A A+ A++

Napoli, Liverpool, Valencia, Lyon, Chelsea oraz Borussia Dortmund to kolejne drużyny z awansem do dalszej fazy rozgrywek Ligi Mistrzów UEFA. Wczoraj zakończyła się szósta i ostatnia kolejka zmagań w grupach E-H klubowych rozgrywek.

Wspaniały wieczór Arkadiusza Milika, Liverpool będzie walczył o drugi z rzędu tytuł

Milik, Milik, Milik po raz trzeci – kibice w Neapolu mieli okazję wykrzyczeć nazwisko polskiego napastnika trzykrotnie podczas starcia z belgijskim Gent. I to jeszcze w pierwszej połowie spotkania. Polak strzelanie rozpoczął już w 3 minucie spotkania, kiedy po skutecznym pressingu i błędzie bramkarza gości umieścił piłkę w siatce. Na kolejne trafienie musiał poczekać do 26 minuty, kiedy znakomicie wykończył dobre dośrodkowanie Di Lorenzo. 12 minut później były gracz Górnika Zabrze mógł się cieszyć ze skompletowanego hat-tricka wykorzystując pierwszy z dwóch rzutów karnych, jakie tego dnia zostały podyktowane dla wicemistrzów Włoch. Do drugiego w drugiej połowie podszedł Mertens, również pewnie go wykorzystując. Dzięki pewnej wygranej nad Gent w stosunku 4:0 Napoli mogło się cieszyć z awansu do drugiej rundy.

Nieco trudniejsze zadanie mieli obrońcy tytułu z Liverpoolu. Nie dość że wciąż niepewni awansu musieli o niego powalczyć na wyjeździe, to jeszcze w Salzburgu, którego drużyna piłkarska potrafiła w poprzednich sezonach rozgrywek europejskich zaleźć za skórę wielu najsilniejszym klubom w Europie. Jednak “The Reds” udało się wygrać spotkanie z Austriakami 2:0 strzelając obydwa gole w dwie minuty. Wpierw Keita dobrze wykończył dobre podanie Mane po kapitalnym, szybkim rajdzie Senegalczyka. Atut szybkości pomógł także innemu graczowi Anglików, Salahowi, który wykorzystując błąd obrońcy i bramkarza kapitalnie umieścił piłkę w siatce po strzale z ostrego konta. Dzięki temu zwycięstwu triumfatorzy poprzednich rozgrywek będą mieli szansę powtórzyć swój sukces na wiosnę 2020 roku.

Inter za burtą, Dortmund gra dalej

W grupie F pewny awans wywalczyła sobie FC Barcelona, a decydujące starcie o drugie z miejsc awansowych miało się rozegrać pomiędzy Interem Mediolan oraz Borussią Dortmund, które w poprzednich kolejkach zdobyły po 7 punktów. Choć za liderem Serie A przemawiał korzystny bilans bezpośrednich pojedynków z Niemcami, to jednak przed ostatnią kolejką aby być pewnym awansu bez żadnych kalkulacji musieli wygrać swój mecz z FC Barceloną, podczas gdy ekipa Łukasza Piszczka miała nieco ułatwione zadanie grając ze Slavią Praga. Fan Mediolańczyków nie byli zapewne pocieszeni po pierwszych 30 minutach spotkania – nie dość, że ich ekipa przegrywała z Barceloną po bramce Pereza, to jeszcze Niemcy szybko objęli prowadzenie z czeskim zespołem po kapitalnej akcji całego zespołu, którą skutecznie wykorzystał Sancho. Nadzieję w ich serca wlała końcówka pierwszej połowy obydwóch meczów. Inter zdołał wyrównać po mocnym strzale Lukaku zza pola karnego, a Tomas Soucek zdobył wyrównującego gola na Signal Iduna Park.

Wszystko jednak uległo zmianie w drugiej połowie. Ponad kwadrans po wznowieniu gry Julian Brandt mocnym strzałem po krótkim słupku pokonał bramkarza gości wyprowadzając Borussię na prowadzenie. Z kolei w 86 minucie młody Ansummane Fati pewnym strzałem po długim słupku pokonał bezradnego Handanovicia. Piłka po drodze odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Porażka z Barcą oraz wygrana BVB w konsekwencji oznaczają, iż ekipa prowadzona przez Antonio Contego musi pożegnać się z rozgrywkami i skupić na rywalizacji w Lidze Europy, podczas gdy Borussia będzie walczyć dalej.

Waleczny jak Lyon, ambitny jak Benfica

Choć grupa z RB Lipsk, Lyonem oraz Zenitem Sankt-Petersburg nie wydawała się szczególnie ciężka dla Benfici Lizbona, której marzył się awans do kolejnej rundy LM, to jednak przed ostatnią kolejką znajdowali się w najgorszej sytuacji. Tylko 4 punkty i jedynie szanse na wywalczenie miejsca premiującego do gry w Lidze Europy. Żeby to zrobić Portugalczycy musieli wygrać z walczącym o awans do dalszej fazy rozgrywek LM Zenitem, który nie prezentował się na wyjazdach gorzej od swoich rywali w poprzednich meczach. Jednak podróż do Lizbony okazała się dla Rosjan podwójnie smutna. Porażka w stosunku 3:0 nie tylko pozbawiła ich szans na awans, ale także zepchnęła ich na ostatnie miejsce w tabeli. Koszmar Zenitu miał miejsce w drugiej połowie, w której stracili wszystkie bramki (w tym samobójczą) oraz kończyli mecz w dziesiątkę po czerwonej kartce Santosa.

Tymczasem w Lyonie tamtejszy Olympique zmierzył się z RB Lipskiem. Po pierwszej połowie fani gospodarzy mieli nietęgie miny. Ich ekipa przegrywała 2:0 po bramkach Wernera oraz Forsberga zdobytych po rzutach karnych. Jednak podczas drugiej odsłony gry zawodnicy tego klubu wykazali się sporą ambicją oraz walecznością doprowadzając do remisu. Najpierw pięknym strzałem popisał sie Aouar, a później pod koniec spotkania dobrze w polu karnym o piłkę powalczył Memphis Depay. Dzięki remisowi 2:2 oraz porażce Zenitu w Lizbonie to Francuzi wywalczyli ostatecznie awans do 1/8 finału LM.

Czarny wieczór w Amsterdamie

Bez wątpienia kibice Ajaxu wczorajszego wieczoru nie zapamiętają dobrze. Rewelacja zeszłorocznych rozgrywek LM przegrała swoje starcie z Valencią przed własną publicznością po bramce Rodrigo Moreno. Z kolei Chelsea Londyn w drugim meczu grupy H wygrała na Stamford Bridge 2:1 z francuskim Lille po bramkach Abrahama oraz Azpilicuety. Honorową bramkę dla gości zdobył mocnym strzałem od poprzeczki Remy. Zarówno wygrana Hiszpanów, jak i Anglików zepchnęła holenderski zespół z pierwszego miejsca na trzecie eliminujących ich z rozgrywek Ligi Mistrzów. Mistrzom Holandii pozostaje już jedynie walka o triumf w rozgrywkach Ligi Europy.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMieszkańcy Lubszy przeciwni obwodnicy Brzegu w proponowanych wariantach
Następny artykułNetflix pochwalił się wynikami “The Irishman”. Wynik naprawdę robi wrażenie