A A+ A++

Oglądając transmisję z czerwcowej konferencji Apple, czyli WWDC 2023, odniosłem wrażenie, że Apple zapomniało o zwykłych użytkownikach. Zmiany w nowych odsłonach iOS czy macOS są symboliczne i wyjątkowo zachowawcze.

Źródło fot. Apple

i

SPIS TREŚCI:

Prezentacja inaugurująca tegoroczną konferencję Apple Worldwide Developers Conference (WWDC 2023) odbyła się wieczorem 5 czerwca. Standardowo poznaliśmy na niej szczegóły nowych odsłon systemów operacyjnych z ekosystemu Apple – macOS, iOS, iPadOS, watchOS i tvOS.

Z punktu widzenia przeciętnego użytkownika najważniejsza wydaje się premiera MacBooka Air z ekranem o przekątnej 15,3”. Tak dużych ekranów ta skierowana do masowego odbiorcy linia laptopów jeszcze nie miała.

Najwięcej uwagi poświęcono jednak goglom AR – Apple Vision Pro. Cena na poziomie 3499 dolarów (ok. 18 tys. zł z VAT) wskazuje jasno, że jest to absurdalnie drogi gadżet dla największych entuzjastów. A co z przeciętnym użytkownikiem?

W największym skrócie większość nowości można określić mianem drobnych usprawnień i ciekawostek ułatwiających życia. Część znamy z innych systemów, część jest nieco na siłę, a inne są po prostu logiczną ewolucją. Żadna z nich ani wszystkie razem wzięte nie tworzą jednak rewolucyjnej i świeżej rzeczywistości. To po prostu aktualizacja oprogramowania z kilkoma nowościami.

Poniżej znajdziecie subiektywne wrażenia z WWDC 2023. To nie jest kronikarski zapis każdej najmniejszej nawet nowości zaprezentowanej na konferencji, a jedynie autorski wybór tego, co w pokazie było najciekawsze z wyjaśnieniem, dlaczego.

MacBook Air próbuje znaleźć swoje miejsce, iPad mu tego nie ułatwia

Piętnastocalowy MacBook Air to duży news. Do tej pory użytkownicy macOS byli przyzwyczajeni do znacznie mniejszych ekranów, w końcu komputery te miały być zgrabne, lekkie i przenośne. Teraz jednak, gdy konstrukcja ma pasywne chłodzenie (brak wentylatorów) i energooszczędne procesory, możliwe stało się opracowanie większego modelu, który nie przekreśla wcale mobilności.

MacBook Air 15” kosztuje w oficjalnym sklepie 7299 zł, czyli dokładnie o 1000 zł więcej niż wersja 13” z czipem M2. Różnica nie jest więc, zwłaszcza jak na Apple, zbyt duża i pewnie wielu kupujących będzie musiało poważnie się zastanowić, który model wybrać. Jestem pozytywnie zaskoczony wyceną większego modelu.

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #1

MacBook Air z większym ekranem to jedna z ciekawszych nowości dla zwykłego użytkownika. Źródło: Apple.

Oglądając konferencję, zastanawialiśmy się też w redakcji, jak MacBook Air poradzi sobie z coraz bardziej zbliżającym się do niego iPadem. I to jest chyba główny powód wypuszczenia wersji z większym ekranem.

Tablety Apple są coraz potężniejsze, a iPadOS może i ogranicza jego możliwości, ale także pozwala na coraz więcej. Dla przeciętnego konsumenta treści wybór między tabletem a laptopem nie jest więc prosty. Laptop oferuje większy ekran, ale przecież do iPada można dokupić klawiaturę, a maile czy wiadomości przejrzy się na obu sprzętach równie wydajnie.

Większy MacBook Air może być pewnego rodzaju ucieczką przed iPadem, zabiegiem, który widzieliśmy już przy premierze wersji 13” z czipem M2, której ekran powiększył się o 0,6 cala. Wszystko wskazuje na to, że sprzęty te będą coraz bardziej się do siebie upodabniać i ostatecznie nabywca będzie musiał zdecydować czy ważniejszy jest większy ekran czy też większa mobilność.

Jaram się naklejkami bardziej niż powinienem

Naklejki to była jedna z tych drobnych zmian, które nie wzbudziły w naszej redakcji większego zainteresowania, dla mnie są jednak jedną z fajniejszych nowości zaprezentowanych na WWDC 2023. To twórcze rozwinięcie wycinania obiektów ze zdjęć, właściwie głupotka, ale wygląda na bardzo przyjemną.

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #2

Własnoręcznie tworzone naklejki fajnie wyglądają, ale czy ktoś ich będzie używał? Źródło: Apple.

W największym skrócie, mając zdjęcie jakiegoś obiektu, osoby czy zwierzaka, możemy w aplikacji Zdjęcia jednym ruchem wyciąć go z tła i wkleić np. do innego zdjęcia czy wysłać w wiadomości. Teraz Apple idzie o krok dalej i w ten sposób stworzymy naklejki i nałożymy na nie różne efekty. Następnie będziemy mogli, nomen omen, przykleić je do wiadomości, nieco jak reakcje w innych komunikatorach.

Czy to się przyjmie i będzie masowo używane? Pewnie nie, bo okaże się zbyt czasochłonne. Sama funkcja jest jednak bardzo przyjemna.

Szkoda, że w Polsce nikt nie korzysta z poczty głosowej, bo ta funkcja ma sporo sensu

Z poczty głosowej korzysta w naszym kraju raczej niewielu. A szkoda, bo jej ulepszenie zaprezentowane przez Apple wygląda świetnie. Transkrypcja na żywo wiadomości nagrywanej przez rozmówcę to sprytne zastosowanie zamiany głosu na tekst, które może ułatwić życie.

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #3

Poczta głosowa w wersji tekstowej? Jestem na tak! Źródło: Apple.

Bez względu na to, czy jesteśmy na spotkaniu i nie możemy odebrać telefonu, czy też jesteśmy introwertykami nielubiącymi rozmów głosowych, funkcja ta ułatwi nawiązanie kontaktu i pozwoli szybko zorientować się, czy dobijający się do nas w najmniej odpowiednim momencie rozmówca faktycznie chce od nas coś ważnego.

Iphone może stać się BARDZO drogim zegarkiem w kuchni

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #4

Iphone może nam towarzyszyć też w kuchni czy na szafce nocnej w roli zegarka (i nie tylko). Źródło: Apple.

Apple to trochę taki Internet Explorer świata technologii. Gdy jakaś funkcja pojawia się na Windowsie czy Androidzie i mija tak dużo czasu, że większość ludzi intuicyjnie jej używa i nawet nie zwraca na nią uwagi, Apple dokonuje przełomowego odkrycia i sprzedaje ją jako niebywałą nowość. W zeszłym roku trafiło na wyświetlacz Always-On.

Coś, co użytkownicy telefonów z Androidem znają od lat, w Apple pojawiło się w 2022 roku wraz z nowymi wyświetlaczami. Po roku pora na kolejny krok – przyczepiając telefon do fikuśnej ładowarki możemy zamienić go w zegarek czy też stację pogodową np. w kuchni czy sypialni. Przydatne, kompletnie nie przełomowe i spóźnione o jakieś 10 lat. Ot, Apple.

Danie dnia? Odgrzewany kotlet

Poza wspomnianymi funkcjami, Apple zaprezentowało kilkanaście innych, mniejszych i większych dodatków do swoich systemów. Co do zasady, są one przydatne i raczej ułatwią korzystanie z urządzeń. Żadne jednak nie jest zbyt rewolucyjne. A co najważniejsze – wszystkie już gdzieś widzieliśmy.

Przykłady? Proszę bardzo:

  1. Wygaszacz ekranu. Tak, dobrze widzicie. MacOS dostanie innowacyjną funkcję wygaszacza ekranu. Ruchomego! Złośliwości jednak na bok. Na podstawie zaprezentowanych materiałów wydaje się, że całość będzie działała bardzo podobnie do wygaszaczy znanych z tvOS – świetnie wyglądające materiały wideo w wysokiej rozdzielczości, prezentujące z lotu ptaka pasma górskie, miasta czy inne spektakularne widoki. Będzie ładnie, ale z jednej strony – wygaszacz ekranu w Windowsie był praktycznie od zawsze. Z drugiej – nawet w ekosystemie Apple nie jest to nowość.
  2. Widgety to kolejna nowość, która właściwie nie jest nowa. Są przecież obecne w macOS, ale teraz będzie można je wyciągnąć i ułożyć dowolnie na ekranie. I będą ładnie nabierać przezroczystości, gdy nałożymy na nie inne okno.
  3. Ipady dostały z kolei zaawansowaną funkcję personalizacji ekranu startowego. Tak, dokładnie taką samą, jaka pojawiła się rok temu na iOS. I znów – przyjemna zmiana, fajnie że się pojawiła, ale to wszystko już było.

Nowe gogle od Apple? Zabawka dla bardzo bogatych

Najdłuższym segmentem konferencji był ten poświęcony goglom Apple Vision Pro. Jednocześnie część ta miała zupełnie inne tempo i mimo zauważalnej ekscytacji Tima Cooka w czasie zapowiedzi, wynudziła mnie jak nigdy.

Do rzeczy jednak. Za 18 tys. złotych możemy dostać, cytując ogłoszenie, „idealnego Passata 1,9 TDI – 105 KM IGŁA”. Możemy też kupić gogle narciarskie z kilkoma bajerami i logiem Apple. Wyczekiwane przez lata wejście Apple na rynek szeroko rozumianej wirtualnej i rozszerzonej rzeczywistości okazało się pewnie dla wielu sporym zawodem.

Apple Vision Pro to nie jest sprzęt dla każdego. To elitarny gadżet dla najzamożniejszych klientów, ale przede wszystkim dla firm i dziennikarzy. A szkoda, bo zaprezentowane tam technologie wyglądają bardzo dobrze.

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #5

To nie jest mały gadżet. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne wersje będą coraz smuklejsze. Źródło: Apple.

Gogle wyglądem przypominają mi sprzęt narciarski, co nie jest wcale wadą – prezentują się po prostu dobrze. Wygodę będzie można ocenić pewnie dopiero po dłuższych testach, ale nie będziemy w nich wyglądali beznadziejnie. Przynajmniej tak długo, jak nie włączymy podglądu oczu – ta funkcja, pozwalająca nawiązać kontakt wzrokowy z rozmówcą, wyglądała na prezentacji dość przerażająco, z oczami powiększonymi i nienaturalnie ułożonymi względem twarzy. Z dwojga złego lepiej chyba zostać ukrytym za szybką.

Najciekawiej prezentuje się dla mnie sterowanie gestami. Według zapewnień Apple, sprzęt ma bezproblemowo rejestrować ruchy naszych palców czy całych dłoni, nawet gdy znajdują się w naturalnym położeniu na oparciu czy nogach. Dzięki systemowi kamer i czujników możliwe jest intuicyjne sterowanie interfejsem, co powinno znacznie poprawić wrażenia z użytkowania. Czy jednak warte to jest kilkunastu tysięcy złotych?

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #6

Właściwie każda funkcja Apple Vision Pro wygląda świetnie. Źródło: Apple.

Oczywiście gogle oferują mnóstwo funkcji, które wyglądają świetnie – oglądanie filmów, przeglądanie treści, zarządzanie kalendarzem czy właściwie dowolna inna czynność, jaką byśmy chcieli wykonać np. na iPadzie, są teraz możliwe w formie nakładki na rzeczywistość. Całość ma być ostra, piękna i dynamiczna.

Rynek VR i AR jest już okrzepły, Apple mogło więc uczyć się na błędach konkurencji i korzystać z badań rynku przy podejmowaniu decyzji konstrukcyjnych. Jednocześnie Apple Vision Pro tak jakby to wszystko ignoruje. To model koncepcyjny, jaki moglibyśmy otrzymać w chwili narodzin rynku. Testujący możliwości obecnych technologii i bawiący się formą, ale nie nastawiony na masową sprzedaż. Takie działania są co najmniej o kilka lat spóźnione i wydaje się, że jeśli Apple miało cokolwiek zwojować w tym segmencie, to właśnie pogrzebało jakiekolwiek szanse.

Gdy jednak o spóźnieniu mowa, zadajmy najważniejsze pytanie.

Chwila, a gdzie w tym wszystkim AI?

Zwróciliście uwagę, że ani razu nie wspomniałem o sztucznej inteligencji? Wydaje mi się, że sformułowanie to nie zostało użyte ani razu w ciągu całego pokazu. Apple ewidentnie postanowiło odciąć się od obecnego trendu i fascynacji całego świata AI. Być może to trafne czytanie rynku i strategia, która zaprocentuje za kilka lat. Z drugiej jednak strony Nokia nie dała się porwać modzie na dotykowe ekrany i skończyło się to upadkiem kilka lat później.

Apple nie zamyka się jednak zupełnie na potencjał, jaki drzemie w sztucznej inteligencji. Wydaje się jednak, że obecnie, nawet jeżeli używana, pozostaje ukryta na zapleczu. Jednym z miejsc, gdzie będzie aktywna jest ulepszona autokorekta, która ma się opierać na „uczeniu maszynowym”. To najbliższe „AI” wyrażenie, jakie usłyszałem w czasie konferencji.

WWDC 2023 – były ciekawe momenty, ale zwykły użytkownik nie dostał zbyt wiele

Konferencja, konferencja i po konferencji. Przynajmniej dla przeciętnego użytkownika. Nowy MacBook Air z większym ekranem cieszy, kilka drobnych ulepszeń także. Ale czy sprzęty zaprezentowane na WWDC 2023 zapiszą się w pamięci jako przełomowe? Zdecydowanie nie. Drogie gogle i większy wariant laptopa. Ach, no i Mac Pro i Mac Studio. Ale to też przecież tylko dla zamożnych specjalistów.

A oprogramowanie? Sporo zmian, ale większość to odgrzewane kotlety, znane od lat na innych platformach. A czasami nawet i na urządzeniach Apple, po prostu skopiowane na kolejny sprzęt. Choć sporo z tych „nowości” pewnie umili i ułatwi życie użytkownikom, pozostaje spory niedosyt.

OD AUTORA

Byłem zagorzałym fanem Nokii i Windows Phone’a. Z tonącego okrętu uciekłem na Androida i spędziłem z Samsungiem kilka lat, by ostatecznie wylądować na dłużej w ekosystemie Apple. Iphone 13 Pro w kolorze górskiego błękitu dzielnie towarzyszy mi na co dzień, uzupełniony ostatnio o MacBooka Air M2. Nie uważam się jednak za fanatyka nadgryzionego jabłka – widzę liczne niedociągnięcia i w niektórych zastosowaniach zdecydowanie wolę sprzęt z Androidem czy Windowsem.

Apple mnie rozczarowało, przecież oni zapomnieli o zwykłych ludziach - ilustracja #7

Zapraszamy Was na nasz nowy kanał na YouTube – tvtech, który jest poświęcony zagadnieniom związanym z nowymi technologiami. Znajdziecie tam liczne porady dotyczące problemów z komputerami, konsolami, smartfonami i sprzętem dla graczy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZderzenie samochodu z rowerzystką w Wielkopolsce
Następny artykułTeresa Słowik – MGOPS