A A+ A++

Mateusz Obremski: W rocznicę rozpoczęcia przez Rosję szerokiej inwazji przeciwko Ukrainie chińskie MSZ opublikowało swoje dwunastopunktowe stanowisko wobec tego konfliktu, nazywane nawet planem pokojowym. Co jest celem Chińczyków? Naprawdę chodzi tu o zainicjowanie poważnych rozmów?

Grzegorz Stec (ekspert think tanku MERICS): Celem tego planu nie jest realne i konstruktywne zaangażowanie się w zatrzymanie rosyjskiej inwazji w Ukrainie. Chińczycy nie są zainteresowani odgrywaniem roli mediatora, nie stawiają sobie za cel rozwiązania tego konfliktu. Technicznie to, co przedstawili nie jest planem pokojowym, lecz stanowiskiem politycznym (ang. political paper). W znacznej mierze to powtórzenie narracji, które słyszymy z Pekinu od początku wybuchu szerokiej wojny. Choć istotne jest, że pojawiają się kwestie bezpieczeństwa atomowego czy humanitarne. To należy oceniać pozytywnie, ale nie ma w tym nic konstruktywnego. Ciężko, by Chiny stały się dobrym mediatorem gdy ich relacje dyplomatyczne ze stroną ukraińską są tak wątłe. I nie zmienia tego za bardzo spotkanie w Monachium ukraińskiego szefa MSZ Dmytro Kułeby z czołowych chińskim dyplomatą Wangiem Yi. Na linii Moskwa-Pekin mamy do czynienia ze znacznie większą liczbą kontaktów.

Czyli sami Chińczycy nie opisują swojej propozycji jako planu pokojowego?

Od samego początku ze strony chińskiej ten dokument określany był jako stanowisko polityczne. Po naszej, zachodniej stronie było może nadmierne podekscytowanie, po stronie chińskiej nie. Ale to nasze podejście jest wykorzystywane, by sprzedawać Europie to stanowisko jako plan pokojowy. Wszystko wpisuje się w chińskie podejście od początku wojny – prorosyjską neutralność. Z jednej strony Chińczycy wspierają Rosję politycznie oraz kampaniami informacyjnymi. A także na płaszczyźnie gospodarczej, gdy spojrzy się na wzrost obrotów handlowych między krajami. Ale z drugiej strony Pekin pokazuje się Europie jako aktor neutralny, oferujący mediację, wcale nie popierający wojny. To też odbicie tego jak Chińczycy postrzegają inwazję rosyjską – patrzą na nią przez pryzmat swojego wielkiego geopolitycznego konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi.

Wydaje się, że pozycja Chin wyrażona w ich stanowisku jest wewnętrznie sprzeczna. Bo z jednej strony mamy w nim podkreślenie jak istotne jest poszanowanie suwerenności i integralności terytorialnej państw, a z drugiej wezwanie, by znieść sankcje nałożone na Rosję właśnie za pogwałcenie tych zasad.

Ale jest też to, co Chińczycy nazywają poszanowaniem uzasadnionych obaw dotyczących bezpieczeństwa państw, w tym Rosji. Tu Pekin mocno porusza się w marksistowskim czy heglowskim sposobie myślenia. Tak, są sprzeczności. Ale co z tego? Jeśli to służy odpowiedniemu wyższemu celowi, to jest to według nich usprawiedliwione. W naszej części Europy sprawa inwazji rosyjskiej jest tak istotna, że automatycznie nie doszukujemy się dobrych intencji po stronie chińskiej. Ale niekoniecznie jest tak w całej Europie, gdzie występują też silniejsze tendencje antyamerykańskie. Przy takiej sytuacji przekaz Chińczyków obliczony jest też na stworzenie podziałów w ramach Europy i rozbicie współpracy transatlantyckiej.

W swoim stanowisku Chińczycy potępiają zimnowojenną mentalność. Co kryje się za tym pojęciem w ich rozumowaniu?

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKierowcy ciężarówek i TIR-ów z Uzbekistanu — dla branży transportowej to nieocenione wsparcie!
Następny artykułII Miejsce Radosława Kułakowskiego