– Nie chcemy, aby obrzydliwy, 50-metrowy betonowy słup stał pod naszymi oknami! – oburzają się mieszkańcy domów przy ul. Żurawiej w Świdrze, którzy protestują przeciwko budowie nadajnika sieci telefonii komórkowej w tej okolicy
ALEKSANDRA CZAJKOWSKA
Nie tylko mieszkańcy Józefowa, lecz także Otwocka wszelkimi możliwymi sposobami walczą, aby nie dopuścić do postawienia bezpośrednio w ich sąsiedztwie masztu operatora sieci komórkowej. – Wiemy, że jest XXI wiek, że wszyscy chcą mieć zasięg, i zgadzamy się z tym, ale jakieś normy współżycia społecznego też muszą obowiązywać. Jeden maszt już stoi w pobliżu, na ul. Żurawiej, w ulicy jest światłowód, nie cierpimy tu na brak zasięgu. Dla mnie to nie jest inwestycja pożytku publicznego, tylko zwiększenie konkurencyjności sieci operatora telefonii komórkowej. To komercyjne działanie, tu nie chodzi o dobro mieszkańców – mówi przedstawicielka mieszkańców, którzy nie zgadzają się na budowę drugiego masztu innego operatora sieci komórkowej w sąsiedztwie ich domów. Firma P4 (czyli Play) chce postawić taki nadajnik na działce przy ul. Żurawiej 16 w Świdrze, gdzie znajduje się budynek mieszkalny.
Mieszkańcy podkreślają, że to już drugie podejście tego operatora do stawiania masztu w tym miejscu. Obok znajdują się domy. – Tu jest gęsta zabudowa, nikt w okolicy na ten maszt się nie zgadzał, gdy firma Play szukała lokalizacji. Znalazła jednak jedną osobę i uparcie próbuje ten maszt tu wybudować – mówi nasza Czytelniczka. – Abstrahując od szkodliwości tych fal, to jest obrzydliwy, 50-metrowy betonowy słup, na który będziemy codziennie patrzeć. Martwi nas również to, że gdybyśmy chcieli kiedyś sprzedać działkę, jej wartość spadnie, jeśli postawią tu ten nadajnik. Człowiek wyprowadza się na peryferia, mieszka sobie w otulinie lasu, a nagle okazuje się, że obok ma powstać gigantyczny maszt – żali się jedna z mieszkanek.
Urząd miasta, który rozpatruje wnioski o wydanie decyzji lokalizacji celu publicznego, a do takich zalicza się telefonia komórkowa, zapewnia, że z jego strony zostały dopełnione wszystkie procedury i nie było podstaw prawnych, aby nie wydać decyzji dla masztu przy ul. Żurawiej.
– Jeśli wnioskodawca spełni wszystkie wymogi wynikające z przepisów, urząd musi wydać taki dokument, takie mamy prawo. Gdyby mieszkańcy pojawili się na tym etapie, mogliby odwoływać się od decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego – mówi w rozmowie z „Linią” Adam Bocheński z wydziału planowania przestrzennego urzędu miasta, który rozpatruje wnioski o wydanie decyzji lokalizacji celu publicznego. Firma P4 złożyła taki wniosek 19 sierpnia 2019 roku, a decyzję wydano 25 listopada 2019 roku. Na tej podstawie inwestor wystąpił do starostwa o pozwolenie na budowę i już je uzyskał.
Mieszkańcy sąsiadujący z działką, na której ma stanąć maszt, złożyli wniosek o uznanie ich za stronę w tym postępowaniu, zanim starostwo wydało decyzję o pozwoleniu na budowę. Odpowiedź na piśmie od starostwa jest, jak mówią, wymijająca i niejasna, więc wystąpili o konkretne wskazanie, czy są stroną, czy nie, i czekają na odpowiedź. Jeśli okaże się, że nie zostali uznani za stronę, będą odwoływać się od tej decyzji do wojewody.
– Czujemy się pominięci w tym procesie, bo poprzednio od razu byliśmy uznani przez starostwo za stronę postępowania, a teraz nam tego prawa odmawiają. Próbujemy też wzruszyć decyzję lokalizacyjną prezydenta miasta mówią. – Podnosiliśmy argument, że zostaliśmy pominięci. Podejrzewamy, że nie było żadnej wizji lokalnej, a urząd miasta działa w granicach prawa, pomijając czynnik społeczny, czyli okolicznych mieszkańców. Będziemy szukać każdej możliwości, mamy już powołanego biegłego sądowego z zakresu ochrony środowiska – opowiada jedna z mieszkanek budynku przy ul. Żurawiej. Przyznaje, że o całej sprawie dowiedzieli się dość późno, bo decyzja lokalizacyjna została ogłoszona w formie obwieszczenia na stronie internetowej urzędu miasta w Biuletynie Informacji Publicznej. – Wiemy, że tak to działa, ale próbujemy to podważyć, ponieważ nie zaglądamy do BIP-u codziennie i nie mieliśmy pojęcia, że coś się dzieje – dodaje nasza Czytelniczka.
Co na to urząd miasta? – Jeśli chodzi o wydanie decyzji lokalizacji celu publicznego, to za stronę postępowania przyjmuje się wnioskodawcę oraz właściciela nieruchomości, na której ma się znaleźć inwestycja. Ich się informuje poprzez zawiadomienie, a pozostałe osoby poprzez obwieszczenie, które jest umieszczane na stronie internetowej urzędu i w gablotach w urzędzie. Osoby te mogą składać uwagi, wnioski i żądać uznania ich za stronę. Nikt w tym przypadku nie zainteresował się wtedy tą inwestycją. Dobrze, że mieszkańcy teraz złożyli podanie. Sprawą zajmie się jeszcze dział prawny i zobaczymy, co można z tym zrobić – mówi Adam Bocheński z wydziału planowania przestrzennego.
Pismo mieszkańców jest w trakcie rozpatrywania – z jakim skutkiem, może dowiemy się do końca lutego. Przedstawicielka mieszkańców spotkała się i rozmawiała o dalszych możliwościach działania z sekretarzem miasta Piotrem Bartoszewskim, któremu podlega wydział planowania przestrzennego. Sprawą powstania masztów telefonii komórkowej na terenie Otwocka obiecał zająć się też prezydent Otwocka Jarosław Margielski. – Będę rekomendował radzie miasta wprowadzenie do miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego zapisów, które pozwolą ograniczyć takie przedsięwzięcia zwłaszcza w sąsiedztwie gęstej zabudowy mieszkaniowej. To daje nam możliwość realnej ochrony przed tego typu inwestycjami, jeżeli chcemy się temu przeciwstawić i pomóc mieszkańcom, a taka jest nasza rola jako władz miasta – powiedział w rozmowie z „Linią” prezydent.
Mieszkańcom udało się też porozmawiać z przedstawicielem operatora P4. – Według niego taki nadajnik i fale, które wytwarza, nie są szkodliwe. Naszym zdaniem są dowody, że to jednak szkodzi. Szukamy wszelkich możliwości, żeby pokazać nasz sprzeciw – mówią mieszkańcy. I zapowiadają, że chcą też zwrócić się o pomoc do radnych z tego okręgu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS