZAWA?
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS