Anita Szydłowska ze “Ślubu od pierwszego wejrzenia” wielokrotnie podkreślała, jak bardzo jest wdzięczna telewizyjnym ekspertom za to, że udało im się znaleźć dla niej idealnego męża. Choć nie ukrywa, że szara rzeczywistość nieraz dawała jej mocno w kość (była o krok od rozstania z Adrianem), to ostatecznie jest bardzo szczęśliwa. Z pewnością też dlatego nie zdecydowała się sprzedać swojej sukni ślubnej. Zupełnie inaczej postąpiła Anna Wróbel z 2. edycji programu, która oddała kreację na aukcję WOŚP. Nie tylko dlatego, że chciała pomóc innym, ale przede wszystkim po to, by raz na zawsze odciąć się od nieudanego małżeństwa z Grzegorzem.
“Są rzeczy, których nigdy nie wyrzucę, ani nie sprzedam. Wiele osób po programie chciało odkupić moją sukienkę ślubną, ale dla mnie ona jest czymś więcej i będzie w mojej szafie razem z moimi sukniami tanecznym” – pisała niedawno Anita na Instagramie.
Swoją myśl Szydłowska rozwinęła w studiu “Dzień Dobry TVN”. Tancerka opowiedziała przed kamerami, dlaczego suknia, którą założyła w dniu ślubu z Adrianem, ma dla niej tak ogromne znaczenie.
– Mimo tego, że ślub odbył się już 3 lata temu, (…) to jednak suknia jest takim symbolem, który zostaje w mojej szafie, w moim sercu. Nie chcę się jej pozbyć. Co więcej, (…) ona ma bardzo ciekawą historię. Ponieważ w momencie, w którym dowiedziałam się o tym, że znaleziono mi męża do momentu ceremonii, było jedynie kilka tygodni, co uniemożliwia tak naprawdę to, żeby normalną suknię z salonu móc wybrać i ją dopasowywać. Była to więc suknia, która tak naprawdę w tym dniu zyskała drugie życie – powiedziała w programie.
A wy, drogie panie, zostawiłyście na pamiątkę, czy sprzedałyście kolejnej pannie młodej?
“Ślub od pierwszego wejrzenia” – to działa. Uczestnicy programu założyli rodziny
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS