A czy pozwolą wjechać. A ile kwarantanny przy powrocie. Czy na pewno wystarczy negatywny test, być może trzeba jeszcze specjalny korytarz powietrzny. Czy kraj jest na żółtej, czerwonej, czy czarnej liście. Z powrotem futbolu reprezentacyjnego początkowo wiązaliśmy duże nadzieje – bądź co bądź to dość wyraźny sygnał zbliżania się do względnej normalności. Ale atmosfera, w jakiej wraca (i to też tylko częściowo!) międzynarodowe granie, nie daje zapomnieć najważniejszym problemie, z którym mierzy się dzisiejszy świat.
Mieliśmy z tym do czynienia nawet u nas, w Polsce, w momencie, w którym wydawało się, że na Wembley nie będzie mogło zagrać trzech z czterech powołanych zawodników. A pamiętajmy – rzecz dotyczyła państw na jednym kontynencie, regularnie współpracujących, z których w dodatku jedno jest już prawdopodobnie na dobrej drodze do powstrzymania pandemii poprzez system szczepień. A jednak, wydawało się, że polscy piłkarze występujący w Niemczech czy Francji nie będą mogli bezproblemowo ruszyć do Wielkiej Brytanii bez konieczności odbywania kwarantanny po powrocie.
Jak w takim układzie postrzegać Alphonso Daviesa, który ma rozegrać mecz z Kajmanami na Florydzie?
AMERYKA POŁUDNIOWA
Jeżeli chodzi o Amerykę Południową – sprawa jest jasna. Po prostu nie gramy. Pomysły były dwa: pierwszy faworyzował najbogatszych, drugi najbiedniejszych. Jak się można domyślić – bogatym byłoby na rękę rozegranie marcowych spotkań w Europie. Federacje jak urugwajska czy argentyńska nie są tak chybotliwe, by nie móc sobie pozwolić na wycieczkę do któregoś z europejskich państw. Ale kwestie organizacyjne to tylko tło dla czysto sportowych czynników. Taka Boliwia, której największym atutem jest przecież unikalna atmosfera (dosłownie!) na domowym obiekcie, musiałaby wysłać całą ekipę na drugi koniec świata, nie tylko tracąc atuty, ale jeszcze „zyskując” zmęczenie, stertę papierologii oraz prawdopodobne kwarantanny zawodników po powrocie do Boliwii.
W międzyczasie Argentyńczycy czy Brazylijczycy ponad połowę składu wystawialiby z zawodników grających w Europie. Będących na miejscu. Zaaklimatyzowanych. W miarę wypoczętych. To byłaby jawna niesprawiedliwość wobec słabszych, którzy tworzą reprezentację przede wszystkim z piłkarzy występujących w Ameryce Łacińskiej.
Ale i na drugi pomysł raczej nie wpadł biblijny Salomon. Mianowicie: Ameryka Południowa miałaby grać BEZ zawodników z Europy.
I tu już mamy pełną jasność – to byłoby potężne osłabienie dla Argentyny, Brazylii, Urugwaju czy Kolumbii. Dlatego też ostatecznie zamiast targów biednych z bogatymi i mocnych ze słabymi, postanowiono tymczasowo odwołać wszystkie spotkania. CONMEBOL w marcu po prostu nie zagra, spotkania przełożono na bliżej nieokreśloną przyszłość, co jest o tyle problematyczne, że po drodze ma się jeszcze przecież odbyć Copa America 2021. Kto wie – być może podczas turnieju uda się jeszcze upchnąć jakieś mecze eliminacyjne, w końcu czasy są dość ciężkie.
Aha, co nas minęło przez COVID? A choćby mecz Brazylii z Argentyną, zaplanowany wstępnie na szóstą kolejkę eliminacji.
AMERYKA PÓŁNOCNA I OKOLICE
O, ludzie kochani. Co tutaj się wyrabia – to na dobrą sprawę chyba nawet oficjele z tej strefy eliminacyjnej nie do końca ogarniają. Przede wszystkim – CONCACAF ma nadal „zaległe” eliminacje do Igrzysk Olimpijskich w 2020 roku w Tokio. Wiemy, jak to brzmi, gdy w marcu 2021 roku grasz ELIMINACJE do TOKIO 2020, ale niestety, koronawirus trochę namieszał w kalendarzach. I tak, dzisiaj na przykład reprezentacja do lat 23 Hondurasu zagrała z rówieśnikami z Salwadoru. Wcześniej zresztą ten sam Honduras grał z Haitańczykami, którzy rozpoczęli mecz bez bramkarza. Dlaczego? Dopiero po 20 minutach grania dotarł negatywny wynik golkipera, i dopiero wówczas, z negatywnym wynikiem, mogł się pojawić na murawie. Honduras do tego momentu zdołał już wypracować sobie dwie bramki przewagi.
Cały ten turniej odbywa się w Meksyku, żeby uprościć maksymalnie logistykę i w miarę wyrównać szanse. Jak wygląda kwestia powołań? Wbrew pozorom nie ma aż takiej tragedii – to w dużej mierze młodzi zawodnicy, więc np. rezerwy Norwich nie miały większego problemu, by puścić do Meksyku 20-letniego Sebastiana Soto. W ataku Kostaryki na przykład biega Manfred Ugalde z belgijskiego Lommel, u Kanadyjczyków zagrali piłkarze z lig szwajcarskiej, belgijskiej i portugalskiej.
Problem był naturalnie ze starszymi piłkarzami, ale oni akurat… grają swoje mecze w Europie. USA przyjeżdża na przykład na dwa mecze towarzyskie, z Jamajką w Austrii i Irlandią Pónocną w Belfaście. Giovanni Reyna z Borussi Dortmund otrzymał powołanie, początkowo miał zagrać tylko z Jamajką, ale teraz, po zmianie przepisów, która objęła także Lewandowskiego i Piątka, prawdopodobnie poleci z kadrą również na północ „Zielonej Wyspy”.
Jeszcze nadążamy? No to spójrzmy na Kanadę, która z kolei ma zabukowane mecze na Florydzie, w ramach eliminacji mundialowych. Tak, młodzi Kanadyjczycy będą grać w Meksyku o Tokio, starsi na Florydzie o Katar. Powołany jest m.in. Alphonso Davies, który w teorii mógłby zagrać i tu, i tu. Ostatecznie zadecydowano, że gwiazda Bayernu będzie bardziej potrzebna podczas spotkań, które odbędą się w Orlando oraz na Kajmanach – Kanada zmierzy się z „u siebie” z Bermudami i na wyjeździe z Kajmanami.
AFRYKA
Pozytywnie zadziałała geograficzna bliskość Europy, a pewnie i polityczna sieć zależności, dzięki którym poszczególne afrykańskie państwa mają pewne przywileje w stosunkach z niektórymi europejskimi potęgami. Afryka nie musiała rozpatrywać przenoszenia meczów do Europy, nie musiała tym bardziej odwoływać spotkań. Ba, okazało się, że większość gwiazd będzie mogła bez przeszkód wyjechać na mecze swoich reprezentacji, a przy odrobinie szczęścia nawet szczęśliwie powrócić do gry w klubie bez żadnej kwarantanny.
Oczywiście nie po to mamy 2021 rok, by nie było wyjątków, wyjątków od wyjątków i małego druczku na dole umowy. Opieramy się na Sportstarze, który bardzo klarownie wyjaśnił sytuację kilku ważnych postaci afrykańskiego futbolu:
- Algieria będzie mogła skorzystać z Mahreza i Benrahmy tylko w meczu z Botswaną u siebie, panowie wypadną z meczu z Zambią
- Ghana nie zabierze Parteya do RPA, piłkarz Arsenalu zagra tylko w pierwszym meczu
- Aubameyang zagra w barwach Gabonu z Demokratyczną Republiką Kongo, ale nie będzie mógł pojechać do Angoli
Sytuacja jest tutaj oczywiście cały czas bardzo dynamiczna, ale kluczowe były decyzje francuskiego ministerstwa sportu. To ten sam przypadek, co u Milika – o ile u nas zmowa klubów Ligue 1 i Ligue 2 w temacie niewypuszczania piłkarzy na mecze reprezentacji osłabiłaby nieco napad, tak niektóre afrykańskie państwa utraciłyby pół składu. Z drugiej strony – Afryka akurat nauczyła się przez lata kompromisów z klubami przy okazji styczniowych turniejów Pucharu Narodów Afryki. Poza tym pamiętajmy – nawet w listopadzie, gdy sytuacja pandemiczna nie była wcale wiele lepsza, Senegal ograł Gwineę-Bissau po golu Sadio Mane.
AZJA
W największym skrócie – Azjatom udało się uniknąć najgorszego przez szczęśliwy zbieg okoliczności. Mecze o stawkę gra tak naprawdę kilka ekip, w dodatku bez większego wsparcia spoza azjatyckich lig. Te najbardziej medialne drużyny, jak Korea Południowa z Sonem, grają jedynie towarzysko. O punkty z tej azjatyckiej czołówki wystąpi właściwie Japonia – i na ten moment wydaje się, że do Mongolii będzie mogła się udać cała wycieczka, łącznie z piłkarzami z Bundesligi chociażby.
Azjaci mają luz również dlatego, że ich eliminacje nie są jednak ani tak intensywne jak w CONMEBOL, ani tak skomplikowane jak w UEFA.
EUROPA
No i dojeżdżamy wreszcie do centrum dowodzenia światem, czyli do Polski. No, Polski i okolic, takich jak te wszystkie Niemce i inne Francje. Najkrócej rzecz ujmując – w Europie po staremu. Najpierw wszyscy się odgrażają, machają rękami, piszą wzniosłe dokumenty i krzyczą z mównicy. A potem następuje moment powszechnego dogadania się i tak:
- Niemcy puszczają praktycznie wszystkich zawodników zagranicznych na ich mecze
- Francja przestaje się stawiać i tez pozwala wyjechać kadrowiczom
- maksymalną niedogodnością są częste testy i ewentualnie zmiana miejsca rozgrywania meczu – bo na przykład ukochany stadion zamienił się w szpital
Całość udało się ogarnąć do tego stopnia, że bez przeszkód mają się odbyć nawet młodzieżowe Mistrzostwa Europy do lat 21. Wszyscy zdawaliśmy i dalej zdajemy sobie sprawę, że akurat międzynarodowy futbol młodzieżowy jest na końcu listy priorytetów i jeśli miałby skomplikować plany którejś z klubowych potęg – pewnie zostałby w całości zamknięty. Okej, nie będzie to turniej typowy – bo między fazą grupową a pucharową będzie ponad miesięczna przerwa. Ale mimo wszystko – udało się tak spiąć terminarz, by i młodzi mogli wziąć udział w kontynentalnym czempionacie.
W takich okolicznościach byłoby po prostu skandalem, gdyby – na przykład – Polska miała grać bez Lewandowskiego, albo Austria bez Alaby.
***
Nie ma sensu się oszukiwać: futbol reprezentacyjny stoi na głowie. Ba, technicznie rzecz ujmując, cały futbol stoi na głowie, najlepszym dowodem wiecznie puste trybuny, bez których widowisko traci kilkanaście procent jakości. Natomiast trzeba dodać, że jak każdy wielki biznes, futbol potrafi zarabiać nawet w tak ekwilibrystycznej pozie. Jak każde wielkie przedsięwzięcie, potrafi się na nowo wymyślić i uporządkować nawet w tak skrajnie niedogodnych warunkach.
To jest jakiś dobry prognostyk na przyszłość. Zwłaszcza, że obecnie mamy przed sobą mecze eliminacyjne. Wakacje to już czas turniejów mistrzowskich – Euro, ale też choćby Copa America.
Fot.Newspix
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS