Początek tygodnia w Gdyni spokojnie można było nazwać trzęsieniem ziemi. Z klubem pożegnał się współautor zdobytego pierwszego od 2012 r. medalu mistrzostw Polski – trener Przemysław Frasunkiewicz, który przeniósł się do Włocławka. Wraz z nim do Anwilu powędrował także asystent Kamil Sadowski. Dowodzenie nad Asseco Arką przejął inny z dotychczasowych pomocników Piotr Blechacz. Wspomagany przez Romana Tymańskiego i grającego asystenta Krzysztofa Szubargę po raz pierwszy w karierze miał samodzielnie poprowadzić jakąkolwiek drużynę w rozgrywkach seniorów
W obozie rywali – gliwickiego GTK – również w ostatnim czasie działo się dość wiele. Amerykański rozgrywający Josh Perkins, jeden z liderów ekipy ze Śląska, został wykupiony przez serbski Partizan Belgrad. Powstałe luki w składzie zapełnili: ściągnięty z ligi niemieckiej Tyler Persons, a także podkoszowy Shaquille Goodwin. Kierownictwo zespołu nie zdążyło jednak zgłosić nowych nabytków na czas, co oznaczało, że niemiecki szkoleniowiec Mathias Zollner miał do dyspozycji znacznie krótszą rotację.
Asseco Arka Gdynia walczyło dzielnie
W początkowych fragmentach spotkania żółto-niebiescy mieli dość duży problem z zatrzymaniem rywali. Do życzenia sporo pozostawiała skuteczność zza linii 6.75. W efekcie po dziesięciu minutach, zamkniętych rzutem spod kosza Daniela Gołębiowskiego, goście przegrywali 17:26.
“Trójki” zaczęły wpadać w drugiej odsłonie. Znakomitą dyspozycję złapał 40-letni Filip Dylewicz, który popisał się dwoma skutecznymi rzutami zza łuku. W podobny sposób punktowali też Marcin Malczyk i Mateusz Kaszowski, wskutek czego wynik zaczął oscylować wokół remisu. Dzięki niezwykle wszechstronnemu Jordonovi Varnado gliwiczanie zdołali wygrać pierwszą połowę, lecz zaledwie jednym punktem (46:45).
Gdynianie nie składali broni. Ku ogólnemu zdziwieniu podopieczni Piotra Blechacza, wśród których wyróżniał się Bartłomiej Wołoszyn, dzielnie stawiali czoła faworyzowanemu GTK. Po półgodzinie gry gospodarze wciąż wygrywali, ale nic nie było jeszcze pewne (71:66).
Filip Dylewicz po raz 671.
W pierwszej połowie Filip Dylewicz – w drugiej Bartłomiej Wołoszyn stanowili główne zagrożenie dla ekipy z Gliwic. Popularny „Wołek” raz za razem trafiał z dystansu, dzięki czemu straty topniały. To właśnie po jego celnej próbie, na niecałe 180 sekund przed ostatnią syreną, zrobiło się 85:85. Gospodarzom w oczy zajrzało więc widmo porażki we własnej hali ze znacznie osłabionymi żółto-niebieskimi.
Ta wizja zmotywowała ich do szturmu. Ostatnie akcje to bardzo mądra i skuteczna gra miejscowych, a gwoździem do gdyńskiej trumny okazała się bardzo ciężka „trójka” pod presją czasu Terry’ego Hendersona. Asseco Arka przegrała na wyjeździe z GTK 89:97, ale w porównaniu do poprzednich meczów, w zespole znad morza widać było ambicję, zaangażowanie i walkę do samego końca. Wołoszyn rzucił ostatecznie aż 28 punktów, najwięcej w swojej karierze.
Z kolei Dylewicz, po raz 671. pojawiając się na parkietach ekstraklasy, wyrównał rekord należący do Dariusza Parzeńskiego.
GTK Gliwice – Asseco Arka Gdynia 97:89
Kwarty: 26:17, 20:28, 25:21, 26:23
GTK: Varnado 25 (5), Bogues 20, Szewczyk 12 (2), Gołębiowski 10, Wiśniewski 1 oraz Henderson 16 (2), Szymański 11 (1), Diduszko 2
Asseco Arka: Wołoszyn 28 (5), Dylewicz 17 (4), Hrycaniuk 16, Wadowski 6, Kobel 4 (1) oraz Kołodziej 10 (2), Malczyk 5 (1), Kaszowski 3 (1), Pluta 0, Kowalczyk 0, Walkowiak 0
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS