O tym, że Artur Boruc skończy karierę po sezonie, mówi się od dłuższego czasu. W środę portal Legia.net potwierdził, że ten koniec zbliża się wielkimi krokami. I Boruc, który w lutym skończył 42 lata, rozegra jeszcze tylko pożegnalny mecz – w ostatniej kolejce, kiedy Legia podejmie Cracovię. To będzie pożegnanie nie tylko Boruca, lecz także trenera Aleksandara Vukovicia. Oraz w ogóle całej obecnej Legii. Po fatalnym sezonie w jej wykonaniu, zakończonym utratą mistrzostwa oraz brakiem kwalifikacji do europejskich pucharów po raz pierwszy od 12 lat.
To też pierwszy sezon w ponadstuletniej historii klubu, w którym Legia zanotowała aż 16 porażek. A ten licznik wciąż bije, bo do końca rozgrywek pozostały cztery kolejki. Inne niechlubne statystyki też można jeszcze długo przytaczać. I prawda jest taka, że przy Łazienkowskiej wszystkim zależy już tylko na tym, by ten sezon jak najszybciej się skończył. Najlepiej godnie, też w kontekście pożegnania Boruca, ale przede wszystkim w kontekście całej drużyny. By pokazała w tych ostatnich meczach, że 10. miejsce, które obecnie zajmuje, nie jest adekwatne do jej potencjału. Mówi o tym sam Vuković, który przekonuje, że zrobi wszystko i zmobilizuje zespół, by walczył o każdy punkt tak samo jak wtedy, gdy był bezepośrednio zagrożony spadkiem.
“Tylko nie były, panie Arturze”
Vuković już dwa tygodnie temu – po porażce 0:1 z Piastem – powiedział wprost w Canal+, że po sezonie odchodzi z Legii. W przypadku Boruca nikt takiej deklaracji nie złożył, bo to odejście z klubu – choć mecz z Cracovią ma być jego ostatnim – wcale nie jest takie pewne. – Najpierw niech ten sezon się skończy, Artur godnie pożegna się z kibicami, a później będziemy ogłaszać, co robimy dalej – usłyszeliśmy w czwartek przy Łazienkowskiej, gdy pytaliśmy o przyszłość Boruca.
Enigmatyczne sygnały, że mecz z Cracovią będzie tym ostatnim, wysyła też sam Boruc. “W sytuacjach kryzysowych takich jak poniedziałek zadbaj o spokój i równowagę psychiczną. Radzi były bramkarz i wygląda zza okularów” – napisał Boruc na początku tygodnia na Instagramie. Jego wpis od razu wywołał duże poruszenie wśród kibiców. “Były? Nie, nie, nie”, “Tylko nie były, panie Arturze” “Prosimy o jeszcze jeden sezon w Legii” – komentowali internauci.
Ale Boruc od dłuższego czasu daje do zrozumienia, że jego kariera powoli dobiega końca. A przynajmniej sygnalizuje w mediach społecznościowych swoją słabą pozycję w zespole. To widać także po składzie, bo Boruc od dwóch miesięcy nie łapie się nawet ławkę rezerwowych. I widać po treningach – jak choćby po tym czwartkowym – gdzie Borucowi częściej zdarza się kopać piłkę z zawodnikami z pola, niż stawać w bramce i łapać ją pod okiem trenerów Krzysztofa Dowhania i Jana Muchy.
“Broni ten, który jest lepszy”
Boruc w tym sezonie rozegrał 22 mecze. Rundę wiosenną zaczął jako podstawowy bramkarz. Jego problemy – nie licząc tych wcześniejszych z plecami – zaczęły się od lutowego meczu z Wartą. Legia przegrała tamto spotkanie 0:1, kończyła je w dziesiątkę. Właśnie bez Boruca, który w 72. minucie wyleciał z boiska za uderzenie i odepchnięcie stopera Warty Dawida Szymonowicza. W pozornie niegroźnej sytuacji, bo Boruc miał już piłkę w rękach i wyprowadzał akcję Legii, jeszcze bardziej osłabił i tak już słaby zespół.
Zachowanie Boruca w meczu z Wartą, a może nawet bardziej reakcja po meczu, kiedy w mediach społecznościowych dalej krytykował sędziego Łukasza Kuźmę, nie spodobała się Vukoviciowi. Po odcierpieniu trzech meczów dyskwalifikacji Boruc do bramki Legii już nie wrócił. To dla niego był początek końca. A dla Legii – koniec problemów, bo odkąd stracił miejsce w bramce, zespół Vukovicia w lidze zaliczył sześć zwycięstw, dwa remisy i w końcu wygrzebał się ze strefy spadkowej.
Vuković odsunął Boruca od składu, bo uznał, że w trudnym momencie, gdyby trzeba było wziąć odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za Legię, doświadczony bramkarz nie wywiązał się z roli lidera. I w końcu trener otwarcie o tym powiedział. Po kwietniowym meczu z Lechią (1:0), kiedy znowu dostał pytanie o to, dlaczego Boruc z bramkarza numer jeden nagle stał się bramkarzem numer trzy, a pewnie nawet cztery. Takim, który nie łapie się nawet na ławkę rezerwowych.
– Nie licytuję, kto jest pierwszy, drugi, a kto trzeci. Broni ten, który jest lepszy w danym momencie. Ja nie będę sadzał Artura – legendy Legii – na ławce rezerwowych, bo nie uważam, że byłoby to dobre dla niego i dla klubu. Nie byłoby to też coś wyjątkowego dla zespołu. Wtedy, gdy będzie potrzebny – a może tak być – wróci do składu i mam nadzieję, że nam pomoże – wyjaśnił w końcu dosadnie swoje podejście do Boruca Vuković, ale w kolejnych spotkaniach nadal pomijał go przy ustalaniu składu.
“Cały czas rozmawiamy”
Vukovicia i tak zaraz w Legii już nie będzie, a czy będzie w niej Boruc? – To dla nas zbyt ważna osoba, cały czas rozmawiamy – usłyszeliśmy w czwartek przy Łazienkowskiej, gdzie pytaliśmy o to, jakie są efekty rozmów Jacka Zielińskiego z Borucem.
Dyrektor sportowy Legii sygnalizował już na początku kwietnia, że dojdzie do takiego spotkania. – Ja chcę z Arturem porozmawiać, a nie mu coś oświadczać. To jest legenda Legii, nie pójdę do niego i nie powiem, że stanowisko klubu jest takie i takie. Najpierw chcę z nim się spotkać i podyskutować o tym, czy widzi się tutaj dalej w roli sportowej, niesportowej czy innej. Zapytać, czy sam ma pomysł, jak może się odnaleźć w klubie. Chciałbym z nim szerzej o tym porozmawiać i wyjść mu naprzeciw – mówił na początku kwietnia Zieliński.
Co Legia może zaoferować Borucowi? To w klubie trzymane jest w tajemnicy. Na pewno sam Boruc nie sprawia wrażenia kogoś, kto chciałby być asystentem, trenerem bramkarzy czy pracować w akademii. Ze swoimi kontaktami już bliżej mu do działu skautingu i pionu sportowego, ale z drugiej strony z jego otoczenia płyną sygnały, że wcale nie jest przesądzone, że po zakończeniu kariery zostanie w Legii na dłużej.
To, że Legia chciałaby, aby Boruc na Łazienkowskiej został, można wywnioskować z rozmów z ludźmi z klubu. Albo inaczej: czuć, że władzom Legii na tym zależy. Co jest zrozumiałe, bo o ile odejście Boruca na sportową emeryturę nie wpłynie na jakość drużyny i obsadę bramki, o tyle na wizerunek klubu już tak.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS