W środę, 21 czerwca, szpecący od przeszło 2 lat miejski pejzaż wrak wreszcie udało się odholować.
Szpecące pejzaż porzucone samochody bywają problemem wielu miast. Takich, które znajdują się w pasie drogowym, łatwiej się pozbyć. Natomiast część parkingu, która zlokalizowana jest przy przemyskim Domku Ogrodnika, drogą nie jest. To działka miejska. Prawo o ruchu drogowym nie dawało strażnikom miejskim uprawnień do usunięcia takiego porzuconego auta, mimo iż było pozbawione jednej z tablic rejestracyjnych, miało urwane lusterka, a z opon uszło powietrze. Jak twierdził zgłaszający nam problem mieszkaniec, który w tym miejscu bywał niemal codziennie z racji prowadzonej przez żonę w budynku Domku Ogrodnika placówki przedszkolnej, pojazd został porzucony przez obywatela Ukrainy. Młodzież uczyniła sobie z niego „dziuplę” służącą do spotkań. Blokował on też miejsce parkingowe, z którego korzystali rodzice odwożący pociechy do placówki.
Informacja rzeczywiście się potwierdziła. Właścicielem pojazdu faktycznie okazał się obywatel Ukrainy, który z kolei kupił auto od mieszkańca Krakowa. Do tego drugiego strażnikom miejskim udało się dotrzeć, bo zmiana własności nie została wtedy jeszcze odnotowana w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Zdjąć auta z tego miejsca i odholować, w myśl Prawa o ruchu drogowym, nie można było. – Mamy prawo usuwać takie samochody poprzez straż miejską, ale tylko z drogi publicznej. W tym konkretnym przypadku nie możemy nic zrobić. Przepisy (…)
Gdyby porzucony pojazd znajdował się na drodze publicznej, dawno by zniknął. Problemem stanowił fakt, że parking przy Domku Ogrodnika stanowi część miejskiej działki. W takim przypadku i straż miejska, i gmina miejska Przemyśl niewiele mogły zrobić. Sytuacja zmieniła się, kiedy zaczął stanowić zagrożenie dla środowiska.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS