A A+ A++

Marsz Niepodległości to wielka rzecz. Nie tylko liberałowie i lewica chcą nam go zepsuć.

W niektórych środowiskach narodowych występują czasem silne wątki antyukraińskie. Pozornie chodzi o sprzeciw wobec kultu UPA i Stepana Bandery, ale nie dajmy się zwieść. Za dumnym dążeniem do upamiętniania ofiar i sprzeciwu wobec ludobójców często stoi zwykła, dość siermiężna, próba poróżnienia Polaków i Ukraińców.

Na Marszu Niepodległości były i takie czynniki, które malutki zastrzyk tej trucizny próbowały w stutysięczny tłum wcisnąć.

Dwa dziwne wątki

Na trasie Marszu między Rondem Dmowskiego a Rondem de Gaulle’a stał mężczyzna przebrany za śmierć czy jakąś zjawę, który na trójzębie [w domyśle: ukraińskim tryzubie] trzymał kukłę zakrwawionego dziecka, a na szyi widniała mu tabliczka z ukraińskim napisem skierowanym przeciw UPA. Po co taki krwawy epizod akurat 11 listopada? Mężczyzna twierdził, że jest ze środowiska Jacka Międlara, byłego księdza i nacjonalistycznego aktywisty, ale po co na marszu wolnych Polaków ukraińskojęzyczny napis na temat ludobójców z Wołynia?

Bliżej Mostu Poniatowskiego dziewczyna zagadywała o podpisy pod apelem o pomnik upamiętniający ofiary ludobójstwa na Wołyniu. Akcja jak najbardziej słuszna, gdyby nie szczegóły – aktywistka nie potrafiła odpowiedzieć jaki to ma być pomnik. Czy ten z projektu śp. Andrzeja Pityńskiego? Czy jakiś inny? „Najpierw zbierzemy podpisy, a potem będzie projekt” – rzuciła. Dobre sobie, łapać uczciwych ludzi na zostawianie danych na postulacie in blanco – bo jak tu podpisywać się pod nie wiadomo czym?

Nie jest tajemnicą, że jednym z celów rosyjskiej dezinformacji w Polsce jest skłócić nas z Litwą i Ukrainą.

Najbardziej jednoznacznym dowodem jest pasja, z jaką ukrywający się pod pseudonimami autorzy polskojęzycznej wersji Sputnika opisują najdrobniejsze probanderowskie incydenty na Ukrainie.

Zapewne i w komentarzach do niniejszego tekstu nie zabraknie literek ledwie wystukanych z przełączonej z cyrylicy klawiatury. Rozbicie aspiracji do Trójmorza i budowania podmiotowości Europy Środkowowschodniej musi się odbyć poprzez skłócenie narodów, które tę wspólnotę mają tworzyć. Między uczciwym upamiętnieniem ofiar wołyńskiego ludobójstwa a jakimiś szopkami rusofilskich, półanonimowych postaci jest przepaść. Bo niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego na uroczystości z okazji POLSKIEJ niepodległości przebieraniec z kukłą zakrwawionego dziecka ma napisy po ukraińsku ? By przekonać Ukraińców? Jakich? Jeśli tacy byli na Marszu – to są propolscy, a jeśli do nieobecnych, to byłoby bezsensowne. Prowokacyjna miała cel antyukraiński a nie antybanderowski: nabierajcie, Polacy, niechęci do Ukraińców, to Was łatwiej skłócimy a potem i Ukraińców w Polsce będzie się łatwiej nastawiać przeciwko krajowi nowego zamieszkania.

Oddech imperium

Pamiętajmy, że to prawica jest celem agenturalnych wpływów Rosji. Lewicy i liberałów przeciwko Polsce nie trzeba nastawiać, a patrioci są zagrożeniem dla wpływów europejskich mocarstw.

Dodatkowo dawne sowieckie służby wyspecjalizowały się w zarządzaniu emocjami narodowymi Europy Środkowowschodniej – to dlatego skrajnymi nacjonalistami lat 90-tych zarządzał w Polsce „narodowy komunista” Bolesław Tejkowski, a wśród najwyższej hierarchii prawosławia do dziś siedzi tylu byłych funkcjonariuszy KGB. Sowieckie imperium musiało starannie żonglować narodowymi emocjami, by zarządzać setkami milionów ludzi pod swoim totalitarnym panowaniem. Moskwa zawsze wiedziała kogo przeciwko komu nastawić, jaką słuszną sprawę w danym momencie aktywować i na jakich emocjach zagrać. Juliusz Mieroszewski opisywał nawet jak komuniści organizowali występy polskich zespołów w Wilnie (!) by postraszyć Litwinów – patrzcie, albo będziecie się trzymać silniejszego imperium, albo Polacy wrócą. Wilniuków wówczas nie dziwiło, że Sowieci pozwalali na takie spektakle, co tak podsumował emigracyjny publicysta:

W Wilnie wychodzi codzienne pismo w języku polskim, przyjeżdżają teatry z PRL – itd., itp. Celem tej operacji nie są Polacy zamieszkali na Litwie i spragnieni słowa ojczystego. Celem tej operacji są Litwini i wyłącznie Litwini.

Moskwa straszyła Litwinów Polakami, tak jak dziś chce nas straszyć Ukraińcami. Oczywiście kwestia miliona migrantów zza wschodniej granicy jest istotna, skomplikowana i wymaga debaty, ale na pewno nie poprzez realizowanie podszeptów Sputnika.

Zwłaszcza Polacy, inicjatorzy projektu Trójmorza, nie mogą dać sobą zarządzać przez nacjonalistyczne antagonizmy. Zwłaszcza patrioci i narodowcy powinni być uczuleni na prowokacje, głupstwa, ale i inspirowane z zewnątrz inicjatywy. Zwłaszcza znający naszą historię muszą pamiętać, że agentura wpływu to nie są mityczne krasnoludki.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDoradca Trumpa nie stawił się przed komisją ds. szturmu na Kapitol
Następny artykułINSTYTUT SZKOLEŃ I ANALIZ: Raport okresowy za III kwartał 2021 r.