A A+ A++

    Czy armia dezerterów zasługuje na jakiekolwiek wsparcie?

    Dzisiaj miało być o dezerterach i o areszcie domowym. Problematyka aresztu domowego (zarówno przymusowego, nałożonego nie tak dawno przez Władzę Pandemiczną na swoich poddanych, jak i tego dobrowolnego) jest jednak na tyle szeroka, że zasługuje na osobną notkę. Będzie zatem tylko o dezerterach.

    To był marzec. 4.marca roku 2020 dowiedzieliśmy się z mediów, że do Polski dotarła Chińska Zaraza. Zwykle mówi się na to “koronawirus”, “Covid-19”, względnie “SARS-CoV-2” (te myślniki i cyferki chyba z samego założenia mają brzmieć groźnie, aby terroryzować zastrachane owieczki). Polscy fanatycy przyjaźni z USA czasem mówią na to “wirus Wuhan”, bo prezydent Trump tak kazał. Jak zwał tak zwał, w każdym razie Chińska Zaraza na ziemi Piastów i Jagiellonów, przedmurzu chrześcijaństwa, stała się faktem.

    Społeczeństwo zamieszkujące przedmurze chrześcijaństwa, ziemię Piastów i Jagiellonów, ma to do siebie, że mu się należy. Wiecie, o co chodzi. Nie przepracować się, spędzić czas na kawce i ploteczkach (ewentualnie wcale nie przyjść do pracy, bo przecież szlachta nie pracuje), ale piniądz ma być. Pracodawca ma płacić pensję, a współczesna Władza Ludowa ma wypłacać świadczenia socjalne. Tym się zresztą współczesna Władza Ludowa różni od tej sprzed 40 czy 60 lat. Tamta władza wyznawała kult pracy – może czasem niekoniecznie potrzebnej, może czasem źle zorganizowanej, ale jednak pracy. Władza obecna wyznaje kult rozdawnictwa, a suweren ochoczo temu przyklaskuje, bo mu się należy.

    I tak też sobie żyły moje koleżanki z pracy. Miłościwie nam panującej Władzy Ludowej nienawidziły z samego założenia (wiecie, jestem z dużego miasta, tu się PiS-u nienawidzi z założenia, tu się z założenia kocha PO), informując o tym codziennie na “fejsbuniu”, ale podejście do życia miały takie, jak na suwerena przystało. Najpierw kawusia i ploteczki, potem papierosek, znowu ploteczki, parę minut pracy, znowu papierosek, kawusia i tak dzień jakoś zleciał. Tak leciał dzień za dniem, tydzień za tygodniem.

    Gdy zaczęła szerzyć się Chińska Zaraza i mieliśmy już w Polsce astronomiczną liczbę 36 zakażonych (ale za to 6 a może i 7 ozdrowieńców, żeby nie było tak źle), zaczęła się Wielka Dezercja. Przychodzę rano do pracy i słyszę ogromne poruszenie, jakiś jazgot i harmider. I krzyczą panie jedna przez drugą, że firma powinna je puścić do domu, bo przecież jest wirus, Gdy zapytałem, z czego będą żyły i jak planują się utrzymywać, zostałem zakrzyczany i wyłuszczono mi agresywnym tonem, że sytuacja jest nadzwyczajna, “no bo przecież jest wirus”, wobec czego trzeba iść do domu, ale firma powinna im płacić.

    Odpalam internet i tam to samo – powinniśmy wszyscy siedzieć w domach, “no bo przecież jest wirus”, ale pracodawca powinien płacić. I tak to szybko poszło, ludzie masowo zdezerterowali od swoich obowiązków, zaszywając się w swoich klitkach lub “u łojców” w borach i lasach i czekali na przelewy od pracodawcy, bo przecież się należy. Władza Ludowa wkrótce poszła suwerenowi w sukurs, zamykając oficjalnie całe branże gospodarki. Tak, również tę branżę, którą obsługiwały moje koleżanki z pracy. Trafiły one do domów już oficjalnie i wedle życzenia, ale pojawił się mały problem – nie trafiły do nich pieniądze. Albowiem oszukasz męża czy szefa, ale praw ekonomii nie oszukasz. Pieniędzy na koncie nie ma, jest bieda, płacz i zgrzytanie zębów. Warto było dezerterować? Warto było zachęcać Władzę Ludową do zarżnięcia gospodarki? Przecież władza by gospodarki nie zamroziła, gdyby sami ludzie tego nie pragnęli.

    Tak czysto po ludzku to ja się tej masowej panice i dezercji nawet nie dziwię. Ludzi zastraszano dzień i noc, najpierw komunikatami z mediów, a potem dodatkowo z krążących po osiedlu milicyjnych szczekaczek. Sterroryzowana roszczeniowo nastawiona masa mogła wówczas z entuzjazmem udać się do aresztu domowego, licząc na to, że pieniądze i tak będą, albowiem według tej ludzkiej masy pracodawcom pieniądze spadają z nieba, a dobrobyt bierze się z zasiłków. 3 miesiące jednak od tamtego czasu minęły, część ludzi zmądrzała (zderzenie się z twardymi prawami ekonomii potrafi otrzeźwić!) i wróciła do swoich obowiązków, wiedząc już, że tak trzeba. I tym ludziom można i należy wybaczyć. Wciąż jeszcze istnieje jednak silna grupa popierająca wszelkie obostrzenia i restrykcje i protestująca przeciwko ich znoszeniu. Cóż z tymi istotami począć?

    Będę rozbrajająco szczery. Uważam, że w razie załamania gospodarczego (które cały czas nam grozi) osoby popierające obostrzenia i restrykcje powinny zostać pozbawione jakiejkolwiek pomocy państwa, powinny utrzymywać się z pomocy bliskich, zbieractwa lub żebractwa. Dezerterzy i panikarze to zakała społeczeństwa, którą należy tępić, nie zasługują oni na życie w dobrobycie, powinni wegetować w biedzie i upodleniu.

    Co oczywiście nie nastąpi, bo Władza Ludowa “piniążki” da. Najwyżej się dodrukuje…

    

    

    

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMycie żywności wybielaczem? Sondaż pokazał jak część ludzie używa chemicznych środków czyszczących
Następny artykułPasjonaci historii odkryli skarb, ponad 500 monet z XVII wieku