A A+ A++

Piłkarze zjawiający się w Polsce bezpośrednio z Serie A to nadal rzadkość, dlatego gdy już do takiego ruchu dojdzie, warto przyjrzeć mu się nieco bliżej. W piątek wypożyczony ze Spezii do Jagiellonii został Aurelien Nguiamba. Jest w jego przypadku trochę wątpliwości, ale są i pozytywne punkty zaczepienia.

Francuz, który 18 stycznia skończy 24 lata, w tym sezonie włoskiej ekstraklasy ani razu nie pojawił się na boisku. Brzmi źle. Z drugiej strony, przez cały październik i listopad zawsze znajdował się w kadrze na mecze ligowe. W „Jadze” podkreślają, że od dłuższego czasu był zdrowy i znajdował się w rytmie treningowym, dlatego przychodzi gotowy do natychmiastowej walki o skład. To bardzo istotne, zwłaszcza w przypadku kogoś, kto musi się od razu pokazać, bo nie został zakontraktowany długoterminowo.

 – Obserwowaliśmy go wnikliwie od dłuższego czasu. Widzieliśmy go także na żywo. Zasięgnęliśmy o nim opinii z wielu źródeł, w tym także od Bratka Drągowskiego. Chcieliśmy go prześwietlić nie tylko piłkarsko, ale także pod kątem osobowości. Aurelien jest z nami na zgrupowaniu w Belek, dobrze rozumie się z całą grupą. Uważamy, że jego przyjście będzie dużym wzmocnieniem naszego zespołu – mówi na oficjalnej stronie dyrektor sportowy Łukasz Masłowski.

Można założyć, że pod względem czysto piłkarskim Nguiamba potencjał ma duży. Gdyby było inaczej, nie rozegrałby trzydziestu pięciu meczów we francuskich młodzieżówkach – począwszy od kategorii U-16, na U-19 skończywszy. Był też powoływany do reprezentacji U-20, ale w niej już nie wystąpił.

W drużynie U-19 zdarzyło mu się nawet założyć opaskę kapitańską w spotkaniu z Bułgarią (2:0) w eliminacjach do mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej. Członkami tamtej drużyny byli m.in. obecna gwiazda Bayeru Leverkusen Moussa Diaby, zamieniający niedawno Marsylię na Aston Villę Boubacar Kamara, wymiatający w Rennes Amine Gouiri, Michael Cuisance (do niedawna Bayern i Marsylia, obecnie Venezia), Malang Sarr (dziś Monaco), kapitan FC Nantes Alban Lafont (latem 2018 przegrał rywalizację z Drągowskim o miejsce w bramce Fiorentiny, mimo że kosztował 8 mln euro i wcześniej był numerem jeden) czy Nicolas Cozza z Montpellier. Całkiem niezłe towarzystwo do dowodzenia.

Kariera klubowa Nguiamby na razie jest mniej efektowna niż wielu jego kolegów z tamtego okresu. Zaczynał granie jako napastnik, był też próbowany na środku obrony, ale jego miejsce na boisku to środek pomocy. Wzoruje się na Paulu Pogbie i Marco Verrattim. „Gra z wysoko uniesioną głową: przyjmuje piłkę i już wie, gdzie i komu ją podać, ale jest też dobry w fazie odbioru. Jego największe zalety to podania lewą nogą i wyszkolenie techniczne” – charakteryzował go dobrze znany u nas agent Gianluca Di Marzio, gdy dopinano transfer chłopaka do Spezii.

Emile, ojciec piłkarza, pochodzi z Kamerunu, ale dobrze się odnalazł nad Sekwaną. Został nauczycielem literatury w liceum w Colmar, w którym urodził się i dorastał jego syn. To on został też pierwszym trenerem Aureliena, choć jak sam przyznawał, nie znał się na piłce nożnej. Szybko sprawy w swoje ręce wzięli profesjonaliści. Nguiamba za młodu przeniósł się do Nancy i przeszedł wszystkie szczeble futbolowej edukacji prowadzące do dorosłej piłki.

W pierwszym zespole zadebiutował trzy miesiące po dziewiętnastych urodzinach: w kwietniu 2018 dostał pół godziny z Le Havre. W ciągu dwóch lat rozegrał jednak zaledwie cztery mecze w Ligue 2. Rozwój utrudniały mu drobne acz dokuczliwe kontuzje. – Problemy przyszły we właściwym czasie. Sprawiły, że dorosłem. Wcześniej byłem w strefie komfortu, ponieważ wszystko przebiegało gładko i przychodziło mi naturalnie. Teraz muszę podwoić swoje wysiłki, aby zacząć od nowa w najlepszy możliwy sposób – komentował.

Zimą 2020 odszedł na wypożyczenie do trzecioligowego GFC Ajaccio. Od razu wskoczył do składu, strzelił nawet dwa gole w meczu US Concarneau, ale w połowie marca zaczęło się covidowe zamieszanie i rozgrywki we Francji stanęły aż do sierpnia.

Następny sezon Nguiamba zaczął jako zmiennik w Nancy. Dopiero wiosna 2021 okazała się przełomem. Wtedy na dobre wskoczył do wyjściowej jedenastki i grał tydzień w tydzień na zapleczu francuskiej elity.

Tym półroczem zwrócił na siebie uwagę silniejszych klubów. Postanowił nie przedłużać kontraktu z Nancy, które nie miało argumentów, żeby go zatrzymać, bo sytuacja finansowa stawała się coraz gorsza. Rok później zresztą klub ten z hukiem zleciał z Ligue 2.

Niestety, poszukiwania nowego pracodawcy się przeciągały. „France Football” pisał o zainteresowaniu Espanyolu, Getafe i Bochum, które właśnie awansowało do niemieckiej ekstraklasy. Sam piłkarz w Moneytime Podcast wspominał także o rozmowach z St. Etienne i Realem Oviedo. W pewnym momencie poważny wydawał się temat z Servette Genewa. Szwajcarskie media pisały już o szczegółach typu 15 tys. euro miesięcznej pensji.

Czas jednak leciał, a niczego nie udało się sfinalizować. Zaczął się wrzesień i niespodziewanie odezwała się Spezia. Nguiambę do transferu osobiście zachęcał trener Thiago Motta, który będąc kiedyś środkowym pomocnikiem Barcelony i PSG co nieco chyba wiedział o grze na tej pozycji.

Zawodnik nie spodziewał się takiego rozmówcy, zwłaszcza że zadzwonił bez zapowiedzi. – Ponieważ był to francuski numer, byłem podejrzliwy – opowiadał portalowi dna.fr. Szybko zdał sobie sprawę, kto jest po drugiej stronie słuchawki. – Dał mi jasno do zrozumienia, że mnie chce. Pokazał mi, że mnie zna i wie, jakie mam możliwości. Powiedział, że będę miał swoją rolę do odegrania. Sprawy potoczyły się szybko. Negocjacje zostały zakończone w ciągu kilku dni. 

Włoski etap nie okazał się bajką. Nguiamba na początku musiał nadrobić spore zaległości. Przez całe lato pozostawał bez klubu, co odbiło się na jego przygotowaniu fizycznym. Dopiero w połowie listopada 2021 zaczął normalnie trenować z drużyną i znalazł się na ławce w meczu z Atalantą. Potem dopadały go problemy mięśniowe, przez które dwukrotnie stracił po kilka tygodni. Ze wszystkim uporał się dopiero pod koniec stycznia ubiegłego roku i de facto od tego momentu rozpoczął walkę o skład. Wcześniej dostał tylko 25 minut w Pucharze Włoch z Lecce.

Konkurencja w drugiej linii była duża i Francuz nie zdołał się przebić. Cały jego dorobek w Serie A zamknął się na trzech epizodach.

  • 22 minuty z Atalantą (7 lutego)
  • 9 minut z Bologną (21 lutego)
  • 17 minut z Napoli (22 maja)

Między drugim a trzecim występem 11 razy z rzędu siedział na ławce.

Przed tym sezonem w Spezii zmienił się trener. Za Thiago Mottę przyszedł Luca Gotti, który ani razu nie postawił na Nguiembę. Do 7. kolejki nie było go nawet wśród rezerwowych, a później nie podnosił się z ławki. Stało się jasne, że konieczne jest przynajmniej czasowe odejście. Pod koniec listopada włoskie portale donosiły o możliwości powrotu do Ligue 2, ale piłkarz odrzucał tę możliwość.

Na Jagiellonię się zdecydował, w dużej mierze dzięki rekomendacji Drągowskiego. Dla Francuza to być może najważniejsze pół roku w karierze. Jeżeli nie sprawdzi się w Polsce, tym bardziej nie będzie miał po co wracać do Spezii, z którą jest związany do czerwca 2024. W Białymstoku walczy o swoją przyszłość. „Jaga” zapewniła sobie możliwość jego wykupu, choć dyrektor Masłowski od razu zaznaczył, że trzeba „szukać rozwiązania już na przyszły sezon, ponieważ oczekiwania Spezii w sprawie transferu definitywnego są bardzo wysokie”.

Teraz Nguiamba musi pokazać na boisku, że warto się o niego postarać w dłuższej perspektywie.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Jagiellonia Białystok/Accredito/Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPoślizgnęła się na chodniku w Warszawie. Dostanie ponad 80 tysięcy zł
Następny artykułMedalowa przygoda tenisistki w piernikowym mieście