Aplikacja “trenduje” w social mediach już od dobrych kilku miesięcy. Szczególną popularnością cieszyła się w wakacje, kiedy było znacznie więcej wolnego czasu, a dzieciaki miały okazję do eksplorowania okolicy w niekonwencjonalny sposób. Nie brakuje też miłośników grozy i nocnych wojaży w poszukiwaniu dreszczyku emocji. Z pozoru założenia aplikacji nie brzmią groźnie, ale warto poświęcić chwilę, by wyjaśnić, na czym właściwie polega mechanizm jej działania i dlaczego może ona być niebezpieczna.
Budząca skrajne emocje “gra” jest dość prosta w użyciu. Wystarczy pobrać ją na telefon z dostępem do nawigacji i zaakceptować regulamin. Potem można rozpocząć swoją przygodę z Randonauticą. Twórcy sugerują, że aplikacja generuje na mapie losowo wybrany punkt w niedalekiej okolicy. Użytkownik wyznacza do niego trasę za pomocą dostępnych na smartfonie map nawigacyjnych.
Cała “magia” związana z tą aplikacją polega na tym, że użytkownik, w chwili generowania “pinu” na mapie, ma pomyśleć o intencji, która będzie towarzyszyła mu podczas podróży. Twórcy przekonują, że nasze myśli mają bezpośredni wpływ na otaczającą nas rzeczywistość, a jej działanie oparte jest na energii generowanej w sposób kwantowy. Trzeba przyznać, że brzmi to dość abstrakcyjnie.
– To działanie algorytmów, a nie myśl czy intencja ma wpływ na proces generowania lokalizacji w aplikacji – mówi w rozmowie z WP Małgorzata Osowiecka, psycholog z uniwersytetu SWPS w Sopocie. – Wybór miejsca może także nie być do końca losowy. Aplikacja może wykorzystywać dane pozostawione przez nas online, takie jak: ulubione miejsca, wykształcenie, wpisy w mediach społecznościowych, a nawet status związku – tłumaczy nam.
Przyjmując założenie, że nasze życie to symulacja, w której nieustannie poruszamy się tymi samymi ścieżkami, takie spontaniczne “wyłamanie się z niej” może być przyjemne i budujące. Szczególnie dla młodzieży, która ogromną ilość czasu spędza w wirtualnym świecie. Można zakładać, że intencja twórców aplikacji była szlachetna, bo każdy sposób, by zachęcić dzieci do ruchu na świeżym powietrzu, jest dobry.
Gra szybko stała się popularna wśród młodzieży. Szczególnie upodobali ją sobie użytkownicy TikToka, gdzie pojawiało się wiele filmików relacjonujących wyprawy. Sensacyjne okazało się nagranie amerykańskich nastolatków, którzy podczas korzystania z aplikacji znaleźli na plaży w Seattle walizkę ze zwłokami. Wielu młodych ludzi zamarzyło wówczas o podobnej, mrożącej krew w żyłach przygodzie.
– Nic dziwnego, że dzieciaki, podążając za swoimi idolami, przeniosły zainteresowania na tę aplikację. Znalazły miejsce, które nie tylko jest wolne od osób dorosłych, ale i dostarcza dreszczyku emocji – opowiada w rozmowie z WP Małgorzata Bulaszewska, kulturoznawca z SWPS. – Szczególnie najmłodsze pokolenia, czyli “Z-etki” i “Alfy” (przyp. red. urodzone w drugiej połowie lat 90 oraz w XXI w.), które są żądne przygód, mogą być przekonane o “magicznym” czy “nadprzyrodzonym” sposobie działania Randonautici.
Ale warto tłumaczyć dzieciom, że znaczna część filmików relacjonujących “mrożące krew w żyłach” historie to zazwyczaj machina napędzająca kliki. Youtuberzy i gwiazdy TikToka wykorzystują pozbawionych krytycznego myślenia użytkowników do zarabiania pieniędzy i generowania ruchu na portalach społecznościowych.
– TikTok funkcjonuje jak każde medium społecznościowe, stając się miejscem promocji nie tylko marek, ale i trendów w zachowaniu czy poszukiwaniu rozrywki – opowiada Małgorzata Bulaszewska. – Młodzi ludzie ruszają w pogoń za przygodą nie zdając sobie sprawy, że to nie oni sami, a machina dobrze przygotowanego marketingu kieruje ich wyborami – podsumowuje.
Podobnie jak inne gry z rozszerzoną rzeczywistością, Randonautica może stanowić jeszcze inne zagrożenie dla użytkowników. Jakie? Może przecież wyprowadzić ich w miejsca, gdzie np. stracą zasięg albo znajdą się w niebezpiecznej sytuacji. A wówczas pojawia się problem z wezwaniem pomocy lub poinformowaniem bliskich o swoim aktualnym położeniu.
– Może się tak zdarzyć, że mapka pokaże miejsce, w którym zasięg zginie. Niech to będzie jakaś grota bądź głęboki tunel, gdzie użytkownik straci łączność z siecią – mówi w rozmowie z WP Piotr Urbaniak z dobreprogramy.pl. – To jest istotne niebezpieczeństwo, bo dziś dzieci i młodzież bezgranicznie ufają technologii i bezmyślnie powtarzają zachowania swoich idoli z YouTube’a czy mediów społecznościowych – wyjaśnia Urbaniak.
Piotr tłumaczy także, że instalując taką aplikację, należy liczyć się z tym, że potencjalny cyberprzestępca może przechwycić nasze dane. Zawsze kiedy godzimy się na udostępnianie danych o lokalizacji, podejmujemy ryzyko tego, że ktoś może tę komunikację przechwycić.
Są tacy, którzy wierzą, że intencje, z którymi przystępują do gry, zdają się ziszczać. O doświadczenia związane z Randonauticą zapytałam użytkowników grupy “Strachawka – strefa strasznych rzeczy” na Facebooku.
– Wczoraj korzystaliśmy ze znajomymi z aplikacji z intencją “miłość”. Wywiało nas w pole i wchodząc w nie, zobaczyliśmy, że coś tam stoi. Byłam pewna, że to mały strach na wróble albo słupek. Nie mogłam rozpoznać, bo stało nieruchomo. Kiedy doszliśmy do punktu, który wskazywała Randonautica okazało się, że to młoda sarenka. Popatrzyła na nas chwilę, po czym zakręciła się i uciekła – mówiła w rozmowie ze mną Ekonomiuk Wiktoria, członkini grupy.
Fakt, iż użytkowniczka aplikacji spotkała podczas swojej podróży sarnę, świadczy raczej o dużej populacji tego gatunku, a nie o sile myśli, które sprawiły, że znalazła się ona w określonym miejscu i czasie. Wiktoria sprawdziła w internecie symbolikę sarny, by potwierdzić moc swojej intencji. I tak – sarna symbolizuje łagodność i opiekuńczość, więc jej zdaniem idealnie pasuje do “miłości”. Świadczy to jednak o sile autosugestii, a nie o mocy sprawczej aplikacji.
– Intensywne myślenie o zamiarze podróży może później wpływać na interpretację rzeczywistości. Wtedy każde wybrane przez aplikację miejsce będzie przez użytkownika interpretowane zgodnie z jego pierwotnym życzeniem – tłumaczy Małgorzata Osowiecka. – Opuszczony dom może odpowiadać intencji “strach” lub “miłość”, w zależności od punktu widzenia. Podświadomie zawsze będziemy starali się potwierdzić intencję, z którą korzystaliśmy z aplikacji – dodaje.
Nie brakuje historii, w których “Randonautica” prowadzi w miejsca opuszczone, ponure i owiane złą aurą. I choć pewnie w normalnej sytuacji nie byłoby w nich nic nadzwyczajnego, to wyobraźnia czyni swoje. Sama świadomość, że “coś” każe użytkownikom iść w dane miejsce, może generować strach.
“Kiedyś aplikacja wyprowadziła mnie w miejsce pośrodku lasu, gdzie pod drzewem leżało pięć par damskich butów” – czytam w komentarzu pod postem, w którym poprosiłam użytkowników grupy o opinie. “Mi za pierwszym razem pokazało jakiś grób na cmentarzu, ale do dziś nie mam psychy tam iść” – pisze inna użytkowniczka. “Doprowadziła mnie do szczątków ptaka, po którym zostały same skrzydła. Przestraszyłam się” – komentuje internautka.
By nie pozostawać gołosłowną, sama postanowiłam skorzystać z popularnej aplikacji. Do realizacji zadania przystąpiłam bez żadnej konkretnej intencji. Nie zdziwiło mnie zatem, że punkt, który wskazuje Google Maps, znajduje się… pośrodku pola. Na miejscu nie było nic, czego bym się nie spodziewała, choć umysł podpowiadał mi przeróżne scenariusze.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS