Karolina Baca-Pogorzelska, „Wprost”: Dlaczego pan nie wyjechał z Kijowa, skoro wszyscy inni dyplomaci to zrobili?
Bartosz Cichocki: Reprezentujemy państwo sąsiednie, mające długą granicę lądową z Ukrainą, przez którą w pierwszym miesiącu wojny przechodziło dziennie po kilkadziesiąt tysięcy uchodźców i po kilkaset tirów z pomocą. Państwo, które w taki czy inny sposób odczuje skutki rosyjskiej agresji. Bezpieczeństwo Polski ucierpi w ogromnym stopniu, jeśli Ukraińcy nie odeprą Rosjan. Było więc dla nas ważne, by tu być. Bo i tak jesteśmy w tym konflikcie. Pojechałbym do Lwowa, czy gdziekolwiek indziej, to i tak byłbym zagrożony. A tak wykonaliśmy tu sporo pracy, której nie można wykonać na odległość. W tygodniu przed agresją był tu i pan prezydent, i pan premier, i minister Rau. Wszyscy oni powtarzali: „Stoimy z wami ramię w ramię”. Dla mnie to jest bezpośredni i dosłowny przekaz. Ale chodzi też o to, żeby wydobyć z każdego państwa jak najwięcej dobrego, więc nie rozliczajmy innych. Od Ukraińców najczęściej tutaj słyszymy, że Polsce są bardzo wdzięczni za ogromną pomoc, jaką wykonaliśmy.
Podobnie mówią o Wielkiej Brytanii że tak, jak wcześniej mieli wielkiego brata, to teraz mają dwie siostry: Polskę i Wielką Brytanię. Ale ja zapytam o całą Unię Europejską. Z pana punktu widzenia sankcje, które zostały nałożone, czy to przez Unię czy przez Stany Zjednoczone, to jest wystarczający środek do ukarania Putina za to, co zrobił.
To nie jest na pewno wystarczające, ale ten proces cały czas trwa. Sankcje na reżim Władimira Putina trzeba zaostrzać z każdą rosyjską zbrodnią, ale już teraz są one bezprecedensowe. Pamiętacie państwo, że w pierwszych dniach agresji ciągle trwały dyskusje o Nord Stream 2. Tej dyskusji od dawna nie ma. Niemcy mówiły na przykład, że nie będą wysyłać uzbrojenia. Potem zaczęły wysyłać. Stanowiska państw zmieniają się i będą dalej zmieniać.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS