Śmierć Anody
Po wojnie organizował pogrzeby poległych “zośkowców”, których ciała wydobywano z tymczasowych mogił na ulicach miasta. Namawiał koleżanki i kolegów z „Zośki” do pisania wspomnień, co dało początek bezcennemu archiwum tego batalionu. Rozpoczął też studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej.
W wigilię Bożego Narodzenia 1948 r. został aresztowany przez bezpiekę. Dwa tygodnie później – 7 stycznia 1949 r. – zginął w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach w gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, czyli obecnej siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości. W 50. rocznicę jego śmierci z inicjatywy i za pieniądze żołnierzy “Zośki” przed budynkiem powstała wolnostojąca tablica z ciemnego granitu poświęcona “Anodzie”. Co roku 7 stycznia odbywały się przy niej uroczystości z udziałem “zośkowców”, krewnych bohatera i przedstawicieli ministerstwa.
Była tablica dla Anody, nie ma tablicy
– Nagle na dwa dni przed ostatnią rocznicą, w tajemnicy przed nami i częścią rodziny, która nam zawsze towarzyszyła podczas obchodów, zdemontowano tablicę i ustawiono w jej miejscu pomnik o dziwnej formie. Po pierwsze – nikt z nami tego nie konsultował, po drugie – ten pomnik nie oddaje prawdy, ponieważ sugeruje, że Jan Rodowicz nie został zamordowany w śledztwie, tylko próbował uciekać z aresztu, albo wyskoczył przez okno i dlatego zginął. To jest ubecka wersja przyczyny jego śmierci. Żadna z dwóch najważniejszych monografii poświęconych “Anodzie” nie potwierdza ucieczki lub samobójstwa – mówi Anna Jakubowska.
Wykonana z betonu bryła pomnika wyobraża więzienną celę. Powyginane ściany i strop, wyrwane drzwi i rozszarpane kraty sugerują, że wewnątrz ciasnego pomieszczenia doszło do wybuchu. Nad wejściem do zniszczonej celi unosi się popiersie “Anody”. Z tyłu na kawałku kraty zaciska się oderwana od ciała ręka.
– Pomysłodawczynią i autorką tego pomnika jest moja kuzynka Joanna Rodowicz – informuje Jan Rodowicz, stryjeczny bratanek “Anody”, przewodniczący kapituły nagrody jego imienia przyznawanej przez Muzeum Powstania Warszawskiego. – Trudno mi się wypowiadać na temat formy tego obiektu. To jest wizja artystyczna. Ja i część rodziny nie mieliśmy na to wpływu.
– To jest moje dzieło w stu procentach, ale nie powstałoby, gdyby Ministerstwo Sprawiedliwości się na nie nie zgodziło, Instytut Pamięci Narodowej nie sfinansował, a firma Granity Skwara nie pomogła przy transporcie i montażu. Dzięki tym trzem partnerom pomnik mógł stanąć na rocznicę śmierci Jana Rodowicza – podkreśla rzeźbiarka i malarka Joanna Rodowicz, krewna “Anody”.
Potwierdza, że pomnik przedstawia rozsadzoną od środka celę więzienną. – Taki był zamysł, ponieważ „Anoda” siedział w celach Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Stamtąd został zabrany na przesłuchanie i zakatowany, czyli wyleciał im do nieba. Oprócz całej symboliki rozrywania więzów i krat światłością jego umysłu i pięknem jego charakteru, przekaz pomnika jest ponadczasowy. Zależy mi na tym, żeby przyszłe pokolenia, nie tylko ostatni żyjący AK-owcy, zastanowiły się, co to oznacza, i poznały życiorys „Anody”, który może być wzorcem dla młodych ludzi – mówi autorka pomnika.
Tablica dla Anody to za mało
Na pytanie o ufundowaną przez “zośkowców” tablicę, odpowiada, że została odnowiona i przeniesiona na ścianę gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości. – Kładąc tutaj co roku kwiaty, patrzyłam na tablicę, która powstała w tym miejscu, bardzo piękną, ale na miarę czasów. Była mała, umieszczona nisko na trawie, zasłonięta jeszcze przez żywopłot. Pomyślałam, że jest to miejsce godne pomnika. Włączyłam się w te działania, bo „Anoda” zasłużył na coś więcej – mówi Joanna Rodowicz.
Dodaje, że we wcześniejszej wersji projektu pomnika (w sumie były trzy) tablica “zośkowców” była w niego wmontowana. – W ostatniej, którą zrealizowałam, nie było gdzie jej wmontować – wyjaśnia artystka. – Najbardziej prestiżowym miejscem dla niej była ściana budynku ministerstwa i ta tablica się tam znalazła. Firma Granity Skwara profesjonalnie przeprowadziła jej renowację. Zrobiłam to z pełnym szacunkiem dla osób, które tę tablicę ufundowały. Nie uczyniłam jej krzywdy, lecz wręcz odwrotnie – wyniosłam ją na ścianę budynku, gdzie cztery piętra wyżej zamordowano Jana Rodowicza.
Pomnik został pozytywnie zaopiniowany przez IPN, który także sfinansował jego budowę. Na ustawienie go w tym miejscu oraz przeniesienie tablicy na ścianę budynku ministerstwa zgodził się wojewódzki konserwator zabytków. “Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków w Warszawie uważa, że postawienie pomnika w proponowanym kształcie przed gmachem Ministerstwa i montaż pamiątkowej tablicy na elewacji, przy wejściu do budynku są dopuszczalne pod względem konserwatorskim i nie wpłyną negatywnie na budynek gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości, ani na założenie urbanistyczne >>Oś Stanisławowska<<” – czytamy w informacji otrzymanej z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS