A A+ A++

Marszałek profesor Tomasz Grodzki musiał. Nie mógł sobie pozwolić na to, żeby nie. Musiał 17 kwietnia 2021 r. Musiał, gdyż 15 kwietnia 2021 r. „Gazeta Wyborcza” łupnęła testem Adama Szłapki „Nowy Sejm jak konstytuanta”.

Wydarzenie to o tyle epokowe, że wcześniej mało kto podejrzewał, iż przewodniczący Nowoczesnej jest w sensie metapolitycznym piśmienny (w innym sensie chyba też). W dodatku w takiej objętości, w której logicznie, syntaktycznie i semantycznie mógłby się zgubić jakieś 7 tysięcy razy. No i sam autor: niby jest przewodniczącym partii, ale go nie ma. Tak jak właściwie nie ma samej partii. Poza jej długiem, który sprytnie pozostawili Ryszard Petru i Katarzyna Lubnauer, a wynika on z dywersyjnej działalności męża posłanki Kamili Gasiuk-Pihowicz (ona też sprytnie Nowoczesnej się urwała).

Gdy w jednej „GazWyb” spotkało się tak wiele niebytów, istnienie bytu w postaci tekstu, a właściwie tekściska Szłapki wydaje się cudem. Niezależnie od tego, ile osób go tworzyło i na ile nagród im. Paulo Coelho zasługiwałby. W każdym razie po Koalicji Obywatelskiej poszedł szmer, że Szłapka może, a skoro tak, to co z tuzami tej formacji. A tam tuzem, a nawet tuziskiem jest wszak marszałkissimus, profesorissimus Tomasz Grodzki. No i ten wielki człowiek nie miał wyjścia, bowiem wyszłoby, że intelektualistą jest w KO jedynie magister Adam Szłapka. Musiał więc marszałkissimus, profesorissimus Tomasz Grodzki Szłapkę przyćmić. A ponieważ na wysiłek twórczy miał tylko 2 dni (a może nawet dzień), tekst nie mógł być tak „wielki” jak Szłapkowy (pisany zapewne dwa lata).

Pośpiech w pisaniu dzieła zaprzeczającego temu, że tylko Szłapka może, rzucił się na jakość, ale liczy się przede wszystkim osoba autora. Trzeba zatem marszałkissimusowi wybaczyć, że już od początku napisał, iż „zanosi się” i „słychać”. Zabrakło pewności, z jaką profesorissimus powinien przystępować nawet do powiedzenia „dzień dobry”. Co „się zdaje”? Zdawać to się może Adamowi Szłapce. A zanosi się na to, że władza klapnie na ulicy tuż przed marszałkissimusem Grodzkim, mimo że z pokładu limuzyny miałby pewnie problem z jej dostrzeżeniem. Ale załóżmy, że klapnie. Klapnie z powodu głosowania, jak to ujął profesorissimus, „nad ratyfikacją dokumentu europejskiego zwanego przez wielu drugim planem Marshalla”. Darujmy sobie gimbazowe historyczne objaśnienia profesorissimusa (nawiązania do planu Marshalla i Związku Socjalistycznych Republik Szczęśliwych), żeby nie zaniżać poziomu i nie dawać łatwej satysfakcji magistrowi Szłapce. I tak sprowadzają się one do niezwykle intelektualnie wyrafinowanej konkluzji, że Fundusz Odbudowy jest ważny.

Skoro on ważny jest – ten fundusz, to trzeba go przegłosować (znowu niesamowicie wyrafinowana intelektualnie konkluzja). I w tym momencie właśnie „słychać”, że „rząd Zjednoczonej Prawicy ma kłopot ze zbudowaniem większości dla tego kluczowego głosowania”. Tu pojawia się wyjaśnienie powodów owych kłopotów, czyli opowieść o tym, czym Zjednoczona Prawica już nie jest, a czym się stała. Ano stała się (błyskotliwość tej refleksji poraża) promotorem Daniela Obajtka i gnębicielem „mec. Giertycha”. Ciekawe skądinąd, co sprawia, że „mec. Giertych” tak się politykom KO rzuca na wzrok i umysł. Bo sam wzrost chyba by nie wystarczył. Oraz stała się wyrzucającym z roboty Adama Bodnara, któremu kadencja skończyła się wprawdzie 9 września 2020 r., ale – jak przyznał sam RPO – „rzecznik to nie jest funkcja czasu”. Marszałkissimus, profesorissimus Grodzki nie wyjaśnił, czego w takim razie rzecznik jest funkcją, jeśli nie czasu. Zresztą powiązanie Adama Bodnara z ratyfikacją Funduszu Odbudowy znamionuje, że wielka myśl Tomasza Grodzkiego obficie korzysta z tunelowania kwantowego.

Dzięki tunelowaniu kwantowemu marszałkissimus Grodzki przeskoczył do przyszłości i dostrzegł tam, że rząd Mateusza Morawieckiego już nie ma większości. A „jeśli rząd nie ma większości w parlamencie, upada lub rządzi mniejszościowo”. No, ale w teraźniejszości ma większość i nie upada, czyli także nie musi być rządem mniejszościowym. Jak profesorissimus Grodzki znalazł powiązanie między tym, a wizytą premiera Morawieckiego w Budapeszcie, gdzie z Orbánem i Salvinim radzili o nowej grupie parlamentarnej w PE, to tylko noblista prof. Roger Penrose mógłby powiedzieć, bo on ma koncepcję działania mózgu na poziomie kwantowym. Profesorissimusowi Grodzkiemu w tym momencie kwantowo coś przeskoczyło, bowiem przeniosło go do Putina, do Niemiec i do katastrofy smoleńskiej. Najwyraźniej tunelowanie kwantowe nie zadziałało, natomiast organ poznawczy profesorissimusa zalała piana kwantowa.

Zabełtanie w pianie kwantowej, która zawładnęła organem poznawczym profesorissimusa Grodzkiego było niezbędne, gdyż chodziło o „skrótowo nakreślony krajobraz”, na tle którego „przed liderami całej opozycji stoi historyczny moment rozegrania ‘batalii’ tak, aby rządy zjednoczonej prawicy nie trwały ani dnia dłużej”. Czyli Fundusz Odbudowy to na razie popierdółki, a chodzi o to co zwykle, czyli o władzę. Konkretnie chodzi o „grę”, która „w moim osobistym odczuciu fundamentalnie ważna”. Zapewne w nie „moim” nie byłoby to „osobiste”, zaś w nie „osobistym” nie byłoby „moje”, choć logicznie rzecz biorąc „moje” jest zawsze „osobiste” i odwrotnie. No, ale weźmy poprawkę na pianę kwantową.

Dlaczego opozycja nie może czekać „ani dnia dłużej”? No, bo „jeśli do jesieni zaszczepimy większość dorosłej populacji, pandemia w naturalny sposób zwolni i pojawi się zjawisko znane w socjologii – radości po wygranej wojnie (z wirusem), gdy ludzie tańczą na ulicy (namiastkę mieliśmy na Krupówkach) i mimo, że problemów bez liku, cieszą się i wybaczają tym, którzy przez tę wojnę naród przeprowadzili”. Zapewne znowu mamy efekt istnienia piany kwantowej, bowiem, skoro ktoś „przez tę wojnę naród przeprowadził”, a nie byli to marszałkissimus Grodzki i jego fumfle, dlaczego oni mieliby nadstawiać piersi do orderów i czoła do wawrzynów.

Tajemnicy nie ma żadnej, czyli jak zwykle chodzi o pieniądze. Inna sprawa, czy pieniądze to nie jest jakiś problem dla profesorissimusa. W każdym razie chodzi o to, żeby to marszałkissimus i jego fumfle rozdawali pieniądze i snuli miraże, a nie obecna władza. W tym momencie wywodu profesorissimus znowu zagłębia się w pianie kwantowej i uciekają mu związki przyczynowo-skutkowe oraz czasowe. No, bo to on chciałby rozdawać, ale jednocześnie wie, że „w 2023 roku – wyborczym – będzie jasne, że te pieniądze w ogromnej mierze pójdą do tzw. swoich (co już widać w przypadku wsparcia inwestycji lokalnych czy dystrybucji szczepionek) lub znikną nie wiadomo gdzie”. Ale jak pieniądze „pójdą do tzw. swoich”, skoro ma już rządzić marszałkissimus i ferajna? I teraz mamy przeskok kwantowy, czyli profesorissimus „nie byłby zdziwiony, gdyby PiS rozpisał przyśpieszone wybory na późną jesień 2021 roku lub wczesną wiosnę 2022 roku”.

Pospiech może wynikać także z tego, że „reguła unijna ‘pieniądze za praworządność’ ma być stosowana rygorystycznie – możemy zatem strumienia pieniędzy unijnych nie zobaczyć w ogóle z powodu nagminnego łamania zasad państwa prawa przez PiS (vide casus Bodnara)”. Przeskok do Bodnara to już nie jest zwykłe tunelowanie kwantowe, tylko przejście do wieloświata Hugha Everetta. Plus odesłanie do ogólnej teorii względności Einsteina: „młyny europejskie mielą powoli” zapewne dlatego, że sama Unia Europejska jest masywną czarną dziurą. W skrócie: w wywodach marszłakissimusa, profesorissimusa Grodzkiego mamy trzy części „Powrotu do przyszłości” Roberta Zemeckisa: w tę, we w tę i z powrotem.

Aby przywrócić poszatkowaną jedność i gładkość czasoprzestrzeni, marszałkissimus Grodzki postuluje, „by cała (powtarzam: cała) opozycja stworzyła rząd w najbliższych tygodniach, przegłosowała ratyfikację umów unijnych na swoich zasadach i po odzyskaniu mediów oraz innych kluczowych pozycji decydowała o podziale środków unijnych wg nowych, sprawiedliwych i przejrzystych reguł”. Czyli ewidentnie chodzi o Everetta rozwiązanie równań ogólnej teorii względności, żeby się znaleźć w innym świecie, czyli żeby doszło do rozgałęzienia funkcji falowej Polski (u Everetta chodzi o wszechświat). Podziw, że marszłakissimus i profesorissimus to wszystko ogarnia, jest wielki.

Niepotrzebnie Tomasz Grodzki się kryguje, że „zadanie trudne, ale wbrew pozorom wcale niespecjalnie ryzykowne”. Przecież „w najgorszym razie manewr się nie powiedzie”, co nie znaczy, że nie dojdzie do rozgałęzienia funkcji falowej Polski. Ale nawet wtedy pozostanie „wiara, że mimo różnorodności poglądów w tak szerokiej reprezentacji każdy z nas wniósłby swoją cegiełkę w rozpoczęcie odbudowy naszego kraju i wprowadzenia go z powrotem na zachodni kurs, w kierunku praworządności, demokracji i zrozumienia, że różnorodność naszego narodu to zaleta, a nie wada, że nie musimy się we wszystkim zgadzać, ale powinniśmy szanować odrębności i rozumieć, że Polska pomieści nas wszystkich, to warto i trzeba spróbować. To jest historyczny moment i nasze historyczne zobowiązanie”.

Jeśli komuś łzy wzruszenia, po przeczytaniu ogólnodemokratycznej wiązanki profesorissimusa Grodzkiego, nie zalały oczu i umysłu, a coś liznął z koncepcji wieloświata, zapewne zauważy, że po rozgałęzieniu funkcji falowej Polski nie tylko nie byłoby powrotu do poprzedniej wersji, ale też żadnej łączności między oboma. Na zawsze. Nie można by więc docenić tego, że marszałkissimus Grodzki z fumflami „potrafi rządzić lepiej i sprawiedliwiej, że nasze kadry są mądrzejsze, lepsze i sprawniejsze”. Niestety w obecnej Polsce nikt by się tego nie dowiedział. Nikt nie usłyszałby o Polsce jako „świetlistym mieście na wzgórzu, szanowanym na całym świecie i roztropnie budującym swoją zasobność”. Ale może to i dobrze, bo wprawdzie istnieją wieloświatowe rozwiązania równań Einsteina, ale może ich eksplorację zostawmy tylko wybitnym jednostkom. Takim jak marszałkissimus, profesorissimus Tomasz Grodzki. Farewell, Mr. Grodzki, Farewell!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSalvini stanie przed sądem za przetrzymywanie migrantów
Następny artykuł​Nobliści, aktorzy, naukowcy i dziennikarze zwracają się do Putina. Chodzi o Nawalnego