A A+ A++

Obiektywnie Eko-Okna to świetna firma, która z pewnością zasługuje na docenienie ze strony rządzących. Tyle że w Polsce politycy bardzo rzadko interesują się przedsiębiorcami i też rzadko ich odwiedzają. W przypadku tego konkretnego spotkania przyczyna akurat mogła być inna. Gros polskich ludzi biznesu to liberałowie utożsamiający się z Platformą Obywatelską albo neutralni politycznie. Kłosek natomiast to przykład zaangażowanego konserwatysty, promującego wartości chrześcijańskie i regularnie pielgrzymującego na Jasną Górę.

I choć historia przedsiębiorcy z Kornic niedaleko Raciborza to spełnienie klasycznego American Dream w polskim wydaniu, to głośno zrobiło się o nim nie dlatego, że zbudował największego producenta okien w kraju, ale za sprawą billboardów. O ile firmę Eko-Okna kojarzy garstka ludzi z rynku i klienci wybierający stolarkę okienną do swoich nowo budowanych domów, to plakaty z hasłami „Kochajcie się mamo i tato”, „Życie ma sens” czy „Gdzie są te dzieci?” widział już chyba każdy. Za akcją stoi fundacja „Nasze dzieci – Edukacja, Zdrowie, Wiara”, finansowana przez Kłoska. Polscy konserwatyści zyskali w nim mocnego sojusznika, potrafiącego bardzo skutecznie walczyć o wartości, którym hołduje.

A przy okazji umie skalować swój biznes. Jeszcze 11 lat temu firma Kłoska była lokalnym dostawcą okien ze Śląska, ze sprzedażą na poziomie 87 mln złotych. Na początku tego roku przedsiębiorca sensacyjnie wskoczył na 12. pozycję rankingu najbogatszych magazynu „Forbes”, z majątkiem wycenianym na 3,9 mld złotych. Co prawda wojna i kryzys uderzyły w producentów materiałów budowlanych i wycena spółki spadła już o 46 proc., ale wciąż jest to biznes wart 2,2 mld złotych, dający pracę 10 tys. ludzi. Zresztą Kłosek jakby na kryzys nie zważał, wziął się latem do budowy nowej fabryki w Wodzisławiu Śląskim. Chce tam zatrudnić 3 tys. ludzi.

Tyle że o tym pisały co najwyżej media branżowe, a jego billboardy promujące wartości chrześcijańskie pokazywała nawet telewizja. Sprawiły to dwie rzeczy: skala akcji – w lipcu przykładowo hasło „Gdzie są te dzieci” można było zobaczyć w 2,3 tys. lokalizacji w całej Polsce. Drugim elementem decydującym o rozgłosie kampanii były skrajne reakcje, jakie wywoływały prezentowane hasła. Zostały tak pomyślane, by z pozoru wydawały się neutralne. Bo czy nie jest dobrze, jak mama i tata się kochają, a życie ma sens? Ale już szantaż emocjonalny zawarty w hasłach oraz towarzyszące akcji obrazy przedstawiające dziecko leżące w pozycji embrionalnej w łonie matki o kształcie serca jednoznacznie wskazywały na ideologiczne i antyaborcyjne przesłanie całej akcji. W podtekście łatwo było wyczytać, że najlepiej, gdyby rozwodów nie było w ogóle, a wszystkie pary miały tyle dzieci, ile kobieta będzie w stanie ich urodzić. Pomysłodawca akcji, który swoich biznesowych ruchów z założenia nie komentuje, tym razem postanowił też zabrać głos.

Kampania „Gdzie są te dzieci?” pokazała, że konserwatyści zyskali mocnego sojusznika, walczącego o swoje wartości.


Kampania „Gdzie są te dzieci?” pokazała, że konserwatyści zyskali mocnego sojusznika, walczącego o swoje wartości.

Fot.: East News

– Nie rozumiem, skąd przeświadczenie o wyłącznie antyaborcyjnym przesłaniu akcji plakatowej. Celem nadrzędnym tej akcji jest afirmacja życia we wszystkich jego aspektach. W prowadzonej i ud … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRanking 100 Największych Polskich Firm Prywatnych. Gwiazdy i pretendenci
Następny artykułTrwa zwycięska rejza Olimpijczyków [ Olimpia ]