W Polsce często pisano o nim, używając polskiej wersji jego imienia – wielokrotnie stawał się więc Andrzejem. Wspominano o jego polskim pochodzeniu. Nie zagłębiano się jednak zbytnio w genealogię słynnego już wówczas założyciela samochodowego koncernu. André Citroën, bo o nim mowa, miał liczne związki z naszym krajem. W Warszawie mieszkali jego dziadkowie, tu urodziła się jego matka, rodzice wzięli ślub, a jego siostra Jeanne wyszła za mąż. Jak to się stało?
Historia ta zaczęła się w roku 1870, gdy do Warszawy przyjechał paryski bankier Levie (Louis) Citroen. Celem wizyty było przede wszystkim znalezienie nowych rynków zbytu dla złota, diamentów i innych kamieni szlachetnych, którymi dysponował. To jego ojciec Barend pochodzący z Holandii wymyślił (dosłownie!) nazwisko Citroen (po niderlandzku cytryna). Wcześniej ta niegdyś znana z handlu owocami rodzina nazywała się Limonenman (limonka). Nowe nazwisko miało być łatwiejsze w wymowie.
Levie był kawalerem, dlatego rozglądał się za dobrą kandydatką na żonę. Poznał małżeństwo Kleinmanów i ich córkę Maszę Amelię. Jeszcze w tym samym roku w Warszawie para wzięła ślub. Po pewnym czasie młodzi przeprowadzili się do Paryża. Właśnie tam w roku 1878 urodziło się jedno z pięciorga ich dzieci – André Gustave Citroen. Gdy André miał 5 lat, Levie popełnił samobójstwo. Masza Amelia zmarła we Francji w roku 1899. Rok później, 14 kwietnia 1900 roku, André wsiadł w Paryżu do pociągu jadącego do Polski. Pragnął poznać rodzinę swojej matki, a także odwiedzić siostrę Jeanne, żonę zamożnego bankiera z Warszawy, Bronisława Goldfedera. Przyjechał już jako André Citroën. Jeszcze w trakcie nauki w szkole średniej zmienił bowiem nieco nazwisko, dodając nad „e” dwie kropki.
Przełomowy patent
18 kwietnia 1900 roku młody francuski inżynier André Citroën znalazł się w maleńkich Osinach na obrzeżach Głowna, dziś miasta w województwie łódzkim. Przybył tu ze swoim szwagrem Bronisławem Goldfederem. To właśnie tutaj, nad rzeką Mrogą znajdowała się walcownia miedzi, a konkretnie Towarzystwo Akcyjne Osińskiej Walcowni Miedzi, Mosiądzu i Drutu. Wizyta miała charakter biznesowy. Goldfeder miał omówić warunki udzielenia kredytu kierującemu walcownią Lejzorowi Prywesowi. André Citroën nie przypuszczał wówczas zapewne, że ten dzień okaże się przełomem w jego życiu – i stanie się początkiem słynnej dziś na całym świecie marki samochodów.
To tu po raz pierwszy zobaczył drewniane koła o uzębieniu daszkowym, których patent później odkupił i już we Francji rozpoczął produkcję stalowych kół z podwójnym uzębieniem daszkowym. Dlaczego zainteresował się właśnie nimi? Wówczas jednym z najważniejszych tematów na świecie była rozwijająca się motoryzacja. Akurat kiedy André był w Polsce, w Paryżu odbywała się światowa wystawa, znana dziś pod nazwą EXPO. Prezentowano na niej m.in. osiągnięcia wynalazców i konstruktorów. Rudolf Diesel pokazał tam swój silnik wysokoprężny, zdobywając jedną z głównych nagród. Nowe konstrukcje, a przede wszystkim silniki i komponenty potrzebne w ich budowie, były jednymi z najbardziej pożądanych wynalazków. Nic więc dziwnego, że w głowie świeżo upieczonego inżyniera zaświtał pomysł, aby to, co zobaczył tu w Głownie, wykorzystać w tego rodzaju konstrukcjach.
Czytaj też: Józef Bożek – polski wynalazca samochodu osobowego
Słynna jodełka
Co było wyjątkowe w kołach o takim właśnie daszkowym zazębieniu? Pracowały one dużo ciszej niż tradycyjne zębatki, mogły też przenosić znacznie większe obciążenia. „Lepiej rozprowadzały siły”, a koła takie, mimo że wykonane były z drewna, okazywały się trwalsze niż przekładnie o prostych zębach. Rozwiązanie takie stosowano w maszynach napędzanych siłą wody. Citroën jako młody inżynier już wtedy prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z potencjału takich kół, ale wykonanych ze stali. Patent, który odkupił, zabrał ze sobą do Francji (tam zmodyfikował go przy pomocy swojego byłego wykładowcy ze szkoły wyższej École Polytechnique pod Paryżem). Prawdopodobnie również dzięki wsparciu Goldfedera już dwa lata później otworzył małą fabryczkę wytwarzającą stalowe koła zębate i przekładnie. W nich właśnie zastosowano koła o daszkowym zazębieniu.
Tam też powstało istniejące do dziś logo opracowane osobiście przez André. Znakiem firmowym jest odbicie zarysu zębów daszkowych mających kształt jodełki. Jodełka to po francusku chevron, czyli szewron. Stąd też dziś o charakterystycznych znakach mówi się po prostu szewrony (chevrony). To najbardziej chyba znany na wszystkich kontynentach „zygzak”.
Duże zapotrzebowanie na koła zębate i inne komponenty, które zaczęto montować w większości francuskich samochodów (a także np. na transatlantyku Titanic), pozwoliło na dalszy rozwój firmy. Citroënowi „pomogła” też I wojna światowa – w związku z licznymi zamówieniami dla wojska. Rok po jej zakończeniu Citroën wyprodukował pierwszy samochód.
Czytaj też: 10 największych polskich wynalazków – czy znasz je wszystkie?
Znów w Polsce
Wizyta w roku 1900 w Polsce musiała dobrze zapisać się w pamięci gościa z Francji. Jacques Wolgensinger, autor biografii Citroëna, napisał, że André zapamiętał wtedy trzy charakterystyczne słowa: paczki czyli pączki, zakouski czyli zakąski oraz ogurki czyli ogórki. Najczęściej były to przystawki podawane przed piciem alkoholu.
W 1928 roku André znów znalazł się w Warszawie. Tym razem przybył na oficjalne zaproszenie polskiego rządu. Podpisano wtedy umowę, w wyniku której w stolicy Polski miała wkrótce powstać montownia samochodów. Nie doszło jednak do zbudowania fabryki, o co m.in. zabiegał Citroën. Montownia została uruchomiona na początku 1930 roku w Warszawie, przy ulicy Górnośląskiej 2/4/6/8 na rogu Czerniakowskiej. Znajdowały się tam również pomieszczenia naprawcze i stacja obsługi. Częściowo wykorzystywano polskie materiały, a to pozwalało zmniejszyć koszt auta.
Sieć dystrybucji Citroëna w Polsce była bardzo rozbudowana. W roku 1930 funkcjonowało już 15 salonów samochodowych tej marki. To dużo, zważywszy na małą zasobność portfeli Polaków i ciągłe problemy z motoryzacją.
Wiosną 1931 roku André odwiedził stolicę Polski w związku z otwarciem nowego salonu firmowego. Zorganizowano wystawę samochodów, którą dziennie oglądało kilkanaście tysięcy ludzi. Uważano, że nigdy wcześniej żadna inna impreza motoryzacyjna nie wzbudziła takiego zainteresowania. Wizyta miała jeszcze inny podtekst. W tym roku w ramach umowy wojskowej z Francją dokonano zakupu blisko 100 sztuk modelu samochodu półgąsienicowego Citroën-Kegresse. Citroën miał zapewne nadzieję, że będzie to wstęp do dłuższej współpracy.
Czytaj też: Polski Fiat – z ziemi włoskiej do Polski
„Król samochodowy”
Rok później André Citroën znów na krótko pojawił się w Warszawie, tym razem z powodu śmierci siostry Jeanne. Interesy w Polsce nie szły tak, jak sobie tego życzył. „Król samochodowy” – jak o nim napisano – zatrzymał się w Hotelu Europejskim. Witany był przez najważniejszych dostojników w państwie. Na jego cześć odbył się raut w Filharmonii Narodowej w Warszawie z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego. Wiadomo, że rozmawiano o nowej ofercie Citroëna dla polskiego przemysłu motoryzacyjnego. Jednak rząd ostatecznie podpisał umowę licencyjną z Fiatem i to głównie z tego powodu warszawska filia Citroëna ograniczyła swoją działalność. W roku 1934 została ostatecznie zamknięta. André nie dawał jednak za wygraną.
2 sierpnia 1934 roku przewodniczącemu Międzyministerialnej Komisji dla Spraw Motoryzacji Kraju doręczona została oferta podpisana przez André Citroëna. Dotyczyła ona budowy nowoczesnej fabryki samochodów osobowych i ciężarowych. Citroën zobowiązywał się sam ponieść koszty inwestycji. Do podpisania umowy jednak nie doszło. Prawdopodobnie obawiano się kłopotów – francuski koncern miał wówczas ogromne problemy finansowe.
W tym samym roku w Paryżu miała miejsce premiera nowego samochodu Citroëna – Traction Avant. Był to model niezwykły. Stał się przełomem na rynku motoryzacyjnym w dziedzinie napędów – zastosowano w nim przedni napęd. Choć była to rewolucja, samochód ten pochłaniał ogromne koszty produkcyjne i firma odnotowywała straty. Na dodatek André tracił mnóstwo pieniędzy w kasynach. Był też już poważnie chory.
Wkrótce doszło do przejęcia Citroëna przez Edouarda Michelin. Rząd francuski zaniepokojony możliwością upadku wielkiego przedsiębiorstwa zatrudniającego mnóstwo ludzi sprzyjał takim działaniom. Andre Citroën stracił wpływ na firmę, został zmuszony do odejścia. Narastało w nim poczucie porażki. Zmarł kilka miesięcy później, 3 lipca 1935 roku. Po jego śmierci w Polsce doszło do kuriozalnych niemal wydarzeń związanych ze spadkiem po zmarłym. To już jednak inna historia.
Grób André Citroëna znajduje się w Paryżu na cmentarzu w Montparnasse. Na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej w Warszawie spoczywają jego babcia i siostra. Natomiast szewrony, które zobaczył w Polsce, do dziś są symbolem marki samochodów, jaką stworzył.
Bibliografia
- Maria Nartonowicz-Kot (red.), Głowno dzieje miasta, Łódź 2010.
- John Reynolds, Andre Citroën: The Man and the Motor Cars, USA 1999.
- Jacques Wolgensinger, André Citroën, Paris 1991.
- Andrzejowski, „Czas” nr 143 27 maja 1937, „Historyczne” niedyskrecje i aktualne ataki.
- „Ilustrowana Republika” nr 132 16 kwietnia 1930, Samochody używane. Samochód Citroen nigdy nie traci na swojej wartości.
- „Ilustrowana Republika” nr 115 28 kwietnia 1931, Wystawa Citroëna w Warszawie.
- „Głos Poranny” nr 120 3 maja 1931, Wystawa samochodów Citroën wywołała olbrzymie zainteresowanie w stolicy.
- „5-ta rano” nr 110 18 kwietnia 1932, Przyjazd francuskiego króla samochodowego do Warszawy.
- Ryszard Olszewski, Najstarsza siostra André Citroëna w Warszawie – Jeanne Goldfeder z domu Citroën. Odrestaurowany pomnik na cmentarzu, Francuskie.pl, 7 listopada 2021 [dostęp 2021-11-29].
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS