A A+ A++

Michniewicz zaczął swoje tournée po Stanach Zjednoczonych od polskiego meczu w Wielką Sobotę New England Revolution – Charlotte FC, czyli Adam Buksa kontra Karol Świderski. Do bezpośredniego prestiżowego starcia polskich napastników w MLS miało dojść już 19 marca w Charlotte, ale wówczas napastnik New England poprosił trenera Bruce’a Arenę o zwolnienie z tego spotkania i wcześniejszy wyjazd na zgrupowanie reprezentacji Polski przed meczami ze Szkocją i Szwecją.

Trudny los napastników u Michniewicza

W tej sytuacji ten mecz 19 marca to był teatr jednego aktora – Karola Świderskiego, który strzelił dwa gole dla Charlotte (jego zespół wygrał 3:1), zrobił akcję na trzecią bramkę i był najlepszy na boisku. Miał przylecieć na kadrę po tym meczu, ale pięć minut przed jego zakończeniem zszedł z kontuzją.

Po konsultacjach lekarzy z polskiej kadry i Charlotte uznano, że nie ma sensu, aby Świderski leciał do Polski, bo jego występ ze Szkocją jest wykluczony, a ze Szwecją wątpliwy. Konsternacja nastąpiła, gdy Polak tydzień później, trzy dni przed spotkaniem ze Szwecją, zagrał dla Charlotte w MLS i znów strzelił dwa gole z FC Cincinnati. Okazało się, że uraz był mniej poważny niż początkowo sądzono.

ZOBACZ TAKŻE: Nie żyje dziecko Cristiano Ronaldo

26-letni Buksa w meczach ze Szkocją i Szwecją zagrał dwa razy tylko po pięć minut. Za kadencji Michniewicza wszyscy napastnicy poza Robertem Lewandowskim (jeśli ten będzie zdrowy) będą mieli ciężko, bo obecny selekcjoner zdecydowanie preferuje grę jednym napastnikiem, z dwoma ofensywnymi pomocnikami. To stawia Buksę, Świderskiego, Piątka i Milika w trudnej sytuacji i na boisku w meczach reprezentacji będą się raczej pojawiać tylko na końcówki.

Złota głowa Adama Buksy

O ile mecz 19 marca w Charlotte był popisem Świderskiego, to w ostatnią sobotę zagrał on znacznie słabiej i był zdecydowanie w cieniu Buksy. Już w 8. minucie napastnik Revs po raz kolejny pokazał, że głową gra najlepiej w MLS, a może i na świecie, strzelając piękną główką gola dla gospodarzy. W pierwszej połowie miał jeszcze kilka niezłych okazji, był aktywny, rozgrywał piłkę, dobrze zastawiał.

Dla Buksy był to dopiero pierwszy gol w tym sezonie MLS (w poprzednim zdobył 17 bramek i zbierał świetne recenzje), bo w części meczów nie grał, a zespół miał fatalny początek sezonu. Przegrał wcześniej pięć meczów z rzędu i dopiero sobotnia wygrana z Charlotte 2:1 trochę poprawiła humory.

A przecież New England w poprzednim sezonie byli na przeciwnym biegunie, bo fantastycznie spisywali się na początku, bijąc rekordy zwycięstw i zdobywając Supporters Shield – puchar dla najlepszej drużyny sezonu zasadniczego, ale szybko z kolei odpadli w play-off. W tym sezonie ma być odwrotnie.

Progres i słabszy mecz Świderskiego

25-letni Świderski w sobotę nie czuł się najlepiej na sztucznej murawie stadionu w Foxborough, gdzie swoje mecze rozgrywają Revs, zwłaszcza, że w trakcie spotkania zawodnikom przeszkadzała ulewa. Niecelnie podawał, gubił piłkę, tylko raz groźnie strzelał – z rzutu wolnego. Może był trochę zestresowany wizytą selekcjonera.

Czesław Michniewicz oglądał to spotkanie z trybun. Przed meczem spotkał się ze Świderskim i hiszpańskim trenerem Charlotte Miguelem Ramirezem, a po spotkaniu rozmawiał z Buksą i legendarnym Bruce’em Areną, byłym selekcjonerem reprezentacji USA, obecnie prowadzącym New England.

Buksa i Świderski w ostatnich dwóch latach zrobili ogromne postępy, ciągle się rozwijają, grają dojrzale, są wszechstronni, bardzo mobilni na boisku i w hierarchii napastników kadry mogą wyprzedzić Piątka i Milika. Wielkim atutem Buksy jest świetna gra głową, jest bardzo groźny przy stałych fragmentach gry, dużo biega i walczy. Świderski ma niezły strzał lewą nogą z dystansu, jest uniwersalny, umie rozegrać piłkę.

Jóźwiak wraca do gry

W Charlotte stworzyła nam się polska kolonia, jak dawniej w Chicago Fire, gdy grali tam Roman Kosecki, Piotr Nowak i Jerzy Podbrożny, którzy zdobyli ze Strażakami mistrzostwo MLS. Na razie jednak jakościowo to nie jest tercet tej klasy. Świderski szybko stał się gwiazdą Charlotte, ale były obrońca ŁKS i młodzieżowej reprezentacji Polski Jan Sobociński nie zagrał dotąd w MLS ani minuty. Siedział na ławce, a w sobotę nie załapał się nawet do grona rezerwowych.

W kadrze meczowej Charlotte na spotkanie z New England nie było też jeszcze Kamila Jóźwiaka, który dopiero niedawno zaczął trenować z zespołem po transferze z angielskiej Championship z Derby County. 24-letni Jóźwiak powinien jednak wkrótce zacząć wchodzić w drugich połowach meczów i ma sporą szansę z czasem wywalczyć miejsce w składzie debiutującej w MLS drużyny Charlotte.

To jest warunek, aby boczny pomocnik miał szansę powalczyć o wyjazd z reprezentacją Polski na mundial w Katarze, a u Michniewicza grał przecież regularnie w kadrze młodzieżowej. Na Jóźwiaka stawiali też w reprezentacji poprzedni selekcjonerzy Jerzy Brzęczek i Paulo Sousa, ale ostatnio zawodnik borykał się z problemami zdrowotnymi i wypadł z drużyny narodowej.

Klimala czeka na debiut w kadrze

Kolejnym napastnikiem, z którym spotka się Michniewicz w USA, będzie 24-letni Patryk Klimala z New York Red Bulls, który – w przeciwieństwie do Buksy i Świderskiego – nie dostawał dotąd powołań do pierwszej reprezentacji Polski, ma od nich niższe notowania i w MLS i w kadrze, nie zrobił też takiej furory, jak w pierwszym swoim sezonie w USA Kacper Przybyłko.

Selekcjoner ma w czwartek rozmawiać z Klimalą i jego klubowym trenerem Gerhardem Struberem. Polak przed poprzednim sezonem dołączył do zespołu prowadzonego przez Austriaka z Celticu Glasgow (za sporą kwotę sześciu mln euro), w którym się nie przebił i w 22 meczach strzelił tylko trzy gole. Wcześniej w 42 spotkaniach w Ekstraklasie zdobył osiem bramek dla Jagiellonii Białystok. W młodzieżowej reprezentacji Polski w 11 meczach trafił cztery razy.

Trzy szanse napastnika NYRB

W drużynie nowojorskich Byków Klimala wywalczył miejsce w podstawowym składzie, ma dość silną pozycję w zespole, zagrał kilka niezłych meczów, ale w sumie prezentuje się średnio. W 37. meczach w MLS strzelił dotąd dziewięć goli. To taki napastnik, który ma wszystko niezłe, ale nic ekstra. Dość szybki, potrafi strzelić gola, czasami rozegrać, zwykle aktywny, ale jest wiele meczów, gdy trudno mu dojść do sytuacji strzeleckiej.

Przy obecnej ogromnej konkurencji w ataku reprezentacji Polski Klimala raczej nie ma szans na powołania. Chyba, że oczaruje Michniewicza w trzech spotkaniach, w którym będzie obserwowany przez selekcjonera – 21 kwietnia z Hartford w Open Cup, trzy dni później w MLS na wyjeździe w Orlando (gdzie Michniewicz będzie kilka dni później oglądał Meksyk w towarzyskim spotkaniu z Gwatemalą) i 1 maja w polskim meczu z Fire w Chicago.

Może to być rzeczywiście polski mecz, bo przed tym sezonem do Chicago przeniósł się z Philadelphii Union Kacper Przybyłko, a pierwszym bramkarzem Strażaków od poprzedniego sezonu jest niespełna 18-letni Gabriel Slonina (urodziny ma 15 maja), który ma polski i amerykański paszport.

Zawodowy kontrakt 14-latka

Slonina jest uważany w USA za cudowne dziecko między słupkami. Zawodowy kontrakt z Chicago Fire podpisał w marcu 2019 roku, mając zaledwie 14 lat i 297 dni. Młodszym od niego zawodowcem w amerykańskiej piłce był tylko słynny Freddy Adu, uchodzący przed laty za wielką nadzieję piłki w USA (niespełnioną – jak się okazało) i kreowany na nowego Pelego. Adu podpisał w 2003 roku kontrakt z DC United, gdy miał 14 lat i 169 dni.

Mający 193 cm wzrostu Słonina w poprzednim sezonie jako 17-latek wszedł do bramki Fire i zbierał w większości meczów bardzo dobre recenzje, zachował kilka czystych kont, bronił nawet rzuty karne. Zagrał dotąd 18 meczów w MLS, jest już na liście życzeń klubów z angielskiej Premier League, obserwuje go też Juventus Turyn. Amerykanie doceniają jego talent i był regularnie powoływany do reprezentacji juniorów USA, kolejno do lat 15, 16, 17 i 20.

Polak puścił tylko dwa gole

To jednak nie przesądza o tym, dla kogo będzie grał w dorosłej reprezentacji, zawodnika „nie pali” też występ w meczu towarzyskim kadry seniorów, tylko w rozgrywkach o punkty. Slonina dostał już powołania do pierwszej reprezentacji Stanów Zjednoczonych, był na zgrupowaniach, ale jeszcze w niej nie zadebiutował.

W tym sezonie Slonina spisuje się rewelacyjnie w bramce Chicago – w siedmiu meczach puścił zaledwie dwa gole. Gorzej z napastnikami Fire, bo w czterech z tych meczów był wynik 0:0. Michniewicz będzie chciał przekonać młodego bramkarza do gry dla Polski. W poniedziałek wielkanocny miał być w Chicago na treningu Strażaków, porozmawiać z Gabrielem i jego klubowym trenerem Frankiem Klopasem.

Jeszcze nie wie dla kogo będzie grał

W środę Michniewicz ma oglądać mecz Sloniny i Przybyłki w Open Cup z Unionem Omaha, a 1 maja w MLS z New York RB Klimali. Slonina jeszcze nie zdecydował, dla kogo ostatecznie chce grać. W grudniu 2021 roku tak mówił w wywiadzie dla Sport.pl:

– Czuję się i Polakiem, i Amerykaninem. Wiem, że wielu by chciało, bym się określił, ale jestem emocjonalnie związany z oboma narodami. Moi rodzice są z Tarnowa, a z Polski wyjechali, gdy mieli 20-21 lat. W domu mówimy po polsku i lubimy polską kuchnię, ale nie można zapominać, że ja i mój starszy brat urodziliśmy się i dotychczasowe życie spędziliśmy w Stanach. Mówię po angielsku chyba lepiej niż po polsku. Ja czuję się Polakiem i Amerykaninem. Po równo, 50 na 50.

– Wciąż nie zdecydowałem, którą kadrę ostatecznie będę reprezentował. Jeszcze nigdy nie miałem okazji być na zgrupowaniu którejkolwiek reprezentacji Polski, a muszę powiedzieć, że naprawdę na to czekam. Chciałbym zagrać w koszulce z orzełkiem na piersi, bo wiem, że to coś wyjątkowego. Obserwuję obie reprezentacje, uwielbiam zarówno Polskę, jak i USA i wiem, że czeka mnie bardzo trudna decyzja. Muszę wybrać to, co będzie dla mnie najlepsze i dlatego naprawdę chciałbym zobaczyć, jak to wszystko wygląda w reprezentacjach Polski – mówił Slonina.

Już kilka lat temu Maciej Chorążyk z PZPN nawiązał kontakt z rodziną Sloninów i badał możliwość występów bramkarza Fire w reprezentacjach Polski. – Dwa lata temu rozmawiał on z moim tatą, ale miałem wtedy tylko 15 lat i nie tyle nie byłem zainteresowany, co zwyczajnie się bałem. Wiem, że nie mówię najlepiej po polsku i trochę mi weszło do głowy to, że nie zostanę dobrze przyjęty. Byłem wystraszony, obawiałem się tego, ale od tego momentu wiele się zmieniło – powiedział Slonina.

Przybyłko miał wejście smoka

Od sezonu 2022 Chicago Fire zasilili – słynny Szwajcar 31-letni Xherdan Shaqiri (grał w Bayernie, Interze, Liverpoolu, Lyonie) oraz polski napastnik Kacper Przybyłko, który w latach 2018-2022 był zawodnikiem Philadelphii Union. Mierzący 193 cm wzrostu 29-letni dziś Przybyłko w pierwszym sezonie w MLS w 2019 roku miał prawdziwe wejście smoka. W 26 meczach strzelił 15 goli, miał cztery asysty i duży wpływ na grę zespołu.

Z Polakiem w składzie Philadelphia zdobyła nawet Supporters Shield. Przybyłko był wśród kandydatów do gry w meczu gwiazd MLS, ale ostatecznej nominacji w głosowaniu kibiców nie zdobył. Niestety, przed decydującymi meczami w play-off złamał palec u nogi i nie mógł grać. Z kontuzją stopy długo borykał się też w Niemczech przed wyjazdem do MLS.

Kolejne sezony w wykonaniu Przybyłki były trochę słabsze. W 2020 roku w 27 meczach strzelił osiem goli, w poprzednim sezonie w 37 spotkaniach MLS zdobył 12 bramek. Jednak w sezonie 2021 zdobył prestiżowy tytuł króla strzelców CONCACAF Champions League – w sześciu meczach strzelił pięć goli. W tym roku, po przejściu do Fire, w siedmiu meczach dwa razy trafił do siatki.

Kacper ze sportowej rodziny

Od trzech lat komentuję w Polsacie Sport mecze MLS i Przybyłko, mimo wielu zalet i okresów dobrej gry, jednak ustępuje trochę umiejętnościami Buksie i Świderskiemu. Jest też od nich starszy i przez ostatnie dwa sezony prezentował trochę niższą formę. Ciężko mu będzie przekonać Michniewicza, aby powołał go do kadry.

Przybyłko, który urodził się w Bielefeld (ma polski i niemiecki paszport) grał w reprezentacjach Polski juniorów i w młodzieżówce – w sumie w jedenastu meczach strzelił cztery gole. W drużynie narodowej jeszcze nie zadebiutował. Przed transferem do MLS grał głównie w drugiej Bundeslidze – w Kaiserslautern, Greuther Fuerth, FC Koeln i Arminii Bielefeld.

Pochodzi z bardzo sportowej rodziny. Jego ojciec Mariusz był piłkarzem, mama Wioletta lekkoatletką. Ma dwóch braci. Starszy, Mateusz, był halowym mistrzem Europy w skoku wzwyż w barwach Niemiec. Brat bliźniak Kacpra – Jakub jest piłkarzem, gra w niższych ligach w Niemczech.

Upadki i wzloty Niezgody

Kolonia polskich napastników w MLS jest bardzo liczna i zamyka ją Jarosław Niezgoda z Portland Timbers. Były zawodnik Legii to jednak wielki pechowiec. Przez lata borykał się z problemami z sercem i kontuzjami w polskiej ekstraklasie. Po wyjeździe w 2020 roku do USA (Timbers zapłacili Legii około 4 mln dolarów) pograł na przyzwoitym poziomie kilka miesięcy i niestety znów zerwał więzadła w kolanie i prawie rok pauzował.

Powrót po kontuzji okazał się bardzo trudny. Niezgoda zwykle nie jest tak dynamiczny i pewny pod bramką jak dawniej. Wrócił co prawda do podstawowego składu Portland, ale bardziej dlatego, że kontuzjowany jest podstawowy napastnik Felipe Mora. Dotychczas w 45 meczach w MLS Niezgoda strzelił 13 goli. W tym sezonie w ośmiu spotkaniach (wszystkie w wyjściowym składzie) zdobył dwie bramki.

Szkoda, że karierę Niezgody zatrzymały kontuzje, bo to napastnik o sporym talencie – szybki, ze snajperskim instynktem. Trafił w USA do mocnej drużyny, z którą zdobył w 2020 roku MLS Is Back Cup, a w ubiegłym roku wicemistrzostwo MLS, ale za dużego udziału w tym nie miał. W obecnej formie trudno mu liczyć na debiut w reprezentacji Polski przy tak dużej konkurencji w ataku.

Przegląd młodych kadr w Garfield

Tuż po świętach do Michniewicza dołączy w Stanach Zjednoczonych prezes PZPN Cezary Kulesza wraz z kilkoma działaczami. W sobotę 23 kwietnia wezmą udział w obchodach 70-lecia klubu SC Vistula Garfield. Przy tej okazji w Garfield zostanie zorganizowany obóz dla wyróżniających się, wyszukanych przez skautów, młodych polskich piłkarzy, grających w USA z rocznika 2007 i młodszych.

Będzie to przegląd młodych kadr, potencjalnych kandydatów do gry w reprezentacjach Polski juniorów, także okazja do porozmawiania z tymi zawodnikami i ich rodzicami o możliwości gry w biało-czerwonych barwach. Oprócz Kuleszy i Michniewicza w wydarzeniu wezmą udział – szef skautingu zagranicznego w PZPN Maciej Chorążyk, a także trenerzy Bartłomiej Zalewski i Rafał Lasocki.

Meksyk zagra w Orlando

To amerykańskie tournée Michniewicza ma jeszcze jeden bardzo ważny punkt. 27 kwietnia w amerykańskim Orlando reprezentacja Meksyku, która będzie grupowym rywalem Polski podczas mundialu w Katarze, rozegra towarzyski mecz z Gwatemalą.

Selekcjoner Biało-Czerwonych na żywo obejrzy to spotkanie i na pewno będzie to cenny materiał do analiz przed finałami mistrzostw świata. Powrót Michniewicza do kraju zaplanowany jest w pierwszych dniach maja, po polskim meczu w MLS Chicago Fire z New York Red Bulls.

Przejdź na Polsatsport.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSiarhej Bahalejsza opuści JKH GKS Jastrzębie
Następny artykułBiałoruś grozi Polsce? Sekretarz Rady Bezpieczeństwa ostrzega