A A+ A++

Gdyby przedstawić bardziej wybrednemu reżyserowi XX-wieczne dzieje rodziny von Alvenslebenów z Ostromecka w formie scenariusza filmowego, zapewne odrzuciłby go, jako zbyt nieprawdopodobny. Tymczasem historia o której piszę, zdarzyła się naprawdę. Dobra ziemskie, których ośrodkiem było podbydgoskie Ostromecko, za Rzeczpospolitej należały do rodziny Mostowskich, która  wystawiła tu sobie w czasach saskich okazały neobarokowy pałac, zwany dziś Starym. Po rozbiorach pruska polityka wysokich podatków i łatwego kredytu dla polskiej szlachty sprawiła, że Mostowscy, zgodnie ze znanym późniejszym powiedzeniem Bismarcka pojechali do Monako, a dobra przeszły już w 1780 r. w ręce rodziny  von Birkhan, od 1797 roku Goldbecków, zaś w 1804 roku zakupiła je bogata kupiecka rodzina Schönbornów z Grudziądza , uszlachcona w czasach Księstwa Warszawskiego. Ci z kolei pozostawili po sobie większy, zbudowany w latach 1832 – 1848 klasycystyczny Pałac Nowy. Przez małżeństwo spadkobierczyni kompleks ostromecki, stanowiący na mocy królewsko-pruskich przywilejów majorat (coś w rodzaju polskiej ordynacji) przeszedł w ręce Albrechta von Alvensleben, przedstawiciela rozgałęzionego, dolnosaskiego rodu arystokratycznego. Na przełomie XIX i XX w. na majątek ostromecki (6800 hektarów ziemi uprawnej) składało się siedem folwarków, tartak, gorzelnia, cegielnia oraz wytwórnia wód mineralnych.

Zgodnie z rodzinną polityką, na dziedzica dóbr od dziecka przygotowywany był syn, najstarszy z pięciorga dzieci Albrechta i Marthy z domu Schönborn, Joachim (ur. 1877). Po studiach rolniczych, służbie wojskowej i licznych podróżach Joachim w 1907 roku postanowił się ustatkować, biorąc za żonę piękną i bogatą hrabiankę  Katarzynę Bnińską (ur. 1884), wnoszącą w posagu majątki Samostrzel i Dąbki. Rodzice pana młodego uszczęśliwieni nie byli – i nie chodziło tu o polskie pochodzenie wybranki (zresztą Bnińscy byli przez Prusaków uważani za bardzo lojalnych i już prawie swoich), ale raczej o jej delikatnie mówiąc, nie najlepszą opinię i bujny temperament, czego najlepszym dowodem był nieślubny syn. Zakochany Joachim co prawda postawił na swoim i małego natychmiast po ślubie usynowił (nadano mu wówczas imiona Albrecht Werner), ale urażony przyszywany dziadek nie chciał utrzymywać bliższych stosunków. Młodzi osiedli w dobrach małżonki, gdzie urodziło się ich jedyne wspólne dziecko, Ludolf, aż do 1915, gdy starzejący się Abrecht  przekazał im Ostromecko i wyjechał na zawsze do Saksonii. Gdy po zakończeniu I wojny światowej Wielkopolska i Pomorze wróciły w granice odrodzonego państwa polskiego, Joachim korzystając z przysługującego mu na mocy umów wersalskich prawa opcji wybrał Polskę. Był lojalnym obywatelem pochodzenia niemieckiego, działał w Niemieckim Przeciwpożarowym Towarzystwie Ubezpieczeniowym. Ciesząc się także autorytetem wśród polskich sąsiadów został z wyboru prezesem spółki wodnej Niziny Nadwiślańskie. Miejscowi twierdzili, że był dobrym człowiekiem. Nie wywyższał się, a swoich pracowników traktował sprawiedliwie i uczciwie. Jednak żonie na bydgoskiej prowincji za bardzo się nudziło. Tuż po zakończeniu wojny wyjechała, zamieszkując w swojej willi w kurorcie Zoppot na terenie Wolnego Miasta Gdańska, prowadząc ożywione życie towarzyskie i przeprowadzając formalny rozwód. W późniejszych latach przeniosła się do Obersdorfu.

Obaj chłopcy, Albrecht (Tito) i Ludolf (Lulu)pozostali w Ostromecku. Młodszy oddziedziczył spokojny i zrównoważony charakter ojca, uczył się dobrze, studiował rolnictwo. W latach szkolnych przylgnął do polskości, działał w Strzelcu i bydgoskim klubie sportowym Start – Astoria. Kontaktów z matką oczywiście nie zerwał, często spędzając wakacje u niej, w Obersdorfie. Tam zresztą poznał swoją przyszłą żonę, włoską arystokratkę. Tito ponoć do nauki się nie przykładał, lubił natomiast życie towarzyskie, hazard i wyścigi. W połowie lat 20. Zainteresował się nowością, jaką stanowiły wówczas motocykle, i przynajmniej w tej kwestii okazywał prawdziwy talent. Brał udział w zawodach rajdowych rozgrywanych w całej Polsce i szybko wskoczył do krajowej czołówki motocyklistów. W 1927 roku zdobył  tytuł motocyklowego mistrza Polski startując na maszynie marki Norton. Na przełomie lat 20. i 30. coraz popularniejsze zaczęły stawać się wyścigi na zamkniętych torach, wtedy nazywane dirt trackiem, czyli dzisiejszy żużel. Albrecht również zainteresował się tą nową dyscypliną. Znalazł się w gronie jej pionierów w Bydgoszczy. W sprawozdaniach z zawodów rozgrywanych na początku trzeciej dekady XX wieku ścigał się właśnie w barwach Klubu Motocyklowego Bydgoszcz. Największy triumf odniósł w 1932 roku w Poznaniu. Na torze na Ławicy zwyciężył w finale rozgrywanym na dystansie 21 km z przewagą blisko dwóch minut nad przedstawicielem gospodarzy Michałem Nagengastem.
Ostatnie wzmianki dotyczące jego startów pochodzą z 1933 roku. Po blisko dziesięciu latach motocyklowej kariery dość niespodziewanie zrezygnował z brania udziału w zawodach, choć miał wtedy dopiero 25 lat. Prawdopodobnie spowodowały to kłopoty finansowe – przybrany ojciec przestał go sponsorować.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiedziela Palmowa w Kościele Ewangelicko-Augsburskim
Następny artykułDawna fabryka Mebli Giętych „Johann Kohn i S-ka” (zdjęcia)