Campus Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego wzbudza dyskusje z różnych przyczyn, ale najwięcej emocji wywołuje obecność podczas niego dziennikarzy. Lub utrudnianie im wzięcia udziału w tym wydarzeniu.
– Chcemy współpracować z niezależnymi dziennikarzami. Będziemy ich namawiać, żeby tworzyli portale, które będą odkłamywać to, co robi PiS – powiedział w grudniu 2020 roku prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, gdy udzielał wywiadu Radiu Zet.
Polecamy:
Ważny polityk PiS: „Konfederacja jest partią teraz działającą w interesie Kremla”
Szanse na zniesienie wiz dla Rosjan? „Całkowite nie, ale możliwy jest pewien kompromis”
Radość z wypowiedzianych słów nie trwała zbyt długo, bo prezydenta stolicy skrytykowali wtedy niemal wszyscy dziennikarze, bez podziału na stronę politycznego sporu. Trzaskowskiemu szybko wytknięto błąd logiczny, bo współpraca z politykami i niezależność dziennikarska nie mogą iść w parze.
Niewiele ponad pół roku później odbyła się pierwsza edycja Campusu, w której wzięli udział m.in. lewicowy publicysta Sławomir Sierakowski, a także wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Mikołaj Chrzan (prowadził rozmowę z prezydentami miast) oraz – jako gość – Adam Michnik. Dla PiS i jego sympatyków oraz prorządowych mediów było to oczywiste wspieranie budowanego przez Trzaskowskiego ruchu politycznego.
Rigamonti i Terlikowski pod ostrzałem
Znacznie większe emocje pod tym kątem wywołuje druga edycja wydarzenia, które odbywa się w miasteczku akademickim nad jeziorem w Kortowie. Nie pomaga w obiektywnej ocenie sytuacji coraz bardziej agresywna polityka z obu stron, która zakłada, że “albo jesteś z nami, albo jesteś naszym wrogiem”. Dziennikarze są niemal siłą wcielani, a na pewno spychani do narożnika któregoś z obozów politycznych.
Zaczęło się w czerwcu. Wzburzenie nie tylko w podzielonym środowisku dziennikarskim wywołała informacja, że gośćmi Campusu będą Magdalena Rigamonti (Dziennik Gazeta Prawna, przechodzi do Onetu) i Tomasz Terlikowski (dyrektor programowy Telewizji Republika). Ada Guźniczak z zespołu prasowego Campus Polska Przyszłości nie zdradzała wtedy roli zaproszonych, ale zapowiedziała, że w wydarzeniu wezmą udział także inni dziennikarze. – Z niektórymi już współpracujemy, ale naszym celem jest budowanie napięcia, stopniowanie zainteresowania. Personalia będziemy ogłaszać w dalszym etapie – mówiła Guźniczak.
Słowo “współpraca” z ust służb prasowych wydarzenia politycznego od razu źle się skojarzyło, a dwoje dziennikarzy musiało się natychmiast tłumaczyć. Terlikowski przez prawą stronę był oskarżany o zdradę, zaczęto mu wytykać atakowanie kościoła, bo śmiał w przeszłości komentować afery pedofilskie z udziałem duchownych. Sam zainteresowany tłumaczył, że jest tylko panelistą podczas eventu, ale wątpliwe, że sympatyków władzy to przekonało. Za Rigamonti wstawił się jej ówczesny redaktor naczelny, Krzysztof Jedlak, który wyjaśniał: – Magda będzie uczestniczyć w debacie na wzór tej, która odbyła się już 13 grudnia w Warszawie, a dotyczy Grzegorza Przemyka oraz książki i filmu „Żeby nie było śladów” – mówi Jedlak. – Zgadzamy się oboje, że wydarzeniom o zabarwieniu politycznym dziennikarze powinni asystować nie w roli, nie daj Boże, uczestników, lecz właśnie w roli dziennikarzy.
“Wyroby mediapodobne”
Jeszcze większe emocje wywołały słowa polityków Platformy Obywatelskiej, którzy pochwalili się, że zablokowali udział w roli dziennikarza na Campusie Miłosza Kłeczka z TVP. – Jeden tylko dziennikarz nie dostał akredytacji, bo mamy wątpliwości co do jego uczciwości. Chodzi o pana Miłosza Kłeczka. To jest rozbijacz i prowokator. Człowiek, który robi rozróby – mówił WP poseł Sławomir Nitras, który organizuje event dla Rafała Trzaskowskiego. – Ten pan pewnie biłby nas po głowie mikrofonem. Chcielibyśmy mieć do czynienia z tymi dziennikarzami, którzy przynajmniej wykazują się odrobiną fachowości – wtórował mu sam Trzaskowski.
Do sprawy odniósł się też zainteresowany. „Panowie Trzaskowski i Nitras chwalą się w mediach, że zablokowali mój udział w nijakim campusie…skąd pomysł, że chciałbym w tym uczestniczyć? Może to był test, jak realizujecie swój postulat »wolne media«. Test oblany” – napisał na Twitterze Miłosz Kłeczek. Prowadzący programy w Telewizji Polskiej budzi duże emocje, bo jego praca jest oceniana jako ataki na polityków opozycji. Do spięć wielokrotnie dochodziło z nimi w programach, które prowadzi w TVP Info, a także podczas konferencji prasowych czy na sejmowych korytarzach.
“Słowo wyjaśnienia. Na Campus akredytujemy dziennikarzy i dziennikarki, a nie wyroby mediopodobne” – stwierdziła posłanka PO Barbara Nowacka, która w przeszłości wielokrotnie wstawiała się za osobami wykluczanymi.
Brak miejsca na odcienie szarości
Wolność słowa i tolerancja na inne poglądy, okazały się być znowu pustymi hasłami. Niezależnie od oceny pracy Kłeczka, widzowie mediów publicznych nie powinni być odcinani od dostępu do informacji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS