Czekam na ciszę wyborczą. Potrzebuję odpoczynku od tego zgiełku kampanijnego, zanim oddam swój głos 15 października. Bo że będę głosować, to pewne.
Opinie publikowane w naszym serwisie wyrażają poglądy osób piszących i nie muszą odzwierciedlać stanowiska redakcji
Nie wierzę w cuda, więc jestem świadoma, że świat po wyborach nie nabierze różowych kolorów zaraz po podliczeniu kart wyjętych z urn. To, co obiecują obecnie rządzący, jest dla mnie kompletnie niewiarygodne i nawet przyprawia o lęk, bo już wiem, jak to się przekłada na rzeczywistość.
Zagłosuję więc na opozycję. Ale nie z powodu głębokiej wiary, że spełni ona każdą swoją obietnicę wyborczą i naraz Polska stanie się rajem. Jeśli partie opozycyjne dojdą do władzy, to będą się ze sobą wewnętrznie ścierały w wielu kwestiach i potrzebny stanie się kompromis, który nie każdego z wyborców zadowoli. Poza tym nowa władza wejdzie do stajni Augiasza, a sprzątanie potężnego bałaganu, w każdym zakątku, od wojska poprzez odbudowanie dobrych relacji z Unią Europejską, poprzez spółki skarbu państwa, odbudowę niezależnej prokuratury i sądownictwa, racjonalne i sprawiedliwe wspieranie samorządów, stosunki z Kościołem, rozwalone szkolnictwo… itd., itp. – to nie są zadania, które uda się zrealizować w 100 dni, jak zapowiada Tusk. Powszechnie wiadomo, że generalne remonty są często trudniejsze niż budowanie od nowa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS