A A+ A++

Czy od jakiegoś czasu towarzyszy Wam myśl, że „przez tę ogromną liczbę rzutów za trzy punkty NBA nie da się oglądać”? A może macie znajomych, którzy tak twierdzą, ale Wam wydaje się, że przesadzają? Może to wcale nie jest problem? Przyjrzyjmy się historii rzutów z dystansu, temu jaki miały wpływ na wynik meczu i grę kiedyś, a jak jest teraz. To będzie długa, ale myślę, że ciekawa analiza.

Ten artykuł powstał na podstawie fragmentu Podcastu PROBASKET #36, kiedy to przez blisko 30 minut rozmawialiśmy na temat problemu NBA z rzutami za trzy punkty. Jeśli klikniecie w ten czas (1:18:51), to otworzy Wam się nasz Podcast na YouTube i zacznie właśnie od tego fragmentu: 1:18:51​ – Fragment ten w opisie filmu został przedstawiony w taki sposób: REWOLUCJA W NBA? Dlaczego zawodnicy zdobywają tak dużo punktów? Dlaczego rzucają tak często za 3 punkty? Czy szykuje się nam rewolucja w NBA i linia za trzy zostanie przesunięta, a może wprowadzić należy linię za 4 punkty?

Nawet jeśli oglądaliście ostatni Podcast, to zachęcam do lektury poniższego tekstu. Spróbowałem dokładniej wszystko poukładać.

Jak daleko od kosza jest „trójka”?

  • Linia za 3 punkty jest w odległości 7,24m na obwodzie i środku oraz 6,71m w rogach.
  • Przez trzy sezony (94/95, 95/96 i 96/97) przybliżono linię za 3 na środku i obwodzie. W każdym miejscu było 6,71 (teraz jest tak tylko w rogach).

Zarzuty wobec współczesnej NBA?

  • Zawodnicy zdobywają za dużo punktów, a przez to wiele osób uważa, że „w NBA nie ma obrony„.
  • Zawodnicy za dużo rzucają z dystansu i trudno się to ogląda – ciągła strzelanina nie jest atrakcyjne dla widza.
  • Zamiast wchodzić pod kosz, to w kontrach zawodnicy rzucają z dystansu (czasami).

Czy w NBA nie ma obrony?

  • To nie jest wprost o rzutach z dystansu, ale jestem przeciwnikiem tezy, że „w NBA nie ma obrony„. Jeśli ktoś obserwuje ligę dłużej niż 10 lat, a ja pamiętam początek lat 90-tych, to powinien zgodzić się ze stwierdzeniem, że zawodnicy są po prostu lepsi. Nie chodzi o indywidualne umiejętności i dyskusję czy Michael Jordan… ale o to, że tych kilkuset graczy jest lepiej wyszkolonych, niż ich poprzednicy. Kiedyś mieliśmy do czynienia z zawodnikami, którzy byli wyspecjalizowani w konkretnych elementach, ale mieli też braki w innych. Dziś jest tak, że niemal każdy gracz jest bardzo dobrze wyszkolony, a środkowi nie tylko mogą rozgrywać i świetnie podawać, ale też rzucać z dystansu.
  • Jest też teoria, że atak bardzo się rozwinął, a obrona nie. Czyli, że ta precyzja, specjalizacja, kozłowanie – panowanie nad piłką, szybkość, sprawność i skuteczność rzutowa się rozwinęły i weszły na poziom wyżej, a obrona nie (że tutaj możliwości rozwoju są mniejsze, szczególnie przy takim rozwoju ataku).

Jak rosła liczba oddawanych i trafianych rzutów za 3?

  • Jeszcze na początku lat 90-tych prawie w ogóle nie rzucano za 3 punkty. W sezonie 89/90 na 100 posiadań oddawano zaledwie 6,6 rzutów z dystansu, a trafiano 2,2.
  • Ważne! Poniższa tabela jest „na 100 posiadań”, a nie średnio na mecz, ale jeśli porównamy każdy sezon, to mamy odpowiedź jak to wszystko się zmieniało, jak ewoluowało.
  • Poniższa tabela pochodzi ze strony Basketball Reference i znajdziecie ją tutaj.
  • Co ciekawego widzimy na poniższym zestawieniu? Przede wszystkim liczba celnych „trójek” w latach 90-tych wzrosła zaledwie z 2,3 do 4,8 (na 100 posiadań). W latach 2000-10 też niewiele, bo z 4,8 do 6,4.
  • Zobaczcie jak w latach 94, 95, 96 wzrosła liczba oddawanych i trafianych rzutów z dystansu. To był efekt przybliżenia linii, o którym pisałem wcześniej. Na trzy lata NBA przybliżyła linię do 6,71 także na obwodzie i środku. Widać, że po tym jak się z tego wycofała, to liczba zarówno trafianych, jak i oddawanych spadła.
  • W 2015 roku to było celnych trójek na 100 posiadań było 7,8. Potem ten wzrost przyspieszył:
    2016 – 8,5
    2017 – 9,7
    2018 – 10,5
    2019 – 11,4
    2020 – 12,2
    2021 – 12,8
  • Obok celnych rzutów (3P) jest też kolumna z liczbą oddawanych rzutów (3PA). Można stwierdzić, że rosła dość proporcjonalnie.
  • W drugiej zaznaczonej kolumnie (3P%) mamy skuteczność rzutów z dystansu. W ostatnich latach skuteczność wzrosła, ale nie możemy mówić o tak dużej zmianie, jak w przypadku liczby celnych i oddawanych.

Wnioski i pytanie dlaczego teraz wszyscy rzucają za 3?

  • Zdecydowanie zmienił się udział rzutów za trzy punkty. Z 6,6 oddawanych do aż 34,8!
  • 10 lat temu na 100 posiadań oddawano tyle samo rzutów z gry 88 (rzuty z gry to zarówno rzuty za 2, jak i za 3), ale liczba oddawanych rzutów za 3 punkty wzrosła z niecałych 20 do aż 35! 
  • Co ciekawe przez lata liczba oddawanych osobistych się nie zmieniała – była w granicach 26 rzutów wolnych na 100 posiadań. Teraz są to niespełna 22 rzuty.
  • To wszystko widać gołym okiem, ale dlaczego doszło do takiej zmiany w stylu gry i podejściu do koszykówki? Dlaczego teraz wszyscy rzucają z dystansu?

Odpowiedź jest prosta – MATEMATYKA!

Od lat powtarzam, że koszykówka to nie baseball i nie da się zrobić tego, co w filmie Moneyball z Bradem Pittem. Baseball jest sportem, gdzie po wnikliwej analizie okazało się, że można zbudować drużynę z zawodników wyspecjalizowanych tylko w jednym czy dwóch elementach. Gracz broniący na pierwszej bazie nieważne jaką ma skuteczność w ataku. Ważne jak sobie radzi w obronie i to nie „ogólnie”, ale tylko na tej pierwszej bazie, a nie np. w polu.

Nie jestem ekspertem od baseballa, ale zawsze mi się wydawało, że w koszykówce tak się nie da zrobić. Masz ten sam skład, który gra zarówno w ataku jak i w obronie. Każdy więc musi bronić, zastawiać i zbierać, celnie podawać, kozłować, trafiać wolne itd. Nie możesz wystawić zawodnika świetnego w blokach, jeśli nie potrafi on trafić spod kosza. To znaczy możesz, ale nie osiągniesz oczekiwanej przewagi, bo nawet jeśli będziesz mieć mocniejszą defensywę, to osłabiasz się w ataku.

Celem każdego meczu jest wygrana, więc zawsze szukano najlepszych rozwiązań, które przybliżały drużynę do zwycięstwa. Okazało się jednak, że wraz z rozwojem zawodników, zwiększeniem ich umiejętności, proporcje zostały zachwiane. Dziś niemal każdy rzuca z dystansu. A proporcje, które mam na myśli to „rzut, który daje 50% więcej nie jest już o 50% trudniejszy”. Kiedyś można było tak uważać. Dziś nikt nie boi się rzucać z dystansu.

Zachwiane proporcje najlepiej oddaje to wyliczenie:

  • W NBA średnia skuteczność rzutów za 3 punkty z rogów dla wszystkich drużyn wynosi 40%.
  • Jeśli więc na 100 prób oddamy same rzuty z rogu statycznie powinniśmy uzyskać 120 punktów.
  • Aby osiągnąć ten sam wynik, a więc 120 punktów przy wykorzystaniu tylko rzutów za 2 punkty na 100 posiadań należałoby rzucać ze skutecznością 60%.
  • Średnia skuteczność 60% za 2 jest do półtora metra od kosza, czyli prawie że spod kosza i z bardzo bliskiej odległości.
  • Podsumowując: Jeśli na 100 posiadań będziesz rzucać tylko z rogu to uzyskasz średnio 120 punktów (40% skuteczności). Jeśli chcesz zdobyć 120 punktów rzutami za 2, to musisz rzucać półtora metra od kosza lub bliżej.

Ciekawostka: Najlepiej z rogów rzucają Clippers (49,5%), Nuggets i Suns (około 45-46%). Najgorzej Heat, Rockets i Pistons (po około 33%).

Czy to nie jest zachwianie proporcji?

Nie dziwmy się, że kolejni trenerzy to liczyli i wyszło im, że zamiast rzucać z półdystansu, czy nawet iść na faul w tłoku, lepiej po prostu „walnąć tróję” (najlepiej z rogu). Taka była przez ostatnie lata taktyka Houston Rockets. Doszła wręcz do ekstremum, ale i tak mistrzostwa nie dała.

NBA ma problem

Zostawiając liczby celnych i oddawanych rzutów oraz skuteczność. NBA ma problem, ponieważ coraz więcej osób mówi „tego nie da się oglądać„. Akcje trwają po kilka sekund, a zawodnicy zamiast szukać okazji do gry jeden na jeden, do mijania rywali, po prostu „walą za trzy”.

Czasem dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy to w kontrze 3 na 1 zamiast szukać okazji do łatwych punktów spod kosza, zawodnicy uciekają do rogów i rzucają z dystansu. Nie można im tego zabronić. Policzyli. Okazało się, że mogą na tym lepiej wyjść. Kiedyś mówiło się, że „trójka w kontrze to kryminał”. Teraz jest to często nazywane „czystą pozycją do rzutu”.

Czy NBA może coś z tym zrobić?

W swojej audycji w ESPN dziennikarz Mike Greenberg przytoczył kilka propozycji zmian, bo przecież nie możesz powiedzieć drużynom „a moglibyście tak rzadziej rzucać?”. Tak nie można. Można natomiast wprowadzić nowe przepisy lub zasady.

  • Jedna z propozycji mówi, żeby wprowadzić limit trójek. Określasz limit, ze drużyna może trafić, albo oddać tylko dajmy na to 15 czy 20 rzutów z dystansu, a jak trafi więcej to liczy się za dwa punkty.
  • Druga propozycja – przesunąć linię. Nie można zmienić linii w rogach, bo trzeba by powiększyć boisko na szerokość, ale na obwodzie i w środku można przesunąć z 7,24m do np. 8 metrów. To dałoby efekt większego rozciągnięcia gry. Może dzięki temu byłoby więcej minięć, wjazdów? Obawiam się, że to spowodowałoby jednak, że cała taktyka ustawiana byłaby do kreowania czystych pozycji do rzutów z rogów boiska.
  • Jest teoria, że żeby wrócić ze skutecznością rzutów z dystansu do 33%, to linia musiałaby być w odległości ponad 8,5 metra od kosza, ale to z drugiej strony mylące, bo teraz z takiej odległości rzucają ci, co to potrafią jak Damian Lillard czy Steph Curry. Gdyby przesunąć linię nawet do 8 metrów, to skuteczność ogólnie całej NBA na pewno by spadła. Nie można przy takiej analizie mówić, że dziś z 8,8m jest 33%, to tak trzeba przesunąć linię, bo przecież z takiej odległości rzucają obecnie nieliczni.
  • Inną propozycją jest nie tyle przesunięcie linii za trzy, co wprowadzenie kolejnej – za 4 punkty na przykład z połowy? Ale czy to by nie sprawiło, że gra wyglądałaby jak ostatnie minuty gierki z kumplami, kiedy już wszyscy są zmęczeni i żeby nie biegać od kosza do kosza kilku artystów „pali race z połowy”?
  • Jeszcze inny pomysł, to jeśli nie da się powiększyć boiska na szerokość, to żeby rzuty z rogów nie były liczone za 3. Oznaczałoby to, że linia byłaby jak małych salkach – trójka tylko na obwodzie i środku i do końca linii bocznej.

Nie możemy mieć pretensji do NBA, że gra ewoluowała, albo do zawodników, że osiągnęli perfekcję w niektórych elementach gry. Czy możemy im odbierać to do czego doszli ciężką pracą? Nawet jeśli coś nas czasem irytuje, to czy wprowadzanie nowych przepisów nie wywoła wśród kibiców reakcji odwrotnej?

Z każdą decyzją trzeba uważać, bo poza wzięciem odpowiedzialności jest też coś takiego jak konsekwencje. Jeśli dziś przesuniemy dalej linię rzutów za trzy punkty argumentując to faktem, że zawodnicy za dobrze rzucają, to czy jutro nie pojawią się głosy, że skoro wszyscy wykonują wsady, to trzeba podwyższyć obręcz, żeby było ich mniej?


Dziękuję, że przeczytałeś ten tekst do końca. Swoje przemyślenia i propozycje możesz zostawić w komentarzu.

We wtorek 30 marca o godz. 21:00 zapraszam wspólnie z Krzysztofem Sendeckim na kolejny Podcast PROBASKET na YouTube. Podsumujemy ostatnie transfery w NBA.

Jeśli chciałbyś przeczytać więcej moich artykułów na PROBASKET, to znajdziesz je tutaj.

Michał Pacuda – http://twitter.com/Pacuda​

Krzysztof Sendecki – https://twitter.com/sendecki81​

PROBASKET – https://twitter.com/probasketpl​

Grupa dyskusyjna PROBASKET – https://www.facebook.com/groups/proba…​

PROBASKET na Facebooku – https://www.facebook.com/probasketpl/​

YouTube – https://www.youtube.com/channel/UCxy7…​

Podcasty Apple – dawny iTunes – https://podcasts.apple.com/pl/podcast…​

Spotify – https://open.spotify.com/show/4DCmBkG…​

Archiwum Podcastów – https://probasket.pl/category/podcast…

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCOVID-19: Dane w powiatu i województwa
Następny artykuł“Na godzinę stają pociągi, przestają latać samoloty”