A A+ A++

Arthur Conan Doyle i sprawa morderstwa to kolejny w tym roku patronat, z którego jestem bardzo dumna. Uwielbiam takie książki! I choć ta konkretnie stylem pisania może nie porywa, to zdecydowanie nadrabia na innych polach. I ostatecznie po lekturze ze spokojnym sumieniem zaliczyłam ją do książek-ośmiornic*, co samą mnie zaskoczyło, bo zupełnie się tego nie spodziewałam.

Oscar Slater

Margalit Fox napisała książkę o pewnej sprawie. Oscar Slater został oskarżony o morderstwo, którego nie popełnił. Skazany na śmierć, w ostatnim momencie wyrok zmieniono mu na dożywotnie więzienie. Proces był farsą, Oscar Slater kozłem ofiarnym, wrobionym w morderstwo, bo policja nie miała innych podejrzanych. Był jednocześnie ofiarą czasów, w jakich żył, swojego pochodzenia, miasta w jakim mieszkał, ówczesnych poglądów i uprzedzeń. Znamy jego historię, bo postanowił mu pomóc Arthur Conan Doyle, człowiek znany i poważany w tamtych czasach, a który zdobył nieśmiertelność stwarzając postać Sherlocka Holmesa. Autorka swoją książkę oparła na tej jednej kryminalnej sprawie, której opisanie zajęłoby pewnie kilka, może kilkanaście stron. To spowodowało, że tło wydarzeń jest bardzo szerokie i ja w tym widzę największą zaletę tej pozycji. A nawet napiszę więcej – fragmenty o procesie Slatera i przytoczone dokumenty są chyba najsłabsze w całej książce, chyba, że ktoś lubi sądowe batalie. Bohaterem dużo bardziej ciekawszym od samego Oscara okazuje się Arthur Conan Doyle.

Postać Arthura Conana Doyle’a jest szalenie fascynująca. Bardziej sławny i rozpoznawalny jest Sherlock Holmes, ale jego twórca też zasługuje na uwagę. Po raz pierwszy dowiedziałam się czegoś więcej o nim z książki (którą cały czas polecam bardzo mocno!), a teraz te same wydarzenia zostały opisane z trochę innej perspektywy. Nie wiem, czy wiedzieliście, że Doyle był lekarzem i że szczerze nienawidził Sherlocka Holmesa? Dla tej historii najważniejsze jest jednak to, że sam bardzo chętnie włączał się w policyjne śledztwa, myślał podobnie jak detektyw, którego stworzył, był fanem rozwoju kryminalistyki i działał jako konsultant i lekarz sądowy. Rozwiązał wiele kryminalnych spraw, o których nie wiemy, bo nie chciał o nich mówić i traktował je jak cichą pracę dla kraju. Jest nawet książka Strange studies from life, w której Doyle pisał o prawdziwych morderstwach. W 1904 został członkiem Klubu Zbrodni, tajnego londyńskiego towarzystwa dyskusyjnego, w którym członkowie spotykali się i dyskutowali o zbrodniach (jeśli ciekawi Was taka tematyka, koniecznie sprawdźcie książkę Klub Koneserów Zbrodni Michaela Capuzzo). Ja do tej pory w ogóle nie myślałam o tym, że aby móc stworzyć taką postać i wkładać mu w usta te wszystkie mądre zdania, dedukcje i naukowe monologi, trzeba mieć samemu to wszystko w głowie. Chyba również dałam się uwieść urokowi Sherlock, zapominając o jego twórcy.  Nie miałam też pojęcia o tym, że Doyle miał tak silny kręgosłup moralny i taką wewnętrzną potrzebę pomagania innym. Po tej książce jestem pod wielkim jego wrażeniem!

Ah, ten Arthur!

Warto przeczytać tę książkę choćby z powyższych względów. A to, że poznacie Doyle’a, jego życie, teksty które tworzył i kulisy relacji z Sherlockiem Holmesem to tylko początek. Fani XIX wieku powinni być tą książką zachwyceni. Wprawdzie morderstwo, w którego rozwiązanie zaangażował się Doyle miało miejsce w 1908 roku, a więc już w wieku XX, to jednak epoka wiktoriańska w dalszym ciągu odciskała swoje piętno na rzeczywistości. Możliwość poznania niuansów i detali funkcjonowania w tamtej rzeczywistości zawsze mocno mnie przyciąga. Do tego dochodzą jeszcze dwa tematy – rozwój medycyny oraz rozwój kryminalistyki. Rozwój medycyny jest zawsze fascynujący, a na przełomie tych dwóch stuleci działo się mnóstwo rzeczy w tej dziedzinie. Jeszcze ciekawiej prezentuje się rozwój kryminalistyki. Poznamy początki budowania baz przestępców, Lombroso i jego teorie, że przestępców można poznać po wyglądzie, techniki przeprowadzania śledztw, o co chodzi tak naprawdę w dedukcji i czy na pewno używamy poprawnie tego terminu i wiele innych zagadnień. Myślę, że każda osoba zainteresowana tematami kryminalnymi powinna choćby zerknąć na tę książkę.

Wspominałam już, że uwielbiam takie książki? Widzę same plusy jej przeczytania – poznanie Doyle’a jako autora i jako twórcy Holmesa, większe zrozumienie dla epoki, w jakiej żył, poznanie przeróżnych faktów i ciekawostek oraz inspiracja do sięgnięcia po dalsze lektury i pogłębiania swojej wiedzy na konkretne tematy. Warto!


* książka ośmiornica – ciągle pracuję nad oficjalną definicją, ale generalnie chodzi mi o to, że jedna książka powoduje chęć przeczytania kilku kolejnych, jeden podany fakt odsyła czytelnika do kolejnego, jedno zagadnienie do innego i całą lekturę kończymy z listą kolejnych. Taka książka oplata nas jak macki ośmiornicy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŚmiertelne pobicie 19-latka. Sąd zaostrzył dziś karę
Następny artykułNaukowcy stworzyli mechaniczną latającą rybę. Sprawdźcie, jak działa prototyp