Anita Lipnicka usłyszała diagnozę w 2012 r. Guz ślinianki wymagał kilku operacji. Artystka nie od razu zgodziła się na to, by opowiadać o tym, co przeszła. Dopiero po kilku latach pierwszy raz skomentowała sytuację. Teraz udzieliła nowego wywiadu, w którym wspomina tamte trudne dla niej czasy.
Zobacz: Jak gwiazdy spędzają kwarantannę?
Lipnicka w rozmowie z “Faktem” wyjaśniała, że nie był to nowotwór, jak błędnie podawano w wielu miejscach, a guz. Fani piosenkarki bali się, że umiera, tak poważnie wyglądała sytuacja. Do najłatwiejszych, rzeczywiście, nie należała. Lipnicka wspomina, że dwukrotnie musiała przejść operację.
Najbardziej bała się momentu, w którym pozna wyniki biopsji. Przyznaje, że zastanawiała się, co stanie się z jej córką, jeśli jej by zabrakło.
Musiała martwić się też o siebie.
– Moje schorzenie niosło za sobą duże ryzyko porażenia nerwu twarzowego, który powoduje paraliż twarzy. To się stało po pierwszej operacji. Miałam pół prawej strony twarzy niewładne. Nie mogłam jeść i mówiłam sobie, że to koniec – wspomina w “Fakcie”.
Dzięki rehabilitacji udało jej się wrócić do zdrowia. Dzisiaj opowiada, że choroba wiele jej uświadomiła.
– Im dłużej żyję, tym życie mnie bardziej doświadcza i zostawia na moim ciele, w sercu i duszy ślady. Ale doceniam wszystkie rzeczy, nawet te złe, bo dzieje się to po coś – komentuje gwiazda.
Guz nie był jedynym poważnym problemem. Artystka wprost przyznaje też, że zmagała się z depresją. Dobrze, że przyłącza się tym samym do gwiazd, które głośno o tym mówią. Temat jest ważny dla tych, którzy mają depresję i wstydzą się o tym publicznie wspominać. Nie mówiąc już o strachu przed szukaniem pomocy.
– Gdy wydaje się, że już nie ma jutra, to nie można się bać sięgnąć po pomoc. To może zmienić życie na lepsze – apeluje Lipnicka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS