A A+ A++

Tegoroczne zyski operacyjne armatorów kontenerowych mogą sięgnąć 270 ml dol. To o 60 mld więcej niż w 2021 roku. Branża zarobi w latach 2021-2023 więcej, niż przez całe swoje istnienie od lat 50 do 2020 roku. 

Armatorzy nie tylko podreperowali wyniki finansowe, ale dokonali licznych zakupów operatorów logistycznych oraz przewoźników lotniczych. W rezultacie np. Maersk w ostatnich latach więcej niż podwoził przychody z logistyki kontraktowej, choć nadal odpowiada ona za jedną piątą przychodów koncernu. 

Spedytorzy ustawieni pod ścianą

Wejście armatorów na ląd niepokoi spedytorów. Europejskie Stowarzyszenie Spedytorów CLECAT, które skupia średniej wielkości podmioty branży, od lat domaga się, aby europejskie przepisy antymonopolowe objęły także armatorów oceanicznych. – Armatorzy usiłują wypchnąć spedytorów z rynku przewozów kontenerowych. Chodzi o małych i średnich spedytorów, którzy w najbliższych 2-3 latach mogą zniknąć – niepokoi się przedstawiciel Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Juliusz Skurewicz. 

Czytaj więcej

Mechanizm usuwania spedytorów jest bardzo prosty. – Dzieje się to w ten sposób, że np. Hamburg Sud odmówił współpracy ze spedytorami, jeśli chodzi o dużych klientów. Zostawił spedytorom tzw. stawki taryfowe, a teraz nazywane spot. Armatorzy uniemożliwiają spedytorom dokonywanie odwozów bądź przywozów z portu, twierdząc, że to kompetencja armatorów. W tym wypadku nie przyjmują bookingów. Tego typu dyskryminacyjne praktyki stają się powszechne – przyznaje Skurewicz. 

Brak rynkowych regulacji może sprawić, że wkrótce klienci mogą zostać pozbawieni możliwości wyboru, wynika z najnowszego raportu o wypieraniu z obiegu spedytorów przez duże grupy armatorskie, przygotowanego przez Polski Instytut Transportu Drogowego. 

Jeden z jego autorów, Bartosz Wilga uważa, że pierwszym zwiastunem nadchodzącej rewolucji na rynku transportu były platformy zakupowe typu spot, na których użytkownik może sprawdzić stawkę frachtową oraz zarezerwować kontener lub kontenery na określonej relacji. W ten sposób klient może samodzielnie zorganizować transport swojego towaru pomijając zupełnie spedytora. – Istnieją czynniki, które skłaniają przedsiębiorców, do skorzystania z oferty armatora bez angażowania doświadczonego organizatora transportu, który w sprawny sposób mógłby poprowadzić ten proces. Te czynniki, to przede wszystkim różnica w stawce frachtowej, jaka oferowana jest dla klientów bezpośrednich – na poziomach stawkowych dostępnych dla firm spedycyjnych. W zależności od różnych grup klientów, jak wynika z raportu „Monthly Container Shipping Barometer, March 2021”, może ona wynosić nawet od 2 300 dol. do ok. 8 500 dol. – porównuje Wilga. 

Klient z obowiązkami

Przyznaje, że wybór między bezpośrednim kontaktem z armatorem a obsługą przesyłki przy wsparciu spedytora wydaje się jasny: bezpośrednio, bo się bardziej opłaca. Czy jednak na pewno? – Mając możliwości uzyskania realnej różnicy w stawkach frachtowych, można postawić tezę, w której transport należy organizować we własnym zakresie, dla osiągnięcia efektywności ekonomicznej procesu. Trudno się z tym nie zgodzić i wszystko wydaje się być logiczne i możliwe do wykonania. Czy decydenci, którzy niejednokrotnie inwestują setki tysięcy dolarów w towar, powinni podejmować ryzyko wykonania transportu w koncepcji „Do it Yourself!”? Wydaje się to bardzo ryzykowne. Jednak, dopóki będą otrzymywać tylko jednowymiarowe informacje odnośnie łatwości zaaranżowania procesu transportu, bez wiedzy o możliwych komplikacjach, regułach, zasadach, procedurach czy przepisach i potencjalnych kosztach, jakie mogą powstać w przypadku braku dostatecznej informacji, nie będą w stanie podjąć decyzji rozważając wszystkie czynniki – zaznacza Wilga.

Czytaj więcej

Przypomina, że w przypadku, gdy klient zawiera kontrakt bezpośredni, np. przez platformę typu spot, musi pamiętać o tym, że ta odpowiedzialność za dopilnowanie terminowości, ciągłości procesu, komunikację i bezpieczeństwo każdej ze stron spoczywa wyłącznie na nim. – Platformy oferowane przez armatorów traktują importerów/eksporterów na równi ze spedytorami. Klienci „spotowi” nie mają wyjścia – aby w pełni bezpiecznie skorzystać z drogi morskiej, powinni zdobyć choćby cząstkową znajomość rynku, jaką dysponują spedytorzy. Transport morski, charakteryzuje się dużą różnorodnością sytuacji, które komplikują cały proces, jak i stosunkowo dużą zmiennością przepisów prawa. W przypadku wystąpienia jakichkolwiek komplikacji, wiedza i doświadczenie mogą okazać się niezbędne dla uniknięcia dodatkowych kosztów czy problemów – tłumaczy Wilga. 

Nierówna konkurencja

Oferty, które armatorzy przedstawiają klientom bezpośrednim, znacząco odbiegają (z korzyścią dla klientów) od ofert, które są przedstawiane firmom spedycyjnym. – Zmiana klienta docelowego na klienta tożsamego z klientem dla przedsiębiorstw spedycyjnych oznacza nierówną konkurencję pomiędzy podmiotami, które dotychczas świadczyły usługi komplementarne – uważa Bartosz Wilga. 

Mimo dowodów na nieuczciwe praktyki rynkowe oraz wielu skarg na działalność armatorów, chociażby w Stanach Zjednoczonych, działalność właścicieli statków nie została określona jako niekonkurencyjna. Co więcej, w Europie nie ma kto o tym decydować, z uwagi na wyłączenie działalności armatorów spod regulatorów rynku aż do 2024 roku, wskazuje raport PITD.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNie ma alternatywy dla dolara
Następny artykułPrezydent Duda nagrodził urzędników